Bogda i redaktor wileńskiej gazety Henryk przy grobie Marszałka
Bogda i redaktor wileńskiej gazety Henryk przy grobie Marszałka
„Kochana, to bardzo wzniosłe uczucie. Będę płakać, bo przez 14 lat dręczyła mnie myśl, że muszę pojechać do Wilna. Ale zawsze coś stawało na drodze i uniemożliwiało wyjazd.”

Przeglądam przysłane zwierzenia Bogdy M. z Nowego Jorku. Poznałam ją wiele lat temu, gdy na łamach polonijnego dziennika pisałam o tym jak niosła pomoc rodzinie uwikłanej w problem alkoholowy. Była to bardzo skuteczna pomoc.

Podczas naszych spotkań poznałam też potrzebę, którą przez lata nosiła w sercu. Chodziło o spełnienie marzenia zmarłej mamy, która przez lata pragnęła uklęknąć przed obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej
w Wilnie.

Wilno w jej rodzinnym domu było częstym tematem rozmów i tęsknot. Regina R., mama Bogdy, w styczniu 1945 roku jako 21-letnia dziewczyna z falą repatriacyjną opuściła gród nad Wilią. Los rzucił ją na resztę życia do Łodzi. Tu, po założeniu rodziny, wraz z mężem doczekali się siedmiorga pociech. Nie było im łatwo, ale zaradność Reginy sprawiała, że jakoś wiązali koniec z końcem. Potrafiła bowiem niby z niczego przygotować posiłki. Robiła na drutach, szydełkowała, cerowała, łatała.

Zdjęcie cudownego obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej w Wilnie.
Zdjęcie cudownego obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej w Wilnie.
” I obcesowo poniekąd wracała w myślach do ukochanego Wilna – miasta swej młodości, przywołując dzieciom zamiast bajek do poduszki, przeróżne stamtąd wspominki: a to jak spacerowała nad Wilenką, a to jak widziała żywego Marszałka Józefa Piłsudskiego, a to jak magicznie prezentowały się jarmarki Kaziukami zwane.” – opisuje w artykule zamieszczonym w gazecie wychodzącej w Wilnie autor wspomnień
o Reginie R. – „Swoje Kaziuki mieli zresztą rokrocznie w domu, gdyż imię patrona Litwy nosiła zarówno głowa rodziny, jak też jeden z braci.
Żeby „po wileńsku” było, wypiekała pani Regina piernikowe serca, którymi później domownicy się obdzielali, przywołując na usta różne życzenia. „Po wileńsku” też było po części z daniami na stole, gdy zasiadali do Wigilii albo do Paschy.

Jak dzieci wyrosły i opuściły rodzinne progi, a potem przy różnych okazjach tu wracały, miasto młodości matki nadal majaczyło w rozmowach, do których coraz wyraźniej zakradała się tęskna nuta odwiedzenia go po długich latach nieobecności. Niestety, tej chęci nie dane było się spełnić. Zbyt szybko postępująca choroba zabrała
w marcu roku 1998 kochaną rodzicielkę do wieczności.”
– można przeczytać w artykule red. Henryka Mażula z Wilna, który otrzymał rekopis Reginy pisany na pięć lat przed jej śmiercią.

Chęć odwiedzenia Wilna, w sposób nieodparty, mimo przedzielenia „wielką wodą” przeniosła się właśnie na panią Bogumiłę. I jako matczyny testament została spełniona w pierwszej dekadzie listopada ubieglego roku. Mama Bogdy prosiła, aby córka wieleńską ziemię położyła na jej grobie, a także, aby pomodliła się przed obrazem Matki Miłosierdzia z Ostrej Bramy.

„Uczyniłam to po 50-ciu latach. Ale najpierw przyszedł dzień, kiedy walczyłam o życie (lekarze walczyli, ja tylko leżałam i byłam gdzieś na dużej wodzie bardzo wirującej). Wtedy, po odzyskaniu świadomości zrozumiałam: Nie dotrzymałam przysięgi, którą złożyłam umierającej mamie. Przeraziłam się i jednoczesnie podjęłam decyzję: jak stanę na nogi, jadę do Ziemi Świętej prosić o zdrowie, a potem do Wilna”.

To treść zwierzeń Bogdy, którymi podzieliła się ze mną. Zaczęła pakować walizki, przekonując jednocześnie męża, że musi odbyć tę pielgrzymkę. Minęło zaledwie dwa tygodnie od założenia rozrusznika serca.

„Pojechałam! Chodziłam po świętych miejscach i płakałam, że Bóg dał mi nowe życie. Bardzo przeżyłam te pielgrzymkę.

Dom Polski Pan Tadeusz w Wilnie
Dom Polski Pan Tadeusz w Wilnie
Potem przyszedł czas na Wilno.
„Odwiedziła go razem z siostrą Jadwigą. Wracała do rodzinnych korzeni, zyskując niepowtarzalną okazję spotkania się z miastem, którym od maleńkości nasiąkała
i które emanowało magiczną wręcz mocą.”
– relacjonował jej pobyt redaktor wileńskiej gazety.

„Nic więc dziwnego, że ciekawa tu była wszystkiego,
że niczym gąbka wodę chłonęła każdy szczegół z jego zamierzchłych dziejów, konfrontując usłyszane
z rzeczywistością. Utrwalaną zresztą na licznych zdjęciach. By po powrocie do Nowego Jorku, odtwarzając je znowu i znowu, wracać do Ostrej Bramy, nad Wilenkę, do tutejszych świątyń, z których największe wrażenie wywarło wnętrze mającej za patronów apostolski duet Piotra i Pawła, na cmentarną Rossę. Na tej ostatniej dała się przecież uwiecznić podczas składania w imieniu własnym, ale też nowojorskiej polskiej szkoły im. St. Moniuszki i parafii pw. Świętej Róży z Limy wiązanki róż oraz zapalania zniczy na grobie Matki i Serca Syna.”

Bożena Chojnacka

Poprzedni artykuł„Młoda polonia czyta albo o bestsellerach z zapaski”
Następny artykuł„Szkoła to nie lody, żeby ją smakować” – rozmowa z dr Jolantą Fiszbak, autorką „Trylogii polonijnej”, nowych podręczników dla dzieci w polskich szkołach w USA.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj