Cudze chwalicie, swego nie znacie,
sami nie wiecie co posiadacie.
Autorem tych słów jest poeta, Stanisław Jachowicz. Ale nie o nim będzie dziś mowa. Ten dwuwers szczególnie „uderza”, gdy zasłużeni ludzie odchodzą niedocenieni, albo nie wystarczająco docenieni za życia. Jeszcze boleśniejsza, jest trwająca wokół takich postaci cisza, zwłaszcza jeśli to trwa dekady.
Taką źle traktowaną przez polską historię osobą jest bez wątpienia hrabia Maurycy Klemens Zamoyski. Spadkobierca wielkiego dziedzictwa Jana Zamoyskiego (jest o nim inny odcinek w naszej plejadzie wybitnych Polaków), XV ordynat Zamościa. Pełnił funkcję ordynata przez 47 lat – najdłużej w historii Ordynacji Zamoyskiej. To także polityk, dyplomata, działacz społeczny, wiceprezes Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu, członek Komitetu Narodowego Polskiego w latach 1914 – 1917. To prawie wszystko, czego możemy o nim dowiedzieć się z Wikipedii.
Hrabia Maurycy Klemens Zamoyski to niezwykły człowiek. To magnat, a zarazem skromny i wrażliwy człowiek, patriota, wspaniałomyślny mecenas kultury i sztuki, człowiek o wielkim sercu, wielkiej klasy i honoru. Miał jedno marzenie; aby Polska stała się krajem niepodległym.
O wsparcie finansowe zwracało się do niego mnóstwo osób i organizacji, i nie odchodzili z pustymi rękoma. Jan Paderewski nazwał go: najofiarniejszym obywatelem Rzeczpospolitej. Szacuje się, że na działalność dyplomatyczną, kulturalną i oświatową Maurycy Klemens Zamoyski przeznaczył łącznie około 2 milionów dolarów, co w tamtych czasach było sumą trudną do wyobrażenia, wręcz kosmiczną.
Urodził się 30 lipca 1871 roku. Mówią o nim, że odziedziczył piękne, nigdy niesplamione historycznie nazwisko. Niestety, panuje wokół jego osoby niepisana zmowa milczenia. Maurycy Klemens Zamoyski, dla przeciętnego Polaka, co najwyżej kojarzy się jako kontrkandydat Gabriela Narutowicza, w pierwszych prezydenckich wyborach w niepodległej Polsce w 1922 roku.
Zamoyskiemu zaś Polska zawdzięcza bardzo wiele. Odegrał on przeogromną rolę w procesie odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Tak on, jak i Roman Dmowski, są do dziś wciąż marginalizowani. Taka nasza prawdziwie polska i prawdziwie wielka Polska Wielka Trójka: Paderewski, Dmowski i Zamoyski. Po podpisaniu Traktatu Wersalskiego, przywracającego spowrotem Polskę na mapę Europy, po 123 latach niewoli, uważano że to właśnie Zamoyski najbardziej nadaje się na urząd prezydenta. Niestety, prezydentem został wybrany Gabriel Narutowicz. Szalę, na korzyść Narutowicza, przeważyły głosy zaktywowanych wówczas mniejszości narodowych, zwłaszcza ukraińskiej i żydowskiej. Oburzenie i zaskoczenie narodu polskiego było wtedy przeogromne. Wybuchły zamieszki uliczne. Kilka dni potem Narutowicz został zastrzelony. Zaczął się wówczas bardzo niekorzystny dla dopiero co podnoszącego się z popiołów młodego państwa, proceder permanentnej zmiany gabinetów rządowych. W ciągu 17 lat istnienia II Rzeczypospolitej, do roku 1939, mieliśmy do czynienia aż z 30 zmianami rządu! 25 gabinetów rządowych pracowało najwyżej rok, a najczęściej sprawowały władzę od kwartału do pół roku!
Co warto i co powinniśmy wiedzieć na temat Maurycego Zamoyskiego? Współpracował on z Romanem Dmowskim jeszcze przed wybuchem I wojny światowej. Idee narodowe były mu zawsze bliskie. Gdyby nie gigantyczna praca endecji, czyli narodowej demokracji w XIX wieku, której mózgiem i duszą był Roman Dmowski (gazety, kalendarze, wykłady, książki, wyprawy gimnazjalistów z miasta na wieś, by z wiejskimi rówieśnikami na polach mówić im o narodzie, ojczyźnie i obowiązkach wobec niej), mało prawdopodobne byłoby tak powszechne, pełne patosu i poświęcenia podejście Polaków do ojczyzny i jej prawa do niepodległości.
Hrabia Zamoyski służył sprawie odzyskania niepodległości nie skąpiąc na to pieniędzy. I dziś, żadna kampania wyborcza nie ma żadnych szans, bez finansowego zaplecza. Można śmiało powiedzieć, że Zamoyski był tym finansowym filarem narodowego przebudzenia, dokonanego dzięki wieloletniej i wielowektorowej pracy organicznej narodowców. Już w lutym 1905 roku wykupił on warszawskie gazety: Gońca Porannego, Gońca Wieczornego, a w grudniu 1906 roku przejął Gazetę Warszawską, która stała się głównym organem politycznym endecji. Można powiedzieć, że Maurycy Zamoyski to taki odpowiednik dzisiejszego Elona Muska w USA, który odkupił Tweetera i stworzył przeciwwagę dla mediów głównego nurtu. Maurycego Zamoyskiego śmiało można uznać za ojca narodowej prasy polskiej.
Gdy w 1914 roku nasi okupanci rozpoczęli ze sobą walkę na śmierć i życie, polscy narodowcy byli już gotowi do podjęcie starań o odzyskanie przez Polskę niepodległości. Wiedzieli, że to najwłaściwszy moment, że to szansa, na którą czekają Polacy ponad 100 lat. Dlatego w 1914 roku Zamoyski wszedł w skład Komitetu Narodowego Polskiego w Warszawie. W sierpniu 1917 roku był współtwórcą, a przede wszystkim finansowym zapleczem dla utworzonego najpierw w Lozannie, potem w Paryżu, Komitetu Narodowego Polskiego. Komitet został uznany przez rządy państw Ententy za jedyną reprezentację narodu polskiego.
W czasie gdy Dmowski wyjechał do Stanów Zjednoczonych, aby tam agitować na rzecz sprawy polskiej, Zamoyski będąc wiceprezesem i skarbnikiem, przez kilka miesięcy pełnił pod nieobecność Dmowskiego, także funkcję prezesa. I właśnie wtedy, uzyskawszy zgodę rządu francuskiego, mianował w dniu 4 października 1918 roku gen. Hallera naczelnym dowódcą Armii Polskiej we Francji. Ale nie tylko. Uczynił Hallera naczelnym dowódcą wszystkich wojsk polskich, w tym także oddziałów polskich formowanych na terenie Rosji. Przez miesiąc Haller był wodzem naczelnym, dopiero potem pojawił się Józef Piłsudski i przez pewien czas mieliśmy dwóch wodzów naczelnych. Z tej rozgrywki zwycięsko wyszedł jednak Piłsudski, który potem jeszcze bardziej zmarginalizował Hellera. Ale to temat na inną opowieść.
Dzięki wsparciu Zamoyskiego została sfinansowana Armia Polska we Francji, zwana Armią Błękitną. Jak trafnie stwierdził Stanisław Cat-Mackiewicz: Zamoyski reprezentując w Paryżu Polskę w najtrudniejszym okresie wojen o granice otwierał drzwi, które dla każdego innego Polaka pozostawałyby zamknięte. Dzięki znajomości z prezydentem Francji, Zamoyski pozyskał dla Polski znaczącą pomoc w wojnie 1920 roku. Na zakup francuskiej broni, dla polskiej armii walczącej z Armią Czerwoną, Zamoyski zastawił całą swoją Ordynację. Sojusznicy byli tym faktem niezmiernie zaskoczeni i poruszeni. Stworzenie 100 tysięcznej Armii Polskiej we Francji, jak i funkcjonowanie Komitetu Narodowego Polskiego, wymagało ogromnych środków finansowych. Dopiero pod koniec wojny udało się Zamoyskiemu odblokować konta w kijowskim banku i doprowadzić do przekazywania odpowiednich sum do Szwajcarii. Zamoyski nie wahał się i zastawił rodowe klejnoty: biżuterię Gryzeldy Batorówny (trzeciej żony hetmana Jana Zamoyskiego) i swojej żony Marii Róży Zamoyskiej Sapieżanki. Gdy pozostali członkowie Komitetu, uważali że to nierozsądne z jego strony posunięcie, że ryzykuje istnieniem ordynacji, ogromnym dziedzictwem stworzonym przez Jana Zamoyskiego w 1589 roku, on powiedział: Teraz, albo nigdy, te walory muszą być użyte – to jest owoc wysiłku wielu pokoleń żyjących na polskiej ziemi, my możemy się uważać jedynie za stróżów tego skarbu, ale on należy do Polski! Biżuteria została wyceniona na 6,5 mln franków. W 1919 roku dług ten przejął rząd polski, a klejnoty wróciły do Zamoyskich.
Zagranicznym politykom, którzy oddając się przyjemności hazardu potracili duże kwoty w kasynach, a mogli coś zdziałać dla dobra sprawy polskiej, Zamoyski spłacał bezzwrotnie ich karciane długi. Zamoyski przez lata łożył na wydatki reprezentacyjne, kadrę i lokale Komitetu.
O jego roli i zasługach pisał lider polskich narodowców Roman Dmowski, w pracy Polityka polska i odbudowanie państwa: Było to wielkim szczęściem polityki polskiej, że miała w gronie ludzi, którzy nią kierowali, […]– człowieka z magnacką fortuną, z poczuciem obowiązku obywatelskiego i z mądrą ofiarnością. Gdyby nie Zamoyski, nie wiem, czy polityka nasza zdołałaby wytrzymać walkę z przeciwnikami w okresie najtrudniejszym, w ciągu sześciolecia poprzedzającego wojnę […]. W ogóle w dziele odbudowania Polski Zamoyski odegrał ogromną rolę. Arystokracja nasza, w której tyle było przez lat kilkanaście niechęci do niego za jego postawę polityczną, winna mu być wdzięczna, że dzięki niemu nie była w tym dziele nieobecna. […] był człowiekiem myślącym samodzielnie, […] nowocześnie i rozumiejącym Polskę XX stulecia. […] Należy on do tej garści ludzi, którzy w wielkiej, rozstrzygającej dla naszego narodu chwili umieli tworzyć przyszłość, bo umieli myśleć i działać, i myśleli nie o sobie, nie o swoich ambicjach i planach osobistych, jeno o Polsce.
Zamoyski był osobą o liczących się w polityce koneksjach i człowiekiem bardzo sympatycznym w obejściu. Stworzył najważniejszą dla Polski placówkę dyplomatyczną nie tylko w sensie materialnym, ale także politycznym – mówił prof. Rafał Habielski w audycji Katarzyny Kobyleckiej z cyklu „Ludzie niepodległości”.
Zamoyski jest niewątpliwie jednym z trzech Ojców Niepodległości. To on, współpracując z Polskim Biurem Prac Kongresowych, przygotowywał materiały dla głównych Delegatów Polski: Dmowskiego i Paderewskiego na rzecz przyłączenia Gdańska, Pomorza Gdańskiego, Warmii i Mazur, Górnego Śląska i Śląska Cieszyńskiego do Polski. On też wspierał, oprócz Armii Hallera, również Powstanie Wielkopolskie i powstania śląskie. Dzięki niemu Francja pomogła Polsce w kształceniu oficerów dyplomowanych.
Zafascynowany od początku XX w. Dmowskim, widział siebie jako działacza z cienia. W ciszy finansował wiele rzeczy, nie chcąc pieniędzmi zakrzyczeć przedsięwzięć politycznych Dmowskiego. Dlatego, jego rola nie jest dzisiaj doceniana. Tymczasem bez Zamoyskiego, Dmowski nie miałby warunków do tego, żeby funkcjonować w życiu codziennym (zresztą Dmowski zupełnie nie miał głowy do pieniędzy). Dmowski mógł pisać swe manifesty polityczne, ponieważ Zamoyski opiekował się jego codziennością – mówi dr. hab. Marcin Kruszyński. – Zamoyski był rzeczywiście ideowcem, dla którego sprawa polska miała znaczenie naczelne.
Co jeszcze zawdzięczamy Maurycemu Zamoyskiemu? Był on człowiekiem renesansu. Sfinansował rozbudowę Filharmonii Warszawskiej. Spłacił jej dług oraz finansował zakup potrzebnych instrumentów muzycznych. Wspierał także Operę i Teatr Rozmaitości. Łożył na różne przedsięwzięcia Galerii sztuki Zachęta. Wspierał finansowo artystów: Juliana Fałata, Józefa Chełmońskiego, Leona Wyczółkowskiego i Wojciecha Kossaka. Po roku 1905 pomagał Kościołowi w odzyskiwaniu parafii. Wzniósł wiele kościołów i wiele wyremontował. W 1920 roku, w ramach Fundacji Kurnickiej, przekazał na rzecz państwa 20 tys. hektarów. Przyczynił się do powstania pomnika Adama Mickiewicza i Fryderyka Chopina w Łazienkach. Był w komitecie tego drugiego i miał wpływ na wybór projektu.
Wspierał szkoły muzyczne, różne towarzystwa, biblioteki, szpitale, domy dla bezdomnych, fundował stypendia. W 1905 roku poparł strajk szkolny polskiej młodzieży i został jednym z założycieli, a potem sponsorem Polskiej Macierzy Szkolnej, Towarzystwa Nauczycieli Ludowych, Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Wybudował cukrownię w Klemensowie, zmodernizował browar w Zwierzyńcu, postawił kilka cegielni, a na Roztoczu uruchomił kolej wąskotorową.
Nie było takiej sfery życia społecznego, której by nie wspierał. Zamoyski był także koneserem sztuki. Niestety zbiory Zamoyskich, można powiedzieć – skarbiec kultury polskiej, zostały zniszczone bądź rozkradzione przez Niemców, a potem jeszcze przez komunistów. Olbrzymią i niezwykle cenną w unikatowe woluminy bibliotekę Zamoyskich, Maurycy udostępnił dla całego narodu polskiego, uważając że nie należy ona tylko do niego, ale do całego społeczeństwa. To w jej murach Stefan Żeromski pisał Popioły i Ludzi bezdomnych. Biblioteka została częściowo zniszczona podczas pożaru pałacu po niemieckim bombardowaniu we wrześniu 1939 roku. W czasie Powstania Warszawskiego, została umyślnie podpalona przez Niemców. Niewiele z niej ocalało. Z całego księgozbioru uratowało się około 1800 woluminów. Znajdują się w zasobach Biblioteki Narodowej. Wiele cennych dzieł Niemcy ukradli. Zginęły cenne kolekcje: medali, monet, militariów, rzeźby, szkła i ceramiki, oraz licząca 400 obrazów i miniatur kolekcja malarstwa. Zniszczeniu uległy także gromadzone przez wieki pamiątki rodzinne i historyczne.
Jak widzimy Maurycy Zamoyski rozumiał patriotyzm nie tylko jako politykę. Zależało mu na wszechstronnym rozwoju gospodarczym i społecznym kraju, w każdym aspekcie. Podobnie myślał starszy od niego o 20 lat kuzyn Władysław Zamoyski, który umarł prawie jako biedak, ale udało mu się odkupić i przekazać Polsce Zakopane i Morskie Oko. Uratował „nasze” Tatry i ich przyrodę przed grabieżczą eksploatacją. A tak niewielu o nim pamięta.
Powróćmy jednak do Maurycego. Zmarł on 5 maja 1939 roku. Nie był świadkiem hetakomby, jaka spadła 4 miesiące później na Polskę, dla której poświęcił tak wiele. Kolejnym i zarazem ostatnim, XVI ordynatem, został jego syn Jan Tomasz Zamoyski, również bardzo prawy człowiek, oddany Polsce, mimo iż ta nowa Polska, rękoma komunistycznych władz, odebrała mu wszystko co posiadał. Skazała go nawet na 25 lat więzienia. Wraz z żoną, w czasie II wojny światowej, uratowali z obozu przejściowego w Zwierzyńcu ok. 460 dzieci, odebranych przez Niemców rodzicom podczas wysiedleń na Zamojszczyźnie. Opiekowali się nimi potem w ochronce. Więziony był we Wronkach, Rawiczu, na Rakowieckiej w Warszawie oraz w obozie pracy w Piechcinie. Wyszedł na wolność po 8 latach na mocy amnestii w drugiej połowie 1956 roku. Po latach został senatorem II kadencji. Mieszkał w dwupokojowym mieszkaniu w Warszawie. Zgodnie z rodzinną tradycją został pochowany w podziemiach katedry w Zamościu, ufundowanej końcem XVI wieku przez kanclerza Jana Zamoyskiego.
To właśnie Jan Tomasz Zamoyski, syn Maurycego, opisał ciekawą historię związaną z podpisaniem Traktatu Wersalskiego.
„Zakończenie pierwszej części pertraktacji pokojowych, tej najbardziej widowiskowej uroczystości podpisania samego Traktatu Wersalskiego 28 czerwca 1919 r., po siedmiu miesiącach wysiłków dla uzgodnienia wielu rozbieżności, przyniosło małą niespodziankę, którą w trakcie moich poszukiwań odkryłem i przebadałem. Otóż gdy w sali lustrzanej Pałacu Wersalskiego zebrane wszystkie delegacje w obecności prezydenta Francji R. Poincare, po wysłuchaniu przemówień stron, przystąpiły do podpisywania samego dokumentu traktatu, okazało się, że delegacji polskiej brak jest pieczęci… Na dokumencie traktatu, składającym się z wielu stronic złączonych czerwoną wstążką, składali podpisy kolejno przedstawiciele Francji, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, następnie Włoch, Belgii i delegaci Polski. Każdy przewodniczący delegacji przykładał obok podpisu swoją pieczęć lakową przytwierdzając tym wstążkę do stronicy. O tym wymogu prawnym dowiedzieli się polscy delegaci dopiero po przybyciu do Wersalu, a ponieważ Paderewski nie przywiózł w ogóle swojej pieczęci, mój ojciec, Maurycy Zamoyski, udał się samochodem do swego mieszkania i zdążył przywieźć pieczęć, która posłużyła premierowi Polski do przypieczętowania tego ważnego dokumentu. Tym sposobem herb „Jelita” znalazł się na Traktacie Wersalskim, dokumencie, który potwierdzał istnienie niepodległego i suwerennego państwa polskiego. Rzeczą przypadku jest, że rodzina Paderewskich posiada ten sam herb, a zatem nie nastąpiło żadne uchybienie wymogom prawnym!”
Elżbieta Kulec
Zdjęcia: Wikipedia