Monika Bałdyga jest laureatką konkursów Klubu Młodych Literatów działajacego na naszym portalu. W Konkursie Świątecznym z 2013 r. w kategorii “Moje Boże Narodzenie”, pierwszą nagrodę otrzymał jej wiersz ”Polscy pasterze”. Również w ostatnim konkursie “Wakacyjne Migawki” z 2014r. wygrał jej wiersz “Wspinaczka”.
Siedzimy naprzeciwko siebie w małej salce polskiej szkoły przy parafii Matki Bożej Pocieszenia w Nowym Jorku. Nieopodal znajduje się miejsce, które zainspirowało młodą autorkę do napisania tekstu poetyckiego “Polscy pasterze”. Monika jest skupiona, z lekkim uśmiechem czeka na pierwsze pytanie.
Moniko, to nie przypadek, że na konkursy literackie wysyłasz właśnie wiersze. To jest Twoja ulubiona forma twórczego zapisu myśli, uczuć, zdarzeń. Dlaczego akurat ta?
W trzeciej, czwartej klasie, w polskiej i amerykańskiej szkole, bardzo spodobały mi się dwa wiersze. Jeden napisał ks. Jan Twardowski, a drugi Robert Frost. Od nich właśnie wzięła się moja inspiracja.
Czy te wiersze były w jakiś sposób do siebie podobne?
Nie, ale dały mi dużo do myślenia. Wiersz księdza Twardowskiego zachęcał, żeby kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą. Staram się o tym pamiętać i od razu podchodzić do ludzi z zaufaniem, aby było jak najwięcej czasu na przyjaźń. I żeby każda znajomość zaczęła się jak najlepiej.
A wiersz Roberta Frosta?
Są w nim opisane dwie leśne drogi. W czasie czytania pomyślałam, że nie wszyscy muszą iść w życiu tym samym traktem. Są ludzie, którzy powinni się odłączyć i podążać inną ścieżką, za swoimi marzeniami, zdolnościami, które posiadają. Ale na to potrzeba odwagi. Skręcić na wąską, niewygodną drogę z tej prostej, szerokiej, gdzie ma się zawsze towarzystwo, nie jest łatwo.
Jednak to, że tak bardzo spodobały ci się właśnie te wiersze, nie musiało oznaczać, że twoje twórcze pisanie przybierze właśnie taką formę.
Forma wiersza jest dla mnie najłatwiejsza. A to, co czuję, wolę opisać niż opowiedzieć. Moje wiersze nie są długie. Mają niedużo wyrazów, więc szybciej mogę je poprawić. Muszę tylko trafić w odpowiednie słowa.
To znaczące, że wolisz pisać o uczuciach niż o nich opowiadać. Dlaczego?
Jak mówię, nie zawsze znajduję słowa, o które mi chodzi. Wtedy ludzie niedokładnie mnie zrozumieją. Zdania wirują, lecą dalej i nie wracają. Czasem dzieje się to za szybko. Swoje wiersze zawsze piszę w ciszy. Właściwie to cisza pisze wiersze razem ze mną.
Kiedy zaczęłaś wysyłać swoje wiersze na polskie konkursy literackie?
W szóstej klasie szkoły podstawowej. Pisałam je już wcześniej, ale nie kończyłam. Nie byłam gotowa.
Moniko, urodziłaś się w Stanach Zjednoczonych. Od dawna chodzisz do polskiej szkoły. Teraz jesteś w pierwszej klasie gimnazjum. Piszesz wiersze po polsku, po angielsku, niektóre, pisane po angielsku, tłumaczysz na język polski. Od czego to zależy, że raz piszesz po polsku, raz po angielsku?
To zależy od tematu i od natchnienia. Czasem słowa układają mi się w wierszu po polsku, a czasem po angielsku.
Z tego co mówisz wynika, że obydwa te języki są dla ciebie tak samo ważne.
Tak. Rodzice mówili do nas od początku po polsku, potem poszłam do polskiej i amerykańskiej szkoły. Język Amerykanów jest ciagle obecny wokoło i dlatego, że go znam, dowiaduję się różnych rzeczy. Mówią nim też ludzie, których lubię. A polska szkoła jest dla mnie jak druga rodzina, więc dalej uczę się języka polskiego.
Nie tylko piszesz wiersze, ale jeszcze malujesz, grasz na fortepianie, śpiewasz, fotografujesz. Jak to się wszystko zaczęło?
Od mamy. Między innymi razem rysowałyśmy. Najbardziej lubię malować naturę i abstrakcje. Postanowiłam malować, żeby pokazać jeszcze tą drogą, jak widzę świat. W ogóle wielu rzeczy mój brat i ja nauczyliśmy się od rodziców. Teraz staramy się tym wszystkim zajmować sami.
Czy czujesz tremę przed muzycznymi występami?
Zawsze, chociaż to lubię. Często akompaniuję też koleżankom.
Czym się poza tym interesujesz?
Ciekawi mnie nieznane. I to, jak gdzie indziej żyją ludzie. Może potrzebują pomocy. Staram się uczestniczyć w zbiórkach na dobre cele, na przykład dla chorych dzieci.
Dziekuję za rozmowę i życzę Ci, abyś zawsze szła swoją wymarzoną ścieżką.
Rozmawiała: Irena Biały
Zdjęcia: Irena Biały
TANIEC Po wielkiej łące, której przestrzeni nie zmierzysz, pod błękitnym niebem z pierzastymi policzkami chmur, wiruje piękna dziewczyna. wśród kwiatów niepoliczonych w kolorach i kształtach, z głową zanurzoną w zapachu marzeń. Jej radości nie zmąci nikt. Nawet nie próbuj. HUMORY JESIENI Pomiędzy alejkami usłanymi liśćmi, Przesuwam nogi włożone w kalosze. Słucham szeptu drzew: “Wczoraj byłyśmy zielone, wczoraj byłyśmy…" Skrzydełka klonu poruszają się: tak, tak, tak… Lądują na moim czole. Sucha gałązka spada na ramię Biedna, nieżywa. Szara wiewiórka przeskakuje Z drzewa na drzewo, Tańczy swój taniec Przed bitwą o przetrwanie. Pośród ogołoconych drzew Przebłyskuje gołębie niebo. Pochyla swe zmęczone plecy. Przeprasza z płaczem ptaki, Że mają coraz mniej Miejsca do fruwania Humory jesieni… Nawet parasole utkane Z barw tęczy to za mało, By je zmienić. MOI PRZYJACIELE Jestem tutaj i wiem, czym może być szczęście. Czuję się mądra i zrozumiana. Mam przyjaciół, którzy cieszą się razem ze mną. Gdybym tylko mogła zostać w miejscu, które pokochałam. Z ludźmi, dla których jestem ważna. Nie chcę mówić: “Good bye” tym, którzy są mi bliscy. Żadna chwila, żaden dzień nie będzie już taki sam, ale… Tak, poradzę sobie, bo oni są i będą ze mną, choćby myślą. Moi przyjaciele. Autor: Monika Bałdyga Monika jest uczennicą Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie Generalnym RP w Nowym Jorku.