Nasz portal prowadzi cykl, w którym przedstawiamy rodziców zaangażowanych i oddanych sprawom polonijnej szkoły. Dziś rozmowa z Izabelą Jędruchniewicz z Polskiej Szkoły Dokształcającej Zjednoczenia Polaków w Ameryce w Sayreville, NJ, która znalazła się wśród laureatów IV Konkursu „Polonijny Rodzic na 6”.

Konkurs jest organizowany przez Komisję Kulturalno – Oświatową “Szkoła Polska” z Portland w Oregonie, Kongres Oświaty Polonijnej oraz Forum Nauczycieli Polonijnych Zachodniego Wybrzeża USA. Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą objął konkurs patronatem honorowym. Organizatorzy zaznaczyli: „Celem konkursu jest docenienie roli rodzica w rozwoju szkoły polonijnej oraz podkreślenie jak istotnym i ważnym jest jego zaangażowanie w pracę szkoły, promocja postawy rodzica – nauczyciela swoich dzieci, który przekazuje i pielęgnuje język ojczysty w swoim domu”. 

.

.

Izabela Jędruchniewicz ma dwie córki. 18-letnia Kasia skończyła polską szkołę dwa lata temu i teraz pracuje jako pomoc w klasie przedszkolnej. 14-letnia Karolina zaczęła liceum. Pani Izabela urodziła się i wychowała w Lidzbarku Warmińskim. Skończyła Politechnikę Gdańską, Wydział Elektryczny o Profilu Automatyka i Metrologia. Po przyjeździe do USA, studiowała w Middlesex County College na wydziale mechanicznym, a potem na wydziale lądowym. Pracuje w college na wydziale mechaniczno-lądowym jako lab coordinator i adiunkt,  uczy przedmiotów inżynieryjnych.

.

Uchodzi Pani za osobę niezastąpioną w sytuacjach awaryjnych. Taka opinia chyba bardzo zobowiązuje do społecznej działalności w szkole?

Nigdy nie myślałam o sobie jako o osobie niezastąpionej. Lubię to, co robię i robię to, co lubię. Praca społeczna w szkole jest pracą, która sprawia mi przyjemność, więc nie czuję żadnej presji.

Mija dekada Pani społecznej pracy w szkole. Co najbardziej Panią ‘kręci’ w tej pracy?

Uśmiech dzieci! Gdy zostałam po raz pierwszy mamą klasową widziałam radość w oczach mojego dziecka, gdy przygotowywałam dla klasy niespodzianki. Córka była dumna i szczęśliwa. Potem radość zobaczyłam w kolejnych parach oczu i kolejnych. Aż któregoś razu wszystkie dzieciaki z klasy mojej córki zwracały się do mnie „mamo”. Myślałam, że Kasia będzie trochę zazdrosna, ale ją to tylko cieszyło. Moja pasja do „umilania” zajęć przeniosła się również na dzieci z klasy. To one same zaczęły mi pomagać. I to jest niesamowite! Uśmiech dziecka, ciepło jakie płynie z tego uśmiechu, to jest to co mnie „kręci”.

Na kiermasze świąteczne ofiaruje Pani własnoręcznie robioną biżuterię, szale i chusty. Kiedy ma Pani czas na takie zainteresowania?

Wychowałam się w czasach, gdzie nic nie można było kupić w sklepach. Moja mama pruła stare swetry i robiła nowe. Było nas troje dzieci, plus rodzice, wiec na swój sweter musiałam czekać w kolejce. Nie byłam zbyt cierpliwa i postanowiłam spróbować. Zaczęłam sama pruć stare i robić nowe rzeczy. Uczęszczając do szkół technicznych, robótki ręczne były odskocznią od matematyki, fizyki i maszyn elektrycznych. Ponieważ nie mogłam pozwolić sobie na bezczynne siedzenie przed telewizorem, aby zabić swoje sumienie, zaczęłam dziergać oglądając telewizję. Mam podzielność uwagi, poszło mi jak z płatka. Najpierw były druty, szydełko, potem haft, decoupage, biżuteria i wszystko inne co mnie zachwyciło.

Proszę opowiedzieć o swojej pasji do biżuterii? Jakie szale i chusty? Robione z wełny?

Nie jestem artystką, ale lubię piękne i stare rzeczy. Czasami próbuję je odtworzyć. Znalazłam kiedyś zdjęcie modelki z pięknym naszyjnikiem zrobionym z modeliny. Nie udało mi się. To była totalna klapa. Ale znalazłam inny sposób na robienie biżuterii. Połączyłam koraliki z szydełkiem i tak zaczęły powstawać bransoletki. Nie mogłam poprzestać na jednej i tak powstały dziesiątki w różnych kolorach i wzorach. Trafiły potem na kiermasz świąteczny do szkoły katolickiej, do której uczęszczały moje córki. Jednak to nie biżuteria jest na pierwszym miejscu, a druty. Kiedyś robiłam rzeczy użytkowe dla siebie, teraz dla innych. Uwielbiam robić szale, chusty i czapki. Większość moich prac trafia do ludzi, którzy je potrzebują. Ponieważ moje prace mają swój określony cel, robię je z akrylu, włóczki, która da ciepło i komfort, i o którą jest łatwo zadbać. Robótki z wełny i angory są cudowne, lekkie i delikatne, ale wymagają również sporo uwagi i specjalnego „traktowania”. Te z reguły trafiają do moich bliskich, albo do specjalnego pudełka, gdzie są wszystkie moje skończone prace.

Jest Pani organizatorką kilkudniowych wycieczek dla maturzystów? Jak pozyskuje Pani fundusze? Gdzie jeżdżą maturzyści?

Klasa mojej starszej córki otworzyła podwoje liceum w naszej szkole. To było niesamowite. Ta garstka dzieci chciała sama kontynuować polską edukację. To nie rodzice, a oni sami postanowili zostać w szkole. Trzy lata minęły bardzo szybko i nadszedł czas przygotowań do matury. Była studniówka i miał być bal maturalny, ale dzieci wolały wycieczkę. A właściwie to chciały wynająć dom nad jeziorem i po raz ostatni spędzić ze sobą trochę czasu. Jako matka klasowa obiecałam, że im pomogę w organizacji, ale najpierw muszą same przygotować cały plan wycieczki. Zajęło to im tydzień. To nie mi się należą fanfary, ale maturzystom. To dzieci wymyśliły sprzedaż „homemade” ciastek w czasie lunchu i pierogowy fundraiser. Przy pomocy pani dyrektor i pań z zarządu, wszystkie pomysły ujrzały światło dzienne i były małym sukcesem maturzystów i moim. Pojechaliśmy do Pensylwanii na weekend. To był piękny i niezapomniany wyjazd. Nasza szkoła dopiero od paru lat otworzyła liceum i nadal nie ma ciągłości klas w liceum. A jak będzie wyglądało zakończenie roku szkolnego maturzystów nie zależy ode mnie, a od poszczególnych mam klasowych i oczywiście od samych uczniów.

.

.

Jaka szkołę polonijną uznaje Pani za szkołę, która odnosi sukces?

Każda szkoła polonijna, która kształci dzieci odnosi sukces. Mniejszy czy większy, ale sukces. Kiedyś jadąc na szkolną wycieczkę usłyszałam rozmowę pomiędzy studentami. Opowiadali sobie co robili w weekend w szkole podstawowej. Jeden z nich powiedział, że gdy jego koledzy grali w piłkę, on chodził do polskiej szkoły. Byłam zaskoczona, że on w ogóle mówi po polsku. Zapytałam czy tego żałuje. Jego odpowiedź mnie mile zaskoczyła. Powiedział, że nie żałuje ani jednej minuty spędzonej w polskiej szkole, pomimo, że nie za bardzo lubił do niej chodzić. Dzięki polskiej szkole ma polskich przyjaciół, którzy różnią się od amerykańskich. Łączy ich ta sama tradycja, religia, oraz taki sam pogląd na świat.

I to jest właśnie sukces każdej polskiej szkoły.

Jakie ma Pani plany na nowy rok szkolny szkolny 2021/22?

Nie będę oszukiwać, ale marzyła mi się „emerytura”. Po 16-tu latach „chodzenia” do szkoły i po 12-tu latach bycia matką klasową byłam gotowa pożegnać się z polską szkołą, ale młodsza córka postanowiła, że chce dalej kontynuować naukę i zapisała się do liceum. Tym samym moja praca na rzecz szkoły wciąż ma swoją kontynuację. Nie będę matką klasową, ale chciałabym pomagać pozostałym mamom, aby nasza praca miała jakiś sens i nasze dzieci wspominały pobyt w polskiej szkole jako coś miłego.

A jak z marzeniami? Pani największe życiowe marzenie?

Gdy byłam małą dziewczynką bardzo chciałam zostać inżynierem. I to marzenie się spełniło. A teraz? Żyję marzeniami moich dzieci. Chciałabym, aby wyrosły na mądre osoby. Osoby, które wiedzą czego chcą od życia i potrafią docenić wszystko co im byłam i jestem w stanie przekazać. Chciałabym, żeby potrafiły uszanować polską tradycję i kulturę, i nigdy nie wstydziły się tego skąd pochodzą ich rodzice.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia!

.

Rozmawiała: Danuta Świątek

Zdjęcia: archiwum rodzinne

.

Do tej pory ukazały się w tej serii rozmowy z rodzicami:

„Nasza szkoła działa jak dobrze naoliwiona lokomotywa” | Dobra Szkoła Nowy Jork (dobraszkolanowyjork.com)

Najważniejsze, by zaszczepić w dzieciach miłość i szacunek do Polski | Dobra Szkoła Nowy Jork (dobraszkolanowyjork.com)

„Mamo wstawaj, jedziemy do polskiej szkoły!” | Dobra Szkoła Nowy Jork (dobraszkolanowyjork.com)

Poprzedni artykułAkademia z okazji Narodowego Dnia Niepodległości w Szkole Języka i Kultury Polskiej im. Z. Herberta
Następny artykułAkademia z okazji Dnia Niepodległości i spotkania z weteranami w Polskiej Szkole im. św. Stanisława Kostki w Wallington NJ
Danuta Świątek
Redaktor naczelna portalu. Dziennikarka prasowa. Adiunkt w Hunter College w NYC. Lauretka Nagrody im. Janusza Korczaka (2022) i Nagrody Marszałka Senatu w konkursie „Polki poza Polską” (2023). Wyróżniona Medalem KEN za pracę w polonijnych szkołach. Absolwentka Columbia University w NYC. Była korespondentka „Życia Warszawy” i „PANI” w Nowym Jorku. Współpracowała z amerykańską edycją „BusinessWeek” i „Working Mother”. Autorka książek m. in. “Kimberly”, „Kimberly jedzie do Polski” i współautorka „Przewodnika po Nowym Jorku”. Koordynatorka akcji „Cała Polonia czyta dzieciom” w USA. Terapia reminiscencyjna jest jej wielką pasją. Kontakt: DanutaSP@outlook.com

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj