Fotograf_01

Gdyby poziom dreszczowca mierzyć stopniem porywów wstrząsających nas dreszczy, to Waldemar Krzystek osiągnąłby symboliczne 12 stopni w skali Beauforta. Jego „Fotograf” ma wszystko to, co dobry thriller mieć powinien: tyle interesującą, co przerażającą intrygę, nastrój przyprawiający o gęsią skórkę i zakończenie, które mrozi krew w żyłach. O ile nie zastygła ona wcześniej.

W Moskwie, gdzie rozpoczyna się akcja filmu (nawiasem mówiąc język rosyjski funkcjonuje w filmie na równi z polskim), grasuje seryjny morderca o przydomku „Fotograf”. A wszystko dlatego, że przy ciałach ofiar zostawia takie same numery jak te, którymi śledczy oznaczają zwłoki na miejscu zbrodni. Do ekipy dochodzeniowej, podążającego śladem nieuchwytnego zabójcy, dołącza młoda policjantka Natasza (dobra Tatiana Arntgolts), która zupełnie przypadkiem staje się jedyną osobą, która przeżyła spotkanie z „Fotografem”, mimo że… nie widziała go na oczy. Nieoczekiwanie trop prowadzi rosyjskich śledczych do Polski, gdzie – przy wsparciu lokalnych władz – Natasza wraz z doświadczonym majorem Lebiadkinem (bardzo dobry Aleksandr Baluev) próbują rozwikłać zagadkę tego, co łączy „Fotografa” z historią małżeństwa wojskowych prokuratorów i ich syna Koli, mającą swój początek w latach 70. w legnickiej siedzibie dowództwa Północnej Grupy Wojsk Radzieckich. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że „Fotograf” już tam na nich czeka…

Waldemar Krzystek nie ukrywa, że film jest inspirowany jego własnym doświadczeniem, kiedy to jako dziecko był świadkiem samobójstwa radzieckiego dezertera dokonanego na oczach tłumu. Dlatego też w filmie nie brak nawiązań do napiętych stosunków polsko-radzieckich w latach 70., a także prób prześwietlenia często brutalnych zasad panujących w świecie rosyjskich, w tym wypadku wojskowych, elit. To właśnie tam będziemy szukać odpowiedzi na pytanie, skąd wziął się „Fotograf”. Dlatego też dość szybko połączymy fakty i ustalimy, co łączy kilkuletniego Kolę o twarzy anioła (brawurowa i bardzo dojrzała rola 7-letniego Andrieja Kostasha) i z iście diabelskim darem natury z seryjnym mordercą, a pytanie: kto zabija ustąpi miejsca pytaniu: dlaczego? No, i rzecz jasna, kto będzie następny…

Waldemar Krzystek stworzył dreszczowiec, którego nie powstydziliby się ani hollywoodzcy twórcy thrillerów ani skandynawscy mistrzowie kryminału. A złożyło się na to kilka elementów. Po pierwsze, bardzo dobry scenariusz (napisany do spółki z Krzysztofem Kopką), niezwykle oryginalny, a równocześnie umiejętnie wykorzystujący realia Europy Środkowo-Wschodniej. Można mieć żal, że momentami scenarzyści nie pozwalają na rozwinięcie się wątków (np. tego dotyczącego siostry Koli) albo zatajają przed ciekawskimi widzami pewne fakty (np. te dotyczące przeszłości Nataszy). Z drugiej jednak strony pozwala nam to na skupienie się wyłącznie na śledztwie, bez rozpraszania się na wątki poboczne. To z kolei sprawia, że reżyser nie daje widzowi nawet chwili oddechu. Atmosfera gęstnieje z minuty na minutę, a dochodzenie co rusz przynosi zaskakujące rezultaty, które – jak kostki domina – uruchamiają lawinę kolejnych, coraz bardziej niespodziewanych, ale zgodnych z logiką wydarzeń. I to kolejny plus.

Krzystek-reżyser nie gubi się w scenariuszowych meandrach, bo choć co chwilę myli trop i zaskakuje widza, to jednak nie prowadzi go na fabularne manowce. Do tego tak operuje napięciem, że film ogląda się z zapartym tchem. I nawet jeśli odetchniemy z ulgą na koniec „Fotografa”, to ostatnia scena skutecznie zmusi nas do ponownego wstrzymania oddechu.

Na koniec jedna uwaga: film wymaga bardzo dużej koncentracji i… gotowości na niewygodę. Dlaczego? „Fotografa” ogląda się na wdechu i na samym skraju fotela, a napięcie towarzyszące oglądaniu filmu nie pozwala na swobodne i bezpieczne rozparcie się w kinowym fotelu. Waldemar Krzystek potrafi utrzymać temperaturę. I filmu, i krwi. Ta raz po raz ścina się w żyłach. Ja jeszcze długo po wyjściu z kina czułam na karku oddech „Fotografa”…

Karina Bonowicz

„Fotograf”

Reżyseria: Waldemar Krzystek

Scenariusz: Waldemar Krzystek, Krzysztof Kopka

Obsada: Tomasz Kot, Adam Woronowicz, Sonia Bohosiewicz, Agata Buzek, Alexandr Baluev, Tatiana Arntgolts, Alena Babenko, Andriej Kostash.
Fot. Grzegorz Spała

Poprzedni artykuł„Tańczę już 40 lat!” – spotkanie z Józefem Pałką z Joseph’s Dance Studio
Następny artykułPolska Szkoła Tańca Maki – Columbus, NJ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj