Kilka dni temu była kolejna debata prezydencka i całą rodziną siedliśmy na kilka minut przed telewizorem.
Była to mała lekcja polityki.
– Czy kobiety ciągle walczą o swoje prawa? – zapytała Natalie podczas oglądania fragmentów wiceprezydenckiej debaty.
– Dlaczego?
– Nie ma kobiety na prezydenta?
Obie córki w szkole właśnie przerabiają prawo wyborcze.
W ramach przedwyborczej atmosfery, która jest okazją do nauki jak funkcjonuje państwo, pojawił się w szkole Kip Cosson, autor i ilustrator książki pt. „Meece for Mayor of New York City”. Rzecz o myszce, która chce zostać burmistrzem Nowego Jorku.
A książkę czytała nasza pani burmistrz.
– Każdy może chcieć zostać burmistrzem, nawet mała mysz – mówi córka.
– A ty? – pytam.
– Mogę zostać wiceprezydentem, ale Kimberly musi zostać prezydentem.
– Nie, ja nie chcę – odmawia starsza córka.
Polityka na ustach nawet dzieci.
– Romney! Obama! Obama! Romney! – córki czytają wystawione tablice w ogródkach sąsiadów i przy innych ulicach.
Wybory już za 3 tygodnie.
– Na kogo będziesz głosować? – pytają Kimberly i Natalie.
– Właśnie… czekam na debatę i mówię dzieciom, że mój głos może być (mam taką nadzieję) na wagę złota. Muszę się bardzo dobrze zastanowić.
Danusia Swiątek