Promocja landrynek

Na spotkanie z Alicją Filochowską – Pietrzyk, autorką książki pt:”Landrynki w zalewie octowej”, które odbyło się w Hali Kultury w Łomży, licznie przybyła rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, młode i starsze pokolenie. Z szacunkiem i czcią pochylano się nad przeszłością dawnej ziemi łomżyńskiej, a konkretnie Milewa Wielkiego, niewielkiej osady o nazwie nieadekwatnej do jej wielkości, zamieszkałej w przeszłości przez drobną szlachtę mazowiecką.

Spotkanie było ciekawe, profesjonalnie przeprowadzone, co było zasługą autorki, ale także wydawcy publikacji Towarzystwa Naukowego Łomżyńskiego im. Wagów. To w jaki sposób prezes dr Małgorzata Krystyna Frąckiewicz zaprezentowała autorkę i jej dzieło, wpłynęło na interesujący przekaz. Między obiema paniami, autorki i wydawcy, wyczuwało się, że ich świat postrzegania i oceny rzeczywistości był bardzo zbieżny. Zwróciłam też uwagę na podobną wrażliwość i szacunek dla czasów, które minęły. Udana prezentacja książki na pewno zachęci przynajmniej niektórych uczestników spotkania do zajęcia się spisaniem losów swoich rodzin.

Duża grupa osób ustawiała się wokół autorki, żeby zdobyć jej autograf i zakupić książkę ukazującą świat dzieciństwa Alicji. Nie zabrakło na promocji koleżeństwa klasowego. Alicja, Anna, Tadeusz i niżej podpisana chodziliśmy do Liceum Pedagogicznego w Ostrołęce do tej samej klasy. Od matury spotykaliśmy się 28 razy, zawdzięczając te spotkania Ani, Tadkowi, a także Alicji. Nie mogło nas zabraknąć na promocji książki.

.

Ja związana jestem z Alicją szczególnymi więzami. Znam jej rodzinę, jej historię, przeszłość. To, że taka książka powstanie nie miałam złudzeń, znając zainteresowania Alicji dziejami swojej rodziny. Od lat szperała w różnych dokumentach w poszukiwaniu faktów. Od czasu do czasu w rozmowach zaskakiwała mnie wciąż nowymi odkryciami, fragmentami losów któregoś z członków rodziny. Podziwiałam jej upór w tych żmudnych poszukiwaniach. W odkrywaniu przeszłości przodków pomagali Alicji i  wspierali ją młodsze rodzeństwo Barbara i Bogdan.

Mało komu z naszej VB umknął fakt wejścia spóźnionej Alicji na pierwsze spotkanie w ostrołęckim Liceum Pedagogicznym. Grobowa ciszę przerwało wejście odświętnie ubranej dziewczynki z dużą kokardą we włosach, niemal zasłaniającą jej drobną twarz, która na pytanie nauczycielki skąd się tutaj wzięła, bez zająknienia wyrecytowała z dumą, że jest Alicją Filochowską ze Szkoły Podstawowej w Piskach, kładąc akcent na tę miejscowość. Klasa odpowiedziała śmiechem, rozładowując napiętą sytuację. W ustach Alicji nazwa Piski brzmiała jak wielka metropolia, a było to przecież niewielka osada, z parterową szkołą, kościołem, gospodarstwami, które niewiele różniły się od innych wsi, z których pochodzili nasi koledzy i koleżanki. 

Wyrażanie dumy ze swojego pochodzenia wyróżniało Alicję spośród innych uczniów naszej klasy. Myśmy uważali, że nie mamy się czym chwalić. Ona była inna i taką pozostała. Chętnie mówiła o życiu na wsi, o pracy, którą wykonywała. Podczas odwiedzin jej gościnnych progów poznałam nieco trud prac żniwnych czy wykopków.                                

Aura przeszłości

„Autorka z szacunkiem i sentymentem, poczuciem zobowiązania i czcią przywołuje swoich przodków, przenosi czytelnika do swego kraju lat dziecięcych, snuje wspomnienia o przeszłości. Przypomina ludzi i miejsca” – czytam zapis od Wydawcy zamieszczony na wstępie książki pt: „Landrynki w zalewie octowej”.

I dalej czytamy: „W wiernej pamięci Autorki zachowała się aura przeszłości, świat ludzkich relacji i spraw, lokalnej i wielkiej historii; słyszymy śmiech i łzy przeszłych pokoleń; zatroskanie i odrzucenie, pamięć i zapomnienie ożywiane wspomnieniami o wielkiej sile przywracania śladów ludzkiego istnienia, okruchów minionego czasu… Są tu receptury kulinarne pozwalające odtworzyć zapamiętane i trwające do dziś w kuchniach smaki i zapachy przekazywane przez kobiety – ich córkom i synowym. Są krewni, przyjaciele, sąsiedzi, nauczyciele i obcy. Są ich słowa i uśmiechy, wspomnienia świątecznego czasu, odpustów i wzajemnych odwiedzin z rozmaitych okazji, towarzyskich spotkań i dziecięcych zabaw. Jest gwar i zaduma, trud codzienności i krótki czas wytchnienia; rozterki, zawody i spełnienia – materiał do własnych wspomnień, refleksji i nauki. Jest zapach jaśminów i bzów, wiosny, lata, jesienie i zimy, są maje i listopady czasu minionego”.   

Pasionka i gąsięta

Spotkanie z autorką książki zaciekawiał także tych, którzy nie znali przeszłości tej części ziemi mazowieckiej. Na historycznym tle przedstawiła sylwetki członków rodziny. Były też slajdy oraz czytane urywki książki, historie pasionki, wyprowadzanie krów i opieka oraz nad stadkiem gęsiąt. Z tych zadań Alicja nie wywiązywała się najlepiej. Zatopiona w czytaniu zapominała o Bożym świecie, gubiła bydlęta, które wchodziły w szkodę do sąsiadów, nie dawała sobie rady z upilnowaniem stadka gęsi.

Już od najmłodszych lat wykazywała zainteresowania literackie. Nic dziwnego, że przez dziesięciolecia para się piórem. Młodsza siostra Basia miała większe rezultaty w parach w gospodarstwie, ale nie zaniechała jednocześnie swoich zainteresowaniom plastycznych. Do dzisiaj chętnie sięga po pędzel. A filarem gospodarstwa od lat jest Bogdan. Osobiście cieszyłam się, że był także z nami mój brat, który podjął się trudnego zadania ocalenia naszej ojcowizny. Brat z pietyzmem traktuje każdy sprzęt znaleziony na działce, z którego korzystał tata. Nie wyrzuca niczego, tylko unowocześnia go. 

Pisze o tym, bo książka Alicji jest hołdem oddanym jej przodkom. I każdy przykład, który świadczy o tym, że przeszłość rodziny jest  ważna, że zobowiązuje do szacunku i pamięci, ma znaczenie dla wrażliwego serca. Te wrażliwość podkreślała na spotkaniu dr Małgorzata Krystyna Frąckiewicz wiceprezes Łomżyńskiego Towarzystwa Naukowego im. Wagów w Łomży. Towarzystwo to jest wydawcą książki „Landrynki w zalewie octowej”.                       

Dlaczego landrynki i zalewa octowa? I tu znowu dotykamy wspomnień. Alicja z natury szybka i energiczna, nie potrafiła ssać landrynków, nie miała na to czasu. Rozgryzała je i połykała. Tata, biorąc ją na kolana, uczył jak należy ssać ten specjał tamtych czasów. Nie było wyboru, a landrynki były dostępne. Sam fakt ojcowskiego zainteresowania na pewno spowodował, że córeczka nauczyła się powoli smakować cukierek. A po co  ta zlewa octowa? Historia rodziny Filochowskich obfitowała w wiele trudnych wydarzeń. Wysyłka na Syberię, udział w wojnie, liczne prześladowania. Mama Alicji zmarła, gdy najstarsza córka była na czwartym roku studiów. Poznałam ją, delikatna, subtelna, ale jakże silna, aż trudno było sobie wyobrazić, że ta z pozoru słaba fizycznie kobieta z artystyczną duszą, dźwigała na sobie tak duży ciężar gospodarskich obowiązków. 

Śmierć mamy spowodowała, że rodzeństwo przylgnęło do siebie. Silna więź  jaka je łączy może być przykładem dla innych rodzin. Trzymają się  razem i wspierają. Zanim autorka wzięła się do pisania, jej młodsza siostra Barbara odwiedziła Towarzystwo Naukowe, interesując się ich działalnością. Na pewno miała na myśli plan napisania dziejów rodziny. Włączył się także brat Bogdan, który, gdy przyszło do objęcia gospodarstwa, nie był jeszcze gotowy na wypełnienie tego zadania, ale zwyciężyło poczucie odpowiedzialności. Był jedynym synem. Czy mógł zrezygnować z kontynuowania wielowiekowej tradycji rodziny? 

Dzisiaj gospodarstwo prowadzi syn Robert, który ma dwóch synów. Następców zatem nie zabraknie. Jakaż to wielka ulga dla taty Alicji, dla którego prowadzenie gospodarstwa w Milewie Wielkim było celem życia. Wielokrotnie rozmawiałam o tym z panem Czesławem Filochowskim. Atrakcją sobotniego spotkania promocyjnego były słynne napoleonki jednej z cioć, które wpisane zostały również do rodzinnej tradycji. A  suty poczęstunek, smaczną zupę borowikową i pyszne danie wołowe oraz lodowy deser konsumowaliśmy na zaproszenie Bogdana Filochowskiego.

Dalszy ciąg promocji książki odbywał się w Karczmie pod Topolami w Konopkach Młodych 3 przy drodze z Łomży do Śniadowa. Długo po północy zanurzałam się w lekturze książki. Jestem pod jej wrażeniem.                                       

Wydawca książki  Łomżyńskie Towarzystwo Naukowe im. Wagów w Łomży w osobie dr Małgorzaty Krystyny Frąckiewicz zachęcając do lektury pozycji „Landrynki w zalewie octowej” informuje, że w ostatnich latach Towarzystwo zajmuje się projektami badawczymi dokumentującymi źródła odkrywania tożsamości północno – wschodniego Mazowsza zamieszkałego przez drobną szlachtę mazowiecką, która stanowi jądro charakteru kulturowego tej niezwykłej ziemi. Jej przeszłość zbudowała trwały fundament współczesności. Książka Alicji Filochowskiej – Pietrzyk wpisuje się w aktywność popularyzatorską tego łomżyńskiego towarzystwa. Zapoznaję się z notką informacyjną, która znajduje w rozdziale Od wydawcy.

Brawo Alicja, serdeczne gratulacje!

.

Bożena Chojnacka

Poprzedni artykułPamięć „W” Kadrze – konkurs fotograficzny Muzeum Powstania Warszawskiego
Następny artykuł„Prowadzenie szkoły to trochę jak prowadzenie samolotu”
Bożena Chojnacka
dziennikarka prasowa z wieloletnim doświadczeniem w Polsce i USA. Od lat sercem związana z portalem. Autorka książki pt: Żabką przez ocean”. Szczęśliwa mama i babcia dwojga utalentowanych sportowo wnucząt: Adasia i Zuzi.Przez ponad 10 lat na stałe mieszkała w Nowym Jorku. Powróciła do rodzinnej Ostrołęki.

1 KOMENTARZ

  1. Z całą pewnością spotkanie w łomżyńskiej Hali Kultury było nie tylko promocją wyjątkowej książki o korzeniach. Stało się ono wspaniałą okazją do spotkania z wieloma osobami, które przede wszystkim tworzą krąg rodziny autorki, jej przyjaciół, kolegów czy znajomych, lecz także w pewien sposób mogą być wzorami postaw i relacji międzyludzkich. To ludzie życzliwi, niezawodni, wzajemnie sobie pomocni, z poczuciem obowiązku, stale aktywni i zaangażowani w rozmaite działania. W „Landrynkach…” zakodowane są ich pierwowzory. W czasach, kiedy poddaje się w wątpliwość wartość tradycji, burzy sprawdzone aksjomaty, zaprzecza się prawdzie, warto popularyzować treści zaświadczające o trwałości naturalnych praw i pewnych prawd, bez których trudno byłoby budować normalny świat. Książka Alicji Filochowskiej-Pietrzyk poświadcza sens i wagę rozeznania swojej tożsamości jako podstawy kształtowania siebie i kreowania własnej osobowości i życiowej drogi.

Skomentuj Małgorzata Frąckiewicz Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj