17670736_1187494651376822_18378003_o

Są takie książki, których recenzować się nie da, a nawet nie powinno. Takie są „Medaliony” Zofii Nałkowskiej i taka też jest książka „Stutthof w kobiecych narracjach” pod redakcją Wirginii Węglińskiej, Anity Rzeszowskiej i Marzeny Dworak poświęcona obozowi koncentracyjnemu Stutthof. To pozycja, której – podobnie jak poprzedniej – nie recenzuje się, ale którą się poleca. Bo warto ją znać. Żeby wiedzieć, pamiętać i zrobić wszystko, aby historia nie zatoczyła koła.

Sonia Anwajer. Nr obozowy 37107. Więźniarka polityczna.

„Moje nazwisko rozpoznaję dopiero po powtórnym wywołaniu z moim imieniem.

– Ja.

– Czemu nie odpowiadasz od razu?

– Pan przekręcił moje nazwisko.

– Nie ma znaczenia. Teraz będziesz tylko numerem.”

(…)

„Leśny Obóz. Brzmi nieźle. Teraz zaczyna się coś niepojętego. Wielki gmach, swoją architekturą przypominający niemiecki zamek, lecz szerokie nowoczesne okna i jaskrawoczerwona cegła mówią o tym, że ten dziwny zamek został zbudowany niedawno. W otwartych oknach powiewają  lekkie białe firanki. Przed zamkiem okrągły stawek z równie okrągłą wysepką, w samym środku. Na wysepce kamienna altanka z kolumnami oplecionymi bluszczem. Na lustrzanej wodzie bezszelestnie suną czarne łabędzie. Wkoło tego bajkowego stawku idący przed nami niosą trupy naszych towarzyszy”.

Anna Paszkowska. Nr obozowy 17442. Lekarz pediatra.

„Pamiętam jakąś wizytę cywilną po prawie paru latach pobytu w obozie. Myśmy oczy przecierały, patrząc jak wyglądają eleganccy panowie. Byli to cywilni Niemcy. Stali z boku i przyglądali się, jak te kolony (komando robocze – przyp. red.) wracają i w pewnym  momencie, jak nieśli te zwłoki, jeden do drugiego odwrócił się z uśmiechem i powiedział: „No, dem ist schlecht geworden”. Jakiego charakteru to była wizyta, nie wiem. Pamiętam jednak bardzo elegancko ubranych mężczyzn i to wyrażenie, że „jemu się pewnie zrobiło niedobrze”.

Waleria Anna Felchnerowska. Nr obozowy 17450. Nauczycielka.

 

Obóz koncentracyjny w Stutthofie
Obóz koncentracyjny w Stutthofie

„Raz więźniarka ciemnowłosa cudny miała sen,
Że wybiegła sobie z lagru w szeroki świat, hen!
Igrała sobie ze słonkiem wśród lasów, łąk i pól,
słonko do niej wołało” „Rzuć smutek, łzy i ból.
Patrz, patrz, patrz, jak piękny jest ten świat”.

Poszła dalej aż do domu, gdzie matula jej
z siostrzyczkami sobie żyje, śmiej się, dziewczę, śmiej,
już będziesz razem z nami spędzała piękne dni.
O, biednaś ty, więźniarko – to tylko ci się śni
Wstań, wstań,, twój sen tak krótko trwał.”

Mascha Rolnikaitie. Nr obozowy 60821. Pisarka, publicystka, pamiętnikarka.

„Po apelu Unterscharführer (najmłodszy podoficer, stopień w SS – przyp. red.), że nocą otrzymano rozkaz ewakuowania obozu Strasdenhof. Myśmy dobrze wiedziały, co oznacza u nich „ewakuacja”. Spędzono nas do tego samego pomieszczenia, gdzie w czwartek znajdowały się ofiary ostatniej akcji. Ściany zapisane znajomymi nazwiskami, obok daty, adresy, nawoływanie do pomsty. Wszyscy ci ludzie niedawno byli jeszcze wśród żywych. Teraz pozostały jedynie te ślady na ścianach. Może ja także powinnam pozostawić tutaj jakiś ślad, po sobie? Niechaj ktokolwiek, kiedykolwiek przeczyta”.

Helena Jarocka. Nr obozowy 17452. Nauczycielka.

„29 stycznia 1945 rok

Marsz 20 km. Postój w stodołach. Łotyszka ma bóle porodowe. Nie może urodzić, bo za zimno. Do domu jej szwaby nie przyjęli. Zbrodniarze! Wyje z bólu.

(…)

5 lutego 1945 rok

Łotyszka wreszcie urodziła swe pierworodne dziecko. Dziecko zaraz zmarło. Łotyszka też. Begrabnisskommando (komando robocze grzebiące zmarłych – przyp. red.) miało rozkaz pochować ją nago, lecz zorganizowali jakieś szmaty. Pochowali gdzieś w polu niedaleko (…)”.

Maria Pitera. Nr obozowy 12319. Więźniarka polityczna.

 

„Brama Śmierci” – główna brama prowadząca do Starego Obozu
„Brama Śmierci” – główna brama prowadząca do Starego Obozu

 

„Zawsze miałam wstęp do rewiru esesmańskiego i tam kradłam, i wynosiłam stamtąd glukozę, kamforę i inne lekarstwa. Jak się potem okazało, to wyniosłam całą skrzynkę glukozy. To nie było bohaterstwo, nie wiem, jak to nazwać, po prostu jakieś poczucie obowiązku, pomocy i wykorzystania możliwości. Glukoza szła do naszego szpitalika, a Niemcy się ogromnie dziwili, że w czasie epidemii tyfusu kobiety nie umierają, a myśmy mieli i kamforę, i glukozę dla podtrzymania serca w momencie kryzysu”.

Sześć kobiet, sześć różnych historii, choć składających się na jedną wspólną historię dziesiątek tysięcy więźniów i więźniarek obozu koncentracyjnego Stutthof. Każda inna, a jednak podobna. Każda podobna, a jednak inna. Sześć par oczu widziało to, co działo się w obozie i choć wszystkie widziały to samo, każda z nich zobaczyła to inaczej. Relacje te z jednej strony uzupełniają się wzajemnie, z drugiej zaś pokazują, jak niejednokrotnie jedno wydarzenie albo miejsce może być przedstawione w zupełnie inny sposób.

 

Obóz koncentracyjny w Stutthofie
Obóz koncentracyjny w Stutthofie

 

„Stutthof w kobiecych narracjach” to pierwsza pozycja poświęcona temu obozowi koncentracyjnemu, która składa się wyłącznie z relacji więźniarek. I ta kobieca perspektywa sprawia, że możemy zobaczyć te aspekty życia obozowego, które były bardzo często pomijane. Każda z więźniarek zwraca uwagę na inny szczegół. I ten szczegół jest tak bardzo istotny. Bo czy ktoś się zastanawiał, jak kobiety w obozie radziły sobie bez staników? Sonia Anwajer: „W obozie nie wolno nosić staników (…). Pracujące w warsztacie reparacyjnym potajemnie szyją staniki. Nie zawsze udaje się uszyć tak, żeby przez suknię nie był widoczny, tym bardziej że Aufseherki (dozorczynie – przyp.red.) są na to wyczulone. Widząc podejrzaną, nadchodzi z tyłu i tnie nożem między łopatkami, przecinając suknię, koszulę, tasiemkę stanika, a równocześnie kalecząc ciało”. Obóz koncentracyjny był też miejscem, gdzie, choć może trudno w to uwierzyć, mogły rodzić się miłości. Waleria Anna Felchnerowska: „W lagrze zdarzały się też jakieś sympatie, flirciki. Ale schwytanie na tym groziło obcięciem kobietom włosów. Mimo to nieraz kwitła miłość między więźniarką i więźniem. Prosiły mnie kiedyś dziewczęta o piosenkę „O Sercu”: Każda tu w lagrze Serce ma,/któremu często chlebek da./O Sercu marzy całe dnie,/aż pracować się nie chce./Przez okno patrzy, że aż ha!/Czy Serce jej dziś liścik da/lub czy pierścionek przyśle jej,/wzrokiem poszuka lubej swej./Luby proszę, kochaj mnie też, choć tak długo aż chlebek zjesz (…)”. A co z tzw. czasem wolnym od pracy? Helena Jarocka: „Trzeba coś robić z wolnym czasem, aby nie myśleć o straszliwej rzeczywistości. (…) Dorota Szklarska, młoda dziewczyna, wielka kinomanka relacjonowała nam oglądane na wolności filmy. (…) Halina Strzelecka w takie wieczory omawiała i streszczała powieści. Pamiętam, że na pierwszy ogień poszli „Nędznicy” Wiktora Hugo. (…) Te literackie i filmowe wieczory były dla nas ucieczką przed zmorą obozu. Były nawrotem do normalnego życia, chociaż na tę jedną godzinę. (…) W czasie wolnym od pracy (było go bardzo mało) poznawałyśmy więźniarki z innych sztub, penetrowałyśmy możliwości. W tym czasie Halina Strzelecka urządziła pierwszy „kurs”. Był to kurs gotowania. Tak go nazwałyśmy. Ale raczej była to wymiana przepisów kulinarnych na różne rzeczy”.

Dzięki zebraniu tych sześciu relacji w jednej książce z jednej strony zyskujemy – zgodnie z zasadą „przez okruch wypowiedzieć całość” – pełniejszy obraz tego, co działo się w Stutthofie, z drugiej zaś – przyglądamy się pojedynczemu więźniowi, który choć w obozie był jedynie numerem, dla nas nigdy nim nie powinien być.

 

Tekst i fot. Karina Bonowicz

 „Stutthof w kobiecych narracjach”, red. Wirginia Węglińska, Anita Rzeszowska i Marzena Dworak

Muzeum Sttuthof w Sztutowie

Obóz koncentracyjny Stutthof powstał 2 września 1939 r. nieopodal miejscowości, która dziś nosi nazwę Sztutowo. Początkowo obóz był przeznaczony dla Polaków z Pomorza. Od 1942 r. (w styczniu tego roku obozowi nadano status obozu koncentracyjnego) Niemcy zaczęli do niego przewozić Polaków z innych regionów oraz grupy osób innych narodowości, m.in. Żydów i Rosjan. Z czasem z niewielkiego obozu rozrósł się do ponad 120 ha, miał też liczne podobozy. Do KL Stutthof trafiło w sumie około 110 tys. więźniów. Liczbę jego ofiar szacuje się na około 65 tys., spośród których około 28 tys. stanowiły osoby pochodzenia żydowskiego. Badacze szacują, że w obozie przebywało około 46 tys. kobiet.

Muzeum Stutthof w Sztutowie zostało utworzone w 1962 r. staraniem byłych więźniów. Placówka działa na części dawnego obozu liczącej około 20 ha, gdzie zachowały się niektóre budynki tzw. Starego Obozu, w tym komora gazowa, komendantura z garażami, przestrzeń ogrodów warzywnych i szklarni (źródło: PAP).

www.stutthof.org

 

Poprzedni artykuł„Landscapes- Recent Paintings” – wystawa Artura Skowrona
Następny artykułCzy ze sztuczną inteligencją jesteśmy bardziej inteligentni? / Are we more intelligent with artificial intelligence?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj