„Złodziej dusz”. Tom 1 serii o Dorze Wilk
Ona. Oficjalnie policjantka. Prywatnie złośliwa wiedźma uczulona na związki. On numer 1. Diabelnie przystojny pomiot. On numer 2. Prawdziwy z niego anioł. Teoretycznie powinni być wrogami, ale nie lubią sztywnych zasad. Zatem są przyjaciółmi. Wbrew wszystkim i wszystkiemu muszą znaleźć mordercę, który zagraża magicznej społeczności Torunia. Po drodze przyjdzie im śmiertelnie obrazić wampiry, skopać tyłki wilkołakom oraz przekonać pewną nastolatkę, że piekło to nie tylko sex, drugs and rock&roll. Na dokładkę złamią też wszystkie możliwe reguły obowiązujące w magicznym świecie. Przejdź przez bramę i powiedz zaklęcie. A potem wpadnij na drinka do Szatańskiego pierwiosnka”.
Zachęcamy do przeczytania kolejnych tomów: „Zwycięzca bierze wszystko” i „Bogowie muszą być szaleni”.
Literatura fantasy jest najbliższa mojej wyobraźni
Rozmowa z Anetą Jadowską, pisarką fantasy i autorką serii o Dorze Wilk.
Jakim pisarzem jest doktor literaturoznawstwa?
Na pewno jest pisarzem, który jest wystarczająco zorganizowany, by ogarnąć materiał powieściowy, a to już jakaś przewaga na starcie. Kwerendy, poszukiwania biblioteczne czy wertowanie źródeł nie stanowią dla niego żadnego problemu po kilku latach nad doktoratem, w bibliotekach i archiwach. To tyle. Moim zdaniem wiedza teoretyczna nie przydaje się szczególnie mocno. Po studiach i po doktoracie potrzebowałam trochę czasu, by odzyskać czy może odkopać w sobie tę czystą radość czytelnika nieobarczonego przymusem analizy, by po prostu dać się ponieść opowieści, pozwolić jej zawładnąć swoim sercem i umysłem, uwieść w krainy, w których nie ma czasu i miejsca na teorię, bo to pisarz, jego wyobraźnia i talent mają czytelnika w swoim władaniu. Lubię właśnie taki kontakt z literaturą, żywiołowy i bardzo naturalny, pozbawiony patosu, sztywnych ram, przymusu. Dotyczy to zarówno mojego pisania, jak i czytania cudzych tekstów.
W takim razie pytanie odwrotne: jakim doktorem literaturoznawstwa jest pisarz? Jak patrzy się na innych pisarzy? Z dystansem? Przez pryzmat własnych doświadczeń? Czy może jak na konkurencję?
Nie wierzę w konkurencję w świecie pisarzy, czy też nie chcę w nią wierzyć. Jeśli któryś z kolegów po piórze wkracza na tę ambicjonalną ścieżkę, po prostu go ignoruję, to nie moje zasady, nie moja filozofia. Moim zdaniem, nie mogę konkurować z ludźmi, którym, w teorii, przyświeca ten sam cel – chcą tworzyć i dawać coś z siebie czytelnikowi. Wydaję około dwóch książek rocznie. Mam nadzieję, że mój statystyczny czytelnik czyta rocznie znacznie więcej. I nie czuję się zagrożona, kiedy wybiera w międzyczasie książki innych pisarzy. Przeciwnie, sama chętnie podpowiadam, co warto wrzucić na ruszt 🙂 A co do pierwszego z postawionych pytań – nie wiem, tak się złożyło, że wkraczając na ścieżkę pisarską, opuściłam na dobre tą filologiczną. Na pisarzy nigdy nie patrzyłam jak na gwiazdy na niebiosach, więc nie było szoku, że są tacy jak ja. Z jednymi się przyjaźnię, z innymi niekoniecznie, ale to samo mogę powiedzieć o perkusistach czy taksówkarzach.
Skąd pomysł na urban fantasy? Czy to prawda, że fantasy, przynajmniej w Polsce, traktuje się trochę po macoszemu czy coś się może zmieniło?
Akademicy mogą taką literaturę traktować po macoszemu, co naprawdę nie szkodzi jej popularności i oddaniu czytelników. Mój doktorat przeczytało kilka osób. Moje powieści sprzedają się w wielu tysiącach nakładu każda. Na spotkania autorskie czy na moje prelekcje na konwentach przychodzą ludzie, którzy chcą mi podziękować za to, że napisałam coś, co ich poruszyło, rozerwało, sprawiło przyjemność, zainspirowało, a nawet, co może zaskakiwać, zmieniło życie. I to jest dla mnie więcej warte niż opinia o fantasy środowiska akademickiego. Dla mnie literatura fantasy zawsze była czymś najbliższym mojej wyobraźni, czytałam ją od dziecka, naturalne było, że właśnie w tym gatunku będę pisać. Obok kryminału urban fantasy jest moim ulubionym gatunkiem. Daje twórcy najwięcej swobody, a mieszanie świata realnego ze światem fantastycznym jest świetną zabawą dla pisarza i dla czytelnika.
Bohaterem serii o Dorze Wilk jest… Dora. Od początku wiedziałaś, że to będzie kobieta?
Tak. Nie przechodziłam tej fazy, o której czytałam w biografiach wielu pisarek, które pod wpływem tego, że w literaturze dominuje męski głos, miały trudność z pisaniem narracji z perspektywy kobiecej. Dora była kobietą, nie mogło być inaczej. Dopiero po napisaniu pięciu powieści z narracją kobiecą, skusiłam się na napisanie powieści z perspektywy Witkaca, czyli przyjaciela Dory. To, plus zabawa konwencją powieści detektywistycznej noir, było fajnym wyzwaniem i myślę, że dało dokładnie taki wynik, jakiego oczekiwałam, choć wejście w „męskie buty” zajęło mi więcej czasu, niż pisanie z kobiecej perspektywy.
W jaki sposób „rodzą się” Twoi bohaterowie? Zarówno ci realnie, jak
i fantastyczni.
Nie ma jakiegoś jednego, uniwersalnego sposoby. Czasem wystarczy słowo, jakaś fraza, która zaczyna obrastać w szczegóły, detale, sytuacje. Czasem inspiracją jest zdjęcie. Niezwykle rzadko prawdziwa osoba, a i wówczas zwykle w produkcie końcowym ona sama miałaby problem
z rozpoznaniem się. Mój przyjaciel i przybrany brat, Jakub Ćwiek, powiedział kiedyś, że u podstaw snucia opowieści bardzo często stoi pytanie „co by było gdyby” i zdecydowanie coś w tym jest. Na przykład jedna
z postaci w 4 tomie powstała z pytania: co by było gdyby Szelma (moja kotka) była człowiekiem, jak funkcjonowałaby osoba o takim charakterze i tak prowokującym zachowaniu w świecie ludzi.
Bohaterem jest także Toruń, który dzięki Tobie stał się miastem magicznym. Każdy, kto przeczytał Twoje książki, nie spojrzy już na niego tak samo. Nadałaś mu magiczny wymiar czy skorzystałaś z jego magii?
Pół na pół. Nie osadziłabym serii powieści w Toruniu, gdybym nie wierzyła w jego magię, w to, że uniesie wszystko, co zamierzałam do niego wprowadzić. Moje miasto ma potencjał a ja postanowiłam go wykorzystać. Ale też, mam wrażenie, dałam mu coś od siebie, mam nadzieję, trwale. Dla wielu osób nigdy już nie będzie taki sam. I dobrze, bo odrobina magii (albo całkiem spora jej ilość) to właśnie coś, czego potrzebuje.
Ostatnie i nieco przewrotne pytanie. Co sądzisz o najnowszej literaturze fantasy? Zwłaszcza o pojawiających się jak grzyby po deszczu historiach będące wariacjami „Zmierzchu”? I co sądzisz
o samym „Zmierzchu”?
Fantasy to bardzo pojemny worek, do którego wrzuca się wiele gatunków. Mi osobiście znacznie bliżej jest do tych gatunków, które wyrastają z powieści przygodowych, mystery novel, powieści awanturniczych czy kryminałów, niż z romansu – a „Zmierzch” i twory zmierzchopodobne, czyli cały nurt paranormal romance to po prostu romanse osadzone w świecie wzbogaconym o element nadprzyrodzony, często zresztą potraktowany bardzo pretekstowy. Więc kiedy pytasz o to, co sądzę o najnowszej literaturze fantasy, naprawdę nie myślę o paranormal romance. Ale ktoś je czyta i kupuje, więc widać są potrzebne, jak dla mnie za mało w nich jednak akcji (bo sypialniane akcje mi nie wystarczają, by uznać, że coś się w powieści dzieje). „Zmierzch” czytałam i wynudziłam się okropnie, zwłaszcza że ta książka jest po prostu bardzo kiepsko napisana. Przepraszam fanki Edwarda i Belli, ale na poziomie języka, konstrukcji czy kreacji bohaterów to jest po prostu słabe. I nie muszę sięgać po swój doktorat, by tak je ocenić. 🙂
Rozmawiała: Karina Bonowicz
Fot. Przemek Bednarczyk
Aneta Jadowska – pisarka fantasy i doktor nauk humanistycznych w dziedzinie literaturoznawstwa. Autorka serii o Dorze Wilk – wiedźmie-policjantce, która pilnuje porządku na granicy realnego i magicznego Torunia.
Zapraszamy na oficjalną stronę autorki:
http://anetajadowska.fan-dom.pl/
i oficjalny fanpage na FB:
https://www.facebook.com/jadowska?fref=ts