Wakacje to również czas na zajęcia, wzięte z polskich tradycji. Dzisiaj zapraszamy do przeczytania tekstu Małgorzaty Gadomskiej z New Jersey o zbieraniu jagód w Ameryce. Warto pamiętać o wpisaniu tradycji zbierania jagód w Polsce do programu nauczania w polonijnych szkołach.
Wspominajmy jagodobrania, czytajmy „Na jagody” Marii Konopnickiej, wybierajmy się na jagody w Polsce, a nawet w Ameryce!
Danuta Świątek
Na jagody
Zawsze podczas wakacji jest sezon na zbiór jagód. Pamiętam to z dzieciństwa w Polsce, a żyjąc w Ameryce też skorzystałam z okazji i wybrałam się z koleżanką na jagodobranie.
Półtorej godziny jazdy, dwie i pół godziny zrywania amerykańskiej borówki – 30 funtów w wiadrze, skasowane ponad 50 dolców i pytanie: a po co mi tego tyle? No, ale Polak musi dużo, bo przecież pamiętam, że zawsze robiło się przetwory. Jagódki w słoiczki na zimę, jakieś gofry z bitą śmietaną i jagodami, ale najlepsze, najpyszniejsze były te „rozmymłane”z cukrem. Ten smak czuję do dziś, ta buzia umorusana na granatowo i ręce niedomyte przez kilka dni od zbierania.
Prawdę mówiąc za bardzo nie lubiłam ślęczeć nad krzaczkami, bo potem plecy bolały, komary cięły, gdzie popadło, ale była to wielka frajda, bo w grupie rówieśników było wesoło. Zawsze podziwiałam ludzi, którzy zbierali jagody na zarobek. Chodzili całymi rodzinami, dorośli i dzieci na całe dni do lasu, a potem oddawali owoce do skupu i za pieniążki kupowali książki i wyprawki do szkoły. Albo pamiętam, że przy trasie, na skraju lasu siedział człowiek ze słoiczkiem pełnym jagód i czekał, aż ktoś z przejeżdżających zatrzyma się i kupi.
Takie wspomnienia. Potem długo nic i w te lato przypomniało mi się znów jagodobranie, a raczej borówkobranie. Krzaki większe ode mnie, uginające się pod ciężarem owoców, dorodne wielkością jak winogrona. Ludzie, każdy w swoim rządku zbiera i prowadzi konwersację (bo było nas tam trochę Polaków) rzucając co chwila: a pamiętacie jak było w Polsce? A te, to nie mają takiego smaku! Wtedy to się trzeba było nagimnastykować, żeby nazbierać itd, itp.
Wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia. I wtedy olśniewa mnie, że jeszcze w spiżarce mam jeden malutki słoiczek jagód, polskich jagód, które przywiozła mi mama. I wracam do domu ze zbioru amerykańskiej borówki, zostawiam trochę, by zrobić kruszoniak z jagodami, może serniczek na zimno, a resztę rozdaję sąsiadom i rodzince. A sobie otwieram te nasze polskie i jem „łychami”, buzia umazana jak dawniej, ale ucieszona i ten smak zapamiętany z dzieciństwa.
Dla zainteresowanych zbieraniem jagód adres: Thompson’s Bluberries, 424 Retreat Rd. Vincentown, NJ 08088
Tekst i zdjęcia: Małgorzata Gadomska