Gdy cię wspominam,
Tęsknota w serce się wgryza,
Oczy mam pełne łez…
„Rok 2020 już od marca wywrócił nasze życie do góry nogami. Poznaliśmy zupełnie nowy sposób pracy – nauczanie zdalne” – wraca do minionych miesięcy emerytowana nauczycielka Cyryla Domurad. – „Uczniowie zamiast w ławkach zasiedli przed komputerami. Spośród szóstki moich wnucząt pięcioro musiało korzystać z tego sposobu edukowania: najstarsza – filologia angielska, rok III, następna – klasa maturalna, kolejna dwójka – I klasa liceum, najmłodszy – III klasa szkoły podstawowej. Jeśli do tego dodać, że spośród ich rodziców czworo jest nauczycielami (dwoje polonistów, germanistka, informatyk), to wiadomo, że sprawy szkolne były i są częstym tematem naszych rozmów. Moi uczniowie (moje wnuki) zupełnie nieźle radzili sobie z nowym systemem. Niekoniecznie szczęśliwe były moje panny kończące edukację: maturzystka i kandydatka do tytułu licencjata. Na pewno męczyli się nauczający, nie mogąc zgromadzić pełnego składu nauczanych klas.
Zdalna kontrola sprawdza się w ograniczonym stopniu. Nowa forma edukacji wielu nauczycieli zaskoczyła, nie zostali do niej przygotowani, zresztą również nie wszyscy uczniowie dawali sobie z nią radę, a część nie mogła posłużyć się komputerem, bo go zwyczajnie nie miała (szkoły łatały te dziury) lub w ich miejscowości występowały kłopoty z zasięgiem. W ciągu kilku miesięcy działania nowej metody wiele osób nauczyło się sprawniej posługiwać komputerem, np. rodzice uczniów, których zmusiła do tego sytuacja. Ale chyba to niewielki odsetek pozytywnych rezultatów „zdalności”. Nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu nauczycieli z uczniami, dlatego powrót do normalności jest potrzebny. Czy już teraz? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Kiedyś jednak trzeba było zacząć, bo nikt nie jest w stanie odgadnąć, jaki będzie dalszy przebieg pandemii. Konieczne jest przestrzeganie reżimu sanitarnego w oczekiwaniu na pojawienie się leków i szczepionki. Niepokój o zdrowie towarzyszy nam wszystkim.”
14 – letnia Julia cieszy się, że wkrótce pójdzie do szkoły. Przez wakacje wzrostem przegoniła mamę Agatę. W systemie nauki zdalnej najbardziej nie lubiła wysyłania do szkoły tego nad czym pracowała w domu. Skorzystała też z kilku konsultacji z nauczycielem. O rok młodszy Oskar też się cieszy na wrześniowy dzwonek. Pomógł mi wnieść na piętro torbę z książkami do wymiany w bibliotece osiedlowej. Szedł do fryzjera. Użyteczny okazał się też licealista Krzysztof. Czekaliśmy oboje w kolejce przed drzwiami biblioteki. Oboje w maseczkach. Uczniowie nie mówili o żadnych obawach związanych z rozpoczęciem roku szkolnego.
Już wkrótce ucichnie gwar dziecięcych zabaw, głośnych rozmów prowadzonych pod moim kuchennym oknem. Moje sąsiadki zalotnie patrzą na swoich rówieśników, nie mogą się rozstać z koleżankami, z kolegami. Nawiązują się nowe przyjaźnie. Za tydzień będzie mniej czasu na takie spędzanie czasu. Trzeba zasiąść nad książkami.
Patron pomaga
Spotkana przed szkołą podstawową nr 10 w Ostrołęce nauczycielka chemii Dorota Tobiasz nie ukrywa lęku.
„Boję się, mam w domu członka rodziny, który z powodu dolegliwości narażony jest na zakażenie. A ja uczę w dwóch szkołach, żeby uzupełnić cały etat. Po likwidacji gimnazjum, w którym pracowałam, musze tak łączyć godziny. W ubiegłym roku pracowałam w trzech szkołach. To była bieganina. Atmosfera w szkołach zmieniła się, to nie są już te same środowiska” – ocenia.
Jadwiga Górka pracuje od lat w „Dziesiątce”. Patronem szkoły jest papież św. Jan Paweł II. „Psychicznie przywykłam do nowych warunków. Nie mogę się bać, bo mam taką pracę, stały kontakt z różnymi osobami, dostawcami, kontrahentami, listonoszami, kuratorami sądowymi. Jestem na pierwszym miejscu frontu.”
Docieram do wicedyrektorek szkoły.
„Są to twarde stołki” – ocenia z uśmiechem Hanna Kolbus. Jolanta Mrozek nie zaprzecza. Są bardzo zajęte, pracują nad regulaminem pracy szkoły związanym z pandemia. Dostają zalecenie z góry i muszą dostosować je do warunków szkoły.
„Od września naukę podejmie 1200 uczniów. Mamy 55 oddziałów klasowych i 25 klas lekcyjnych. Jak w tej sytuacji zapewnić uczniom wymagany dystans. Głowimy się nad tym. Najtrudniejszy czas to wchodzenie i wychodzenie ze szkoły. Pracujemy na zmiany, ale ze względu na sytuacje, żeby zachować dystans miedzy uczniami, musimy wydłużyć prace szkoły przynajmniej o godzinę” – słyszę informacje z pierwszej ręki.
O brakach i zaległościach wynikających z kilkumiesięcznej nauki zdalnej przekonamy się w trakcie zajęć. Za wcześnie o tym mówić. Czy czujecie pomoc patrona szkoły? Zamyśliły się chwilę i zgodnie stwierdziły, że jak dotąd w szkole nic złego się nie stało, to znaczy, że patron pomaga.
Uczymy się nie dla szkoły lecz dla życia (Seneka).
„Ze szkołą rozstałam się po 45. latach pracy zawodowej. 15 października minęło 8 lat słodkiego życia bez edukowania innych” – dzieli się Anna Nosek. – „Każdy początek roku szkolnego wywołuje we mnie wspomnienia i tęsknotę za pracą w szkole. Tuwim pisał: Szkoła to czas dawny, szkoła to czas bliski, szkoła to my sami, nasze serca i umysły. Podpisuje się obiema rękami pod słowami poety. Ja tak mam, bo kochałam swoją pracę, żyłam nią, pisałam kroniki klas mi powierzonych.
Dnia pierwszego września co roku było powitanie z klasą, apel, odśpiewanie hymnu, uczczenie rocznicy wybuchu wojny. Montaż słowno – muzyczny ilustrowany prezentacją multimedialną „Biały krzyż” Klenczona czy „Miasto ruin”(Warszawa w gruzach) powtarzane rokrocznie zawsze wywoływały ciarki po ciele, a nawet łzy. A dziś? Chyba tylko szkoły przetrwania, bo Covid -19 zmienił styl pracy, nauczanie zdalne jest wymuszone zarazą.
Mój wnuk Tymoteusz nie może się doczekać kiedy spotka kolegów, których nie widział od 17 marca 2020. Uczy się w SP nr 6 w Gdańsku, w tym roku naukę rozpocznie w klasie III. Tęskni za szkolną zaprzyjaźnioną klasą, za swoją panią, nawet za szkolną dyscypliną. Nie chce się uczyć zdalnie, nie lubi kontaktu przez Internet. Taki styl edukacji mu się nie podoba.
.
Bożena Chojnacka