Pewnego razu Lea zasnęła w fotelu, oglądając książkę. Było to senne, wiosenne popołudnie. Deszcz bębnił o szyby i wszyscy, którzy akurat nie spali, byli zajęci czymś innym, więc nie było się z kim bawić. Poza tym chwilowo Lea nie miała nawet na zabawę ochoty. Prawdę mówiąc, było jej smutno, bo niedawno pokłóciła się z przyjaciółką i nie rozmawiały ze sobą już od kilku dni.
Plusem tej historii był fakt, że przez tych kilka dni Lea przeczytała kilka książek, w tym jedną aż dwa razy – zbiór bajek o księżniczkach, wróżkach, czarodziejach i czarnoksiężnikach, z przepięknymi ilustracjami. Lea mogła je oglądać na okrągło. Zwłaszcza w takie deszczowe dni, jak dziś…
Kiedy się obudziła, zobaczyła, że książka zsunęła jej się z kolan, a gdy wstała z fotela, by ją podnieść, ze zdumieniem zauważyła, że dywan na podłodze w stołowym pokoju zmienił kolor z beżowego na czerwony. W dodatku sam fotel jakby urósł, bo wcześniej nie musiała z niego zeskakiwać. Jakby tego było mało, Lea miała na nogach wysokie sznurowane buciki, których na pewno nie zakładała, siadając z książką w fotelu, bo kto to widział, by siedzieć w fotelu w butach, a poza tym była pewna, że mama i tata nie kupiliby jej takich bucików – na obcasach i z aksamitnymi kolorowymi sznurówkami. Wcale nie były zbyt wygodne. Co się stało…?
– Wasza Wysokość Księżniczko Leo… mamy dziś na audiencji: Czarodzieja, Rycerza oraz Księcia. Który ma wejść pierwszy? – zapytał Szambelan, kłaniając się usłużnie. Lea wiedziała, że był to Szambelan, bo wyglądał identycznie, jak ten z ilustracji w książce: wielki nos, śmieszne, bufiaste spodnie, czerwone buty i wyszywana złotem kamizelka. – Jest i Wróżka – dodał Szambelan poufnym szeptem. – Lecz nikt nie wie, czy jest dobra, czy też zła…
– Niech wejdą wszyscy – zadecydowała Lea ze skinieniem ręki, które pamiętała z filmów o księżniczkach i chcąc nie chcąc, wdrapała się z powrotem na tron. Tak, tron. Wszystko wskazywało na to, że za sprawą jakiejś tajemniczej siły ona sama zamieniła się w księżniczkę.
Szambelan był trochę nieprzyzwyczajony do takich odpowiedzi oraz do zbiorowej audiencji, ale co miał zrobić? Wykonał posłusznie rozkaz księżniczki Lei. W końcu pod nieobecność królewskich rodziców to ona rządziła państwem.
Wszyscy goście Lei wyglądali jak z bajki. Pierwszy przemówił Książę.
– Droga księżniczko, jak zapewne już wiesz, nasi królewscy rodzice zadecydowali, że z uwagi na terytoria graniczne połączenie naszych państw będzie niezwykle korzystne dla wszystkich zainteresowanych stron, a zatem nie pozostaje nam, niestety, nic innego, jak wziąć ślub albo też nieodwołalnie związać się węzłem małżeńskim. Innymi słowy, moim zadaniem jest Cię poślubić, możliwie jak najszybciej – Książę wypowiedział to wszystko na jednym oddechu, używając kilku trudnych słów i wprawiając Leę w niechętne zdumienie. Nie były to nazbyt romantyczne oświadczyny. A nawet – nie były to w ogóle oświadczyny, bo Książę nawet nie ukląkł. – Oczywiście zabiłem już dla ciebie smoka – dodał Książę, jakby odgadując, że księżniczka nie jest zbyt zadowolona.
Lea wzdrygnęła się. Na pewno nie chciała, by ktokolwiek cokolwiek dla niej ZABIJAŁ, nawet smoka. Książę wzbudził w niej tylko współczucie (w końcu starcie ze smokiem mogło być niebezpieczne). Czy tak wyglądają wszystkie audiencje? Lea zadecydowała, że po zakończeniu tej przeczyta sobie definicję słowa „audiencja” w jakimś słowniku – jeśli oczywiście mieli tutaj takie rzeczy, jak słowniki.
– Bardzo dziękuję. Następny! – Lea widziała chyba kiedyś coś w rodzaju audiencji w jakimś filmie, bo pamiętała, że należy być uprzejmym i pilnować czasu, by wysłuchać wszystkich.
– Witaj piękna księżniczko, wyglądasz dziś całkiem świetnie! Moim zadaniem, jako twojego rycerza, którego jesteś damą, jest odgadywać twoje aktualne marzenia i myślę, że ta róża, którą sam wyhodowałem, powinna ci się spodobać!
Hm, rzeczywiście, Lea lubiła róże… „Cóż za miła odmiana”, pomyślała, „I jakie proste słowa”. Zaimponowało jej też to, że Rycerz sam wyhodował taki śliczny kwiat. Zeskoczyła z tronu, unikając karcącego wzroku Szambelana, ukłoniła się, jak przystało na księżniczkę i wzięła różę ostrożnie w ręce tak, by nie skaleczyć się kolcami. Pierwszy raz w życiu dostała prawdziwą różę!
– Oczywiście dorzucę w przyszłości pomidory i truskawki, jeśli będziemy mieć większy ogród… – dodał Rycerz, widocznie pocąc się w swojej roli i zbroi, by wypaść jak najlepiej. Rzeczywiście, Lea zamarzyła właśnie o ogrodzie, pełnym świeżych pomidorów i truskawek…
– Niestety nie możemy pójść na… lody? Co to takiego? Nie słyszano o tym w naszym państwie – zasmucił się Rycerz, podniósłszy przyłbicę i wpatrywał się teraz w Leę z uczuciem. Odgadł jej kolejne marzenie! Rycerz spodobał jej się znacznie bardziej niż Książę i kto wie, co by było, gdyby wspomniał o małżeństwie… w tym jednak momencie do akcji wtrącił się Szambelan, chrząkając znacząco: „Audiencja!”. Racja, westchnęła w duchu Lea i odpowiedziała miłemu Rycerzowi:
– Nic nie szkodzi. Bardzo dziękuję. Następny!
Następny, jeśli pamiętacie, był Czarodziej.
– Moim skromnym zadaniem jest spełnianie pragnień zasmuconych dobrych serc – oznajmił. – A Twoim pragnieniem, Leo, było przecież zawsze… zostanie księżniczką, choć na jeden dzień? Czy tak?
– Ojej… – przytaknęła Lea, bo nagle wszystko naprawdę zaczęło mieć sens… – To prawda, ale… dlaczego moje serce nie miało lepszych pragnień? – zapytała bezradnie. Lea najzwyczajniej w świecie zawstydziła się.
– Na przykład, żeby na całej Ziemi zapanował pokój albo żeby nikt nie był już nigdy głodny czy bezdomny? – podsunął wyrozumiale Czarodziej.
– Tak!… Albo żebyśmy się pogodziły z Alą… to moja przyjaciółka…- wyjaśniła. – …żeby rodzice nie mieli żadnych zmartwień… żeby babcia znowu nie zachorowała…
Nawet Szambelan się uśmiechnął.
– Wszystko w swoim czasie, moja droga – odparł Czarodziej. – Masz dopiero kilka lat i przed Tobą całe życie księżniczki. Będziesz jeszcze mogła się wykazać.
– Życie księżniczek jest pasjonujące. Ale ja… nie mogę tutaj zostać! Muszę przecież wracać do domu, do rodziców. Zaraz jest kolacja, a poza tym jutro mam w szkole sprawdzian – to ostatnie, Lea zdawała sobie z tego sprawę, zabrzmiało jak dziecinna wymówka. Czym jest sprawdzian w obliczu zarządzania państwem?
– Niestety, nie mogę już nic więcej dla ciebie zrobić – Czarodziej rozłożył ręce. – Pragnienie serca zostało spełnione.
I jak przystało na prawdziwego Czarodzieja, rozpłynął się w powietrzu. Lea rozejrzała się wokół z przestrachem. Ma więc spędzić całe życie tu, w tej… bajce? Nosząc niewygodne buciki, siedząc w za wysokim fotelu, rządząc jakimś państwem, choć zupełnie nie ma o tym pojęcia, może nawet poślubiając Księcia mówiącego długimi zdaniami, zamiast miłego Rycerza, i nie mając żadnych przyjaciół, nawet takich, z którymi byłaby akurat pokłócona… W tym momencie Lea zapomniała o wszystkich bardziej przyjemnych aspektach życia księżniczek. Teraz nie wydawało jej się ono czymś najbardziej upragnionym.
– Wróżka!… – szepnął ostrożnie Szambelan. Prawda, audiencja nie dobiegła jeszcze końca.
– Bardzo dziękuję – Lea skinęła głową w stronę, gdzie przed chwilą jeszcze był Czarodziej. – Następny! A właściwie – poprawiła się – następna!
Wróżka miała długą błękitną suknię i stała w takim miejscu sali tronowej, że jej twarz zakrywał cień.
– Dzień dobry, Księżniczko Leo. Moim zadaniem jest… – pełne napięcia milczenie przerwały wypowiedziane łagodnym głosem wróżki najsłodsze słowa, jakie Lea kiedykolwiek usłyszała:
– …spełnić jedno twoje życzenie, drogie dziecko. Lecz pamiętaj: tylko jedno!
Lea rozpoznała teraz z ulgą w korpulentnej damie ze złotą różdżką Wróżkę Matkę Chrzestną. Jedno życzenie? To nie było trudne. Wróżka uśmiechała się tak, jakby wiedziała, o czym właśnie rozmyśla Lea, która z radości aż zamknęła na chwilę oczy, a gdy je otworzyła…
…okazało się, że książka wcale nie zsunęła jej się z kolan. Wciąż tam była. Z ilustracji spoglądał na Leę poczciwy Szambelan. Mogłaby przysiąc, że nawet mrugnął do niej.
– Lea, kolacja! – zawołała mama. Dziewczynka z ulgą odnotowała, że fotel miał zupełnie nietronową wysokość.
Deszcz nie przestawał padać, Ala wciąż nie dzwoniła, a jutro był w szkole sprawdzian (i to z matematyki), ale świat mimo to wydawał się Lei jakiś lepszy i prawdziwszy. „Może nawet sama zadzwonię do Ali”, pomyślała, „Czy nie szkoda czasu na kłótnie”? Miała do opowiedzenia przyjaciółce pewną historię. O tym, jak została na chwilę prawdziwą księżniczką!
Jej serce… chyba przestało być smutne.
A jakie byłoby Wasze JEDNO życzenie?
I czy wiecie, co jest pragnieniem Waszego serca? Ono zawsze się spełnia!
Lidia Russell
Opowiadanie ukazało się w książce „Magiczne Królestwo”, Welpol Advanture, 2013.