„Każdy wyjazd do Polski jest dla mnie jakby powrotem do domu”. Bernard Witek. 12 lat.

“Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie.
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił (…)”

To jest fragment inwokacji do dzieła pod tytułem “Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza, który opisuje swoje pragnienie powrotu do ojczyzny i swoją tęsknotę za nią. Mickiewicz był dorosłym mężczyzną, kiedy pisał te słowa, ale i ja podobnie się czuję kiedy mieszkając w USA, uważam się z Polaka. To prawda, urodziłem się w Nowym Jorku, tu mieszkam i mam amerykańskich kolegów w szkole. Ale w domu mieszkamy jak tradycyjna polska rodzina. Na ścianach wiszą obrazy malowane przez polskich artystow, na półkach stoją pamiątki, wazoniki i ozdoby przywiezione z Polski a w bibliteczce książki pisane po polsku zajmują dużo miejsca. W domu rozmawiamy po polsku, jemy polskie potrawy i pory roku wyznaczają polskie tradycje, święta i zwyczaje.

Kiedy tylko rok szkolny się kończy, z niecierpliwością czekam kiedy znowu pojadę do Polski. Co roku odkrywam nowe i ciekawe strony Polski dwudziestego pierwszego wieku. Już jako mały chłopiec, spędzałem wakacje w Krakowie u moich Dziadków. Jako mały Amerykanin polskiego pochodzenia, poznawałem stary Kraków z jego zabytkami, kościołami i muzeami. Zwiedzałem Wzgórze Wawelskie z wielkim zamkiem królewskim i z obowiązkową Smoczą Jamą. Spacerowałem po Plantach i karmiłem gołębie na Rynku. Oglądałem obrazy rozwieszone obok Bramy Floriańskiej i jeździłem prawdziwą konną dorożką.

Z upływem czasu, zacząłem dostrzegać bogate życie kulturalne tętniące w Krakowie, które wywierało wielkie wrażenia na mnie, a które potem przywoziłem ze soba do USA. Festyny, filmy, koncerty i zawody sportowe organizowane dla dzieci były dla mnie wielką atrakcją i przyjemnością, i zawsze chętnie przychodziłem na takie wydarzenia. Opisywałem je potem w moim wakacyjnym pamietniku. Jak wspomniałem, większość moich młodszych lat, spedzałem głownie w Krakowie, i tylko kilka razy wyjeżdżałem do innych miast w Małopolsce na krótkie wycieczki.

W tym roku było inaczej, ponieważ na tydzien wyjechałem do Wrocławia na XV Światowe Igrzyska Polonijne, które są rozgrywane co dwa lata w wielu różnych dyscyplinach sportowych, i które są organizowane dla takich Polonusów jak ja. Spędziłem tam wspaniały tydzien. Wspaniały nie tylko dlatego, że poznałem miasto Wrocław, jego okolice oraz Sudety i Kotlinę Kłodzką, ale głównie dlatego, że zdobyłem tam aż pięć medali, w tym dwa zlote. Spędziłem też kilka tygodni nad polskim morzem w okolicy Kołobrzega. Zauważyłem, że nie tylko Kraków jest bardzo piękny, ale cała Polska jest perłą Europy Wschodniej.

W czasie pobytu we Wrocławiu i nad morzem, poznałem wielu kolegów, którzy zostaną w mojej pamięci na zawsze. Z niektórymi mam kontakt do dzisiaj i wysyłam im kolorowe widokówki z atrakcjami Nowego Jorku. Jednego kolegę, mojego rówieśnika, poznałem na Igrzyskach Polonijnych. Miał na imię Pietro i pochodził z Włoch. Spędzaliśmy dużo czasu razem podczas rozgrywania konkurencji sportowych a także na wycieczkach. Pomimo, ze był Wlochem, dobrze sie nam rozmawiało po polsku.

Kiedy jechałem nad morze na obóz sportowy, byłem tylko ze swoją siostrą i nikogo więcej nie znałem, ale po trzech dniach zapoznałem się z wszystkimi, i wszyscy zostali moimi kolegami. Nawet się umówiliśmy, że spotkamy się za rok i wszyscy przyjedziemy na następny obóz. To są tylko dwa przykłady jak polski język i polska kultura pomaga mi w nawiązywaniu nowych przyjaźni z Polakami. Dla mnie to nie jest egzotyczne, bo sam się czuję Polakiem i jestem wychowywany w tradycjach polskich. Wielu osobom to zawdzięczam.

Przede wszystkim moim Rodzicom, którzy stworzyli mi polski dom, również moim Dziadkom, z którymi gawędzimy sobie po polsku, ale także polskiej szkole sobotniej, gdzie uczę się nie tylko pisania I czytania, ale także historii i geografii Polski. Każdy wyjazd do Polski jest dla mnie jakby powrotem do domu, i na każdy czekam z radościa. Polska to jest wyjątkowe miejsce nie tylko na mapie świata, ale przede wszystkim w moim sercu i dlatego cieszę się, że jestem Polakiem, choć mieszkam za Atlantykiem.

Bernad Witek, 12 lat.
Polska Szkoła Dokształcająca przy Parafii im. Matki Boskiej Częstochowskiej i Św. Kazimierza