Pamiętasz jeszcze, co skłoniło cię do wyjazdu z Polski? Jakie emocje towarzyszyły kupowaniu biletów, pakowaniu walizek? Pamiętasz te myśli i uczucia podczas samej podróży oraz pierwszych dni/miesięcy/lat na obczyźnie? Ile to już lat minęło? Czy uśmiechasz się czasem na wspomnienie tych planów i celów twojego wyjazdu, które i tak  w końcu zredukowało życie? A może wcale nie jest ci do śmiechu i dziękujesz Bogu, że złe czasy są już za tobą? Wszystko to ma wpływ na twoje postawy wobec obu krajów, a co za tym idzie, na postrzeganie obu krajów, języków i kultur przez twoje dzieci.

Emigracja jest trochę jak rodzicielstwo

Lubię mówić, że emigracja jest trochę jak rodzicielstwo (może dlatego, że w moim przypadku zbiegły się w czasie). Oba trudno wyjaśnić komuś, kto nie przeżył ich na własnej skórze. To nowy etap życia, w który każdy dorosły wkracza z własnym bagażem doświadczeń, ukształtowaną osobowością, poglądami na świat i receptami na własne życie. Zarówno o emigracji, jak i o rodzicielstwie możesz przeczytać stosy książek, wysłuchać wielu “dobrych” porad, a i tak okaże się, że jak przyjdzie co do czego, to przeżywasz je na swój sposób, radzisz sobie, wykorzystując niektóre wskazowki innych, jak i samemu wymyślając własne “sposoby na przetrwanie”. Twoja codzienność zmienia się nie do poznania, niektóre stare zwyczaje odkładasz w kąt, a uczysz się swojego nowego życia. Początek jest z jednej strony najgorszy – to szok, zmiana, nie możesz się odnaleźć; a z drugiej strony najlepszy – czujesz podekscytowanie, zachwycasz się wszystkim, co dla ciebie nowe. Z czasem przywykasz i nic nie wydaje się już takie, jak na początku, przyzwyczajasz się.

 

Nowe otoczenie – nowa wersja siebie?

Na emigracji wszystko wokół jest inne, nowe – ludzie, krajobraz, architektura, kuchnia, pogoda, zapach powietrza, gwiazdy na niebie. Otacza cię obcy język, którego czasem masz już dość, którego wcale nie znasz tak dobrze, jak myślałeś czy jakby wskazywał jakikolwiek twój dyplom. Problem często nie tkwi w braku wiedzy z zakresu odmiany czasowników nieregularnych czy budowy zdań – to, co “nie gra”, to wrażenie, że nie czujesz się do końca sobą w tym języku, nie możesz wyrazić swoich myśli, żartów, nastrojów w 100%… Języki odzwierciedlają przecież kulturę, mentalność, historię społeczeństw, które ich używają. Nie wszystko da się wobec tego przetłumaczyć, a na przykład nasze przetłumaczone żarty mogą spotkać się z niezrozumieniem tubylców. Każdy chyba choć raz wyszedł na przysłowiowego “głupka” z powodu użycia nie tego słowa, zbyt dosłownego tłumaczenia albo nieznajomości reguł grzeczności językowej danego języka.

Z czasem jednak wszystko staje się łatwiejsze. Po kilku miesiącach/latach na obczyźnie znasz już reguły potocznej odmiany języka, o których nie uczą w szkołach języków obcych. Wiesz, co powiedzieć w zależności od kontekstu. W badaniach lingwistycznych mówi się o „podwójnej osobowości” ludzi posługujących się dwoma językami na co dzień – ich zachowania językowe, wypowiedzi zależą od języka, w którym odbywa się dana sytuacja.

 

Podobni, ale każdy inny

Emigranci. Łączy nas wyjazd z ojczyzny, różnią powody, okoliczności, cele, postawy, wartości. Każdy ma inną historię do opowiedzenia albo do przemilczenia. Wielu opuściło Polskę ze względu na trudną sytuację finansową. Inni z powodu podjęcia za granicą edukacji lub po prostu ciekawości świata, pragnienia zmiany, chęci przeżycia czegoś nowego. Są tacy, którzy nie tęsknią, znaleźli tu swoją “nową ojczyznę”. Inni wciąż nie czują się tu jak „u siebie”, ale z różnych powodów nie decydują się na powrót. Jeszcze nie teraz, za kilka lat. Są też ci, którzy czują się obywatelami świata i “oprócz błękitnego nieba nic im dzisiaj nie potrzeba” – żyją tym, co przynosi im nowy dzień. I w końcu, a tak naprawdę przede wszystkim, są ci najmłodsi, nasze dzieci. Podobnie jak my – każdy z własną historią, w której jako rodzice odgrywamy jedną z głównych ról. Musimy pamiętać, że nasze doświadczenia związane z emigracją wpływają na język, którym opowiadamy o tych miejscach – czy odnosimy się z pogardą, z szacunkiem, a może koloryzujemy. To, jak my, rodzice, przedstawiamy oba kraje naszym dzieciom bezpośrednio wpływa na ich wyobrażenie o tych miejscach, na ich postawy wobec kraju zamieszkania i kraju pochodzenia (rodziców), na postawy wobec obu języków (polskiego i kraju zamieszkania), kultur, tradycji, zwyczajów, mentalności mieszkańcow. Bez względu na to, czy mieszkasz za granicą rok czy 20 lat, w oczach tubylców i w oczach swoich dzieci jesteś ambasadorem polskości – reprezentujesz to, co polskie, jesteś przykładem, na podstawie którego postrzega się innych Polaków i Polskę.

Nasze dzieci nie mają naszego bagażu wspomnień, nie doświadczyły tego, co my, dlatego nie powinniśmy ani idealizować ani nieustannie krytykować kraju zamieszkania czy też kraju pochodzenia. Dajmy im poznać obie kultury z własnej perspektywy, ofiarujmy im możliwość polubienia obu krajów, dajmy im możliwość poznania języka polskiego, polskich zwyczajów, odkrycia swoich polskich korzeni, ale jednocześnie uszanujmy też kulturę, zwyczaje i język kraju zamieszkania, uszanujmy, że wychowują się poza Polską i mogą postrzegać oba miejsca inaczej, niż może my je widzimy.

 

Tożsamość dzieci polonijnych

Nie można nikomu narzucić tożsamości, nie można rozkazać “czuj się Polakiem” ani “jesteś Anglikiem/Irlandczykiem/Niemcem, nie czuj się Polakiem” – bez względu na miejsce urodzenia. Tożsamość to nic innego jak obraz samego siebie, moja własna odpowiedź na pytanie “kim jestem?” w odniesieniu do otoczenia. Ta odpowiedź jest często złożona, zwłaszcza w kontekście migracji. Tożsamość “budujemy” i “przebudowujemy” przez całe życie – nasz obraz samych siebie zmienia się w zależności od sytuacji życiowej, w której obecnie się znajdujemy. Dlatego uszanujmy wybory naszych dzieci, bądźmy dla nich drogowskazem do poznania polskich korzeni, bądźmy źródłem polskości (jeśli chcemy), ale nie narzucajmy swoich poglądów na oba kraje, na oba języki. Bez względu na to, czym jest dla nas emigracja i w jakich barwach postrzegamy nasz kraj pochodzenia i kraj zamieszkania.  Pamiętajmy, że dwujęzyczność i dwukulturowość naszych dzieci to bogactwo oparte na szacunku do obu języków i kultur, a nie na sztucznej rywalizacji między nimi.

 

Agnieszka Pędrak

Fot. Archiwum DPS

Poprzedni artykułXII Konkurs Polskiego Wiersza w Trenton, czyli radość z polskiej mowy
Następny artykułEMYS – robot uczący dzieci języków

1 KOMENTARZ

  1. Gratuluję Pani Agnieszko trafnego kometarza. Widzę w tym owoc wieloletnich przemyśleń i analiz. Czy ma Pani jakieś książkowe publikacje? Pozdrawiam z mojego mobilnego świata.

Skomentuj D.C. Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj