14215195_987889721337317_1077385335_oWyobraź sobie, że pewnego dnia budzisz się na ulicy i nie pamiętasz ostatnich 17 lat życia. Paradoksalnie jednak życie, którego nie pamiętasz, nie pozwala ci o sobie zapomnieć.

„Pod podłogą” Michała Pstruchy to rasowy thriller psychologiczny, który wywołuje to, co dreszczowiec wywoływać powinien – dreszcze. Zarówno na ciele, jak i umyśle. To jest jedna z tych książek, w przypadku których opis fabuły jest praktycznie niemożliwe, bo każde zdanie może okazać się spoilerem.

Książka jest niczym rozsypane puzzle, które czytelnik wespół z głównym bohaterem próbuje ułożyć na długo przed szokującym finałem. Mimo że narracja jest trzecioosobowa, autorowi udaje się stworzyć taką perspektywę, jakbyśmy oglądali wszystko z wnętrza głowy głównego bohatera.

A oto i on – Łukasz Mauer, aspołeczny pracownik call center, spędzający sen z oczu sąsiadów, snujących coraz dziwniejsze domysły na jego temat, na dodatek dręczony przez niezwykle realne sny. Chłopak domyśla się, że to jego podświadomość daje o sobie znać i przypomina mu o życiu, którego zupełnie nie pamięta. Bo Łukasz od momentu kiedy został znaleziony na ulicy z wielką dziurą w pamięci, za to z dużym domem w luksusowej dzielnicy, nieustannie balansuje na granicy jawy i snu.

Kiedy okazuje się, że na podjeździe domu głównego bohatera zostaje znaleziony samochód seryjnego mordercy, a on sam odkrywa, że pod podłogą znajdują się zamurowane drzwi, razem z nim przestajemy już mieć pewność, w co powinniśmy wierzyć, a w co nie. Postaci dzielą się na te, które łączą go ze światem realnym i te, które pochodzą z jego snów. Z czasem jednak te dwa światy zaczynają się przenikać i czytelnik – podobnie jak główny bohater – nie wie już, czy faktycznie pod podłogą domu Łukasza dzieją się rzeczy, o których nam się nie śniło, czy to jedynie poszepty jego wyobraźni.

Z rozdziału na rozdział podróżujemy razem z nim po coraz dalszych zakamarkach jego umysłu, tracąc z czasem – zupełni jak on – poczucie rzeczywistości. Nic już nie jest takie, jak się wydaje, a my krok po kroku próbujemy razem z Łukaszem odbudować obraz wymazanej z jego pamięci przeszłości. Zgodnie z zasadą, nie pchaj palców między drzwi, przyjdzie mu zapłacić wysoką cenę za uchylenie rąbka (własnej) tajemnicy, a z czasem okaże się, że jest nie jedyną ofiarą swojej przeszłości.

Pstrucha niewiarygodnie sprawnie porusza się po meandrach historii Łukasza, raz odkrywając karty przed czytelnikiem, to znowu przewrotnie go zwodząc. Co ciekawe, książka mimo, że złożona z fragmentów jawy i snu, układa się w spójną całość, która prowadzi prosto do mrożącego krew w żyłach finału. Napięcie budowane jest już od pierwszej strony, a książka ani na chwilę nie traci temperatury.

Podczas czytania „Pod podłogą” nie ma czasu na złapanie oddechu. Akcja dzieje się tak szybko, że wymaga od czytelnika dużej uwagi, by nie przeoczyć tych elementów misternie skonstruowanej przez autora układanki, które okażą się istotne dla zrozumienia całości. Równocześnie historia opowiedziana jest wartkim, dynamicznym językiem, który idealnie oddaje bałagan w głowie Łukasza i ścierającej się świadomości i podświadomością.

Świetny debiut. Pstrucha udowodnił, że mrożący krew w żyłach thriller można napisać, osadzając akcję na rodzimym podwórku. Swojska Łódź staje się dzięki niemu równie mroczna co amerykańskie Salem.

 

Karina Bonowicz

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa „Oficynka”.

Poprzedni artykułOkiełznać stwora w oczku Kubusia
Następny artykułZnajdźmy wspólny język z nastolatkami

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj