Przełknęłam dwie łyżeczki syropu Robitussin. Umęczona kaszlem od czterech dni i zachęcona rekomendacją kolegi, sięgnęłam po środek pomocniczy. Po 10 minutach suchy kaszel zmniejszył się, ale zakręciło się mi w głowie.
Już od bardzo dawna nie używałam syropów. Co w nim jest? Wzięłam zielono-czarne pudełko do ręki. Rzuciła mi się w oczy ramka z napisem: RODZICE, dowiedzcie się o nadużywaniu lekarstw przez nastolatków. Podana jest też nazwa portalu www.StopMedicineAbuse.org
Zaglądam pod wskazany adres.
„Co dziesiąty nastolatek nadużywa DXM (dekstrometorfan), środka, który znajduje się w syropie”.
O rety! Na portalu wysłuchuję zwierzeń nastolatków, którzy pili syropy, żeby oderwać się od rzeczywistości.
– Łatwo można kupić. Tani. Wystarczy napić się. Wszyscy koledzy to robią! – mówili.
Na szczęście wyszli z uzależnienia. Ale co z innymi?
Patrzę na zielone pudełko. Gdybym była producentem syropów, wydrukowałabym jeszcze większą ramkę z informacją dla rodziców niż jest. Umieściła ją tuż pod nazwą syropu, a nie na bocznej stronie.
A od siebie dodaję: sprawdźcie informacje na www.StopMedicineAbuse.org
Danusia Świątek