Właścicielka lokalnego sklepiku dla psów i kotów uśmiecha się do nas z dumą.
– Wszystkie moje produkty są China-Free – mówi.
Kobieta nie musi tłumaczyć, bo już na drzwiach sklepu wisi znak: wielkie koło z napisem: „China-Free Products”
Kimberly i Natalie wpatrują się w niego.
– Mama, co to znaczy? – pytają.
Przekładając na język konsumenta, produkty nie mają żadnych składników w żywności, ani elementów w zabawkach albo ubrankach, które pochodzą z Chin. Dla niektórych właścicieli firm również haczyk na klientów.
W sklepach spożywczych, do których chodzę, nie ma jeszcze takich napisów. Ale kto wie co będzie wkrótce? Słychać bowiem o firmach, które zamierzają na swoich produktach umieszczać nadruki China-Free.
Widziałam na ulicy paradujących ludzi w koszulkach z kółkiem, w którym jest przekreślony napis Made in China. Zwyczajni ludzie wydają małą wojnę chińskim produktom.
Nie można dziwić się. Media ciągle donoszą o różnych grzechach jakościowych tego, co wyprodukowano w Chinach. Długo pamięta się o zatruciach po spożyciu chińskich produktów.
Przyznaję, że na moją listę producentów-faworytów, Chiny nie załapały się. Świadomie nie włożę ich żadnego produktu spożywczego do mojego wózka w sklepie.
A wracając do sklepiku dla zwierząt, to firma Healthy PlanetRX, reklamuje się, że ma ofertę „tylko amerykańskie składniki”, „nigdy nie wycofane z rynku”.
Nasz Yorkie ucieszy się z ich chrupek.
Danusia Świątek