13383613_10209810329402098_1886035023_o

 

Pewnego razu Lea zasnęła w fotelu, oglądając książkę. Było to senne, wiosenne popołudnie. Deszcz bębnił o szyby i wszyscy, którzy akurat nie spali, byli zajęci czymś innym, więc nie było się z kim bawić. Poza tym chwilowo Lea nie miała nawet na zabawę ochoty. Prawdę mówiąc, było jej smutno, bo niedawno pokłóciła się z przyjaciółką i nie rozmawiały ze sobą już od kilku dni.

Plusem tej historii był fakt, że przez tych kilka dni Lea przeczytała kilka książek, w tym jedną aż dwa razy – zbiór bajek o księżniczkach, wróżkach, czarodziejach i czarnoksiężnikach, z przepięknymi ilustracjami. Lea mogła je oglądać na okrągło. Zwłaszcza w takie deszczowe dni, jak dziś…

Kiedy się obudziła, zobaczyła, że książka zsunęła jej się z kolan, a gdy wstała z fotela, by ją podnieść, ze zdumieniem zauważyła, że dywan na podłodze w stołowym pokoju zmienił kolor z beżowego na czerwony. W dodatku sam fotel jakby urósł, bo wcześniej nie musiała z niego zeskakiwać. Jakby tego było mało, Lea miała na nogach wysokie sznurowane buciki, których na pewno nie zakładała, siadając z książką w fotelu, bo kto to widział, by siedzieć w fotelu w butach, a poza tym była pewna, że mama i tata nie kupiliby jej takich bucików – na obcasach i z aksamitnymi kolorowymi sznurówkami. Wcale nie były zbyt wygodne. Co się stało…?

– Wasza Wysokość Księżniczko Leo… mamy dziś na audiencji: Czarodzieja, Rycerza oraz Księcia. Który ma wejść pierwszy? – zapytał Szambelan, kłaniając się usłużnie. Lea wiedziała, że był to Szambelan, bo wyglądał identycznie, jak ten z ilustracji w książce: wielki nos, śmieszne, bufiaste spodnie, czerwone buty i wyszywana złotem kamizelka. – Jest i Wróżka – dodał Szambelan poufnym szeptem. – Lecz nikt nie wie, czy jest dobra, czy też zła…

– Niech wejdą wszyscy – zadecydowała Lea ze skinieniem ręki, które pamiętała z filmów o księżniczkach i chcąc nie chcąc, wdrapała się z powrotem na tron. Tak, tron. Wszystko wskazywało na to, że za sprawą jakiejś tajemniczej siły ona sama zamieniła się w księżniczkę.

Szambelan był trochę nieprzyzwyczajony do takich odpowiedzi oraz do zbiorowej audiencji, ale co miał zrobić? Wykonał posłusznie rozkaz księżniczki Lei. W końcu pod nieobecność królewskich rodziców to ona rządziła państwem.

 

13313395_10209793964072975_150590822_o

 

Wszyscy goście Lei wyglądali jak z bajki. Pierwszy przemówił Książę.

– Droga księżniczko, jak zapewne już wiesz, nasi królewscy rodzice zadecydowali, że z uwagi na terytoria graniczne połączenie naszych państw będzie niezwykle korzystne dla wszystkich zainteresowanych stron, a zatem nie pozostaje nam, niestety, nic innego, jak wziąć ślub albo też nieodwołalnie związać się węzłem małżeńskim. Innymi słowy, moim zadaniem jest Cię poślubić, możliwie jak najszybciej – Książę wypowiedział to wszystko na jednym oddechu, używając kilku trudnych słów i wprawiając Leę w niechętne zdumienie. Nie były to nazbyt romantyczne oświadczyny. A nawet – nie były to w ogóle oświadczyny, bo Książę nawet nie ukląkł. – Oczywiście zabiłem już dla ciebie smoka – dodał Książę, jakby odgadując, że księżniczka nie jest zbyt zadowolona.

Lea wzdrygnęła się. Na pewno nie chciała, by ktokolwiek cokolwiek dla niej ZABIJAŁ, nawet smoka. Książę wzbudził w niej tylko współczucie (w końcu starcie ze smokiem mogło być niebezpieczne). Czy tak wyglądają wszystkie audiencje? Lea zadecydowała, że po zakończeniu tej przeczyta sobie definicję słowa „audiencja” w jakimś słowniku – jeśli oczywiście mieli tutaj takie rzeczy, jak słowniki.

– Bardzo dziękuję. Następny! – Lea widziała chyba kiedyś coś w rodzaju audiencji w jakimś filmie, bo pamiętała, że należy być uprzejmym i pilnować czasu, by wysłuchać wszystkich.

– Witaj piękna księżniczko, wyglądasz dziś całkiem świetnie! Moim zadaniem, jako twojego rycerza, którego jesteś damą, jest odgadywać twoje aktualne marzenia i myślę, że ta róża, którą sam wyhodowałem, powinna ci się spodobać!

 

13350946_10209810329282095_582373673_o

 

Hm, rzeczywiście, Lea lubiła róże… „Cóż za miła odmiana”, pomyślała, „I jakie proste słowa”. Zaimponowało jej też to, że Rycerz sam wyhodował taki śliczny kwiat. Zeskoczyła z tronu, unikając karcącego wzroku Szambelana, ukłoniła się, jak przystało na księżniczkę i wzięła różę ostrożnie w ręce tak, by nie skaleczyć się kolcami. Pierwszy raz w życiu dostała prawdziwą różę!

– Oczywiście dorzucę w przyszłości pomidory i truskawki, jeśli będziemy mieć większy ogród… – dodał Rycerz, widocznie pocąc się w swojej roli i zbroi, by wypaść jak najlepiej. Rzeczywiście, Lea zamarzyła właśnie o ogrodzie, pełnym świeżych pomidorów i truskawek…

– Niestety nie możemy pójść na… lody? Co to takiego? Nie słyszano o tym w naszym państwie – zasmucił się Rycerz, podniósłszy przyłbicę i wpatrywał się teraz w Leę z uczuciem. Odgadł jej kolejne marzenie! Rycerz spodobał jej się znacznie bardziej niż Książę i kto wie, co by było, gdyby wspomniał o małżeństwie… w tym jednak momencie do akcji wtrącił się Szambelan, chrząkając znacząco: „Audiencja!”. Racja, westchnęła w duchu Lea i odpowiedziała miłemu Rycerzowi:

– Nic nie szkodzi. Bardzo dziękuję. Następny!

Następny, jeśli pamiętacie, był Czarodziej.

– Moim skromnym zadaniem jest spełnianie pragnień zasmuconych dobrych serc – oznajmił. – A Twoim pragnieniem, Leo, było przecież zawsze… zostanie księżniczką, choć na jeden dzień? Czy tak?

– Ojej… – przytaknęła Lea, bo nagle wszystko naprawdę zaczęło mieć sens… – To prawda, ale… dlaczego moje serce nie miało lepszych pragnień? – zapytała bezradnie. Lea najzwyczajniej w świecie zawstydziła się.

– Na przykład, żeby na całej Ziemi zapanował pokój albo żeby nikt nie był już nigdy głodny czy bezdomny? – podsunął wyrozumiale Czarodziej.

– Tak!… Albo żebyśmy się pogodziły z Alą… to moja przyjaciółka…- wyjaśniła. – …żeby rodzice nie mieli żadnych zmartwień… żeby babcia znowu nie zachorowała…

Nawet Szambelan się uśmiechnął.

– Wszystko w swoim czasie, moja droga – odparł Czarodziej. – Masz dopiero kilka lat i przed Tobą całe życie księżniczki. Będziesz jeszcze mogła się wykazać.

– Życie księżniczek jest pasjonujące. Ale ja… nie mogę tutaj zostać! Muszę przecież wracać do domu, do rodziców. Zaraz jest kolacja, a poza tym jutro mam w szkole sprawdzian – to ostatnie, Lea zdawała sobie z tego sprawę, zabrzmiało jak dziecinna wymówka. Czym jest sprawdzian w obliczu zarządzania państwem?

– Niestety, nie mogę już nic więcej dla ciebie zrobić – Czarodziej rozłożył ręce. – Pragnienie serca zostało spełnione.

I jak przystało na prawdziwego Czarodzieja, rozpłynął się w powietrzu. Lea rozejrzała się wokół z przestrachem. Ma więc spędzić całe życie tu, w tej… bajce? Nosząc niewygodne buciki, siedząc w za wysokim fotelu, rządząc jakimś państwem, choć zupełnie nie ma o tym pojęcia, może nawet poślubiając Księcia mówiącego długimi zdaniami, zamiast miłego Rycerza, i nie mając żadnych przyjaciół, nawet takich, z którymi byłaby akurat pokłócona… W tym momencie Lea zapomniała o wszystkich bardziej przyjemnych aspektach życia księżniczek. Teraz nie wydawało jej się ono czymś najbardziej upragnionym.

– Wróżka!… – szepnął ostrożnie Szambelan. Prawda, audiencja nie dobiegła jeszcze końca.

– Bardzo dziękuję – Lea skinęła głową w stronę, gdzie przed chwilą jeszcze był Czarodziej. – Następny! A właściwie – poprawiła się – następna!

 

13321160_10209810329522101_542382092_o

 

Wróżka miała długą błękitną suknię i stała w takim miejscu sali tronowej, że jej twarz zakrywał cień.

– Dzień dobry, Księżniczko Leo. Moim zadaniem jest… – pełne napięcia milczenie przerwały wypowiedziane łagodnym głosem wróżki najsłodsze słowa, jakie Lea kiedykolwiek usłyszała:

– …spełnić jedno twoje życzenie, drogie dziecko. Lecz pamiętaj: tylko jedno!

Lea rozpoznała teraz z ulgą w korpulentnej damie ze złotą różdżką Wróżkę Matkę Chrzestną. Jedno życzenie? To nie było trudne. Wróżka uśmiechała się tak, jakby wiedziała, o czym właśnie rozmyśla Lea, która z radości aż zamknęła na chwilę oczy, a gdy je otworzyła…

…okazało się, że książka wcale nie zsunęła jej się z kolan. Wciąż tam była. Z ilustracji spoglądał na Leę poczciwy Szambelan. Mogłaby przysiąc, że nawet mrugnął do niej.

– Lea, kolacja! – zawołała mama. Dziewczynka z ulgą odnotowała, że fotel miał zupełnie nietronową wysokość.

Deszcz nie przestawał padać, Ala wciąż nie dzwoniła, a jutro był w szkole sprawdzian (i to z matematyki), ale świat mimo to wydawał się Lei jakiś lepszy i prawdziwszy. „Może nawet sama zadzwonię do Ali”, pomyślała, „Czy nie szkoda czasu na kłótnie”? Miała do opowiedzenia przyjaciółce pewną historię. O tym, jak została na chwilę prawdziwą księżniczką!

Jej serce… chyba przestało być smutne.

A jakie byłoby Wasze JEDNO życzenie?

I czy wiecie, co jest pragnieniem Waszego serca? Ono zawsze się spełnia!

 

Lidia Russell

Opowiadanie ukazało się w książce „Magiczne Królestwo”, Welpol Advanture, 2013.

 

Multi Ethnic People's Hands Raised with Speech Bubble

 

Poprzedni artykułBajka w Szkole Języka Polskiego im. I. J. Paderewskiego w Cleveland, OH
Następny artykułBłażej Sendzielski: „Codzienna Kawa – Daily Coffee”. 13 czerwca- 11 lipca

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj