Rodzice mówią do nich po polsku, one odpowiadają w języku angielskim. Doskonale rozumieją, co się do nich mówi, jednak nie chce im się odpowiadać w tym samym języku. Najbliższe koleżanki Ani, uczennicy 5 klasy, to Polki, ale spotykając się, między sobą i tak rozmawiają po angielsku. Trudno się dziwić – język angielski jest im bliższy, niż język polski, którym posługują się jedynie rodzice i ich znajomi. Jednak większośc polskich rodziców w USA nie wyobraża sobie, by ich dziecko nie mówiło w ich ojczystym języku. Wysyłają dzieci do polskich sobotnich szkół dokształcających, na wakacje do rodziny w Polsce, często sami w domu uczą swoje dzieci, czytając razem polskie książki czy wypożyczając polskie filmy.
Dzieci mają bardzo różny stosunek do nauki języka rodziców. Te, których rodzice kładą na to duży nacisk i podkreślają w wychowaniu wartość znajomości tego języka, uczą się chętniej. Chętniej chodzą do polskiej szkoły, nawiazują znajomości wśród polskich kolegów i koleżanek, chęniej czytają polskie książki.
Wiele dzieci jednak nie chce chodzić na sobotnie zajęcia, twierdząc, że lekcje ich nudzą, a one po pięciu dniach zwykłej szkoły, chcą wolny dzien przeznaczyć na zabawę, a nie na dodatkową naukę.
Zapytałam kilkunastu rodziców i nauczycieli polskich szkół dokształcających, jakie jest ich zdanie na ten temat. Poniżej chciałabym przytoczyć niektóre wypowiedzi, m.in. nauczycieli Polskiej Szkoły Dokształcającej im. Henryka Sienkiewicza na Brooklynie oraz rodziców z Komitetu Rodzicielskiego w tej szkole.
Czy dzieci urodzone w polskich rodzinach w USA chcą się uczyć języka polskiego?
Malgorzata Jedliczka – Jachyra, dyrektor szkoły: Dzieci chciałyby znać ten jezyk, czytać po polsku, swobodnie rozmawiać, ale to wymaga jak wszystko włożenia większego wysiłku. Wiele dzieci bardzo chce się uczyć, widać, że się stara. Dużo też zależy od nauczyciela, od sposobu przekazywania tej wiedzy. Dzieci szybko się zniechęcają, łatwo rozpraszają, dziś trudniej jest ciągle utrzymać ich uwagę. Inna sprawa, ze nie każdemu z nich przychodzi ta nauka łatwo. Jedno dziecko uczy się szybciej, drugie wolniej, w zależności od stopnia znajomości języka, jakie wyniosło z domu.
Renata Blajer, przewodnicząca Komitetu Rodzicielskiego: Tak, bardzo ważne jest podejście rodziców do tego tematu. Jeżeli rodzice sami wymagają od dziecka, by mówiło po polsku, to jest mu dużo łatwiej potem uczyć się tego języka w szkole. Bardzo często w polskich rodzinach nie ma tego nacisku na dziecko, by odpowiadało po polsku. Nie ma zasady: “W domu wszyscy mówimy po polsku”.
Iwona Drzał, z-ca prezesa Towarzystwa Oświatowego im. H. Sienkiewicza: Są dzieci, które się wręcz męczą w szkole. Dla nich ciężkie jest opanowanie języka polskiego nawet na poziomie podstawowym. Niektórzy rodzice posyłają dzieci do polskich szkół do momentu ich pierwszej komunii, a po komunii przestają chodzić, klasy maleją. Moja koleżanka tak zrobiła, powiedziała mi “Dlaczego ja mam go tak męczyć w polskiej szkole, skoro on i tak nic z tego nie ma? Nie chcę, żeby był najgorszy w klasie”. Ja jej na to “Zostaw go, przynajmniej się osłucha, gdzies mu to w głowie zostanie. Nawet, jeżeli zapamięta chociaż jedną lekcję – to już jest dużo!”.
Czyli, w temacie nauki języka polskiego, powinniśmy chyba zacząć od pracy z rodzicami niż pracy z samym dzieckiem?
Iwona Drzal: Tak, rodzice powinni być bardziej świadomi, jak ważna jest to kwestia w życiu ich rodziny, pózniejszych losach ich dziecka i być bardziej konsekwentni w tym podejściu. Tej konsekwencji najbardziej brakuje, choć chęci na pewno są. Zwłaszcza w pózniejszych klasach, kiedy dziecko dorasta, staje się nastolatkiem, rodzice już nie mają siły o to walczyć. Dużo łatwiej jest wymagać od młodszego dziecka. Trzeba stale z nim pracować przez cały okres szkoły, od początku. Pilnować, by odrabiało lekcje, wręcz nad nim stać. Bo ono samo się tym nie zainteresuje, trzeba mu to pokazać. Zaszczepić w nim to zainteresowanie naszym językiem!
Marek: Według mnie, podstawą jest rozmawianie w domu po polsku i konsekwentne wymaganie tego od dziecka. Tu ważna jest stanowczość i dyscyplina. Bo łatwo się można wyłamać, kiedy po ciągłym powtarzaniu dziecku, by odpowiadało po polsku, ono za ktorymś razem znów wraca do angielskiego. Ważne jest by go poprawiać, słownictwo, gramatykę wypowiedzi, czytać razem polskie książki, oglądać polskie filmy dla dzieci, młodzieży, wciągać w dyskusje.
Renata Blajer: Ja wprowadziłam taką zasadę u nas w domu, że moja córka Ania poprawia mnie w angielskim, a ja ją w polskim. Wtedy ona się nie krępuje, nie ma poczucia winy, że mówi “zle” i jesteśmy w tej wzajemnej nauce partnerami.
Anna: I ważna rzecz, rodzice nie powinni mówić przy dziecku “Ono ma tyle obowiązków i pracy w dziennej szkole, i jeszcze w sobotę musi chodzić do polskiej szkoły!” Już wtedy przekazują dziecku komunikat, że ta szkoła to coś na dokładkę, jakiś dopust boży. Coś, czym się dodatkowo obarcza dziecko zabierając mu wolny czas w sobotę. Takie podejście, taką motywację, jaką mają rodzice wobec polskiej szkoły, będzie z pewnością miało ich dziecko. Rodzice powinni traktować polską szkołę jako kolejny, szósty dzień normalnej szkoły.
Agnieszka: Smutną rzeczą jest to, ze wielu rodziców traktuje polskie szkoły sobotnie trochę jak przechowalnię dla swojego dziecka. Mają wtedy czas, by zająć sie swoimi sprawami. Nie ma w tym nic złego, ale nie zwalnia ich to z obowiązku, by traktowali tę szkołę poważnie.
Czy można powiedzieć, że polskim rodzicom, którzy zdecydowali się na życie w USA, nie zależy zbytnio na nauczeniu swoich dzieci ojczystego języka?
Renata Blajer: Nie, na pewno nie można tak uogólniać. Są rodzice, którym bardzo zależy, i są tacy którym zależy mniej. I pewnie zawsze tak będzie. Po prostu dla niektórych nie jest to aż tak ważne. Mają dziecko, ale mają też takie podejście, że “skoro jesteśmy w Ameryce, tu żyjemy i mówimy tym językiem, to znajomość polskiego nie jest aż tak ważna”. Posyłają dziecko do polskiej sobotniej szkoły, żeby trochę się osłuchało języka, ale ogólnie nie wymagają od niego mówienia po polsku. A szkoda, bo być może taka znajomość może się kiedyś bardzo przydać dziecku w życiu, na studiach, czy w pracy.
Marek: Dzieci często same też nie widzą sensu mówienia po polsku, bo nie jeżdżą do Polski, do rodziny, rówieśników, z którymi trzeba rozmawiać, nie wiedzą jak się żyje w Polsce. Znają ten kraj jedynie z opowiadań.
Czy organizowanie wyjazdów, wycieczek do Polski pomogłoby zmotywować młode pokolenie do nauki polskiego?
Renata Blajer: Nie tyle organizowanie wycieczek, ale dłuższych obozów, kolonii, może wymiany dzieci z dziećmi z Polski? Dłuższy pobyt w Polsce to dla dziecka ogromny zastrzyk językowy. Niektóre dzieci chodząc caly rok do polskiej szkoły, nie nauczą się tyle, ile przez jedne wakacje w Polsce. Kontakt z rówieśnikami, kuzynami, babcią, dziadkiem, codzienne życie, załatwianie różnych sprawunków… One są zmuszone mówić po polsku, ich umysł uczy się wtedy na pełnych obrotach. Ja planuję wysyłać moje dzieci na kolonie z kuzynami w Polsce. Zauważyłam, że jak jedziemy do Polski, gdzie córka przebywa z kuzynami w swoim wieku, po powrocie, jej polskie słownictwo jest dużo bogatsze. Dużo chętniej wtedy rozmawia po polsku, chętniej uczy się tego języka – widzi cel tej nauki. Często jej powtarzam “Ania, nie wiesz, jak ułoży się twoja przyszłość. Masz rodzinę w Polsce – może kiedyś będziesz chciała tam studiować, mieszkać? “.
Tadeusz: W naszej rodzinie staramy się wyjeżdżać co roku do Polski, zabierać dzieci ze sobą. Organizowanie takich wyjazdów, kolonii w Polsce, byłoby wspaniałą inicjatywą. Sam wysłałbym chętnie na nie swoich synów. Wiele dzieci nie ma kuzynów w Polsce, często nie ma nawet rodziny, do której mogłoby pojechać. Taki pomysł byłby też dobry dla dzieci z Polski, które z kolei chcą się uczyć angielskiego. Stworzenie takich mieszanych kolonii w Polsce, byłoby korzystne dla obu stron.
Z wszystkich Państwa wypowiedzi wynika, że kluczem jest zainteresowanie samego dziecka nauką polskiego. żeby ono samo z siebie chciało się go uczyć. Obok tego, co może zrobić rodzina, jak szkoła może zaszczepić w dziecku takie zainteresowanie?
Renata Blajer: Według mnie urozmaicając swoje zajęcia. Teraz jest tyle możliwości! Wprowadzenie do szkół występów, koncertów, teatrów, wszelkich wydarzeń, zabaw – ale wszystko w języku polskim. Wiele szkół w dużym stopniu tak zresztą robi. Taki teatr, który Państwo u nas zorganizowaliście, bardzo dużo daje, bo dzieci widzą, ze przedstawienie może być po polsku!
Iwona Drzal: Jest duża liczba rodziców, którzy chcą brać udział w życiu szkoły, mają wiele fajnych pomysłów, chcą się włączyć. Ten potencjał trzeba wykorzystać!
Andrzej: Wydaje mi się, ze należy wprowadzać takie formy aktywności, aby dzieci mogły same brać w tym udział. By mogły się jednocześnie dobrze bawić, i wówczas ta nauka polskiego przychodziłaby naturalnie, w zabawie, nie byłaby wymuszana. Dziecko nie czułoby, że jest mu coś narzucane. Miałoby ogromną frajdę!
Renata Blajer: O tak, to ważne. Moja córka wyłapuje wszystko, co jest wesołe, śmieszne, co ją bawi. Zapamiętuje polskie kawały z polskich gazet, nawet sama je wyszukuje! W nauce czegokolwiek ważny jest humor, podejście na wesoło, wtedy nauka nie jest nudna, jest dla dziecka przyjemnością! Kierować się w nauczaniu w stronę żywych form przekazu, połączonych ze śmiechem, dobra zabawą, wtedy dzieci doskonale zapamiętują i przede wszystkim, same chcą się uczyć. Dzieci od małego wychowywane dwujęzycznie mają nieco trudniej, ich umysł musi wykonać dużo większą pracę niż umysł dziecka wychowywanego od początku tylko w jednym języku. Dlatego ważne jest, by przyswajanie tej dodatkowej wiedzy odbywało się w klimacie zrelaksowania i wesołości. Daje to dużo większe efekty!
Bardzo dziękuje Państwu za rozmowę !
Rozmawiala: Marta Kustek