dr Agnes Kovacs

 

Wielkim wyzwaniem dla naukowców jest to, jak sprawdzić, co wiedzą dzieci, które jeszcze nie zaczęły mówić. Bo to, że nie mówią nie znaczy, że nie obserwują świata i że nic nie wiedzą – mówi dr Agnes Kovacs z Central European University w Budapeszcie w rozmowie z Magdalena Łuniewską.

 

Badasz jedno- i wielojęzyczne niemowlęta. Jak w ogóle niemowlę może być jedno- lub wielojęzyczne zanim zacznie mówić?

AK: Rzeczywiście, w moich badaniach biorą udział niemowlęta nawet 7-miesięczne, a w tym wieku przeważnie dzieci nie mówią jeszcze za dużo. Co najwyżej co nieco rozumieją: pojedyncze słowa, własne imię. Jednak to, że jeszcze nie mówią wcale nie oznacza, że nie mają żadnej wiedzy o języku. Badania pokazują, że dzieci uczą się pewnych cech charakterystycznych dla języka bardzo wcześnie. Już noworodki potrafią np. rozróżniać dwa języki o odmiennych rytmach. Na przykład polski i włoski należą do różnych grup językowych i wyraźnie różnią się prozodią. Te różnice potrafią wyłapać już bardzo małe dzieci.

Istnieje też wiele badań wskazujących na to, że niemowlęta są wrażliwe na różne cechy języka. Oczywiście, nikt nie zakłada, że naukę mówienia rozpoczynamy dopiero w tym momencie, gdy jesteśmy już w stanie wypowiedzieć pierwsze słowa. Przyjmujemy, że przyswajanie języka to pewien proces. I to właśnie potwierdzają badania. Najmłodsze dzieci zauważają rytm języka, później poznają reguły dotyczące artykulacji dźwięków, następnie zaczynają przyswajać słowa… I tak krok po kroku zaczynają mówić, choć przed nimi jeszcze daleka droga do pełnego opanowywania języka.

A w jaki sposób wiemy, że niemówiące dziecko jest jedno- lub wielojęzyczne? Otóż wiemy to na podstawie tego, jakie języki są w jego otoczeniu i jakich się będzie musiało nauczyć.

Czym mogą różnić się takie niemówiące jeszcze dwujęzyczne maluchy od jednojęzycznych?

AK: Ustalmy najpierw, że dwujęzyczność u dzieci nie jest wyborem – po prostu dzieci, które przychodzą na świat w dwujęzycznych rodzinach słyszą więcej niż jeden język. Skądinąd wiemy, że różnice w otoczeniu skutkują odmiennym przetwarzaniem informacji. Stąd wywodzi się nasza hipoteza: dzieci jedno- i dwujęzyczne są podobne pod wieloma względami, ale mogą różnić się w aspektach związanych z przetwarzaniem docierających do nich języków. Przed dwujęzycznymi bobasami stoi w końcu inne zadanie niż przed jednojęzycznymi: muszą nauczyć się właściwie dwa razy więcej, w efekcie czego ich system poznawczy może działać inaczej.

Ile miesięcy miało najmłodsze dziecko, z którym pracował Twój zespół?

AK: Och, interesuje nas szeroko pojęty rozwój językowy. W związku z tym mierzyliśmy aktywność mózgu u jednojęzycznych noworodków. A najmłodsze dziecko dwujęzyczne, z którym pracowałam, miało siedem miesięcy.

Próbuję sobie wyobrazić takie badanie… Jak naukowcy oceniają umiejętności językowe, skoro badane dzieci nie dość, że jeszcze nie mówią, to w dodatku pewnie nie potrafią nawet pokazywać obrazków palcami? Twój zespół musi używać jakichś innych metod. Co to za metody?

AK: To jedno z największych wyzwań: jak dowiedzieć się czegoś o procesach mentalnych, nie pytając o nie bezpośrednio? Uczestnicy naszych badań faktycznie jeszcze nie mówią, nie pokazują obrazków, nie chodzą – nie ujawniają wielu zachowań, których pomiaru moglibyśmy dokonywać. Mimo to zawsze znajdujemy coś, co można analizować – na przykład spojrzenie, a ściślej ruchy gałek ocznych. Za pomocą analizy ruchów oczu, możemy stwierdzić chociażby, czy dzieci spodziewają się pewnych zdarzeń, czy nie. Możemy też mierzyć czas, przez jaki dziecko patrzy w jedną stronę – to popularny sposób, który informuje nas o tym, czy dziecko się czemuś dziwi. W badaniach z udziałem niemowląt bardzo często „analizuje” się właśnie zdziwienie. Prosty eksperyment może wyglądać tak: pokazujemy dziecku film przedstawiający możliwe zdarzenie: na przykład ktoś stawia kubek na stoliku. Następnie na filmie pokaże się zdarzenie nieoczekiwane – taki sam kubek przenika przez stolik. Okazuje się, że na pierwsze z tych zdarzeń dzieci patrzą bardzo krótko. Za to drugie – niezgodne z prawami fizyki – przykuwa ich uwagę na dużo dłużej. W ten sposób sprawdzamy, czego maluchy się spodziewają, a co je dziwi – jest niezgodne z ich wiedzą o świecie.

Inną techniką wykorzystywaną w badaniach z udziałem dzieci jest analiza ruchów gałek ocznych. W ramach eksperymentu zazwyczaj uczymy dzieci pewnych reguł: pojawia się jakiś sygnał-wskazówka z jednej strony ekranu, a chwilę po nim coś ciekawego dzieje się z drugiej strony ekranu, na przykład pojawia się tam kolorowa kukiełka. Sprawdzamy, ile czasu dzieci potrzebują, żeby nauczyć się, że po pojawieniu się wskazówki warto spojrzeć na tę drugą stronę ekranu. Zakładamy, że wskaźnikiem tego, że badany niemowlak przyswoił regułę, jest to, że spogląda w miejsce, w którym pojawi się kukiełka, jeszcze zanim ją zobaczy – na podstawie swojej wiedzy i przewidywań.

W jednym z badań z udziałem niemowląt Twój zespół pokazał, że dzieci siedmiomiesięczne rozumieją już do pewnego stopnia intencje innych ludzi. Czy to możliwe?

AK: Wcześniej przez długi czas zakładano, że niemowlęta właściwie nic nie wiedzą o świecie. Jednak ostatnich 30 lat badań nad umysłem małych dzieci pokazało, że w ciągu pierwszego roku życia dowiadujemy się naprawdę wiele. Na przykład poznajemy zasady fizyki – jak w przykładzie z kubkiem i stolikiem. Naukowcy pokazali, że już czteromiesięczne dzieci rozumieją wiele praw fizycznych: wiedzą, że przedmiot nie może przeniknąć przez inny, znają prawo grawitacji, wiedzą, że ukryte przedmioty i nie znikają i potrafią je zapamiętać.

Niemowlęta sporo wiedzą o przedmiotach, ale umieją też liczyć. Możesz zastanawiać, skąd to wiemy. To bardzo proste. Na oczach dziecka sadzamy za kurtyną dwie kukiełki. Potem kurtyna podnosi się, a tam jest tylko jedna kukiełka. Jeśli dziecko jest zdziwione tym faktem, to znaczy, że widzi różnicę między jedną kukiełką a dwiema.

Mogłabyś powiedzieć, że uczenie się o świecie fizycznym jest prostsze, bo świat ten jest obserwowalny, a jedyne, co trzeba zrobić, żeby go poznać, to uważnie patrzeć. Za to „stanów mentalnych” człowieka, takich jak emocje, cele czy przekonania – nie widać. Więc w jaki sposób małe dzieci mogą je poznawać? Przez wiele lat zakładano, że po prostu nie mogą, a o tym, że inni ludzie mają swoje przekonania dowiedzą się dopiero mając mniej więcej cztery lata! Jednak z naszych badań, a także z innych, prowadzonych w różnych częściach świata, wynika, że o wiele młodsze dzieci wiedzą już całkiem sporo o punkcie widzenia innych osób. Mogą na przykład brać pod uwagę to, że w polu widzenia drugiej osoby znajduje się jakaś przeszkoda, która coś jej zasłania, i na tej podstawie przewidywać jej zachowanie!

W artykułach piszesz np. „przebadaliśmy 30 dzieci”, ale domyślam się, że uzyskanie danych od takiej liczby dzieci nie jest proste… Co robicie, żeby zachęcić je do udziału w badaniu?

AK: To bardzo dobre pytanie: co robimy, żeby dzieci np. patrzyły na to, na co chcemy? Oczywiście, bardzo często się zdarza, że dziecko, które przyjdzie do naszego laboratorium  jest zmęczone albo kiepsko się czuje, i od razu zaczyna płakać. W takiej sytuacji właściwie nie możemy nic zrobić. Bardzo ważną zasadą w prowadzonych przez nas badaniach jest to, że rodzic jest cały czas przy dziecku. Oczywiście każde badanie zaczynamy od tego, aby dziecko poznało nowe otoczenie – chcemy, żeby dobrze się u nas czuło. Ale i tak zdarza się, że trafia do nas zmęczone, głodne albo po prostu nie najlepiej czuje się w danym momencie i przez to staje się płaczliwe. Przeważnie próbujemy – z pomocą rodziców – uspokoić je, ale jeśli to się nie udaje, jedyne, co nam pozostaje, to odroczyć badanie. Ale bywa i tak, że dziecku po prostu bardzo się u nas nie podoba – wtedy musimy zrezygnować ze spotkań.

Więc tak, zdarza się, że żeby zbadać grupę 30 niemowlaków, musimy zaprosić do badań 40 albo i więcej. Tak naprawdę, jedyne, co możemy robić, to zadbanie o to by badania było przeprowadzone w jak najlepszych warunkach. Staramy się, żeby przedmioty używane w badaniu, np. wspomniane wcześniej kukiełki, były przyjazne, ładne, a dźwięki, które słyszą dzieci w badaniu – przyjemne –, tak żeby dzieci dobrze się u nas czuły. Ale i tak, czasami to po prostu nie działa.

Domyślam się, że praca z małymi dziećmi oznacza masę zabawnych i ciekawych historii…

AK: Och, tak, dużo się u nas dzieje. Zdarzyło się nam raz, że przed 15-miesięcznymi dziećmi ukrywaliśmy – korzystając z „magicznych sztuczek” – gwizdek, który się bardzo dzieciom podobał. Gwizdek wkładaliśmy do pudła, z którego znikał w sposób niewyjaśniony. Pewna dziewczynka długo szukała gwizdka w pudełku. Szukała, szukała, ale nie mogła znaleźć. I co zrobiła? Zaczęła udawać, że go znalazła, dmuchała w ten niewidzialny gwizdek i śmiała się z eksperymentatora – całym sercem zaangażowała się w tę grę, myśląc pewnie: „wiem, że on powinien tutaj być, a nie mogę go znaleźć, pewnie jest tu jakaś sztuczka, ale skoro chcesz się tak bawić – wchodzę w to, i będę udawać, że znalazłam, czego szukam”. Ta historia pokazuje też, że dzieci potrafią odejść w myślach od sytuacji „tu i teraz”. Gwizdka nie było w pudełku, ale dziewczynce to nie przeszkodziło i sobie ten gwizdek wyobraziła. Świadczy to też o ogromnych możliwościach wyobraźni małych dzieci, które jeszcze nie mówią, ale mimo to rozumieją bardzo wiele z otaczającego je świata i interakcji społecznych.

A jak myślisz, dlaczego rodzice chcą, żeby ich dzieci brały udział w waszych badaniach?

AK: Sądzę, że każdy rodzic chce wiedzieć, jak rozwija się jego dziecko – jak poznaje świat, jak przyswaja język, jak uczy się tych wszystkich zupełnie nowych rzeczy. Podejrzewam, że rodzice przychodzą tu z ciekawości. W badaniach biorą udział tylko ochotnicy, którzy cieszą się, że mogą to robić, bo dowiadują się czegoś o swoich dzieciach.

A czy miałabyś jakieś wskazówki dla rodziców? Może wynikające z waszych badań?

AK: Wracając do jednego z pierwszych Twoich pytań o różnice między jedno- i dwujęzycznymi dziećmi – wydaje nam się, że dzieci dwujęzyczne mają dwa razy więcej do zrobienia: muszą się nauczyć dwóch języków, dwóch zestawów słów, dwóch systemów reguł. Ich rodzice często martwią się, że mają one dwa razy trudniej i że może to powodować opóźnienia w rozwoju. Jednak badania pokazują, że jedno- i dwujęzyczne dzieci osiągają „kamienie milowe” rozwoju językowego w bardzo podobnym wieku. Około pierwszych urodzin zaczynają mówić pojedyncze słowa, około pół roku później zaczynają łączyć słowa w pary i znają już około 50 słów. Oczywiście, istnieją ogromne różnice indywidualne w tym zakresie – zarówno u dzieci dwujęzycznych jaki i jednojęzycznych. Niektóre dzieci mówią pierwsze słowa, mając 11 miesięcy, inne – mając 16 miesięcy. Ta różnorodność mieści się w normie i dla dzieci jedno-, i dwujęzycznych.

Tu przy okazji rodzi się bardzo ciekawe pytanie. Skoro różnice w tempie przyswajania języka pomiędzy dziećmi jedno- i dwujęzycznymi nie istnieją, a jedna grupa musi nauczyć się właściwie dwa razy więcej – ma dwa razy więcej słów i reguł językowych do przyswojenia – to pytanie brzmi: jak to możliwe? Nasza hipoteza jest taka, że dzieci dwujęzyczne mają pewne dodatkowe zdolności poznawcze, które umożliwiają im poradzenie sobie z tym zadaniem. I właśnie tę hipotezę próbujemy zweryfikować, dokonując porównań pomiędzy różnymi aspektami funkcjonowania dzieci jedno- i dwujęzycznych.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała: Magdalena Łuniewska

 

Dr Ágnes Melinda Kovács jest psychologiem, pracuje jako Associate Research Fellow w Central European University w Budapeszcie. W swoich badaniach koncentruje się na podstawowych mechanizmach poznawczych, dzięki którym małe dzieci mogą efektywnie poznawać świat społeczny. Opublikowała kilkanaście prac naukowych. Otrzymała prestiżowy grant Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych dla młodych naukowców.

 

Serwis „Wszystko o dwujęzyczności” jest dostępny na licencji Creative Commons znanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach projektu finansowanego w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.” realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”.

Poprzedni artykułSzachrajstwa mają też swój urok i przesłanie
Następny artykułFilm „Obłoki śmierci” – wesprzyj projekt!

1 KOMENTARZ

  1. Ja jestem jednym z tych rodziców, który w ogóle sobie nie zaprzątał głowy tym, czy dziecko przez dwujęzyczność będzie mówić nieco później, czy nie. Teraz mogę z własnego doświadczenia potwierdzić to, co przeczytałam w tym artykule: dwujęzyczność nie opóźnia mowy. U naszej 17-miesięcznej dziewczynki pojawiły się pierwsze śmieszne zdania. Biegam z karteczką i zapisuję słowa i 50 to u nas chyba w jednym języku będzie, a w drugim pewnie drugie 50. Muszę to kiedyś policzyć. U nas jednak jest dość specyficzna sytuacja. Zdecydowałam się na tzw. dwujęzyczność zamierzoną tj. ja jestem Polką, mój mąż też, ale ja do małej mówię tylko i wyłącznie w języku angielskim. Kiedyś wyczytałam, że dzieci dwujęzyczne zaczynają mówić koło 20 miesiąca życia. My jednak bawimy się w czytanie globalne i matematykę metodą Domana od dawna, a kiedyś wyczytałam, że pokazywanie plansz ze słowami przyspiesza rozwój mowy. Może dzięki kartom Maja mówi dość wcześnie. W sumie ma to sens, bo najpierw używała angielskiego słowa „car” – auto, a polskiego słowa zaczęła używać zaraz po tym, jak pojawiło się w kartach prezentowanych przez tatę. Jak ktoś jest zainteresowany tymi szaleństwami to zapraszam do śledzenia mojego bloga: http://teachyourbaby.pl, który jest jedynym w swoim rodzaju studium rozwoju dwujęzycznego dziecka.

Skomentuj Aga Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj