– Nie, nie chcemy iść na Śląsk. Będą tylko tańczyć. – Stwierdziły córki, którym pokazałam zdjęcie z zapowiadanego programu w Lehman Center.
Popatrzyły na tancerki w strojach ludowych, które uśmiechały się do nas z fotki.
Nigdy wcześniej nie oglądałam na żywo Śląska, ale pomyślałam, że pojawiła się okazja, by całą rodziną wybrać się na ich występy. Powieje Polską ludową w Nowym Jorku.
Dotarliśmy do dużej sali Lehman Center, która wypełniła się do połowy, głównie Polakami. Dzieci nie było za dużo.
„Poszła Karolinka do Gogolina…” – zaśpiewała artystka na scenie.
Natalie pociągnęła mnie za rękaw sweterka.
– Ja też umiem to zaśpiewać. – powiedziała zadowolona.
Odetchnęłam z ulgą.
„Głęboka studzienka…” – usłyszałam ze sceny.
Oczy mi zwilgotniały.
To ulubiona piosenka mojego dziadka Witka, którą śpiewał dla mnie, gdy byłam dzieckiem. Dziadka już nie ma wśród nas od wielu lat, a moje wspomnienia były głęboko zakopane. Śląsk je odkopał.
Tancerki i tancerze tańczyli polki, kujawiaka, krakowiaka, poloneza i tańce podhalańskie.
Oczu nie odrywałam od ich kolorowych strojów i podziwiałam kondycję tancerzy przez 2 godziny.
– Bardzo piękny ten Śląsk. – stwierdziły obie córki po występach.
A ja byłam zadowolona, że znowu Polska kojarzy się moim dzieciom z czymś, przyjemnym i atrakcyjnym.
Danusia Świątek