image

 

Święta zbliżają się wielkimi krokami, wraz z nimi nadszedł czas planowania, poszukiwania i zakupu prezentów dla tych, którymi chcemy je obdarzyć.  Książki są bez wątpienia jednym z najlepszych pomysłów na gwiazdkowe podarki.  Znam osoby, mole książkowe, które twierdzą, że ich miłość do literatury rozpoczęła się właśnie w święta, po tym, gdy jako dzieci, młodzież, a czasem nawet już ludzie dorośli, otrzymali w prezencie książkę, która zmieniła – dosłownie! – ich życie.  Ciekawe, wciągające lektury to filar dwujęzycznego wychowania. Wiemy, skądinąd, że utrzymanie czytelnictwa w języku polskim u starszego dziecka to z upływem lat coraz większe wyzwanie. Powoduje je brak czasu, nowe zainteresowania dziecka, ale także i samonapędzający się kryzys: im mniej lektury po polsku, tym słabsza umiejętność czytania ze zrozumieniem, tym mniejsza chęć, by po książki polskie sięgać i … tak w kółko.  Z tym większą radością i przyjemnością chcę więc dzisiaj przedstawić Państwu Justynę Drzewicką, autorkę nowej serii książek dla młodzieży pt. „Niepowszedni”, które mają szansę przykuć uwagę naszych dwujęzycznych pociech i odwrócić ich czytelnicze karty. Pierwszy tom serii pt. „Porwanie” ukazał się wiosną tego roku, drugi pt. W potrzasku” miał premierę na jesieni. Trzeci tom pojawi się w księgarniach jesienią 2017 r.

„Niepowszedni” to debiut powieściowy Justyny Drzewickiej, który jednak od razu został  doceniony przez krytyków i czytelników.  Książki zdobyły nagrody czytelnicze, a autorkę przyrównano do polskiej J.K. Rowling, która snując swą wciągającą opowieść fantasy po mistrzowsku osadza w znajomych, słowiańskich realiach.  Bohaterowie „Niepowszednich” to grupa młodych ludzi obdarzonych niezwykłymi mocami, którzy zostają uprowadzeni z rodzinnych domów i, by do nich wrócić, muszą nauczyć się jak mądrze wykorzystywać swoje umiejętności w walce o życie, przyjaźń i pierwszą miłość. Akcja książek toczy się wartko, trzyma w napięciu, rozwiązania, po jakie sięgają bohaterowie wcale nie są oczywiste. Ogromnym walorem „Niepowszednich”, który zwraca uwagę od pierwszych stron pierwszego tomu jest piękna, przebogata polszczyzna, o jaką we współczesnej literaturze, zwłaszcza dla młodzieży, niestety coraz trudniej.  Drugim – fakt, że w książkę bardzo łatwo „wciągnąć” się także i dorosłemu czytelnikowi (na pewno więc nie będziemy się nudzili, jeśli zdecydujemy się czytać książkę wspólnie z dziećmi na głos). Komu najlepsze lektury z lat młodości kojarzą się z opowieściami o podróży – tej fizycznej, mierzonej przebytym dystansem, zapadającymi w pamięć krajobrazami i żywą akcją, i tej wewnątrz siebie – gdy w postawach bohaterach, w ich rozwoju, a zwłaszcza w dojrzewaniu do pewnych sytuacji odnajdował własne marzenia, odczucia i refleksje, ten może oczekiwać, że dobrowolnie rozstanie się z „Niepowszednimi” dopiero po dotarciu do ostatniej strony.

I wiadomość ostatnia, być może najważniejsza, zanim zaproszę Państwa do wywiadu z Justyną Drzewicką. Nie musimy się martwić, jak zdobyć tomy „Niepowszednich” po tej stronie świata, by zdążyć położyć je pod choinką, bo seria już jest dostępna w księgarniach na terenie USA i Kanady, m.in. w sklepie online www.thepolishbookstore.com

*   *   *

wywiad

 

Eliza Sarnacka-Mahoney: Jesteś autorką wspaniałej serii książek pt. „Niepowszedni”. Dwa tomy już są dostępne w księgarniach, trzeci właśnie powstaje. Do jakiego czytelnika kierujesz swoje książki?

Justyna Drzewicka: Wiem, że „Niepowszednich” czytają ludzie w różnym wieku, ale z założenia adresuję swoje pisanie do dzieci i młodzieży w przedziale 8 – 14 lat. Moim zdaniem to najbardziej wdzięczni czytelnicy. Otwarci na marzenia, gotowi do fantazjowania.

Przy okazji dziękuję za słowo „wspaniałej”. Wciąż nie mogę nacieszyć się, że moje książki się podobają.

„Niepowszedni” to książka fantastyczna, ale też mocno osadzona w
re
aliach przywodzących na myśl czasy słowiańskiej prehistorii. Dlaczego
właśnie
tak?

Fantastyka, a ściślej rzecz biorąc fantasy, to jeden z moich ulubionych gatunków literackich. Wybrałam go, bo wierzę, że powinno się pisać o tym, o czym samemu lubi się czytać, a ja uwielbiam historie osadzone w klimacie podobnym do średniowiecznego. Takie trochę ponure i trochę śmieszne opowieści o zbójnikach, sierotach i podróżach za siódmą górę, okraszone małą odrobiną czegoś nadnaturalnego, w co zresztą średniowieczni na ogół szczerze wierzyli.

Taką mniej więcej historię napisałam, nie szczędząc słowiańskich akcentów. Nawet nie rozważałam naśladowania anglosaskich, czy skandynawskich sag. Swojskość przyszła mi jakoś tak naturalnie. Nie staram się nią nikogo epatować, ale jednocześnie uważam, że jest w niej coś, o co warto dbać, chociażby przywołując w beletrystyce. Poza tym bawi mnie wymyślanie opowieści dziejącej się w krainie po części będącej krzyżówką Podkarpacia i Podola. Wiesz, ja z moją miłością do Bieszczadów każę moim bohaterom zdobywać Połoninę Wetlińską, iść grzbietem Szerokiego Wierchu, schodzić z Bukowego Berda, choć oczywiście w książce te wszystkie miejsca nazywają się inaczej…

Jak narodził się pomysł „Niepowszednich”?

Z moich młodzieńczych strachów i marzeń. Chciałam mieć jakąś szczególną moc. Nic wielkiego, żadnych promieni w oczach, magicznego młota, ani nawet nadludzkiej siły. Wystarczyłaby mi odrobina zdolności uzdrowicielki, żeby uleczyć bardzo mi bliską osobę. I może jeszcze trochę więcej talentu w jakiejś życiowej dziedzinie. Tylko tyle, żeby rówieśnicy mieli mi czego zazdrościć, skoro ja ich za wiele rzeczy podziwiałam. Stworzyłam więc bohaterów obdarzonych darami, które na ogół znane są przyrodzie, przynajmniej według tego, w co wielu z nas wierzy lub chce wierzyć. Ja te zdolności jedynie nieco podkręciłam, wymyślając postaci, które mają trochę więcej atutów niż zwykli ludzie, ale nie na tyle, by wyłącznie dzięki tym atutom mogli pokonać zło. Ich droga do zwycięstwa wiedzie przez krew, pot i łzy. I sporo muszą ich wylać, bo żeby mogli udowodnić ile są warci, ile w nich hartu ducha i lojalności, posłałam przeciwko nim naprawdę bezwzględnych przeciwników, surową przyrodę i nieprzychylny los…

Od chwili pojawienia się pierwszego tomu zbierasz fantastyczne recenzje
nie tylko za fabułę książek, ale także za język, którym się posługujesz.
Zdra
dź nam czym dla Ciebie jest język polski i jakie wymagania stawiasz
przed sobą jako autorka?

Mam takie poczucie, że współczesne książki bardzo często napisane są niemal ulicznym językiem, ze wszystkimi jego błędami stylistycznymi i gramatycznymi, wulgaryzmami oraz ubogim słownictwem. Rozumiem oczywiście, że taki naturalizm jest czasem niezbędny w dialogach, żeby były autentyczne,  ale unikałabym przesady. A poza dialogami w ogóle nie widzę powodu. Niegdyś książki miały także uczyć języka. Wymarzyłam sobie, że moje też będą, przynajmniej trochę. Dla mnie język to tak samo ważny element powieści jak dobrze narysowana fabuła, czy intrygujący bohaterowie. Musi być precyzyjny, dopracowany, plastyczny i budujący nastrój. Zależy mi, żeby pokazać całe bogactwo polszczyzny, bo to niewiarygodne tworzywo, pełne niuansów, archaizmów, odcieni uczuciowych. Poza tym jako polonistka z wykształcenia i nałogowy czytelnik inaczej nie potrafię. Szacunek dla języka polskiego mam wyryty w kamieniu. Gdybym miała pisać językowo byle jak, nie pisałabym wcale.

Pokutuje opinia, że nie jako naród nie czytamy, a młodzież czyta
jeszcze mniej. Po Twoje książki młodzież sięga chętniej niż po inne. Czym,
Twoim zdaniem, „trafiłaś” w gusta współczesnego, trudnego czytelnika?

Z moich kontaktów z czytelnikami wynika, że chodzi chyba głównie o dwie rzeczy.

Pierwsza to uczciwość, z jaką staram się ich traktować. Wymagam od siebie, by fabuła była logiczna, a motywacje bohaterów wiarygodne. Aby wątki się splatały i żadne rozwiązanie nie pojawiało się jak królik z kapelusza. Kosztuje mnie to bardzo dużo pracy, ale przekonałam się, że warto. Młodzi czytelnicy są naprawdę niesamowici w tropieniu najdrobniejszych nieścisłości, więc potrafią też docenić wysiłek włożony w to, by fabularnych mielizn uniknąć. Czują się docenieni.

Kolejna kwestia to bohaterowie. Gdyby byli stuprocentowym odwzorowaniem prawdziwych nastolatków, mogliby okazać się nudni. Po co ktokolwiek miałby czytać o kimś, kogo widzi się codziennie w szkole i ma go po dziurki w nosie? Natomiast gdyby były to postaci w typie Supermena, X-menów, Thora, czy  Harrego Pottera, moja książka byłaby tylko jednym z wielu trącących fałszem falsyfikatów. Chyba udało mi się z bohaterami trafić w złoty środek. Są inni od przeciętnego nastolatka, a jednak mają podobne problemy – przyjaźń, miłość, odwaga, wybór życiowej postawy, lojalność… Bywalcy mojego profilu na FB ciekawią się losami Niepowszednich. Dopytują się, co z nimi dalej będzie. Sugerują mi, jak powinny ułożyć się dalsze losy poszczególnych postaci. Swatają ich (śmiech). Myślę, że po prostu polubili tę moją gromadkę.

Następne trzy pytania pochodzą od naszych młodych polonijnych
czytelników. Skąd czerpiesz inspiracje do pisania?

Bezpośrednio nie wzoruję się na niczym konkretnym. Natomiast pośrednio korzystam z mnóstwa inspiracji. Trudno je wszystkie wymienić, więc ograniczę się do najważniejszych. Przede wszystkim są to tradycyjne baśnie ze wszystkich zakątków świata i starożytne mity. Moim zdaniem nie ma lepszych wzorców. Dalej – podróże, głównie chodzi mi o wypady w Bieszczady i peregrynacje do mojej ukochanej Italii. W tych magicznych miejscach człowiek co i rusz wpada na coś, co budzi w nim natchnienie. Na końcu przywołam prawdziwe życie. Niestety kilka tych najsmutniejszych historii opisanych w Niepowszednich ma swoje mniej lub bardziej odległe odpowiedniki w tym, czym w ostatnich latach żyła w Polsce prasa codzienna. Oczywiście starannie te wydarzenia w książkach zamaskowałam.

Która z postaci jest ci najbliższa i dlaczego?

Nila, Nila i jeszcze raz Nila. Chyba nikogo nie zaskoczę wyznaniem, że to moje alter ego. Nie bardzo dosłowne, nie stuprocentowe, ale jednak charakterologicznie wiele nas łączy. Utajona odwaga, która objawia się dopiero wobec prawdziwego niebezpieczeństwa. Lojalność. Upór. Skromność. W każdym razie mam nadzieję, że taka właśnie jestem… (śmiech) Poza tym to Nila jest uzdrowicielką, a o takim darze w dzieciństwie marzyłam najbardziej.

Czy Twoja rodzina pomaga Ci w jakiś sposób w pisaniu?

Tak, bardzo. Mąż i córki są moimi pierwszymi recenzentami i najsurowszymi krytykami. Wielu pułapek uniknęłam dzięki wskazówkom, jakie dawali mi na po przeczytaniu pierwszych wersji obu tomów. Dziewczyny głównie oceniają postępowanie bohaterów, z mężem omawiam postępy intrygi w szczególności z punktu widzenia logiki i prawdopodobieństwa. To ogromna pomoc, gdy mierzy się z tekstem mającym już ponad 800 stron. Na dodatek całą trójką cierpliwie znoszą moje wielogodzinne klepanie w klawiaturę i brak kontaktu ze światem. Fajnie wiedzieć, że niezależnie od niedogodności wspierają mnie w spełnianiu marzenia o pisaniu, a gdy walczę ze zwątpieniem, po prostu postawią mnie na nogi.

Kiedy możemy się spodziewać trzeciego tomu „Niepowszednich” w sprzedaży
i czy będzie ostatnim w serii czy jednak nie?

Jeśli nie zdarzy się nic nieoczekiwanego, trzeci tom ukaże się wczesną jesienią przyszłego roku, może troszkę wcześniej… Zgodnie z powiedzeniem „nigdy nie mów nigdy” powstrzymam się od definitywnych oświadczeń, ale dzisiaj wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby seria liczyła więcej niż trzy tomy. Mam inne pomysły, które aż przebierają nogami i nie mogą się doczekać na swoją kolej.

Czekamy z niecierpliwością! Dziękuję Ci za serdecznie za rozmowę i w imieniu swoim oraz wszystkich czytelników DPS życzę mnóstwa kolejnych sukcesów. 

 

Rozmawiała: Eliza Sarnacka – Mahoney

 

*   *   *

Uwaga!

„Niepowszedni” są Facebooku.  Możecie ich polubić odwiedzając stronę:

https://www.facebook.com/Justyna-Drzewicka-1530622857268502/?fref=ts

Poprzedni artykułTROLLIGRANT – Nowy e-book dla dzieci
Następny artykułNie taki tablet straszny?
Eliza Sarnacka-Mahoney
Dziennikarka i pisarka, przeważnie mieszka w Kolorado, chyba że podróżuje. Współpracuje z mediami w Polsce oraz z Nowym Dziennikiem, autorka powieści, zbiorów ciekawostek i książek publicystycznych o Ameryce. Mama Natalii i Wiktorii, które każdego dnia utwierdzają ją w przekonaniu, że to, co niemożliwe jest jak najbardziej możliwe, trzeba tylko szczerze chcieć. Na portalu autorka rubryki “Przystanek Babel”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj