Zdjęcie rodzinne Faustyny Mounis
Zdjęcie rodzinne Faustyny Mounis
O dwujęzyczności z perspektywy Polki mieszkającej we Francji – rozmowa z Faustyną Mounis, doktorem psychologii, psychologiem klinicznym, wspołautorką książek dla dzieci i członkiem francuskiego stowarzyszenia promocji dwujęzyczności Café Bilingue. Doktor Mounis ma męża Francuza i czterech synów.

Francja słynie z troski o czystość języka francuskiego. Czy zatem w takim kraju mogą być dobre warunki na wychowanie dzieci w świecie dwóch języków, na tolerancję dla tych, którzy mozolą się w mówieniu po francusku, a chcą utrzymać język kraju swojego pochodzenia?

Liberté, égalité, fraternité taką dewizą szczyci się Francja, według niej każdy człowiek, każde pochodzenie, ale taż każdy język powinny równe i pełnowartościowe. Jednocześnie, Francja, jako jeden z nielicznych krajów posiada zapis w Konstutucji, informujący, że językiem Republiki jest jedynie język francuski. Emigranci czy osoby obcego chodzenia muszą odnaleźć własny sens na tej ziemi paradoksu.

Osobiście czuję się w tym kraju bardzo dobrze, nigdy nie spotkałam się tutaj z otwartą krytyką mojego pochodzenia. Moje dzieci są często chwalone za dwujęzyczność oraz znajomość języka polskiego. Wśród przyjaciół, rodziny męża, a także w szkole chłopców nasza decyzja wychowania dzieci w dwujęzyczności i dwukulturowości spotkała się z akceptacją. Raz tylko usłyszeliśmy, że jesteśmy we Francji i należy tu mówić po francusku. Faktycznie, było to wówczas bardzo nieprzyjemne przeżycie.

W ostatnich latach Francja dokonała wielu zmian w postrzeganiu obcokrajowców, generalnie jest ziemią dość przychylną, wiem jednak, że niestety nie wszystkie polskie rodziny podzielają nasz los, czasem dzielą się ze mną tym, że nie czują są akceptowane. Długo starałam się odnaleźć sens takich odrzucających zachowań. Wynika to, moim zdaniem z trzech powodów – po pierwsze: historii Francji, po drugie z braku podstawowej wiedzy, po trzecie ze statusu języka.

Często spotyka się osoby, które w swoim pojmowaniu dwujęzyczności zatrzymały się kilkadziesiąt, a nawet kilkaset lat temu. Francja ma bardzo bolesną historię, jeżeli chodzi o niektóre regiony, na przykład Bretanię. Ziemie te długo walczyły o swoją niepodległość, a jednym ze znaków odrębności był właśnie inny, lokalny język. Symbolem dobrej integracji stało się więc właśnie wymazanie obcego języka, sprowadzenie wszystkich do wspólnego, francuskiego mianownika.

Podobnie rzecz miała się kilkadziesiąt lat temu, gdy w imię adaptacji zakazywano obcokrajowcom zwracać się do swoich dzieci w ich własnym języku. Dwujęzyczność traktowano wówczas jako niebezpieczeństwo, lecz nie dla jednostki, jak to niekiedy zwykło się uważać, ale dla kraju, dla narodu. Moc takiego przekonania była ogromna. Obawa przed innością, były tak mocne, że w niektórych poglądy na środowiskach zostały obecne aż do dziś. Lęk przed Innym jest ogromnym kołem napędowym wielu zachowań, osoba ludzka naturalnie obawia się tego, co nie jest do niej podobne, czego nie może kontrolować, czego nie może pojąć, jedynie człowieczeństwo uzdalnia nas do przekroczenia w sobie tego strachu i otworzenia się na Inne, obce, ale mogące nas ubogacić.

Drugim powodem negacji dwujęzyczności, wynikajacym właśnie z sytuacji historycznej Francjii lęku przed obcym, jest brak wiedzy. Wielu członków społeczeństwa, ale także specjalistów (nauczycieli, lekarzy, a nawet psychologów i logopedów!) nie posiada elementarnej wiedzy na temat wychowania dwujęzycznego i odradza mówienie do dziecka w języku jednego lub obu rodziców. Nie ma tutaj do obrania innej drogi, jak droga dialogu.

W przypadku niezrozumienia ze strony szkoły czy poradnii, lub też rodziny, sąsiedztwa, zachęcam zawsze rodziców do nawiązania jak najlepszej komunikacji z drugą stroną i dzielenia się wiedzą, informacjami na temat funkcjonowania dziecka dwujęzycznego, na temat korzyści dwujęzyczności dla jego rozwoju, relacji w rodzinie, tożsamości. Dwujęzyczność trzeba oswoić. A oswoić znaczy stworzyć więzy, także z tymi, którzy na początku byli od nas, od naszego sposobu myślenia, wychowywania, daleko.

Oswoić to także wykonać część drogi w stronę drugiego, w stronę jego kultury, jego języka. Dlatego uważam, że to bardzo ważne dla dziecka, kiedy rodzice, rodzic obcokrajowiec, nie tylko dba o przekazanie swojego dziedzictwa, ale otwiera się na bogactwo kraju przyjmujacego, potrafi się komunikować w jego języku, zawiera kontakty, przyjaźnie z jego mieszkańcami. Dziecko widzi wówczas, że dwa elementy jego pochodzenia są dobre, że da połączyć się je w całość, że można je zjednoczyć, że istnieje między nimi dialog.

Trzecią przyczyną negacji dwujęzyczności jest często status socjo-ekonomiczny języka, czyli jego pozycja w hierarchii innych języków. Pozycja ta zależy najczęściej od sytuacji gospodarczej, kulturowej, politycznej danego kraju. Nietrudno zgadnąć, że we Francji, jeżeli chodzi o języki obce, na szczycie tej hierarchii znajduje się język angielski, następnie podążają za nim język niemiecki, hiszpański, ewentualnie włoski. Dialekty afrykańskie mają swoje miejsce gdzieś na końcu rankingu.

Odnoszę wrażenie, że język polski plasuje się gdzieś pośrodku, jest więc on doceniany, ale nie hołubiony jak inne języki z tak zwaną „przyszłością”. Dziecko wyczuwa natychmiast jakie miejsce zajmuje język jego rodzica. Nie wie jeszcze na przykład, że język angielski otworzy mu wszystkie drzwi w edukacji i w poźniejszej karierze, podczas gdy soninke będzie mniej mile widziany. Ale odczuwa, że o wiele lepiej posługiwać się pierwszym niż tym drugim.

W obu przypadkach jest to najczęściej język matki i niestety rzadko kto nadaje mu wartość ze względu właśnie na utrzymanie kontaktu, relacji z matką, ojcem, rodziną, kultura pochodzenia. Ale nie jest to problem typowo francuski, pojawia się w różnych krajach, a taki sposób myślenia przenika także do mentalności niektórych, spotkanych przeze mnie tutaj Polaków. Dziecko słyszy: Po co mu polski, gdyby to był angielski, niemiecki, to warto byłoby mu przekazać ten język…

To samo dziecko, przyjeżdżając następnie na wakacje Polski, słyszy peany na temat swojej znajomości francuskiego, natomiast jego wysiłki w mówieniu po polsku są bagatelizowane. Natychmiast zapala się lampka wskazujaca miejsce naszego języka w ogólnej, językowej hierarchii. Dzieko już wie jaką wartość ma jego drugi język, wyciągnie z tego wnioski. Takie deprecjonowanie języka polskiego, ale także każdego innego, jest dla mnie ogromnym nieporozumieniem. Mówmy dobrze o naszym języku, tak będzie o nim myśleć nasze dziecko.

To doświadczenie, o którym tutaj mówię, bycia deprecjonowanym, bycia elementem strachu, bycia odrzuconym jest niesamowicie trudnym doświadczeniem dla rodziców, pragnących wychować dzieci w dwóch lub więcej kulturach czy językach. Z dużą ulgą obserwuję jednak, że takie sytuacją są naprawdę coraz rzadsze. Cieszę się bardzo, że zaufanie, otwartość odnoszą zwycięstwo nad lękiem.

Jest pani członkiem francuskiego stowarzyszenia promocji dwujęzyczności Cafe Bilingue. Czy dzięki temu łatwiej Pani wychowywać czterech synków? Czy stowarzyszenie ma ciekawe pomysły dla rodziców?

Stowarzyszenie Café Bilingue powstało, w opisanym przeze mnie powyżej francuskim kontekście społecznym i politycznym, jako miejsce promocji dwujęzyczności. Powołała je do życia w 2006 roku psycholingwistka, socjolog, badacz i autorka poradników dla rodzin dwujęzycznych Barbara Abdelilah Bauer. Do współpracy zaprosiła wówczas kilku specjalistów i naukowców zajmujących się tematyką dwujęzyczności i dwukultrowości, między innym Rankę Bijeljac Babic.
W jej zespole znaleźli się wówczas profesorowie uniwersyteccy, logopedzi,psychologowie, lekarze, dramaturdzy itd. Pierwsze inicjatywy stowarzyszenia miały charakter spotkań dla rodziców i ich dwujęzycznych dzieci, na początku w kawiarniach, stąd nazwa Café. Spotkania te były cenne dla wielu osób, pozwalały licznym rodzicom wyjść z izolacji, poczucia samotności, specjalistom natomiast zdać sobie sprawę z realiów wychowania dwujęzycznego.

Kilka lat temu, kiedy jako mama dzieci dwujęzycznych, sama poszukiwałam odpowiedzi na temat nurtującyh mnie pytań dotyczących wychowania w dwóch językach i dwóch kulturach. Od pewnego już czasu, jako psycholog, interesowałam się wielokulturowością i związkami języka z emocjami. Stając się mamą na emigracji zrozumiałam, ze wychowanie dwujęzyczne, mimo iż pełne bogactwa, nie zawsze jest łatwe. Wiązało się ono z moim dużym zaangażowaniem, a często nie dawało oczekiwanych rezultatów, w pewnym momenie zdałam sobie sprawe, że ja także potrzebuję wsparcia i kontaktu z innymi.

Spotkania i konferencje organizowane przez Cafe Bilingue wiele wniosły do mojego pojmowania dwujęzyczności, a przede wszystkim dały mi możliwość dyskusji ze specjalistami i wymiany doświadczeń z innym rodzicami żyjącymi we Francji i pragnącymi przekazać swój język ojczysty dzieciom. Rodzice ci pochodzili z różnych zakątków świata, ale odkryłam, że często probematyka wychowania dzieci dwujęzycznych ma charakter uniwersalny.

Rodzice ci, podobnie jak ja, poszukiwali skutecznych metod i podejść, dzielili z innymi swoimi pomysłami, sukcesami, przeżywali podobne rozterki, martwili się niepowodzeniami i napawali wzajemnie nadzieją. Było to dla mnie bardzo wspierające doświadcznie. Myślę, że takie wzajemne wsparcie ma ogromne znaczenie, nie może go zastąpić żadna teoretyczna wiedza na temat dwujęzyczności, mimo iż jest ona rodzicom także bardzo potrzebna.

Byłam pod wrażeniem ciepła i zrozumienia płynącego od prowadzących, a zarazem ich naukowego i profesjonalnego rygoru. Kiedy trzy lata temu Barbara Abdelilah Bauer i Ranka Bijeljac Babic zaproponowały mi współpracę, przystałam na nią z radością. Stowarzyszenie organizuje seminaria i szkolenia dla rodziców oraz specjalistów, konferencje, grupy dyskusyjne i warsztaty. W czasie ostatniego roku dużym projektem był Tydzień Języków organizowany we współpracy z Minsterstwem Edukacji.

W czasie tego tygodnia miało miejsce wiele wydarzeń promujących dwujęzyczność w szkołach, instytucjach rządowych i pozarządowych. W ubiegłą sobotę na przykład stowarzyszenie wraz z Uniwersytetem Paris 8 organizowało konferencję dla rodziców i specjalistów na temat wychowania dwujęzycznego. Osobiście pomagam w organizacji wydarzeń oraz prowadzę warsztaty i grupy wsparcia dla rodziców dzieci dwujęzycznych (ostatnio w miarę możliwości, ze względu na mały wiek moich najmłodszych rocznych synków).

Istnieje podejrzenie, że dzieci dwujęzyczne są bardziej podatne na zaburzenia językowe niż ich jednojęzyczni koledzy. Jak często zdarza się u dwujęzycznych dzieci Specyficzne Zaburzenie Rozwoju Językowego (SLI – Specific Language Impariment)? Jeśli rodzic zauważy podobne zaburzenia u swojego dziecka, co powinien zrobić?

Dziecko dwujęzyczne może nie mówić lub nie mówić wystarczająco dobrze z kilku powodów. Ważne, aby właściwie zidentyfikować przyczynę takiego stanu i udać się po pomoc do odpowiedniego specjalisty.

Specyficzne zaburzenie rozwoju języka (SLI) diagnozowane jest u dzieci, które wykazują znacznie wolniejsze niż u ich rówieśników tempo rozwoju językowego. Ich zasób wypowiadanych słów jest ograniczony, mimo iż mogą wykazywać dość dobre rozumienie. Ponadto uważa się, że deficyt językowy, u dzieci ze SLI nie jest spowodowany niepełnosprawnością umysłową, zaburzeniami słuchu czy zaburzeniami neurologicznymi, problemami emocjonalnymi czy społecznymi. Jest to więc dość szeroka kategoria, która wymaga jeszcze uścislenia i dodefiniowania. Obecnie prowadzi się wiele badań na temat SLI, także wśród dzieci dwujęzycznych. W Polsce koordynatorkami programu badań BI SLI były dr Ewa Haman i dr Zofia Wodniecka.

Za kilka dni w Tours we Francji odbędzie się miedzynarodowa konferencja, w czasie której zaprezentowane zostaną niektóre wyniki z tych badań. Specyficze Zaburzenia Rozwoju Języka to dość obszerne zagadnienie, chciałabym tylko podkreslić, że o zaburzonym rozwoju u dziecka dwujęzycznego mówi się wówczas, gdy problemy występują w obydwu przyswajanych przez dziecko językach. Jeżeli rodzic ma jakiekolwiek wątpliwości co do rozwoju swojego dziecka, powinien skontaktować się ze specjalistą mogącym mu pomóc i sprawdzić czy są powody do niepokoju. Chodzi tu o logopedę, lekarza, psycholga, psycholingwistę. Dla dzieci dwujęzycznych idealny byłby kontakt ze specjalistami w obu językach.

Rodzice dzieci dwujęzycznych, którzy się do mnie zgłaszają o pomoc często są zaniepokojeni tym, że dziecko ma problemy w porozumiewaniu się z innymi. Jak już wspominałam, to dlaczego „dziecko nie mówi|” może wynikać z wielu rzeczy. Jednym z podstawowych dla mnie priorytetów jest wówczas ustalenie, czy dziecko potrafi komunikować się przynajmniej w jednym ze znanych mu języków.

Jeżeli rozwój jest znacznie opóźniony w dwóch lub więcej językach używanych na co dzień przez otoczenie dziecka, istnieje prawdopodobieństwo pojawienia się zaburzeń rozwojowych lub językowych. Diagnoza takich zaburzeń jest domeną specjalistów o określonej kompetencji. Jako psycholog kliniczny zapraszam wówczas rodziców i dziecko do udania się do psycholingwisty lub jednego z logopedów, z jakim współpracuję.

Jeżeli rozwój jednego z języków przebiega dobrze, wówczas najczęściej nie mamy do czynienia z zaburzeniem językowym, lecz z tzw. niewystarczającą ekspozycją na dany język (zwykle mniejszościowy), dla osób przebywających za granicą – język polski. Moja praca z rodziną polega wówczas na pomocy w opracowaniu indywidualnego Planu Językowego Rodziny, który stanie się podstawą zwiększenia kontaktu dziecka z językiem słabszym (najczęściej jest to język polski). Zwykle takie rozwiązanie jest wystarczające, aby drugi język mógł „rozwinąć skrzydła|”.

Niekiedy jest jednak tak, że nie zdiagnozowano żadnego zaburznia rozwojowego ani językowego, a pomimo wielu rozlicznych kontaktów z językiem dziecko nie wykazuje w jego zakresie wystarczających kompetencji. Nie chodzi więc wówczas o brak stymulacji, lecz przyczyna niemówienia leży gdzie indziej. Może ona mieć podłoże emocjonalne lub relacyjne, np. dziecko wstydzi się mówić w języku mniejszościowym, otoczenie nie szanuje jego pochodzenia, z jakiegoś powodu brak mu motywacji, obawia się czegoś, drugi język lub kultura nie są dla niego wstarczająco atrakcyjne. Dla dziecka język staje się ciężarem, staram się mu pomóc ten ciężar zidentyfikować, nazwać, wesprzeć je.

Niekiedy zdarza się też tak, że to nie sam język jest ciężarem, ale relacja. Relacja z kimś ważnym – rodzicem lub innym członkiem rodziny związanym z danym językiem jest trudna, naznaczona z jakiegoś powodu napięciem, konfliktem. A może relacja z rodzicem jest dość dobra, ale to mama czy tata, pomimo wielu starań, przekazując język, „niechcący” przekazują także swoje cierpienie związne z emigracją, z wyobcowaniem, z niemożliwością znalezienia sensu. Wówczas moja praca nie ogranicza się do dziecka, ale spotykam rodzinę, z całym jej bogactwem, doświadczeniem i bagażem. Towarzyszę rodzicom, matce, ojcu, aby odnaleźli pomost pomiędzy dwoma światami, kulturami, językami, aby odkrywając jedność w sobie, pozwolili także i dziecku wzrastać w wewnętrznej jedności.

Często mówię, że dzieci są jak „emocjonalne gąbki”, nasiąkają odczuciami swoich najbliższych. Im bardziej, jako rodzice, będziemy świadomi własnych uczuć oraz wyrazimy je w bezpieczny sposób, tym mniejszy bagaż naszej, niekiedy trudnej, historii włożymy na ramiona naszego potomstwa. Tym mniej bagaż ten będzie identyfikowany z naszym językiem czy kulturą.

Nawet jeśli rozwój dziecka przebiega dość dobrze i nia ma znaczących problemów natury emocjonalnej, mama lub tata w pewnym momenicie odczuwać mogą zniechęcenie czy wręcz wypalenie. Wychowanie w dwujęzyczności to bardzo wymagająca praca, zaangażowanie codzienne, które nie zna weekendów i wakacji. Dużo mówi się o dzieciach dwujęzycznych, a mało o ich rodzicach i o tym, że potrzebują oni wsparcia, potrzebują wiedzieć się, że nie są sami, że wzloty i upadki są normalne, że to praca długodystansowa, niekiedy trudna, że na efekty czasem trzeba czekać długo… Staram się udzielić takiego wsparcia tym, którzy się do mnie zwracają. W tym celu także prowadzę warsztaty i grupy dla rodziców dzieci dwujęzycznych, a w Klubach Tutusia założonych przeze mnie i dr Elę Ławczys specjalne miejsce przeznaczyłyśmy właśnie na spotkania rodziców.

Polacy na obczyźnie często doświadczają samotności i tęsknoty za tym, co polskie, za językiem polskim, polską kulturą, polskimi relacjami. Wielu z nich, szczególnie kobiety, stara się więc organizować spotkania, wymianę informacji, kompetencji, wspierać się – prywatnie czy profesjonalnie, z humorem i na poważnie. W tym kontekście powstało wiele niezwykle cennych inicjatyw – tutaj we Francji znam bardzo dobrze dwie – Stowarzyszenie Les Polonaises z Tuluzy i Emi Polka z Paryża, a w wymiarze wirtuanym Klub Polki na Obczyźnie. Można się inspirować takimi organizacjami, to bardzo piękna inicjatywa, pozwalająca wyjść wielu Polkom i Polakom z cienia, z izolacji.

Zauważyłam, że rodzice dzieci dwujęzycznych często borykają się z osamotnieniem i ogromną tęsknotą, niekiedy nawet depresją. Rodzic dziecka dwujęzycznego nigdy nie powinien zostać sam w swoim trudzie.

Gdy dziecko ma problemy z nauką języka, rodzic zaczyna się niepokoić o jego rozwój i może uznać, że funkcjonowanie w świecie dwóch języków jest za trudne. Decyduje się wtedy na naukę tylko jednego języka. Właściwa decyzja?

Jeżeli dziecko ma problemy z nauką tylko jednego z dwóch języków, nie jest to problemem rozwojowym, lecz najczęściej wynikiem niewystarczajego kontaktu z tym językiem. Jeżeli dziecko ma problemy z przyswojeniem dwóch języków, możemy mówić o zaburzeniu rozwoju, lecz nie wynika on najprawdopodobniej z dwujęzyczności.

Zrezygnowanie więc z drugiego języka najczęściej nie rozwiąże napotykanych trudności, niekiedy może je nawet pogłębić, zwłaszcza gdy są natury emocjonalnej. Rodzice zwykle obdarzeni są niezykłą intuicją odnośnie tego, co jest dobre dla ich dzieci, rzadko więc spontanicznie podejmują decyzję o porzuceniu ich języka w kontakcie z potomstwem. Bardzo często motywacja do takiej decyzji pochodzi z zewnątrz.

Niestety taką radę często można jeszcze usłyszeć z ust specjalistów czy nauczycieli, którzy zalecają rezygnację z języka mniejszościowego na rzecz języka kraju zamieszkania. Postawa taka wynika często z troski o dobrą integrację w społeczeństwie dziecka, które słabo mówi w języku szkoły czy przedszkola. Najczęściej wystarczy tylko zwiększyć czas przebywania z językiem, rówieśnikami! Osoby te często nie zdają sobie sprawy z efektów emocjonalnych, ale także poznawczych takiej decyzji. Wiąże się ona bowiem z porzuceniem języka matki, języka emocji, języka kultury pochodzenia, języka będącego podwaliną tożsamości dziecka. Z moich obserwacji wynika, że utrzymanie języka matki (lub ojca, jeśli to on jest emigrantem), języka rodziców emigrantów, wiąże się z bardzo dużym zyskiem emocjonalnym dla dziecka, szczególnie w przypadku, kiedy matka czy ojciec nie mówią dobrze w języku kraju przyjmującego. W przeciwnym przypadku odcięcie od języka matki jest przecięciem więzi. A cóż jest ważniejszego w życiu dziecka, życiu człowieka, niż więź emocjonalna?

Zachowanie języka matki jest także korzystne dla rozwoju poznawczego oraz językowego. Dziecko dzieki temu językowi poznaje świat, dziecko rozwija świadomość językową, w przyszłości będzie korzystać ze swoich kompetencji przy nauce innych języków. Często zauważam, że jeden język szybko „pociąga” za sobą drugi. Znaczy to, że jeśli dziecko rozwinęlo jakąś kompetencję w jednym języku, zwykle jest już gotowe nabyć tę samą kompetencję w języku drugim. Gdyby świadomość tego faktu była wystarczająca np. wśród nauczycieli, zachęcaliby oni gorliwiej do nauki języka pochodzenia dzieci dwujęzyczne!
Naturalnie, w przypadku zaburzenia rozwoju językowego nie wystarczy zachowanie języka matki czy ojca, należy pomóc dziecko w jego wysiłkach nawiązania komunikacji z innymi. Terapia logopedyczna, rehabilitacja, niekiedy terapia psychologiczna są niezbędne.

Kiedy więc należy „odpuścić” naukę drugiego języka u dziecka?

Jeżeli ten język jest związany z jednym bądź obojgiem rodziców, chciałabym powiedzieć: nigdy. Znanych jest nawet wiele przypadków dzieci przejawiających zaburzenia rozwojowe, niepełnosprawność intelektualną, choroby genetyczne, które wychowywane są w dwóch językach lub kulturach. Oczywiście jeżeli zaburzenie ma bardzo głęboki charakter, np. niektóre poważne zaburzenia ze spektrum autyzmu przy zaburzeniu w grę wchodzi wiele języków np. w rodzinach trzy- czy czterojęzycznych, najczęściej należy w jakiś sposób uprościć środowisko językowe dziecka. Często w takich przpadkach wybierany jest język instytucji kosztem języka rodziny. Ale takie sytuacjie są naprawdę nieliczne.

Dziękuję za rozmowę i do usłyszenia w części drugiej.

Danuta Świątek
Zdjęcie: Jeanne Groues

Poprzedni artykułCo ma piernik do Torunia, czyli subiektywny przewodnik po mieście 
(nie tylko) Kopernika dla (nie tylko) nowojorczyka Kariny Bonowicz
Następny artykułZwiedzamy Nowy Jork: Harlem
Danuta Świątek
Redaktor naczelna portalu. Dziennikarka prasowa. Adiunkt w Hunter College w NYC. Lauretka Nagrody im. Janusza Korczaka (2022) i Nagrody Marszałka Senatu w konkursie „Polki poza Polską” (2023). Wyróżniona Medalem KEN za pracę w polonijnych szkołach. Absolwentka Columbia University w NYC. Była korespondentka „Życia Warszawy” i „PANI” w Nowym Jorku. Współpracowała z amerykańską edycją „BusinessWeek” i „Working Mother”. Autorka książek m. in. “Kimberly”, „Kimberly jedzie do Polski” i współautorka „Przewodnika po Nowym Jorku”. Koordynatorka akcji „Cała Polonia czyta dzieciom” w USA. Terapia reminiscencyjna jest jej wielką pasją. Kontakt: DanutaSP@outlook.com

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj