50840812 - a teenage girl is reading on a bench with brick wall in the background. toned image

 

Czas leci jak szalony – nie wiem jak Państwo, ale w naszej rodzinie zaczynamy podejrzewać, że ktoś majstruje przy czasie. Jest on krótszy niż był kiedyś, wobec czego na wszystko mniej …czasu!  Wstyd się przyznać, ale na domowe lekcje polskiego też. Na szczęście – od czego są dobre książki! Po raz kolejny utwierdzam się w przeświadczeniu, że na pierwszym miejscu w edukacji dwujęzycznej stoi LEKTURA.  Lektura proszę Państwa po raz pierwszy, po raz drugi i po raz każdy. Zdaję sobie sprawę, że tym, co za chwilę powiem ryzykuję linczing ze strony nauczycieli, ale trudno. Raz kozie śmierć.

Lektura przed gramatyką.
Lektura przed historią.
Lektura przed geografią.
Lektura przed katechezą.
I przed wszystkim innym.  

image2Oczywiście, jest w tym przewrotność, bo przecież jeśli nie nauczymy naszego dwujęzycznego dziecka biegle czytać po polsku i nie zaszczepimy w nim przeświadczenia, że książka po polsku jest w istocie tym samym co po angielsku (niemiecku, włosku, portugalsku, francusku itd.), bo język to tylko pojazd, który przewozi nas to treści i informacji, które książka zawiera – to nauka gramatyki, geografii, historii, katechezy i jakichkolwiek innych przedmiotów realizowanych w ramach szkoły polonijnej też nie będzie efektywna i będzie toczyć się wyboistym traktem pod górę.

Dlaczego właśnie czytanie?  Bo świat nie jest idealny i zmusza nas do dokonywania wyborów. Bo mamy ograniczoną ilość czasu, by tych wyborów dokonywać. Bo inwestycja w rozwój umiejętności czytania u dwujęzycznego dziecka wydaje się być tą, która może zaprocentować najbardziej.

image5Nie posunę się do twierdzenia, że czas jest naszym wrogiem, ale nie jest on, z tego co widzę w naszej osobistej historii rodzinnej, sprzymierzeńcą, zwłaszcza w przypadku dziecka starszego.  Schemat jest zawsze taki sam. Najpierw jesteśmy pełni zapału, pomysłów i z dużą nawet organizacją oraz determinacją wcielamy idee dwujęzycznego wychowania w życie. Ale CZAS LECI. Dziecko nam dorasta i naturalnym biegiem rzeczy ma coraz więcej nauki, pracy domowej oraz rozmaitych zajęć dodatkowych w swojej regularnej szkole. Nauka polskiego wycofuje się na tylne siedzenie jego, a my, rodzice nawet nie chcemy niczego zmieniać, bo przecież nasze dziecko SIĘ UCZY! Ciężko pracuje. Nie obija się wcale. Ma grafik wypełniony po brzegi, bo robi mnóstwo innych, ważnych rzeczy.  Nadszedł ten moment, że musi skupić się na tych właśnie
wszystkich innych rzeczach, bo przyszłość, bo studia, bo stypendia itp.
image3Proszę zresztą samemu zrobić rachunek sumienia. O ile więcej czasu byli Państwo w stanie spędzać/wygospodarować u dziecka na polskie lekcje, wspólne czytanie, odrabiania zadanych zadań, oglądanie po polsku filmów i materiałów edukacyjnych, gdy było ono młodsze?  Jeżeli dziecko w wieku powyżej 12 lat wciąż chodzi do polskiej szkoły, z ochotą odrabia zadawane zadania i bez nacisku z waszej strony sięga po polskie lektury – jesteście szczęściarzami. Obrazek, który znam z autopsji (dzieci znajomych uczęszczające do polonijnych szkół) o wiele częściej wygląda tak, że „polski” to weekendowe zajęcia w placówce, a potem odbębnianie w domu jakichś ćwiczeń, głównie z gramatyki, ewentualnie układanie odpowiedzi na pytania związane z czytankami przerabianymi na lekcji. Na lektury czasu absolutnie brak. Nie jestem przeciwniczką ćwiczeń z gramatyki, żeby było jasne. Ani wypełniania zeszytów image7ćwiczeń.  Sęk w tym, że jeśli taka rutyna staje się podstawą dwujęzycznego wychowania proces rozwoju leksykalnego, syntaktycznego, stylistycznych bardzo spowalania, a nawet się zatrzymuje i odpowiedzi w zeszytach ćwiczeń, mimo upływu czasu, nie chcą robić się bardziej złożone, inteligentne, jednym słowem – adekwatne do wieku i faktycznego poziomu rozwoju umysłowego naszego dziecka. Dziecko jednak, które czyta, nawet jeśli nie ćwiczy się mocno w pisemnych odpowiedziach, dokonuje tych postępów. Rozwija się w każdym ze wspomnianych obszarów. Jego dwujęzyczna edukacja postępuje. Biegłość w czytaniu ułatwia przyswajanie informacji ze wszystkich innych przedmiotów!
Czas na lektury jest wyborny, bo mamy przed sobą jeszcze dość spory kawałek zimy, która sprzyja i samodzielnemu, i wspólnemu czytaniu. Moja młodsza córka wpadła wczoraj na pomysł, żeby image6zamiast zabierać się na zupełnie nową książkę, wrócić do jakiejś, którą już zna i kocha. I wyciągnęła ze swej biblioteczki „Pompona w rodzinie Fisiów” Joanny Olech. Ledwie zaczęłyśmy czytać zapowiedziała, że następne książki też będą z gatunku „już przeczytanych”, bo przecież, cytuję jej słowa: „człowiek zawsze znajdzie tam coś, co wcześniej przeoczył”.  Ja z kolei pomyślałam, że w takim razie podzielę się Państwem krótką listą lektur dla dzieci, które są w naszej rodzinie zestawem „pewniaków i hitów” (mam stuprocentową pewność, że to właśnie do nich będziemy przez najbliższy czas wracać w czytelniczych seansach w naszej rodzinie).
Kolejność pozycji na liście jest przypadkowa, polecamy je wszystkie jednakowo! Książki przeznaczone są dla przedziału wiekowego od lat ok. 8 do ok. lat 12.

Przyjemniej lektury!

 

Eliza Sarnacka-Mahoney

Fot. DPS

 

image1„Dynastia Miziołków” – Joanna Olech
„Pompon w rodzinie Fisiów” – Joanna Olech (i reszta pozycji z serii o Pomponie)
„Plaża Tajemnic” – Rafał Witek
Seria „Kroniki Archeo” – Agnieszka Stelmaszyk
„Masło przygodowe” Barbara Stenka
„Pan Popper i jego pingwiny” Richard Atwater (polskie wydanie w tłumaczeniu Stefanii Wortman)
„Wielka, większa i największa” Jerzy Broszkiewicz
„Cukiernia pod pierożkiem z wiśniami” Clare Compton (polskie wydanie w tłumaczeniu Krystyny Tarnowskiej)
Seria o Panu Kuleczce – Wojciech Widłak
Seria o Morsie i Pinky – Dariusz Rekosz

Poprzedni artykułEverglades – rzeka traw
Następny artykułPo dyplom za granicami USA: może studiować na Uniwersytecie McGill?
Eliza Sarnacka-Mahoney
Dziennikarka i pisarka, przeważnie mieszka w Kolorado, chyba że podróżuje. Współpracuje z mediami w Polsce oraz z Nowym Dziennikiem, autorka powieści, zbiorów ciekawostek i książek publicystycznych o Ameryce. Mama Natalii i Wiktorii, które każdego dnia utwierdzają ją w przekonaniu, że to, co niemożliwe jest jak najbardziej możliwe, trzeba tylko szczerze chcieć. Na portalu autorka rubryki “Przystanek Babel”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj