Mówienie w domu wyłącznie po polsku jest strategią, która pozwoli dziecku mieszkającemu za granicą poznać język ojczysty rodziców. Jednak rodzice powinni zdawać sobie sprawę, że z biegiem lat będzie ono spędzać z nimi coraz mniej czasu i będzie miało coraz mniej okazji, aby doskonalić swoją znajomość języka polskiego.
Kasia z mężem Adamem mieszkają w Londynie od ponad dziesięciu lat. Tutaj przyszedł na świat ich syn Maciek. Kasia z wykształcenia jest polonistką, więc nawet nie wyobrażała sobie, że jej syn mógłby w przyszłości nie mówić biegle po polsku. Decyzja, aby w domu używać jedynie języka polskiego, była dla niej naturalna.
Zanim Maciek poszedł do angielskiej szkoły, wszystko układało się bezproblemowo. Kiedy jednak przyszedł czas na pójście do „reception”, czyli odpowiednika polskiej zerówki, sytuacja zmieniła się. Maciek bardzo szybko odnalazł się w angielskim środowisku. Codziennie opowiadał podekscytowany mamie o tym, co wydarzyło się w szkole i o swoich nowych kolegach. Dla Kasi był to z jednej strony powód do radości, z drugiej jednak martwiło ją, że po kilku miesiącach w „reception” Maciek zaczął w rozmowie z nią dużo częściej używać angielskiego, szczególnie wtedy, gdy opowiadał o szkole. A jeszcze bardziej martwiło ją to, że Adam, zamiast bronić języka ojczystego, coraz częściej daje się Maćkowi wciągnąć w rozmowy po angielsku. Pójście Maćka do zerówki spowodowało również, że Kasia została skonfrontowana z nowymi wyzwaniami, takimi jak przyjmowanie kolegów Maćka w domu czy wychodzenie całą rodziną na spotkania, organizowane w szkole lub w domu u któregoś z kolegów. Trzymanie się wówczas języka polskiego w rozmowach z synem bywało kłopotliwe. Zaczęła rozważać, czy jej rodzinie potrzeba aż takiej konsekwencji w mówieniu po polsku, czy może należałoby trochę „rozluźnić” zasady używania języka mniejszości, skoro i tak zasady te są tak często łamane.
Strategia, jaką Kasia i Adam zdecydowali się zastosować w wychowaniu dwujęzycznym Maćka, w literaturze nosi nazwę mL@H czyli „język mniejszości w domu” (minority language at home). W ich sytuacji jest ona optymalna, bowiem daje chłopcu maksymalnie dużo kontaktu z językiem polskim. Wymaga też od nich mniej wysiłku i determinacji niż OPOL, stosowany przez ich znajomych, którzy wychowują swoje dzieci w związkach mieszanych. Nie zmienia to jednak faktu, że rodzice stosujący mL@H stają często przed trudnymi i nieoczywistymi wyborami.
Jak rozmawiać poza domem
Podobnie jak w przypadku OPOL, rodzice stosujący mL@H muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, w jakim języku będą rozmawiać ze swoimi dziećmi w obecności osób trzecich, nieznających języka domowego. Rozmowa w języku większości jest w wielu sytuacjach bardziej naturalna, wymiana zdań z dzieckiem w języku dziedzictwa tworzy dodatkową barierę, oddzielającą od reszty towarzystwa, szczególnie wtedy, gdy osoby mówiące w języku większości dominują liczebnie. Prawdopodobnie taka właśnie sytuacja najbardziej deprymuje Kasię, która chodząc z Maćkiem na spotkania organizowane przez rodziców jego kolegów, czuje się niezręcznie, zwracając się do syna po polsku. Przechodzenie na język większości w miejscach publicznych może jednak mieć istotne konsekwencje. Maciek, który coraz swobodniej czuje się mówiąc po angielsku, może w pewnym momencie zacząć protestować, gdy po opuszczeniu reszty towarzystwa, jego mama będzie chciała przejść z powrotem na polski.
Rodzice nie powinni się martwić
Największa wątpliwość, z jaką skonfrontowani są rodzice małych dzieci stosujący mL@H, dotyczy tego, czy nie czynią krzywdy dziecku, nie dostarczając mu okazji do nauki języka otoczenia. Zdają oni sobie sprawę z tego, że w końcu przyjdzie moment, że ich dziecko pójdzie do szkoły i wtedy okaże się, że nie rozumie, co mówią nauczyciele i koledzy. Jak przekonuje profesor Johanne Paradis z Uniwersytetu w Albercie w Kanadzie (link do wywiadu), badaczka, zajmująca się dwujęzycznością i zaburzeniami językowymi, rodzice nie powinni się tym martwić. Wyjaśnia, że zapewnienie dziecku jak najwięcej kontaktu z językiem domowym kosztem języka otoczenia, jest dobrym wyborem, ponieważ prędzej czy później i tak będzie ono zmuszone poznać ten język i od tego czasu w sposób nieunikniony zacznie on dominować w jego życiu.
Ze znajomością języka dziedzictwa problem jest odwrotny. Gdy dziecko pójdzie już do szkoły i zacznie płynnie mówić w języku otoczenia, liczba okazji do używania języka domowego zacznie się kurczyć i w wielu przypadkach, po kilku latach spadnie do zera. Stąd też przyszła znajomość tego języka najczęściej będzie opierała się na fundamencie, który uda się zbudować, zanim dziecko zacznie chodzić do szkoły. Świadomi tego rodzice powinni więc wykorzystać jak najowocniej lata, które ich pociecha spędza w domu, nawet jeśli na początku szkoły miałaby być zmuszona stawiać czoła przejściowym problemom.
Dodatkowe okazje do rozmów
Kiedy nastąpi moment, że dziecko przestanie rozwijać znajomość języka dziedzictwa? Zdaniem Barbary Zurer Pearson, autorki poradnika „Jak wychować dziecko dwujęzyczne” (Media Rodzina 2013), dzieci, które spędzają mniej niż 20-30 proc. czasu w ciągu dnia, używając danego języka, nie rozwijają jego znajomości. Będą w stanie utrzymywać ją na określonym poziomie, ale nie będą potrafiły układać oryginalnych zdań. Spostrzeżenie to zostało oparte na wieloletnich badaniach, jakie prof. Pearson prowadziła wśród hiszpańskojęzycznych rodzin zamieszkujących w Miami na Florydzie (USA). A 20-30 procent czasu to wbrew pozorom dość dużo. Biorąc pod uwagę godziny, jakie dziecko spędza w szkole i na zajęciach pozalekcyjnych, gdzie używa języka otoczenia przez cały czas, wygospodarowanie 3-4 godzin dziennie na rozmowy przez rodziców, spędzających całe dnie w pracy, często bywa nieosiągalne.
Dlatego niezwykle istotne jest, aby dziecko wykorzystywało każdą dodatkową okazję do mówienia w języku mniejszości. Niewątpliwie, szkoła sobotnia jest w tej sytuacji bardzo pomocna, podobnie jak organizowane przez rodziców spotkania dzieci z polskich rodzin. Jednak często w czasie takich spotkań okazuje się, że dzieci wolą ze sobą rozmawiać w języku otoczenia. Jak więc sprawić, aby np. dziesięciolatek świadomie szukał sposobności do rozmów po polsku? Nie jest to możliwe do osiągnięcia, jeśli nie będzie to mu sprawiać przyjemności.
Językowe sprzężenie zwrotne
Według autorki Jak wychować dziecko dwujęzyczne, istnieje coś takiego jak „językowe sprzężenie zwrotne”. W myśl tej zasady, im lepiej dziecko posługuje się danym językiem, tym chętniej go używa, a im chętniej go używa, tym z większą swobodą się nim posługuje. Oznacza to, że dzieci płynnie mówiące po polsku, mniej będą skłonne przechodzić na angielski bądź francuski w towarzystwie rówieśników z polskich rodzin, a być może wręcz będą czerpały przyjemność z tych spotkań i będą do nich dążyły.
W tym kontekście pomysł Kasi, aby „rozluźnić” domową dyscyplinę językową nie wydaje się trafiony. Mama Maćka powinna wykorzystać czas, jaki spędzają wspólnie do tego, aby mówić do syna po polsku, a także namówić męża, aby nie ulegał pokusie i nie rozmawiał z Maćkiem po angielsku. Za kilka lat, gdy ich syn będzie spędzał więcej czasu w szkole, a po lekcjach z angielskojęzycznymi kolegami, nie będzie miała już zbyt wiele okazji do konwersacji z nim po polsku. A to może zaważyć na tym, jak dobrze Maciek będzie znał w przyszłości język ojczysty rodziców.
Joanna Kołak
Serwis „Wszystko o dwujęzyczności” jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach projektu finansowanego w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.“ realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”