Minęło już 30 lat od czasu kiedy Witold Białokur, inżynier, trener olimpijczków, biegacz, niestrudzenie wygrywa w konkursie na Biegacza Roku, organizowanym przez największą organizację biegaczy na świecie – New York Road Runners (NYRR). Witold ma 78 lat i niejednokrotnie pokonuje biegaczy o czterdzieści lat młodszych od siebie, a jego drużyna Witold’s Runners, pomimo skromnej wielkości, co roku plasuje się w pierwszej trójce w nowojorskich konkursach biegowych. New York Times pisał o nim jako o człowieku „którego wiek się nie ima”.

Mało kto z nas, polskich nowojorczyków, o nim słyszał i chyba najwyższa pora to zmienić, bo jest on wyjątkową postacią nie tylko ze względu na swoje dokonania i ogromne poważanie wśród nowojorskich pasjonatów biegania, o czym często wspomina Mary Wittenberg, szefowa New York Road Runners, ale też ze względu na ogromną skromność, niespotykaną wytrwałość we własnym treningu oraz pomocy innym w ich treningowych zmaganiach.

W dzisiejszych czasach nie często spotyka się tak charyzmatyczne postaci jak Witold. Jego podopieczni, członkowie klubu Witold’s Runners to nowojorczycy pochodzący z całego świata, od Polski do Japonii. Wiedzą, że trening u Witolda nie jest łatwy, ale za to zawsze owocuje coraz lepszymi wynikami. Bieganie z Witoldem to dla nich również prawdziwa przyjemność i satysfakcja z biegania.

Witold’s Runners jest jedną z najdłużej działających drużyn biegaczy w Nowym Jorku. Została założona w 1983 roku i zawsze była w czołówce najlepiej biegających zespołów w NYRR. Lata 80 były nazwane złotym okresem dla klubu – to jego członkowie wygrywali wówczas coroczną nagrodę “Biedacza Roku”. Dzisiaj choć drużyna Witolda jest mniejsza liczbowo, to i tak ciągle plasuje się na czołowych miejscach, a sam Witold od lat wygrywa w swojej kategorii wiekowej.

Drużyna Witolda trenuje w trzystuletnim pięknym lesie Forest Park w dzielnicy Queens w Nowym Jorku. Park posiada też regularną bieżnię i boisko w Forest Park Victory Field. Tam też co tydzień, w soboty i niedziele, o 8.30 rano, spotykają się wszyscy członkowie klubu Witolda na treningu.

Kilka dni temu uczestniczyłem na świątecznym spotkaniu klubu, na którym Witold’s Runners świętował również 30-lecie swojej działalności. Było to prawdziwie rodzinne spotkanie pasjonatów biegania, a najbardziej ujęła mnie rodzinna atmosfera panująca wśród wszystkich jego członków oraz duży szacunek dla trenera. Wielu twierdzi, że chce podążać jego śladem. Nic dziwnego, żelazna konsekwencja, solidność i nieustający zapał przyciąga kolejne pokolenia osób, dla których bieganie staje się pasją życia, dając im świeżość i młodzieńczość nawet w wieku, w którym inni potrafią już tylko narzekać.

Co do Witolda, to można mu jedynie pozazdrościć witalności, błyskotliwości umysłu i poczucia humoru.

Zapraszam do obejrzenia wywiadu z samym Witoldem i jego podopiecznymi, kto wie, może jego historia zainspiruje nas samych i również wyruszymy na bieżnię czy ścieżkę w pobliskim parku.

Andrzej Cierkosz

Poprzedni artykułKarnawałowe szaleństwa w Perth Amboy
Następny artykuł“Ściany mają uszy czyli uczymy się mówić po polsku”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj