Pisarka katolicka, autorka 40 powieści historycznych. Większość jej utworów powstała w czasie międzywojennym. Takie powieści historyczne jak Złota wolność, Trembowla, Beatum scelus oraz jej słynna trylogia: Krzyżowcy, Król trędowatych i Bez oręża, były tłumaczone na wiele języków, a ona sama znana była w całej Europie. Jej książki biły rekordy tłumaczeń. Były tłumaczone na angielski, chorwacki, czeski, duński, fiński, francuski, hiszpański, holenderski, japoński, niemiecki, norweski, portugalski, słowacki, szwedzki, węgierski, włoski.
Swoją filozofię życiową sformułowała pisząc na temat beatyfikacji księdza Piotra Skargi. Przywykliśmy uważać świętość za pewną anormalność, może nawet chorobliwą, za nieprawdopodobny skok. Jesteśmy tak konsekwentnie nastawieni na przeciętność, że o świętości prawie wstydzimy się mówić. A przecież choć tak wielka, sprowadza się ona do rzeczy prostej: Miłować Boga i ludzi tak mocno, by to uczucie odbijało swoje piętno na każdej myśli, słowie i czynie.
Była niezwykle popularna w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Ludzie, którzy zaczytywali się jej powieściami, już z racji wieku nie żyją, a my zostaliśmy z pytaniem na ustach: Co sprawiło, że tak szybko o niej zapomniano? Dlaczego tak niszowo ją się dziś przywołuje? Wszak treści, które poruszała w swych utworach, są wciąż niezwykle ważne. Niektóre z nich są nawet bardzo aktualne i pomimo upływu czasu, są ciągle „niepodomykane” przez historyków i krytyków literackich, bo pewnych tematów wciąż się nie porusza.
Dziś dla przeciętnego człowieka jej postać, kojarzy się bynajmniej nie z literaturą. Przywołuje się ją najczęściej w kontekście osoby zaangażowanej w ratowanie żydów w czasie II wojny światowej. Przez niektórych jest nawet przedstawiana prawie jako osoba drugorzędna, po Władysławie Bartoszewskim, w utworzonej przez nią Żegocie – organizacji ratującej żydów podczas wojny. Już z racji porównania samego wieku obu tych postaci w tamtym czasie, ich rozpoznawalności i zasług, wypada pochylić się nad tym tematem. Za punkt wyjścia do tych przemyśleń, może posłużyć choćby praca prof. Jerzego Roberta Nowaka z 2007 roku, zatytułowana O W.Bartoszewskim bez mitów.
Twórczość literacka Zofii Kossak-Szczuckiej oscylowała wokół dwu wątków; pierwszy to były rozważania religijno – moralne, drugi zaś to analizowanie – narodowego charakteru Polaków.
Zofia Kossak – Szczucka urodziła się 8 sierpnia 1890 roku w niezwykle ciekawej rodzinie. Jej ojciec, był bratem bliźniakiem słynnego malarza Wojciecha Kossaka, a jej dziadek to słynny malarz – batalista Juliusz Kossak. Maria Pawlikowska – Jasnorzewska, to jej stryjeczna siostra, tak samo jak i Magdalena Samozwaniec. Jej bratem stryjecznym był malarz Jerzy Kossak. Nie trzeba żadnych pogłębionych studiów, wystarczy przypomnieć sobie tematykę obrazów jakie wyszły spod pędzla jej dziadka, stryja i brata stryjecznego, by wyobrazić sobie, jak wszechobecna była w najbliższym otoczeniu Zofii tematyka polskiej historii, bitew, bohaterów i dlaczego jej utwory są tym umiłowaniem polskości na wskroś przepełnione.
Wzrastała na Lubelszczyźnie i na Wołyniu. Jej wiedza i świadomość polityczno – narodowa były efektem jej bardzo intensywnego samokształcenia. Jako młoda mężatka z dwójką małych dzieci, była świadkiem trwającej w latach 1917- 1919 rewolucji na Wołyniu. Jej mąż w tym czasie walczył w polskich oddziałach. Ona z matką i dziećmi w przebraniu chłopki, uciekła z płonącego Wołynia. Te przerażające wspomnienia, dotyczące zarówno rewolucji bolszewickiej, buntów chłopskich oraz ukraińskiego ludobójstwa na Polakach, opisała w swej pierwszej powieści zatytułowanej Pożoga.

Pożoga to literatura faktu. Wydana została w 1922 roku i stała się od razu wielkim sukcesem. W tym samym roku, siedem lat po ślubie ze Stefanem Szczuckim, została wdową. Do wybuchu II wojny światowej Pożoga miała aż sześć wydań. Po wojnie, przez cały PRL, ani jednego. Powieściopisarz Stefan Turschmid, w kwartalniku kulturalnym Nowy napis z 2019 roku, wspomina o studencie, który w 1965 roku pisał pracę magisterską o Zofii Kossak. Otrzymał on z uczelni sugestię, aby nie wspomniał choćby jednym słowem w swej pracy o Pożodze. Czytając Pożogę, można odnieść wrażenie, że czytamy relacje dotyczące wydarzeń na Kresach Południowo – Wschodnich w latach 1939 -1947. Są to jednak opisy scen, które miały miejsce ponad 20 lat wcześniej, właśnie w latach 1917- 1919. Zapewne tu należy upatrywać praprzyczyny tego, iż pisarka po wojnie była marginalizowana. Nie było politycznego „zielonego światła” dla zbilansowania rozmiaru tragedii i strat narodu polskiego w żadnym z tych dwu wzmiankowanych przedziałów czasowych, na Wołyniu.

Zofia Kossak – Szczucka uciekłszy z Wołynia, osiadła w 1923 roku w Górkach Wielkich na Śląsku Cieszyńskim. Trzy lata później wyszła powtórnie za mąż za Zygmunta Szatkowskiego, oficera wojska polskiego. Mięli wspólnie dwoje dzieci. W 1926 roku urodził się jej trzeci syn, lecz w tym samym czasie zmarł jej pierworodny syn z poprzedniego małżeństwa. Dwa lata później urodziła się jej jedyna córka. W 1939 roku wraz z wybuchem wojny, uciekała z rodziną najpierw na wschód przed Niemcami, potem na zachód przed Sowietami. Zatrzymali się w Warszawie i tu pisarka, prawie że natychmiast, włączyła się w działalność konspiracyjną. W 1941 roku była współorganizatorką Frontu Odrodzenia Polski, a w 1942 roku zakładała z Wandą Krahelską – Filipowicz, organizację Żegoty, jedyną tego typu organizację w całej okupowanej Europie. Organizacja ta uratowała życie 50 tysiącom Żydów, m.in. wyrabiając im fałszywe dokumenty. Pisarka pisała odezwy, ulotki oraz kolportowała je. Informowała w nich o rozmiarach niemieckich zbrodni. Opracowała również raport o sytuacji w obozach koncentracyjnych. Znajdywała polskie domy dla żydowskich dzieci, by je tam ukryć i ocalić. Zdawała sobie sprawę z tego że naraża i siebie i najbliższych, ale pomoc ludziom w potrzebie uważała za swój ludzki obowiązek. Była tak znana i szanowana, że ludzie nie potrafili jej odmówić i przyjmowali pod swój dach żydowskie dzieci. W grupie jej najbliższych współpracowników był jej przewodnik duchowy, ojciec Edward Krauze, a po jego śmierci ks. Jan Zieja, a także późniejszy Prymas Polski Stefan Wyszyński. Zofia Kossak zainspirowała akcję przenoszenia Komunii św. na Pawiak.
To ona w imieniu polskich katolików w słynnym Proteście opublikowanym w lipcu 1941 roku, piętnowała niemieckie zbrodnie na Polakach i Żydach wzywając do ich ratowania.
Nie zabierają głosu Anglia ani Ameryka, milczy nawet wpływowe międzynarodowe żydostwo, tak dawniej wyczulone na każdą krzywdę swoich. Milczą i Polacy. […] Ginący żydzi otoczeni są przez samych umywających ręce Piłatów. […] Kto milczy w obliczu mordu – staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia – ten przyzwala.
Zofia trafia w 1943 roku w ręce niemieckich oprawców i zostaja wywieziona do Oświęcimia. Po kilku miesiącach, gdy Niemcy zorientowali się, że więźniarka Zofia Śliwińska to poszukiwana przez nich od dawna Zofia Kossak- Szczucka, przetransportowano ją na Pawiak. Solą w ich oku była jej książka Nieznany kraj, w której pisarka opisała polskość Śląska. Czekała na wyrok śmierci. Delegaturze Rządu udało się ją wykupić, na trzy dni przed wybuchem powstania warszawskiego. Wraz z dziećmi wzięła w nim udział; dzieci walcząc, ona opiekując staruszkami z domu starców. W 1943 roku w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau zginął jej drugi syn z pierwszego małżeństwa. Ostatecznie udało jej się dotrzeć do Częstochowy i tam spisała swe wspomnienia z pobytu w obozie. Zawarła je w książce zatytułowanej Z otchłani. Książka ta, to niezwykłe i mało znane świadectwo obrony wiary i człowieczeństwa w świecie oświęcimskiego koszmaru. Niestety, większość piszących po wojnie pisarzy poszła na różne układy z władzą. Wspomnienia zawarte w książce Z otchłani, spotkały się z ostrą krytyką literackiego świata. O dziwo, najbardziej zażarty w swych oskarżeniach był młodziutki pisarz Tadeusz Borowski, także były więzień Oświęcimia. Popełnił samobójstwo mając 29 lat.

W Częstochowie, mimo iż przebywała tam pod przybranym nazwiskiem, namierzyli ją wrogo nastawieni do jej propolskości i jej katolicyzmu funkcjonariusze powojennej Polski i otrzymała propozycję nie do odrzucenia. Jakub Berman, powojenny dygnitarz i oprawca Polaków, w ramach zadośćuczynienia Zofii Kossak – Szczuckiej za ogromną pomoc w ocalaniu żydów w czasie wojny, w tym także i jego bratanków, zdecydował, że nie będzie jej represjonować. „Wspaniałomyślnie” zasugerował jej wyjazd z Polski, z biletem tylko w jedną stronę. Oficjalnie, w 1945 roku, wyjechała z córką do Londynu, jako wysłanniczka Polskiego Czerwonego Krzyża. Tam zaś wśród Polonii, ktoś rozprzestrzenił absurdalną plotkę, jakoby była osobistą sekretarką samego Bieruta. W to kłamstwo w pierwszej chwili uwierzył nawet jej własny mąż. Nie było możliwości udowodnić wówczas, że jest to kłamstwo. Część Polaków przebywających na emigracji w Londynie bojkotowała ją, traktując jak wroga. Dziś wiemy, że polskie środowisko w Londynie, to był tygiel różnych wpływów, frakcji i powiązań z przeróżnymi służbami. Wtedy pogłoski i posądzenia robiły za fakty, gdyż nie było możliwości ich weryfikacji. Ponadto wielu zazdrościło jej też po prostu popularności. Jej książka Bez oręża zyskała ogromny rozgłos w Stanach Zjednoczonych, a jej nakład osiągnął 750 tysięcy egzemplarzy. Zachodni krytycy porównywali ją do norweskiej noblistki Sigrid Undset. Bywała zapraszana na dwór królewski do Windsor. Niektórzy uważali, że powinna być wytypowana do Nagrody Nobla.
Pisarka napisała przejmujący list do prezydenta na uchodźctwie Władysława Raczkiewicza, na temat swego pobytu w obozie. Pisała w nim m.in. Czy głód i udręki codziennego bytowania stanowią najcięższe strony pobytu w Birkenau? Czy na nich polega okropność systemu w lagrze? O nie. Są rzeczy gorsze. Okropność polega na całkowitym zaprzeczeniu i niszczeniu człowieczeństwa. Haftling przybyły do lagru przestaje być człowiekiem, jest już tylko numerem, bydlęciem, niczym. Wszystko mu raczej zostanie wybaczone niż odruch godności, wstydu, szlachetnego oburzenia. Z nieporównaną konsekwencją, z właściwą sobie systematycznością Niemcy realizują swój program odczłowieczenia, poniżenia, pokonania (…). Zdrowie i życie, cześć i siły, to jeszcze nie dość dla dokonania dzieła odczłowieczenia. Trzeba jeszcze haftlingowi odebrać serce.

Przez 12 lat z mężem i córką mieszkała na farmie w Kornwalii wykonując to wszystko, czego wymaga praca na farmie. Niewiele pisała. Od 1947 roku w ramach stalinowskich represji nie wydawano w Polsce żadnych jej książek, a te które były jeszcze w bibliotekach wycofano. Jej zaś samej odebrano polskie obywatelstwo. Tak ją ukarano za to, iż nie chciała obciążyć fałszywymi zeznaniami polskiego lekarza i zarazem więźnia Auschwitz, Władysława Deringa. Lekarz ten współpracował w obozie z siatką konspiracyjną rotmistrza Witolda Pileckiego. Józef Cyrankiewicz, ówczesny premier polski, również więzień Oświęcimia, o którego pobycie w obozie krążą różne dziwne opowieści, oskarżał lekarza Deringa o eksperymenty dokonywane przez niego ponoć na żydach. Brytyjskie ustalenia zdementowały te oskarżenia.
Po tzw. odwilży, jesienią 1957 roku, Zofia Kossak – Szczucka powróciła z rodziną do Polski. Jej książki wydawano jedynie w ramach Stowarzyszenia „PAX”. Przeciwny tej współpracy z PAX-em był Władysław Bartoszewski, zaś bardzo ją namawiał do tego jej przyjaciel Jan Dobraczyński (zob. poświęcony jest jemu odrębny materiał). Dziś wiemy, że działalność tego stowarzyszenia to był jedyny sposób na uratowanie od nędzy i głodu polskich ideowych patriotów, różnych profesji, których z jakichś względów, nie wymordowano w czasie powojennych czystek, ale też nie mieli oni szans na to, by znaleźć w nowej komunistycznej Polsce jakiekolwiek zatrudnienie jako tzw. „element niepewny”. Wtedy jednak, rozpowszechnione było przekonanie, że PAX to niepewni katolicy, którzy współpracują z komunistycznymi władzami. Ten temat swoją drogą, wciąż czeka na gruntowne przeanalizowanie.
Po powrocie do Polski Zofia Kossak – Szczucka pisała głównie dla dzieci i młodzieży. Współpracowała z prasą katolicką. Znaczącą pozycją jest jej trzytomowa saga o rodzie Kossaków zatytułowana Dziedzictwo. Była jednym z sygnatariuszy Listu 34, w którym pisarze upominali się o prawo do swobody wypowiedzi. Za to również wszyscy sygnatariusze w mniejszym lub większym stopniu byli represjonowani.
Warto przypomnieć, że Zofia Kossak Szczucka jest autorką również Dekalogu Polaka. Po raz pierwszy został on opublikowany w grudniu 1940 roku. Po wojnie pełnił w środowiskach patriotycznych rolę tekstu podnoszącego Polaków na duchu, w czasie komunistycznego zniewolenia.
…Jam jest Polska, Ojczyzna twoja, ziemia Ojców, z której wzrosłeś. Wszystko, czymś jest, po Bogu mnie zawdzięczasz.
1. Nie będziesz miał ukochania ziemskiego nade mnie.
2. Nie będziesz wzywał imienia Polski dla własnej chwały, kariery albo nagrody.
3. Pamiętaj, abyś Polsce oddał bez wahania majątek, szczęście osobiste i życie.
4. Czcij Polskę, Ojczyznę twoją, jak matkę rodzoną.
5. Z wrogami Polski walcz wytrwale do ostatniego tchu, do ostatniej kropli krwi w żyłach twoich.
6. Walcz z własnym wygodnictwem i tchórzostwem. Pamiętaj, że tchórz nie może być Polakiem.
7. Bądź bez litości dla zdrajców imienia polskiego.
8. Zawsze i wszędzie śmiało stwierdzaj, że jesteś Polakiem.
9. Nie dopuść, by wątpiono w Polskę.
10. Nie pozwól, by ubliżano Polsce, poniżając Jej wielkość i Jej zasługi, Jej dorobek i Majestat.
Będziesz miłował Polskę pierwszą po Bogu miłością. Będziesz Ją miłował więcej niż siebie samego.

Zofia Kossak – Szczucka to postać tragiczna. Tragizm jej polegał na tym, iż była osobą głębokiej wiary, wierną prawdom i ideom, które wyznawała i głosiła. Była też pełną empatii osobą czynu. Nie bała się ryzyka, co potwierdzał jej współpracownik w Żegocie Wł. Bartoszewski. Nie uznawała kompromisów. Tym samym, dla niektórych środowisk stawała się niewygodna. Stąd szykany na emigracji, jak i po jej powrocie do Polski. Zdarzało się, że zadaniowi redaktorzy dopisywali do jej tekstów wyimaginowane jakieś peamy pochwalne pod adresem PZPR i Związku Radzieckiego.
W 1966 roku odmówiła przyjęcia Nagrody Państwowej I Stopnia na znak niezgody na to, jak władze utrudniały peregrynację po Polsce kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej z okazji Roku Milenijnego. W oświadczeniu napisała: (…) rozdźwięk między lekceważeniem przez Władze Państwowe uczuć religijnych ludności, a równoczesne przyznanie przez te same Władze nagrody literackiej pisarce katolickiej – jest tak wielki, że zdaje się być omyłką, nieporozumieniem. (…) Nie mogę przyjąć nagrody od Władz Państwowych, wprawdzie własnych, prawowitych, lecz odnoszących się wrogo do spraw dla mnie świętych.
W swoich wspomnieniach zanotowała: Gdyby przeżycie lagru było nad siły, to by Bóg tego nie żądał, bo On wie, na ile nas stać. A skoro żąda, to znaczy, że wytrzymać można (…). Czyli, że całe zagadnienie sprowadza się do tego, czy wierzy się w Boga czy nie… (…) W lagrze bardziej niż gdziekolwiek winno być tak-tak, nie-nie. Bo my musimy nie tylko to zło przyjąć i znieść, ale je zwalczyć… (…) Bóg jest jedyną rzeczą, o której warto myśleć. (…) I ten czas w lagrze (…) nie jest ani stracony, ani bierny; może być wykorzystany dobrze lub źle (…). Bo samo życie, gdziekolwiek upływa, stanowi porę udzieloną człowiekowi dla odbycia próby, przynoszącej ostateczne zwycięstwo lub klęskę.
Wymownym świadectwem głębokiej wiary w Boga pisarki są słowa, które wypisała nad swoją pryczą w obozie zagłady: Każdej chwili mego życia wierzę, ufam, miłuję.
Należała do Trzeciego Zakonu św. Dominika od Pokuty, w którym przyjęła imię Akwinata. Zmarła 9 kwietnia 1968 roku. Pochowana została na cmentarzu parafialnym w Górkach Wielkich obok ojca i syna. Na jej tablicy nagrobnej w Górkach Wielkich widnieją słowa: Mowa wasza niech będzie: tak – tak. Nie – nie. Są one zaczerpnięte z Ewangelii Mateusza (por. Mt 5,37). Prowadziły ją przez życie i obecne są w jej twórczości. W 1968 roku za sprawą jej męża, w ich rodzinnym domu w Górkach Wielkich powstało Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej. Dopiero 20 lat po jej śmierci przyznano jej medal tytuł Sprawiedliwej wśród Narodów Świata, za wkład w ratowanie Żydów w czasie II wojny światowej. W 2018 roku pośmiertnie uhonorowano ją Orderem Orła Białego, za znamienite zasługi poniesione dla chwały, dobra i pożytku Rzeczypospolitej Polskiej.

Maria Przyłęcka, będąca łączniczką w czasie wojny, zapamiętała ją następująco: Była jedną z najbardziej czarujących osób, jakie można sobie wyobrazić, pełna życia w stosunku do każdego człowieka (…). Wszyscy do niej lgnęli, wszyscy chcieli jej rady, wstawiennictwa, opinii i po prostu chcieli z nią być. Była bez miary szczodra w obdarowywaniu innych o cokolwiek się do niej zwracali.
.
Elżbieta Kulec