
W Nowym Jorku sezon świąteczny jest już oficjalnie rozpoczęty zapaleniem światełek na choince w Rockefeller Center i reklamami świąteczno-noworocznych atrakcji. Jedną z nich jest noworoczna kąpiel morsów w Atlantyku na Coney Island. Można w niej uczestniczyć, albo jej się przyglądać. Noworoczna kąpiel 2018 odbędzie się o godz. 13.00. Zbiórka przy Stillwell Ave. Rejestracja wymagana na portalu www.polarbearclub.org
Zawsze z ciekawością oglądam w telewizji relacje z noworocznych kąpieli w Atlantyku. Dreszcze mnie przechodzą, gdy patrzę na rozebranych ludzi, a temperatura na dworze spada poniżej zera w skali Celsjusza. Szaleństwo! Kiedyś podobnie myślał Dennis Thomas, prezydent najsłynniejszego klubu morsów w USA, Coney Island Polar Bear Club. „Ponad 30 lat temu stałem na molo i patrzyłem na kilkanaście osób, które kąpały się zimą w Atlantyku” – wspomina. – „Ich zachowanie uznałem za szaleństwo, ale też chciałem raz to samo zrobić. Myślałem, że to będzie jednorazowy wyczyn, okazało się, że połknąłem bakcyla”.

Klub na Coney Island, założony w 1903 roku, liczy około 150 członków, którzy kąpią się w Atlantyku od listopada do kwietnia w każdą niedzielę. A największa kąpiel jest na Nowy Rok. „Spodziewamy się około 2,500 osób, które wejdą do wody, a także około 10,000 widzów” – mówi Thomas. Podobnie było w zeszłym roku. Wielka zimowa kąpiel jest nie tylko okazją na powitanie Nowego Roku, ale także skutecznym sposobem na zebranie funduszy, które co roku przekazywane są na różne cele charytatywne. W tym roku każda osoba, która będzie się kąpać może złożyć donację 25 dolarów. Dochód zostanie przekazany na utrzymanie nowojorskiego akwarium.
Thomas na pytanie, czy morsowanie poprawiło jego kondycję zdrowia, odparł: „Nie wiem, ale jest to zajęcie bardzo przyjemne i sprawia mi wielką radość”.
Członkowie klubu Coney Island Polar Bear angażują się również w pomoc przy organizowaniu zawodów w pływaniu w zimnej wodzie, niektórzy także będą w nich brać udział.
U.S. Winter Swimming National Championship na Coney Island odbędzie się 10 lutego 2018 roku. Rejestracja na portalu www.uswsa.org
XXX

Polacy też morsują z dużą frajdą i rozmachem! W lutym 2017 roku odbył się XIV Międzynarodowy Zlot Morsów w Mielnie, gdzie do wspólnej kąpieli weszło 2,480 osób.
Konkurencja dla Nowego Jorku
Morsowanie może być również sposobem na rodzinne spędzanie czasu. 40-letni Radosław Siekierka z Pakości w województwie kujawsko-pomorskim opowiada o swojej pasji do morsowania.
Mój brat poznał w pracy chłopaka, który pochwalił się, że morsuje raz w tygodniu w Jeziorze Żninskim na Pałukach. Brat zainspirowany kolegą, postanowił wejść do jeziora. Zadzwonił do mnie po wyjściu z wody i był tak podekscytowany energią, jaką miał w sobie, że postanowiłem pójść w ślady brata. Zrobiłem to tydzień później. Był grudzień 2012 roku. Pamiętam gruby lód na jeziorze. Wszedłem z grupką ludzi do przerębla. Jakie odczucia miałem? Dosłownie szok przeżyłem. Niespodziewałem się takiej reakcji mojego organizmu. Przyśpieszony oddech, jak przy bieganiu, nie mogłem go w wodzie wyrównać, odciąłem się zupełnie od świata zewnętrznego. Czułem jak organizm walczył o przetrwanie.

Dopiero na nagranych filmikach obejrzałem jak się zachowywałem i inni ludzie. Wszyscy śmiali się, śpiewali, czego nawet nie zapamiętałem. Po wyjściu z wody ogarnęła mnie fala ciepła i szczęścia. Ciepło przyjemnie rozchodziło się po całym ciele. Energia rozpierała mnie tak, jakbym był na jakimś wspomagaczu. Pokolejnym tygodniu, próbuje morsowania mój, wówczas, 15- letni syn. Tydzień po nim, mój ojciec i bratowa. Od tego czasu regularnie wchodzimy do zimnej wody. Po roku obserwowania nas z pomostu wchodzi do wody moja żona, Beata i moja mama. Potem próbują morsowania dwie siostry i szwagrowie. W zasadzie spotykamy się wszyscy w każdą niedzielę nad jeziorem. Grupa rozrasta się i w szczytowym momencie jest nas 150 osób. Tworzymy klub, nosimy wspólne uniformy, zaczynamy się identyfikować z morsowaniem. Poznajemy wielu ludzi, bo spotykamy się przy różnych okazjach. Są bale sylwestrowe morsów, akcje charytatywne w domach dziecka, latem spływy kajakowe, zimą wyjeżdżamy na zloty międzynarodowe morsów nad Bałtyk, odwiedzamy przeróżne kluby morsów w całej Polsce. Jeździmy w góry, zdobywamy Bieszczady zimą, kąpiemy się w zaporze nad Soliną, w potokach, robimy akcje zdobywania jezior w województwie kujawsko-pomorskim. Spływamy kanałami bydgoskimi, przepływamy Wisłę, itp.


Po prostu oddzywa się w nas wszystkich niesamowita kreatywność. W międzyczasie dołączają do nas koledzy syna z Pakości, znajomi, w tym Tomasz Rup, który ma wielkie zasługi w dopingowaniu, by założyć nasz klub w Pakości. W lutym 2017, przed Walentynkami, wycinamy piłą spalinową, ogromne serce z lodu, wyciągamy je z wody, co było nie lada wyczynem, stawiamy w pionie. Robimy przerębel, skrzykujemy się i robimy pierwsze wejście do wody w Pakości. Zakładamy profil na facebooku „Morsy Pakość” i zaczynamy budować fascynację u innych tym sportem, przenosząc nasze doświadczenia ze Żnińskiego Klubu Morsa na Morsy Pakość. Zainteresowanie ze strony mediów jest niesamowite.
Spotykamy się w każdą niedzielę o 10:30. Zaczynamy rozgrzewką. Biegamy, robimy przysiady, pompki i skłony. Niezbyt intensywnie. Tak, żeby podnieść temperaturę ciała. W trakcie rozgrzewki zaczynamy rozbierać się do samych strojach kąpielowych. Wtedy razem, o godzinie 11:00 wchodzimy do wody. Zanurzamy ciało na wysokości serca, ręce trzymamy nad głową, bo największe wychłodzienie jest przez dłonie i głowę. Spędzamy około 5 minut w wodzie, śmiejąc się, prowadząc konwersacje, śpiewając. Część osób z dłużym stażem morsowania również pływa i nurkuje. Nowicjusze wchodzą pierwszy raz do wody na 30 sekund. Cała grupa odlicza im czas i nagradza brawami. Drugie wejście trwa do 2 minut. Chodzi o stopniowe poznawanie swoich reakcji organizmu. Oczywiście, zdarzało nam się zagadać z kolegami w wodzie i wtedy spędzaliśmy ponad 10 minut, ale to już duży wysiłek energetyczny. Po wyjściu z wody, zawsze ubieramy się, rozpalamy wspólnie ognisko, pijemy herbatę i jest to część wpisana w morsowanie. Wtedy ogrzewamy się, konwersujemy, pieczemy kiełbaski. Jedynym przeciwskazaniem do morsowania są choroby układu krążenia.

Nie ma wymagań wiekowych do morsowania. Dzieci wchodzą z rodzicami. W Żninie mieliśmy 6- latków, w innych klubach są jeszcze młodsi. Chodzi o to, żeby dziecko samo chciało bez zmuszania, wejść do wody. To ma być przyjemność. Wchodzą z nami 80- latkowie i duchem są jak 20- latkowie. Spotkaliśmy kobiety w ciąży, które morsowały nawet do końca ciąży. Ale każdy musi wykazywać się swoim rozumem i odpowiedzialnością. Widzę, że polubiliśmy zimową porę roku bardziej, mamy wiekszą tolerancję na zmiany temperatury. Aklimatyzujemy się szybciej do zimna, jak i ciepła. Jakby nasz system termoregulacji był sprawniejszy. W domu lubimy niższą temperaturę. Ja zacząłem też codziennie brać zimne prysznice. Zima pochmurna, szara, jest dla nas kolorowa. Śnieg i lód sprawiają nam frajdę. Morsowanie to wspólna, rodzinna pasja, która scala nas wszystkich.
Wejście do zimnej wody to niesamowity wyrzut do organizmu adrenaliny i endorfin, a zatem jest pogoda ducha, poczucie szczęścia, co przekłada się potem na relacje z drugim człowiekiem. Korzystne jest morsowanie przynajmniej raz lub dwa w tygodniu. Morsowanie przekłada się na pewno na poczucie szczęścia, na spędzanie czasu pośród innych, przyjaznych ludzi, co działa pozytywnie na psychikę, na aktywniejszy styl życia, na wyjście w stronę natury. Tacy ludzie chcą żyć głębiej, mają więcej pogody ducha, uśmiechu. Ludzie zaczynają odkrywać swoje pasje, realizować się szerzej, wierzyć w siebie.
Może zachęciliśmy do morsowania i niektórzy wskoczą do zimnej wody w Nowym Jorku albo gdzieś indziej na świecie?
Danuta Świątek
Zdjęcia: Klub Morsy w Pakości