living-in-a-foreign-country

 

Są sytuacje, które wytrącają nas z rutynowego działania i sprawiają, że częściej i głębiej niż zwykle zastanawiamy się nad swoją tożsamością. Migracja z pewnością stanowi jedną z takich sytuacji – pisze dr Agnieszka Trąbka z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Spróbujmy zastanowić się na wstępie, czym jest tożsamość – pojęcie, które w ostatnich latach zrobiło niezwykłą karierę w naukach społecznych i przeniknęło do języka mediów. Chcąc poznać czyjąś tożsamość pytamy „Kim jesteś?”, „Skąd jesteś?” czy też „Czym się zajmujesz?”. Już na podstawie tych pytań widać, że tożsamość jest zjawiskiem wielowymiarowym – na każde z tych pytań jest przecież więcej niż jedna odpowiedź. Oczywiście na co dzień nie zastanawiamy się nad swoją tożsamością – jadąc tramwajem czy samochodem nie rozmyślamy nad tym, co nas określa w największym stopniu: czy bycie kobietą czy Polką, czy ekonomistką, czy może uczestniczką maratonów i w jakiej relacji do siebie są te nasze częściowe tożsamości. Nie śledzimy też z reguły tego, jak zmienia się nasze „ja”.

Są jednak sytuacje, które jakby wytrącają nas z tego rutynowego działania i sprawiają, że częściej i głębiej niż zwykle zastanawiamy się nad swoją tożsamością. Migracja z pewnością stanowi jedną z takich sytuacji. Jan Szczepański, słynny polski socjolog, w swojej książce Sprawy ludzkie pisał o tym doświadczeniu w następujący sposób: „Nagle znajdujesz siebie w zupełnej inności. Jakby przeleciało kilkadziesiąt lat. Jesteś tu inny, obcy, nie czujesz się w pełni sobą, jesteś wyrwany ze swoich zwykłych ram, musisz się przystosowywać tak, jak u siebie miałbyś to czynić po wielu latach nieobecności” (1980: 105).

Pisząc o poczuciu inności czy obcości, Szczepański wskazuje na jeszcze jedną ważną cechę tożsamości – jest ona zawsze tworzona w kontekście społecznym, w kontakcie z innymi ludźmi. Warto przy tym podkreślić paradoksalny charakter tego społecznego wymiaru. Z jednej strony chcemy być wyjątkowi, niepowtarzalni i odróżniać się od innych ludzi. Temu służy rozwijanie swoich talentów, realizowanie własnego pomysłu na życie, ale i oryginalny styl bycia czy ubierania się. Z drugiej jednak strony – mamy potrzebę przynależności do różnych grup i część naszej tożsamości budujemy właśnie na tej przynależności. Większość z nas wypracowuje sobie jakąś równowagę pomiędzy tymi tendencjami do bycia „innym” i bycia „takim samym”. Równowaga ta może być jednak zachwiana, gdy znajdujemy się w zupełnie innym kontekście społecznym. Tu dochodzimy do drugiego sposobu, w jaki migracja może wpłynąć na tożsamość człowieka.

W nowym miejscu bowiem, jak pisze Szczepański, nasze poczucie inności jest zdecydowanie wyostrzone. Jest to jeden z powodów, dla których, zwłaszcza na początku, łatwiej przebywać w gronie osób znanych i podobnych. Iga, jedna z osób, z którymi miałam przyjemność prowadzić wywiady, wspominając swój przyjazd do USA i początki w szkole mówi: ten pierwszy rok mój tam to była taka próba wyraźna – rozpaczliwa wręcz – dopasowania się, bycia lubianą bez zawierania kompromisów. Bo ja się nie chciałam zmieniać, ja chciałam, żeby ludzie mnie zaakceptowali taką, jaka jestem. A byłam bardzo różna od nich, tak mi się wydaje, od takiego mainstream’u szkolnego; począwszy od tego, jak wyglądałam, a skończywszy na tym, jak się zachowywałam.

Czytając wspomnienia osób, których doświadczenie migracyjne przypadło na lata szkolne albo prowadząc z nimi wywiady,  można dostrzec pewną prawidłowość związaną z wiekiem. O ile w szkole podstawowej i w gimnazjum (lub ich zagranicznych odpowiednikach) zdecydowanie dominuje potrzeba bycia „takim samym”, dopasowania się do otoczenia, o tyle z czasem, na przykład w liceum, dochodzi do pewnego przewartościowania.

Okazuje się, że bycie „innym” może być zaletą, powodem do dumy czy zadowolenia. Poniższa wypowiedź Ewy, która także spędziła swoje lata szkolne w Stanach Zjednoczonych, doskonale ilustruje tę dynamikę. Więc najpierw się buntowałam, na pewno, powiedzmy między wiekiem 8 a 15 lat. Potem zaczęłam to doceniać, że przez to jestem trochę inna, bo mam tę drugą kulturę jeszcze. (…) Myślę, że dorosłam. To w liceum się zaczęło, bo w liceum nie jest tak źle być innym. Jak jest się dzieckiem, to bycie innym to coś strasznego. Np. jak trzeba tłumaczyć rodziców, bo nie znają angielskiego – strasznie tego nie lubiłam. Ale potem, jak już byłam nastolatką, to zaczęłam doceniać, że przez to jestem bardziej fajna (śmiech), bo mam coś innego. 

Posiadanie takiej „podwójnej” tożsamości dotyczy stosunkowo wielu migrantów, zwłaszcza tych, którzy zetknęli się z inną kulturą w dzieciństwie czy młodości, kiedy tożsamość dopiero się kształtuje. Często oni sami oraz ich otoczenie stawia pytanie o to, „kim są bardziej”, na które niezwykle trudno udzielić odpowiedzi. Nie jest przecież tak, że czują się w 70 proc. Polakami, a w 30  – Amerykanami, czy dokładnie w tym samym stopniu jednym i drugim.

Niejednokrotnie, przynajmniej przez pewien czas, sami poszukują odpowiedzi na to pytanie, jak na przykład Michał, gdy po latach spędzonych we Francji wrócił do Polski:  czułem, że ani tam nie jestem w domu, ani tutaj. Byłem takim schizofrenikiem, bo z jednej strony byłem nadal Polakiem, ale z drugiej strony byłem już troszkę „skażony”. I to było takie ciężkie, tak mi się wydaje. Nie mogłem już powiedzieć, tak jak na początku, że znam moje miejsce, moją tożsamość, bo tak do końca już nie wiedziałem. Migranci wskazują więc często na procesualny i kontekstualny charakter tożsamości. Procesualny charakter oznacza, że tożsamość zmienia się w czasie: zyskujemy nowe cechy, pełnimy nowe role, a także zmienia się nasz stosunek do różnych aspektów siebie – jak widać w powyższych słowach Ewy i Michała. Zmieniamy się, stajemy się „inną osobą” pod wpływem podróży, doświadczeń, spotkanych ludzi czy po prostu dorastając, a jednak wciąż pozostajemy sobą. To kolejny paradoks naszej tożsamości.

Kontekstualny charakter ilustruje inna wypowiedź Ewy: To jest ciężko… Jak jestem w Stanach, to czuję się bardziej jak Polka, a jak jestem w Polsce, to czuję się bardziej jak Amerykanka. W różnych sytuacjach różne aspekty tożsamości Ewy wychodzą na pierwszy plan – w tym przypadku takie, które wyróżniają ją z otoczenia. Myślę, że wielu migrantów mogłoby się zidentyfikować z takim poczuciem bycia „pomiędzy” – z jednej strony pomiędzy Polską a Francją, czy Stanami Zjednoczonymi, a z drugiej – pomiędzy poczuciem przynależności do obu tych miejsc, a wrażeniem, że nie należy się w pełni do żadnego z nich. Być może także warto je oswoić i zaakceptować fakt, że odpowiedź na pytanie „Kim jesteś?” będzie bardziej skomplikowana oraz że z czasem może ulec zmianie.

 

Agnieszka Trąbka

Autorka pracuje w Instytucie Psychologii Stosowanej UJ. Jej zainteresowania naukowe dotyczą m.in. psychologii i socjologii migracji, psychologii kulturowej, a także procesów tożsamościowych we współczesnym świecie.

 

 

MSZ-logo-300x225Serwis „Wszystko o dwujęzyczności” jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach projektu finansowanego w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.“ realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”.

Poprzedni artykułPiosenka dla mamy
Następny artykuł„Awantury i wybryki…” i dwa łyki poetyki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj