Poprawianie dziecięcych błędów językowych może im pomóc, ale może też zaszkodzić. Zanim zabierzemy się za poprawianie, zastanówmy się, czy aby na pewno forma, w jakiej chcemy to zrobić, nie przyniesie skutków odwrotnych do zamierzonych.

Filip miał 16 lat, gdy wyjechał na rok do Niemiec do swoich wujostwa. Celem tego wyjazdu było zdobycie biegłości w niemieckim, którego chłopiec uczył się w szkole. Wuj Filipa, rodowity Niemiec, starannie wykształcony erudyta, który skończył m.in. filologię klasyczną, podszedł niezwykle serio do językowej edukacji siostrzeńca żony. Pedantyczna dusza i wrodzone poczucie obowiązku nie pozwalały mu przejść obojętnie obok wszelkich, nawet najmniejszych błędów, jakie popełniał Filip mówiąc w języku Goethego. Wuj reagował nie tylko na błędy gramatyczne chłopca, ale poprawiał także wszelkie językowe niezręczności i kolokwializmy. Gdy tylko Filip otwierał usta, wuj przerywał mu i udzielał porad, co chłopiec powinien zrobić, aby kolejne wypowiadane przez niego zdania zadowalały nawet najbardziej wybrednych purystów językowych. Wesoły i zazwyczaj gadatliwy Filip po pewnym czasie milczał jak grób, gdy tylko wuj pojawiał się na horyzoncie.

Przypadek Filipa nie należy do odosobnionych. Wciąż powszechne, szczególnie u osób starszych, jest przekonanie, że na błędy językowe należy reagować natychmiast, bo w przeciwnym wypadku się utrwalą. Dziś podejście psychologów i pedagogów na temat poprawiania błędów jest znacznie bardziej zniuansowane. Wszyscy zdają się podzielać opinię, że zbytnia gorliwość w poprawianiu błędów przynosi skutki odwrotne do zamierzonych. Dlaczego? Bo obniża dziecięcą motywację do używania języka, w którym trudniej mu się wysłowić. Niektórzy wręcz uważają, że w ogóle należy przymykać oczy na poprawność dziecięcych wypowiedzi i  pozwolić im się wygadać, bez względu na to, jak bardzo ich wypowiedzi uchybiają regułom danego języka. Czy więc powinniśmy poprawiać dziecięce błędy popełnione w drugim języku, a jeśli tak, to w jaki sposób należy to robić?

 

Reakcja zależna od błędu i osobowości

 

Według metodyków z British Council, nie istnieje jedno podejście do poprawiania. Błędów językowych jest cała gama, dotyczą różnych aspektów języka, różne są też powody, dla których dzieci je popełniają. Inaczej powinno się postępować z pewnymi siebie dziećmi, które niełatwo jest zbić z pantałyku, a inaczej – z nieśmiałymi perfekcjonistami, którzy zanim zdecydują odezwać się na forum klasy, muszą same ze sobą stoczyć wewnętrzną walkę.  Zarówno nauczyciel, jak i rodzic swoją językową interwencję powinien więc uzależnić od rodzaju błędu, jaki popełnia dziecko, a także od jego osobowości.

Giuli Dussias, profesor językoznawstwa na Penn State University, a zarazem matka trójjęzycznych dzieci, uważa, że błędy popełniane przez dzieci, które od dzieciństwa mają kontakt z dwoma językami, są zazwyczaj błędami rozwojowymi, co oznacza, że dziecko samo z siebie w końcu zacznie stosować poprawne struktury. To, czy stanie się to prędzej czy później będzie zależało od tego, jak często będzie je słyszało od osób dorosłych. Zdaniem psycholingwistek Virginii Gathercole i Eriki Hoff,  istnieje bowiem określona liczba kontaktów z daną strukturą – zwana przez autorki obrazowo „masą krytyczną” – niezbędna do przyswojenia przez dziecko. Jeśli więc jego kontakt z danym językiem jest ograniczony, będzie to trwało nieco dłużej, a rodzice wówczas powinni się uzbroić w cierpliwość.

Dyskretnie i nie wprost

 

Również według Barbary Zurer Pearson, autorki poradnika Jak wychować dziecko dwujęzyczne (Media Rodzina 2013) i profesor językoznawstwa na University of Massachuessets, poprawianie błędów nie jest najważniejszym sposobem wsparcia rozwoju językowego dzieci. Jej zdaniem rodzice powinni bardziej się skupić na tym, co dziecko ma do powiedzenia, pracować  nad treścią wypowiedzi, a nie nad jej formą. Jeśli jednak decydujemy się na poprawianie formy, powinniśmy to czynić w możliwie dyskretny sposób, który nie będzie peszył dziecka. Najmniej efektywne jest poprawianie wprost. „Nie mówi się: >pokażę ten rysunek mamusiowi, tylko mamusi<. Powtórz: Pokażę ten rysunek mamusi”. – mówi dr Magdalena Grohman – psycholog, a przy okazji polska mama mieszkająca w Dallas w Teksasie, wychowująca dziewięcioletniego Mateusza i siedmioletniego Maksa. – Wtedy dzieci nie chcą powtarzać, bo są sfrustrowane, że ktoś uwypukla ich błędy językowe – dodaje.

To jak poprawiać? Według dr Grohman bardziej efektywne jest zadanie pytania: „Mamusiowi czy mamusi”? Dziecko wtedy reflektuje się i samodzielnie się poprawia, najczęściej wybierając poprawną wersję. Prof. Pearson podaje dwie inne metody. Pierwszą z nich jest „przeformułowanie”. Polega ono na tym, że po usłyszeniu niepoprawnego zdania, rodzic włącza je – w poprawnej wersji – do swojej wypowiedzi, dodając w ten sposób jedną cegiełkę do „masy krytycznej”, niezbędnej, aby dziecko opanowało daną strukturę. Jeśli np. dziecko spyta, czy mucha, która leży na parapecie „jest umarta”, rodzic może potwierdzić pełnym zdaniem: „Tak, to jest martwa mucha”. Zaletą przeformułowania jest to, że dziecko, które chciałoby kontynuować swoją wypowiedź na temat parapetowo-okiennych obserwacji, nie zgubi wątku i  będzie miało szansę na to, czego bardzo potrzebuje, a mianowicie ćwiczenie swojej językowej sprawności.

Bardziej wyrafinowaną metodą, wymagającą jednak od rodzica więcej pomysłowości i sprytu, jest „zwrot”. Podobnie, jak w przypadku „przeformułowania”, rodzic dokonuje parafrazy dziecięcej wypowiedzi, aby w następnym zdaniu sprowokować dziecko do powtórnego użycia tej samej struktury w poprawnej formie. Może np. widząc, że obok leży inna nieżywa mucha, zadać pytanie: „A ta druga, jak myślisz, jest martwa czy żywa?”. Istnieje niewielka szansa, że dziecko „zaprogramowane” pytaniem, użyje błędnej formy w swojej odpowiedzi. „Zwrot” ma dodatkowo tę zaletę, że jest stymulacją do podjęcia dodatkowego wysiłku i kontynuowania rozmowy.

Najważniejszym celem, jaki powinien im [rodzicom] przyświecać w czasie konwersacji z dziećmi, jest stworzenie wielu okazji do mówienia i rozwijania swojej wiedzy językowej. Poprawianie może służyć temu celowi, złe – wręcz przeszkodzić, tak, jak miało to miejsce w przypadku Filipa i poprawek wuja. Zdaniem Giuli Dussias – poprawianie jest często odruchem, nad którym rodzice nie mają do końca kontroli. Uświadomienie sobie tego odruchu jest pierwszym krokiem do wykształcenia nowych, dobrych nawyków, takich jak „przeformułowania” i „zwroty”.

 

Karol Chlipalski

 

Serwis „Wszystko o dwujęzyczności” jest dostępny na licencji Creative Commons znanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach projektu finansowanego w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.” realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”.

Poprzedni artykułSzkoło, szkoło, cóżeś ty za koszmar
Następny artykułWebinarium „Jak wychować szczęśliwe dziecko dwujęzyczne”. 12 lutego

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj