kulminacjeCo się stanie, jeśli jeden mężczyzna zaprosi osiem kobiet do flirtu? Jeżeli rzecz dzieje się w kręgu literatury, to tylko jedno – interesujący eksperyment literacki. I takie są „Kulminacje”, w których każde opowiadanie Janusza L. Wiśniewskiego z tomu „Zespoły napięć” otrzymuje odpowiedź w postaci tekstu jednej z polskich autorek.

Tym, co łączy wszystkie opowiadania z tomu „Zespoły napięć” Janusza L. Wiśniewskiego, jest kobieta. A właściwie to, co składa się na kobiecość. A ta jest u Wiśniewskiego rozumiana na wiele sposobów. Psychologicznie. Emocjonalnie. I fizjologicznie. Dlatego Wiśniewski zaczyna od pierwszej menstruacji („Syndrom przekleństwa Undine”), a kończy na tej ostatniej („Menopauza”). Towarzyszy ona kobiecie od początku do końca. Jest jej wierną towarzyszką w przeciwieństwie do tego, co może ją spotkać na kolejnych etapach życia. A tego zawsze się trochę uzbiera: miłość i nienawiść, zdrowie i choroba, rozczarowanie i nadzieja, życie i śmierć.

Opowiadania o kobiecości i wszystkim, co się z nią wiąże stają się inspiracją dla ośmiu pisarek, które kontynuują, kontestują albo swobodnie nawiązują do tekstów Wiśniewskiego. Ten damsko-męski dialog o kobiecie może przybierać różną postać. Bo „Kulminacje” składają się z literackich duetów, gdzie każde opowiadanie Wiśniewskiego zostaje potraktowane przez pisarki jako punkt wyjścia i – bez względu na to, w jaki sposób się do niego odniosą – zostaje odczytane na nowo. Wystarczy bohater, scena, impresja, by nawiązać dialog.

Można – tak, jak Manula Kalicka w „In-wersji” nawiązującej do „Arytmii” Wiśniewskiego, w której tytułowa arytmia przerywa szczęśliwe życie pewnej pary, kiedy to pewien kardiochirurg „zakończył jedną igłą dwa życia i spokojnie poleciał się opalać” – przyjąć dla odmiany męską perspektywę. Taką perspektywę przyjmie też Izabela Sowa w „Łabędzim śpiewie”, odpowiadającym na opowiadanie Wiśniewskiego „Cykle zamknięte” o rybakach na dalekim morzu, których tęsknota za pozostawionymi w portach kobietami brutalnie zderza się z rzeczywistością. Można jak Magdalena Witkiewicz w „Nie umrzesz we śnie” (odpowiedź na „Syndrom przekleństwa Undine” Wiśniewskiego) opowiedzieć historię Matyldy, chorej na klątwę Ondyny córki oficera Stasi, którą opiekuje się Jakob, młody astrofizyk, skatowany przez lata przez jej ojca ustami nie bohaterki, a bohatera.

Można też jak Agnieszka Niezgoda w „Anorexia sclerosis” dopisać ciąg dalszy do opowieści o Adzie z opowiadania „Anorexia nervosa” Wiśniewskiego, która po śmierci ukochanego Andrzeja – dziennikarza, który zginął w Sarajewie – przestaje jeść.

A można – jak Paulina Holz w „Róży” – odwrócić rolę. Pełniąca rolę „tej drugiej” kochanka z opowiadania o tym samym tytule ze zbioru „Zespoły napięć” zostaje zastąpiona świadomą swej zdrady kobietą, która celowo nawiązuje kontakt z fascynującym ją mężczyzną poznanym w pociągu. Albo jak Małgorzata Warda, która z kolei w swoim „Placu zabaw” przedstawia zupełnie inną wersję wydarzeń dziejących się w „Krwi” Wiśniewskiego, by ocalić dwójkę bohaterów.

Ale można też szukać w opowiadaniach Wiśniewskiego inspiracji. Jak Marika Krajniewska, która tworzy zupełnie nowe opowiadanie będące swobodnym nawiązaniem do „Nocy poślubnej” (gdzie przeniesiemy się do bunkru Hitlera, poznamy okoliczności jego ślubu z Evą Braun, samobójstwa, a także znajdziemy opis zabójstwa dzieci Goebbelsów, którym matka podała truciznę). W „Klaustrofobii” Krajniewskiej winda – niczym proustowska magdalenka – przypomni cierpiącej na klaustrofobię bohaterce o wydarzeniach w celi Lenina, a echa jej historii będą sięgać wydarzeń z ubiegłego wieku dziejących się w ZSRR i na Ukrainie.

Można wreszcie – jak Joanna Jodełka w nawiązującej do „Menopauzy” Wiśniewskiego „Andropauzie” – przenieść historię na poziom autor – postać, czyniąc ich równoprawnymi bohaterami historii o przemijaniu.

W „Zespołach napięć” to nie kobiety zapraszają mężczyznę do swojego świata, ale to mężczyzna ostrożnie i z należytym szacunkiem wnika do jego wnętrza, przyjmując jednocześnie kobiecą perspektywę. W „Kulminacjach” jest na odwrót. To kobiety decydują o tym, czy wpuścić przedstawiciela płci męskiej do sfery swych intymnych przeżyć albo przyjąć jego perspektywę. Kobiecym okiem przyglądają się męskiemu spojrzeniu na kobiecość.

„Kulminacje” to gra na najwyższych emocjach. Czy literacki flirt między jednym mężczyzną i ośmioma kobietami zamieni się w coś poważniejszego? To zależy od czytelnika.

Karina Bonowicz
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Wielka Litera.

Janusz L. Wiśniewski, „Kulminacje”, Wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2015.

Poprzedni artykułBabcia Bożenka: Być przy człowieku chorym
Następny artykułPewnego razu w Sudbury

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj