Po nocy niepewności co wydarzy się w Nowym Jorku, już o 7 rano siedzimy z córkami przed komputerem i oglądamy filmiki z Nowego Jorku na portalu CNN. Tak, pada deszcz. Tak, wieje wiatr. Ale nie jest tak źle jak mogłoby być.
Tata przez telefon stwierdza, że wreszcie kładzie się spać, bo u niego już 1 w nocy. Ma dość oglądania relacji pogodowych w TV. Mówi, że z rynien na naszym domu wali woda deszczowa. Dobrze, że przeczyściliśmy je na wiosnę. Tata idzie do łóżka. Częściowo uspokojone zaczynamy jeszcze jeden dzień w Polsce.
Co będziemy robić? Wybierzemy się na dożynki.
– Na co? – dziwią się córki.
– Zobaczycie.
Stary polski obyczaj wśród rolników nie jest jeszcze znany Kimberly i Natalie.
Gdy pojawiamy się na Kalwaryjskim Wzgórzu w Pakości, od razu widzimy wielki ołtarz na świeżym powietrzu, suto zastawiony. Córki podbiegają do niego zdziwione. Na szczęście do uroczystości jeszcze pół godziny, mamy więc czas, by spokojnie się przyjrzeć.
Na ołtarzu są ustawione wielkie dynie, koszyki z czerwonymi buraczkami i pomidorami, worki ziemniaków, inne dorodne warzywa z rodziny dyniowatych. Wielkie bukiety kwiatów, ubranych w trawy, pięknie wyglądają w wazonach. Obfitość darów natury wylewa się z ołtarza.
A potem podczas mszy prawdziwa uczta dla oczu. Pojawiają się rolnicy z wieńcami dożynkowymi. Jak się okazuje, to prawdziwe dzieła sztuki ludowej, które wcale nie wyglądają jak tradycyjne wieńce. Jest wśród nich Księga X Przykazań wykonana z ziaren zbóź. Mały ołtarz dla Matki Boskiej, też z ziaren. Krzyże z kłosów. Zauważamy nawet ryby z nasion słonecznika i maku…
Są przemówienia lokalnych polityków. Mówi się o małym przyroście naturalnym w kraju. Za nami siedzi pięć Kujawianek w strojach ludowych. Kimberly i Natalie nie mogą od nich oderwać wzroku. Dziewczyny śmieją się do nas kolorami chabrów, czerwieni i i bieli.
Wracamy do domu z pomysłem, że zrobimy mozaikę z pestek śliwek, bo tylko takie ma babcia w domu.
Słoneczne dożynki u nas, a u taty na szczęście, słabnąca Irene.
Danusia Świątek