12528184_833332636793027_1551173822_o

 

Toruń był wyjątkowo lubiany przez królów, toteż wielu władców przez wieki odwiedzało gród Kopernika. Czy z powodu pierników, czy też z przyczyny unoszącego się nad Toruniem ducha Mikołaja Kopernika? Nie wiadomo. Jedno jest pewne: w Toruniu uwielbiano ubijać interesy.

Wystarczy wspomnieć o słynnym II pokoju toruńskim, który zakończył wojnę trzynastoletnią, w wyniku postanowień którego Toruń (wraz z Prusami Królewskimi) wszedł w skład państwa polskiego. Od tego momentu gród Kopernika mógł się poszczycić opinią jednego z trzech (obok Gdańska i Elbląga) najważniejszych miast Polski północnej. Poza tym był miastem najzajadlej walczącym z Krzyżakami (nie mylić z pająkami, choć biorąc pod uwagę sukcesy na polu walki z żabami, z tym też torunianie by sobie poradzili), więc już chociażby tym zasłużył sobie na przychylność władców polskich. Gród Kopernika cieszył się w związku z tym wyjątkowymi królewskimi względami. I tak na przykład Aleksander Jagiellończyk nadał toruńskim mieszczanom przywilej, który pozwalał władzom używać czerwonego wosku do pieczęci. A to było nie byle co. Kolor ten w końcu zarezerwowany był jedynie dla monarchów.

12545906_833332566793034_764911999_o-2

 

Toruń odwiedzali jednak nie tylko polscy monarchowie, ale także władcy innych krajów.
W czasie wielkiej wojny północnej trzy razy wpadał na pierniki car Rosji Piotr Wielki. Podczas pierwszej wizyty tak mu się spodobało, że spędził aż dwa tygodnie w hotelu „Pod trzema koronami”. Oczywiście, w interesach. W zaciszu hotelowym namawiał się z Augustem II Mocnym przeciwko Szwedom. Także syn Piotra Wielkiego Aleksy upodobał sobie Toruń. I to tak bardzo, że w hotelu „Trzy korony” spędził z małżonką miodowy miesiąc. A właściwie kilka miodowych miesięcy…

Niemal tydzień gościł w grodzie Kopernika cesarz Francji Napoleon Bonaparte, który zatrzymał się w hotelu „de Varsovie” (dziś budynek Poczty Głównej na Rynku Staromiejskim 15). Tyle że nie w celach rozrywkowych, ale w związku z przygotowaniami do wojny z Rosją. Zdążył jednak odwiedzić dom Kopernika (który domem Kopernika wcale nie był, bo – jak wiemy – miejsce kołyski słynnego astronoma zmieniało się co chwilę, w zależności od badań) i kościół śś. Janów, posilić się Gospodzie „Pod Modrym Fartuchem”, a także zrobić przegląd gwardii na umocnieniach oraz… podyktować dziesiątki listów, co robić miał – jeśli wierzyć anegdotom – równocześnie.

Choć Toruń zawsze chętnie gościł władców, nie dla każdego wizyta w grodzie Kopernika kończyła się szczęśliwym powrotem do domu. Dla jednego z polskich monarchów zakończyła się nawet śmiercią. No cóż… Są tego jednak dobre strony. W końcu nie wszyscy mogą się pochwalić tym, że zostawiali w Toruniu cząstkę siebie. I to dosłownie.

12545745_833332640126360_1235443156_o

 

Szczęściarzem, któremu się to udało był Jan I Olbracht, syn Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki, pochodzący z dynastii Jagiellonów, ale w ogóle do Jagiellonów niepodobny. Ponoć odstawał od sławnych polskich przodków wyglądem, bo bardziej przypominał rodzinę matki, czyli Habsburgów. Nie miał ani pociągłej twarzy, ani tym bardziej wydatnego nosa jak słynny dziadek Władysław Jagiełło. Jak pisze kronikarz Maciej z Miechowa, „był wysokiego wzrostu, oczu piwnych, na twarzy z pewnym wyrzutem i wysiękiem. (…) W ruchach szybki, często u boku z mieczykiem przypasanym występował, namiętnościom i chuciom jako człowiek wojskowy folgował”.No, cóż… Tutaj też nie poszedł w ślady przodków, abstynentów powściągliwych w sprawach sercowo-łóżkowych. Król Olbracht lubił wino, kobiety i śpiew(nie bez powodu liczne browary – łącznie z toruńskim – zwane są jego imieniem). I to go chyba ostatecznie zgubiło. Chyba, bo tajemnica śmierci wesołego króla wciąż pozostaje tajemnicą. To znaczy nie był tajemnic fakt, że zmarł, bo tego nie dało się ukryć, ale dlaczego? Najpierw jednak ustalmy fakty.

8 maja 1501 r. król Olbracht przybywa do Torunia, by prowadzić rozmowy z Krzyżakami w ramach II pokoju toruńskiego (układ pokojowy zawarty 19 października 1466 r. w Dworze Artusa między Polską a Krzyżakami, kończący wojnę trzynastoletnią, nie mógł być zawarty nigdzie indziej, skoro Toruń był jednym z pierwszych miast, które wystąpiły przeciwko Zakonowi i najaktywniej prowadziło antykrzyżacką ofensywę). Niełatwe były to rozmowy, bo – zgodnie z postanowieniami pokoju –rycerze z krzyżami na plecach mieli nie tylko zwrócić zagrabione ziemie polskie, ale także pokłonić się królowi polskiemu. I tu zaczęły się schody. O ile oddanie ziem jeszcze wchodziło w grę, o tyle mistrz Zakonu nie miał najmniejszej ochoty składać, na znak poddaństwa, hołdu królowi Polski. Fryderyk Saski, bo on to był właśnie, odmówił jakiegokolwiek kłaniania się, a co za tym idzie nie zgodził się na zatwierdzenie pokoju z Janem Olbrachtem. To oznaczało tylko jedno: wojnę z Krzyżakami. Dla króla miało to mieć fatalne skutki. Olbracht zmarł nagle podczas wizyty w Toruniu 17 czerwca 1501 r. Niemal od razu wokół śmierci króla narosło wiele legend. Podejrzewano, że być może z powodu silnych emocji Jan Olbracht dostał w toruńskim ratuszu apopleksji, czyli udaru mózgu i został sparaliżowany. Jednak krąży o wiele bardziej interesująca – głównie dla plotkarzy – wersja wydarzeń, a mianowicie taka, że król zmarł wskutek… rozpusty. Źródła tego nie potwierdzają, ale śmierć króla mogła być spowodowana, owszem, paraliżem, ale syfilitycznym, będący skutkiem choroby wenerycznej, jakiej nabawić się miał podczas licznych miłosnych igraszek.

12544678_833332643459693_1146476841_o

 

W ten oto sposób król Olbracht z Torunia już nie wyjechał. A przynajmniej częściowo. Pochowany został – jak na króla przystało – na Wawelu, ale mówi się, że sercem został w grodzie Kopernika na zawsze. I to dosłownie, bo ma ono „bić” w jednej ze ścian katedry śś. Janów. Czy to w ogóle możliwe? Okazuje się, że nie jest to tak mało prawdopodobne. Królowi zmarło się w czerwcu, a więc w czasie wielkich upałów. Ciało (rzecz jasna, zabalsamowane)musiało – z oczywistych względów – pojawić się na Wawelu, ale wnętrzności mogły zostać i być przechowywane na miejscu. Serce trafiło więc do drewnianej skrzynki, która miała zostać wmurowana w ścianę katedry śś. Janów, czyli kościoła jednego z jego patronów – św. Jana Ewangelisty. Do dziś na ścianie świątyni są znaki świadczące o tym, że to tam i nigdzie indziej spoczywa serce króla – serce i data 1501 na jednym z filarów kościoła. Towarzystwo ma zacne, bo obok stoi XIII-wieczna chrzcielnica, w której przypuszczalnie chrzczony był Mikołaj Kopernik. Wszyscy, którzy dziś odwiedzają katedrę śś. Janów, zastanawiają się, czy serce Jana Olbrachta wciąż tam jest. I tu czas na przewrotność historii; jak wykazały badania, skrzynka z królewskim sercem nie została wmurowana w ścianę, ale została zakopana pod posadzką kościoła w okolicach kolumny. Czy serce wesołego króla wciąż tam bije? Zawsze można przyłożyć ucho do podłogi i sprawdzić.

 

 

Karina Bonowicz

Co ma piernik do Torunia, czyli subiektywny przewodnik po mieście
(nie tylko) Kopernika dla (nie tylko) nowojorczyka

 

Poprzednie odcinki:
N jak NIEWIASTY, czyli która torunianka pozowała Witkacemu, a która została jedyną kobietą desantowaną do okupowanej Polski, bo… nie było więcej miejsca w samolocie
M jak MASONI, czyli o tym, czy toruńscy wolnomularze nie zostawili przypadkiem na kamienicy przy ul. Piernikarskiej cyrkla i kielni i czy papież wiedział, że odpoczywa „Pod Pszczelim Ulem”
Ł jak ŁABĘDŹ ZE SŁOMY, czyli o słomianym bynajmniej nie zapale, ale pomniku „na miarę naszych możliwości”, co postawiony latem nie doczekał zimy
L jak LEKARZ, czyli o tym jak Kopernik przy pomocy chleba z masłem w doktora House’a się zamienił i położył kres epidemii
K jak KRZYŻACY, czyli co wspólnego mają torunianin i pająk krzyżak, gdzie podział się zamek na drzewie i dlaczego Toruń pozazdrościł Pizie i ma własną Krzywą Wieżę
J jak JADOWSKA (Aneta), czyli dlaczego Toruń jest najbardziej fantastycznym miejscem w Polsce

I jak IMIĘ, czyli o tym, jak to samo imię nosi święty, co torunian od głodu uratował, jak i (nie)święty, co się na indeksie ksiąg zakazanych znalazł

H jak HERBERT, czyli w którym barze mlecznym jadał, u kogo spał „na waleta” i gdzie posiał swoją „magisterkę” pewien poeta

G jak GOSPODY, czyli kto jadał „Pod Modrym Fartuchem”, kto popijał „Pod Turkiem” i dlaczego Napoleon przekąszał pod… „Grzybkiem”
F jak FLISAK na Rynku Staromiejskim, czyli kto stoi za plagą żab-melomanów i czego się nie robi dla kobiecej… ręki
E jak EGZOTYKA, czyli jak to „urodzony pod gwiazdą przygody” (ale najpierw w Toruniu) Tony Halik przywiózł pieprz i wanilię do kamienicy przy Franciszkańskiej
D jak DUCHY w DWORZE ARTUSA, czyli kto w Toruniu organizował seanse spirytystyczne, a kto hipnotyzował torunian na długo przed Kaszpirowskim
C jak COPERNIKUS (a może jednak Kopernikus?), czyli czy Kopernik był(a) Polakiem?

B jak BASZTY KOCIE ŁAPY, czyli gdzie jest reszta średniowiecznego „kota” i co koty robią dzisiaj w Toruniu

A JAK ANIOŁY, CZYLI JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE TORUŃ STAŁ SIĘ POLSKIM LOS ANGELES

Poprzedni artykułDwujęzycznym hałas mniej straszny
Następny artykuł„Teraz w Bolonii mogą nauczać polskiego śpiewająco”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj