Coroczne spotkania z rodziną w Polsce cieszą i odświeżają moje spojrzenie na Amerykę.
– Ciociu, niedługo przylecę do was na stojąco – mówi 23-letni syn kuzynki. – Za jedyne 20 dolarów!
– Nie jestem pewna, czy to możliwe.
– Możliwe! Znalazłem na youtube, jak taki samolot dla pasażerów na stojąco może wyglądać. Mogę stać, byle tanio zalecieć do Nowego Jorku! – zapewnia syn kuzynki.
Ryanair, irlandzka linia, ma pomysły oszczędnościowe na tanie loty. Podczas lotów na stojąco, pasażer mógłby się podpierać na niewielkim stołku i być przypięty pasami bezpieczeństwa. Przewoźnik zaś mógłby wpuścić na pokład więcej pasażerów. Przed oczami staje mi obrazek z autobusów pełnych ludzi, którzy leżą jeden drugiemu na plecach.
Widząc gotowość 23-latka, sądzę, że znajdą się jednak chętni na loty na stojąco. Może na krótkich trasach europejskich, jeśli pomysł uda się wprowadzić w życie i zbuduje się samoloty dla stojących pasażerów. Ale nie wiem ilu ludzi chciałoby stać, podróżując przez 9-10 godzin z Warszawy do Nowego Jorku. Opcja nie dla mnie, z dziećmi. A nawet lecąc i bez pociech, wolę posiedzieć niż postać.
Pomysłem, by pasażer sam nosił walizki do samolotu i zaoszczędził kilka dolarów, też nie zachwycam się. Ale może sportowcy będą mogli poćwiczyć muskuły i też znajdą się na to amatorzy.
Zobaczymy, czy za jakiś powitam syna kuzynki na lotnisku w Nowym Jorku i pojawi się chłopak ledwo ciągnący nogami, czy też rześko maszerujący?
Danusia Świątek