72a81a299214a959be4298c3aa018dc5Mam nadzieję, że pogoda w końcówce lata traktuje rodziny miłych czytelników łaskawiej niż nas u podnóża Gór Skalistych. Nie tylko mieliśmy tutaj zimne lato, ale mamy teraz wyjątkowo zimny koniec lata, który ubiegłej nocy zamanifestował się śniegiem i przymrozkiem. Najstarsi ludzie w mieście, a nawet duchy z początków osadnictwa w okolicy twierdzą, że nie pamiętają takich zdarzeń o tej porze roku w kalendarzu.

Ci sami najstarsi mieszkańcy i pozostające z nami w kontakcie duchy zgodnym chórem głoszą, że paskudztwa chorobowe, jakie zaatakowały nasze dzieci z chwilą odmarszu do szkoły też są niespotykanie wredne i proliferują się w rekordowym tempie. Pod koniec drugiego tygodnia szkoły placówki edukacyjne odnotowały ubytek ciała uczniowskiego nawet o 30% w porównaniu z pierwszym dniem szkoły.

Wasza autorka, która miała w planach znów regularnie poruszać wyłącznie wysokie tematy z dziedziny wychowawczej i edukacyjnej nie dała rady odeprzeć wszystkich napierających na nią najniższych fizjologicznych elementów życia (czytaj: wydzielin ustrojowych lejących się z nosa i przetaczających po gardłach) i w efekcie, ku własnemu zdumieniu, popełniła poniższą, niewydarzoną grafomanię, którą ratuje chyba tylko to, że płynie ona z samego dna jej serca i porusza jedną ważką kwestię dla ludzkości.

Mianowicie: kiedy naukowcy wreszcie wymyślą szczepionkę/skuteczną tabletkę za zwykłe przeziębienie? Jako matka dzieciom podpowiadam, że największym wzięciem cieszyłoby się coś w stylu kolorowych bandażyków z popularnymi dziecięcymi bohaterami z książek i mediów. Przyklejałoby się to coś na nos, czoło, policzek, piętę i … chorobogenne wirusy i bakterie byłyby w swej zbrodniczej działalności natychmiast tamowane tak jak teraz, za sprawą zwykłego bandażyka znika wyciek krwi z obtartego kolana/łokcia.
Naukowcy wszystkich krajów – bardzo proszę, połączcie się i zróbcie z tym coś wreszcie!

JAK NAJSZYBCIEJ ZAPOMNIEĆ

(za „Ocalić od zapomnienia” według Gałczyńskiego i Grechuty, można śpiewać przed snem jako kołysankę)

Ile razem chorób przebytych?
Ile wizyt u doktora?
Ile chrypek, ile szeptów
Mamo, chyba jestem chora?

Ile kropli w nos wpuszczonych,
Ciężkich godzin z kaszlem suchym
Znów gorączka, znowu pościel
Umazana lepkim flukiem.

Ile w trudzie nieustannym
Ćwiartek czosnku i cebuli
Z cukrem w syrop przerabianych
A tu dalej: mamo, boli.

Ile lat ciągłego strachu
Gdy się tylko jesień zbliży:
Ile razy będą chore
Zanim wiosna nas odwilży?

Ich oczy jak piękne świece
Gdy siadam przy nich na łóżku
Rozdarta, że jedyne co mogę,
To rzec: Tak cię kocham, maluszku.

Addendum, którego w oryginale nie było:

I za każdym razem (gdy tak mówię) mieć nadzieję,
Że magia tych słów jakimś cudem
Sprawi, iż dziecko z miejsca wyzdrowieje.
Ta nadzieja, oczywiście, psu na budę.


Eliza Sarnacka – Mahoney

Poprzedni artykułZwiedzamy Nowy Jork: Lincoln Center for the Performing Arts
Następny artykuł„Podróż za (nie)jeden uśmiech”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj