12091399_1501438310155014_5604448814371672154_o

Liczba osób, które potrzebują dzisiaj pomocy, wydaje się rosnąć w ostatnich czasach w dużym tempie. Dzięki internetowi możemy szybciej się o nich dowiadywać, poznawać bliżej nieszczęśliwą sytuację życiową, w której ktoś się akurat znalazł, czy ciężką chorobę, której leczenia nie jest w stanie sam sobie opłacić. Dlatego cieszy fakt, że choć przybywa potrzebujących, rośnie również liczba osób, które chcą pomóc.

Do takich osób należy Dorota, Marta i Martyna, które wraz z rzeszą ponad pięciu tysięcy wolontariuszy, od kilkunastu miesięcy pokazują, że można wyjść nawet w najcięższej sytuacji życiowej, mając obok życzliwe osoby, które szukają dróg wyjścia z trudnej sytuacji lub po prostu są z potrzebującą osobą w ciężkich chwilach.

Rozmowa z Dorotą Mishrą, założycielką popularnej grupy Fb Polish Parents, Martą Godlewską prowadzącą grupę pomocy Polish Parents Pomagają oraz Martyną Florczak, szefową Fundacji Polish Gift of Life. 

Patrząc na profil facebookowy Polish Parents Pomagają i Wasze akcje prowadzone wspólnie z Fundacją Gift of Life, mam wrażenie, że nie robicie żadnych przerw w swoich działaniach, i ciągle jest ktoś, komu pomagacie. Czy tak faktycznie jest? 

Dorota: Masz rację, w Polish Parents Pomagają nie robimy żadnych przerw. Ludzie potrzebują pomocy i liczą na to, że ktoś zareaguje na ich apel, ktoś się nim podzieli, zaoferuje wsparcie, usłyszy, wysłucha.  Po to jest ta grupa, po to jest nas ponad 5 tysięcy wolontariuszy, armia ludzi o wielkich sercach. Zawsze ktoś czuwa, ktoś odpisuje, ktoś coś planuje, by pomóc innym.

Dorota Mishra z dziećmi
Dorota Mishra z dziećmi

Czy dużo osób zgłasza się do Was z prośbą o pomoc?

Dorota: Prośby o pomoc napływają codziennie i my je wszystkie publikujemy z nadzieją, że nasi wolontariusze się zaangażują w pomoc w sprawach bliskich ich sercom. Nie zawsze chodzi tu o pomoc finansową. Bardzo często jest to pokierowanie kogoś w dobrą stronę, wskazanie drzwi do których mogą zapukać.

Obecnie głośno jest o przypadku Joanny, która zapadła w śpiączkę, czy mogłybyście powiedzieć coś więcej o jej przypadku?

Dorota: To już prawie 4 miesiące jak Joanna jest w szpitalu po wylewie. Nikt nie spodziewał się, że młoda, zdrowa na pozór kobieta, nagle straci zdrowie bez żadnych wcześniejszych symptomów. Córki Joasi, Wiktoria i Julia są obecnie pod opieką sąsiadki i przyjaciółki rodziny, Debbie. Dziewczynki chodzą do szkoły, dbają o swoj dom, i o ukochany ogród ich mamy. Sytuacja rodziny jest bardzo ciężka, dodatkowo żadna babcia na dzień dzisiejszy nie może przyjechać do US, aby im pomóc. Z dnia na dzień dwie beztroskie nastolatki praktycznie straciły poczucie bezpieczeństwa,  stabilności,  a przede wszystkim mamę, której powrót do zdrowia zajmie bardzo długo.

Jakiej pomocy Joanna potrzebuje najbardziej? Czy obok wsparcia finansowego jeszcze coś jest potrzebne? 

Dorota: W tym momencie wsparcie finansowe jest najważniejsze i najbardziej potrzebne. Wielka niewiadomą jest piętrząca się lista rachunków za szpital i rehabilitację, która potrwa długo i nie można przewidzieć żadnych terminów. Do tego dochodzi utrzymanie domu i koszt codzienniego życia dziewczynek. Obie córki Joanny są bardzo zdolne i ambitne. Biorą kursy na poziomie uniwersyteckim, pracują w bibliotece, uprawiają też sport i należą do drużyny siatkówki.

Joanna
Joanna – nikt nie spodziewał się, że młoda, zdrowa na pozór kobieta, nagle straci zdrowie.

Jak przebiega pomoc dla ich mamy? Czy są to działania jedynie w internecie, czy również organizujecie jakieś wydarzenia wśród Polonii? Czy cos planujecie w najbliższym czasie? 

Dorota: Obecnie dzieki ogromnej współpracy wielu osób i grup facebookowych prowadzimy akcję Puszka dla Joanny. Akcję prowadzi Justyna Kubińska, koleżanka mamy Joanny. Pochodzą z tej samej miejscowości w Polsce – Iławy. Ponad 40  polonijnych, i nie tylko, biznesów bierze udział w tej akcji. Puszki zostały ustawione w sklepach, zakładach usług, barach, restauracjach. Również ciągle trwają aukcje na grupie Polish Parents Pomagają. Biorą w nich udział ludzie z całych Stanów Zjednoczonych. W New Jersey jest organizowana Wyprzedaż Garażowa czyli Yard Sale, którą organizują członkinie facebokowej grupy Polki w Stanach. Była też zorganizowana sprzedaż pocztówek z inicjatywy jednej z administratorek tej grupy. W najbliższych tygodniach odbędzie się także wyprzedaż garażowa na Ridgewood organizowana przez niezawodne wolontariuszki Polish Parents Pomagają. Wszystkie wydarzenia ogłaszamy na facebookowej stronie Joanny.

Czy macie jakieś szczególne obserwacje, swoje refleksje jezeli chodzi o podejscie nas, Polaków, zamieszkałych w USA, do kwestii pomagania sobie nawzajem, naszym rodakom w potrzebie? 

Martyna: Pracuje charytatywnie w USA od ponad 10 lat i mogę powiedzieć, że nie zdarzyło mi się nigdy, by moje prośby o pomoc pozostały bez odzewu. Zawsze znajdą się życzliwi ludzie, których poruszy czyjś los. Empatia jest częścią ludzkiej natury i wśród Polonii jest to widoczne. Potrafimy się jednoczyć w dobrym celu, cieszy nas, że możemy komuś pomoc w potrzebie. Oczywiście, nie wszyscy i nie zawsze chcą pomagać, ale to nie ma dla mnie znaczenia, tak długo jak wiem, że są też ci, którzy nie przejdą obojętnie obok drugiego człowieka proszącego o pomoc. Cytując Małego Księcia „dobrze patrzy się tylko sercem…” I to jest prawda. Polonia ma serca ogromne, i za to wszystkim dziękuje! Jesteśmy chętni do pomocy, potrafimy się zjednoczyć i pracować razem, pomimo różnicy opinii czy poglądów. Odzew,  z jakim spotykają się nasze akcje, jest niesamowity. Dobra energia emanuje z ekranu komputera czy telefonu, przepływają prądy życzliwości i miłości, które czuć, pomimo tego, iż nie jesteśmy obok siebie.

Dorota: Tak, jak powiedziała Martyna, zdarzają się momenty, że jest nam pod górkę, że coś się nie udaje, że nie możemy czegoś załatwić. Ale po nich szybko przychodzą te dobre chwile, i zacierają one wspomnienie niemocy czy zniechęcenia. Jesteśmy wdzięczni za każde wyciągnięcie ręki, za każdy gest, dobre słowo, zaufanie. Jako grupa wolontariuszy, pokazaliśmy, że jak chcemy, to możemy.

Marta: Ludzie są różni i bardzo różnie podchodzą to każdej z akcji. Zdarzają się ciężkie sytuacje, ale więcej jest tych pozytywnych. Bardzo mnie  cieszy, że jesteśmy rozpoznawalni. Serdeczne pozdrowienia na ulicy bądź krótka rozmowa na temat aktualnych akcji czy możliwości krótkiej porady, jak postawić trudne pierwsze kroki, to moje osobiste, bardzo ciepłe doświadczenia. Tutaj wykształcenie i wieloletnia praktyka psychologiczna nie tylko pomaga dotrzeć, ale często wesprzeć potrzebujacych, obudzić  poczucie bezpieczeństwa i znalezienia opoki. Każda z akcji to bardzo duże poświęcenie, pukanie do wielu drzwi i czasem walka z tzw. wiatrakami. Jednak czas pokazuje ze tylko dobrem, dobro znajdziemy. Cieszy mnie, że to my, Polacy, tak pięknie pomagamy, wspieramy i razem wiwatujemy przy szczęśliwym zakończeniu. Wierzę, że i Joanna za jakiś czas przywita się z rzeszą Aniołów stojąca za nią murem.

Martyna Florczak z córką
Martyna Florczak z córką

Wiem, że każda z Was aktywnie działa również na innych polach, ma rodzinę i dzieci, czy rozwija się zawodowo. Jak znajdujecie w tak napiętym dzisiaj grafiku czas, na dodatkowe działania? 

Dorota: Dobrze, że istnieją telefony z internetem 🙂 Dzieki temu mogę być na bieżąco z informacjami. Rodzina już chyba się poddała i zaakceptowała to, co robię. Najczęściej staram się nadgonić różne sprawy, kiedy wszyscy moi domownicy już śpią.

Marta: Komputer w torebce i dwie zapasowe baterie do starego telefonu to, oprócz kluczy, podstawa mojego wyposażenia. Dziewczyny wpasowały swoją pracę w życie rodziny, mnie ciągle przypomina się o założeniu własnej 😀 Przywykłam już też do używania kalendarza, aby o sprawach niezbędnych nie zapomnieć, będąc w wirze którejś z akcji. Czasami zdarza mi się stracić rachubę czasu… Ale to w dobrym celu.

Martyna: To prawda, dzisiaj mając smartfony, iPady i laptopy łatwiej pracować, w porównaniu do czasów, gdy tak rozwiniętej technologii jeszcze nie było. Na co dzień, obok wychowywania dwójki dzieci, prowadzę również organizację non profit, która pomaga ratować życie dzieciom z wrodzonymi wadami serca. Wspominam o tym, bo wiele rodzin, które proszą o pomoc Polish Gift of Life, trafia też do Polish Parents Pomagają, i odwrotnie. To jest fantastyczna współpraca, bo wtedy możemy pomóc bardziej,  a poza tym, znamy juz detale i zajmuje to mniej czasu. Poza tym, współpracujemy z fundacjami i organizacjami w Polsce, które weryfikują wiarygodność próśb na miejscu, co też oszczędza nasz czas.

Pomoc innym nie polega na siedzeniu przy biurku od godziny do godziny. W moim przypadku, gdy syn ma zajęcia ze swoją drużyną pływacką, ja mam godzinę na pracę, a gdy córka jest na zajęciach gimnastyki,  wykonuje zaległe telefony.

I pytanie na koniec – za każdym razem kiedy Was spotykam, jesteście zawsze uśmiechnięte, optymistycznie nastawione. Jaka jest Wasza recepta na zachowanie pogody ducha i balansu, szczególnie w chwilach, kiedy wydaje się, że wszystko dookoła sprzysięgło się, żeby ten spokój nam zaburzyć?

Dorota: Mamy siebie. Dla mnie współpraca z dziewczynami z grupy jest najlepszym lekarstwem. W chwili zwątpienia, zawsze któraś ma zaraźliwy uśmiech na twarzy i żart w rękawie.

Marta Godlewska
Marta Godlewska

Marta: Udało nam się wspaniale dopasować. Nie tylko uzupełniamy sie przy podziale obowiązków, ale tez jesteśmy dla samych siebie wielkim wsparciem. Często pracujemy 24h przez kilka dni i tu niezbędna jest wielka wyrozumiałość, a przyjaźń, która się między nami zawiązała sprawia, że ta grupa jest dla nas jak dom pachnący chlebem.

Martyna: Optymizm jest wyborem. Przez lata pracy na rzecz chorych nauczyłam się pokory, dostrzegania rzeczy pozornie małych, ale które mają wielkie znaczenie. Cieszy mnie tęcza na niebie, ptak rano za oknem, cieszy poranna rosa. Codziennie widzę i dostaje prośby o pomoc na facebooku,  codziennie z Polish Gift of Life i Polish Parents Pomagają debatujemy komu i jak pomóc. Czasem chore dziecko któremu już nie można pomóc w kwestii zdrowia, marzy o zabawce, pocztówkach…tak mało, a tak dużo…

Współpraca z wolontariuszami ma to do siebie, że łączą nas wspólne cele i chęć pomocy, więc zawsze udaje się wspólnie pracować dla dobra sprawy. W wielu przypadkach, tak jak z Dorotą i Martą, Anetą, Beatą, a teraz i Justyną, która dołączyła do grona administratorek PPP,  łączy mnie sympatia i dużo przyjemniej i łatwiej działać w takich okolicznościach. Wiara jest też istotna i nieważne czy to Bóg, Karma czy Opatrzność, uważam, że każdy z nas ma swoją ścieżkę, którą musi podążać, a nasze wybory pokażą, czy ta ścieżka będzie błędnym kołem czy prostą, prowadzącą do celu drogą.

 

Bardzo dziękuje za rozmowę!

Rozmawiała : Marta Kustek

Zdjęcia:Archiwum Doroty Mishra, Marty Godlewskiej i Martyny Florczak

Link do strony pomocowej Joanny https://www.gofundme.com/Joannarecovery

Poprzedni artykułWykorzystać czas, kiedy dziecko chce nas słuchać
Następny artykułPolski – bezcenny dar

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj