9-letni syn koleżanki ma cystę na kręgosłupie, która powoduje bóle.
Trwają konsultacje u lekarzy co robić z naroślą.
Każdy ma inny pomysł. Jeden specjalista mówi, żeby od razu usuwać w całości cystę.
Drugi, że najlepiej usunąć z niej tylko płyn.
A trzeci proponuje, by cystę tylko obserwować przez kilka miesięcy i jeśli urośnie, wtedy zrobić operację.
Koleżanka martwi się o syna, który codziennie narzeka na bóle kregosłupa i nie może zdecydować jaką podjąć decyzję.
– Jeśli dziecko czuje ból i operacja wisi w powietrzu, może lepiej zdecydować się na usunięcie cysty – ujawniam swoją opinię.
– Ależ skąd! – oburza się znajoma, która przyłączyła się do naszej rozmowy. – Najlepiej, żebyś czekała. Będziesz codziennie chodziła do swojej mamy, albo siostry czy brata i na nich wylewała swój stres i przed nimi płakała z nerwów, oczekując na wyniki, czy cysta rośnie. Ona (czyli ja) nie ma rodziny w Ameryce i nie ma na kim się oprzeć. Ona jest imigrantką i musi podejmować drastyczne decyzje. Ty nie musisz – tłumaczy.
Nie znoszę podziałów na imigrantów i Amerykanów.
– Przecież decyzja zależy wyłącznie od sposobu myślenia, a nie od tego, ile kto ma rodziny w tym kraju – odpowiadam. – Czy chcesz, żeby ona (czyli moja koleżanka) była zmartwieniem dla całej rodziny? Jej mama jest starszą osobą i może rozchorować się.
– Po to są mamy, żeby się o nas martwiły – odpowiada znajoma.
Koleżanka milczy.
Nie wiem, czy udźwignie czekanie i niepokoje z nim związane. Raczej ma słabszą kondycję psychiczną.
Na razie męczy się z podjęciem decyzji, a potem pewnie będzie męczyć się z już podjętą decyzją i zadawać sobie pytanie, czy właściwie zrobiła.
Takie są rozterki każdej matki.
Danusia Swiątek