Już wkrótce Wigilia i Święta Bożego Narodzenia. Większość polskich rodzin zasiądzie w rodzinnych gronach do tradycyjnej wieczerzy wigilijnej. Spróbujmy chociaż na ten uroczysty moment oderwać nasze myśli od niepokojów i lęków związanych z nieustępującą pandemią. Nie będą to już te same święta co kiedyś, ale zbliżają się i warto mimo wszystko przeżyć je jak najpełniej.  

Uczta sowita i szczodra

Świąteczna atmosfera jest spuścizną naszych słowiańskich praojców. Święta dla Słowian miały wyjątkowo rodzinny charakter. Człowiek od zarania dziejów przywiązany był do tradycji. Ta naturalna potrzeba obecna jest także w naszych czasach. Tradycyjne obrzędy charakterystyczne dla wieczerzy wigilijnej przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Nieco odmienne formy przybierają w różnych częściach i regionach kraju.  


„Najwięcej pozostałości pogańskich wierzeń widać po tym, co leży na wigilijnym stole  po stawianych w liczbie dwunastu daniach, z których spora część wywodzi z dawnych uroczystości tryznowych (współcześnie: stypowych)” – czytam informacje znalezione na jednej ze stron. 12 potraw przygotowywanych na wigilijny stół były u Słowian aktem podziękowania za zbiory, formą dziękczynienia. Dlaczego 12? Dziękowano w ten sposób za cały rok, za 12 miesięcy.  

„Warto jednak przy tej okazji nadmienić, że zwyczaj ten powrócił do nas dopiero po II Wojnie Światowej. Wcześniej na wsiach czasem unikano dwunastki ze względu na to, że parzysta liczba dań mogła przynieść nieurodzaj w nadchodzącym roku. Pozostałością dawnej pogańskiej tradycji jest przekonanie, że okres świąteczny trwa właśnie dwanaście dni  od wigilijnego wieczoru, aż do dnia Trzech Króli.  

Ważnym reliktem pogańskiej wiary jest również troska o to, by wigilijna uczta była sowita i szczodra. Tradycyjne przejedzenie się w czasie uczty miało służyć wspomożeniu Słońca w starciu z siłami ciemności”.  

 Jesteśmy przy wigilijnym stole  

Przykładem dawnego dania, które z czasem dobrze zadomowiło się na wigilijnym stole, jest kutia  potrawa przygotowywana z obtłuczonej pszenicy, maku, słodu, miodu, bakalii, orzechów i rodzynek, którą w tradycji słowiańskiej zwykło podawać się na bogato, z czym się da, tak by zapewnić sobie przy okazji urodzaj i dostatek na przyszły rok.  

Na groby bliskich zanoszono niegdyś również takie składniki jak: mak, groch, fasola, bób, pszenica, owoce, grzyby i miód. Część z tych składników stało się stałym elementem wigilijnych dań: pierogów, uszek i wypiekanych ciast (np. makowców lub strucli). Grzyby, podobnie jak podłaźniczka, jako owoce lasu pozwalały także udobruchać leśne demony: Leszego, Dobrochoczego i inne żyjące w gęstwinie licha” – powtarzam znalezione informacje.

„Dzisiejszy zwyczaj przygotowywania 12 potraw wigilijnych to nic innego jak pozostałość po pogańskim dziękczynieniu za zbiory” – znajduję informację na jednym z portali.  

I kolejne wyjaśnienie, które może przybliżyć ,wyjaśnić genezę zbliżających się uroczystości kościelnych. Od przeszło tysiąca lat, nieprzerwane, kultywowanie zwyczajów wynikłych z wiary naszych praojców wynika z nieprzypadkowej zbieżności czasu obchodów Bożego Narodzenia z porą zimowego przesilenia. Wtedy dawni Słowianie rozpoczynali huczne, dwutygodniowe obchody Szczodrych Godów, czcząc swoje bóstwa.  

Podłaźniczki i jemioła  

Podłaźniczka to odcięta część sosny, jodły, świerku zawieszana pod sufitem w zamierzchłej przeszłości. Ozdabiano ją jabłkami, orzechami, świeczkami i łańcuchem. Każdy z tych elementów miał swoją symbolikę. Z czasem podłaźniczka została na słowiańskiej ziemi zastąpiona choinką, zaś jabłka zostały wyparte przez złote bombki, świeczki przez lampki, orzechy przez inne mniejsze ozdoby. Nasi przodkowie skrupulatnie pilnowali tego, aby na świątecznym drzewku nie wisiał żaden zbędny element.  

Mocowanie pod sufitem jemioły to kolejny, obok podłaźniczki, element świątecznych dekoracji u Słowian, które poprzedziły dzisiejszą choinkę. Dawne ludy wierzyły, że pędy jemioły są w stanie sprowadzić do domu szczęście i bogactwo. Jemiołę wiesza się nad stołem wigilijnym bądź nad frontowymi drzwiami. Ważne, aby po świętach nie wyrzucać jej. Należy ją zasuszyć i przechowywać przez rok, tak, żeby miłość, dobrobyt nie opuszczały nas przez cały rok. Warto dodać, że pod jemiołą pierwsi całowali się Anglicy.  

Z kultem przodków wiązała się także tradycja stawiania na czas świąt w kącie izby pierwszego zżętego w minionym roku snopa owsa, pszenicy lub niemłóconego żyta, tzw. diducha (dosłownie: dziada), który również miał symbolizować obecność przodków rodowych podczas świątecznych czynności. Diduch to wschodniosłowiański odpowiednik choinki o bardzo bogatej symbolice. Poza przypominaniem o zmarłych członkach rodziny odstraszał złe moce, a także był wróżbą urodzaju w nadchodzącym roku. Diduch z czasem stał się nawet narodową ukraińską tradycją wigilijną, przez co jeszcze lata temu towarzyszył on ukraińskim rodzinom od Wigilii aż do dnia Trzech Króli.  

Innym sposobem na zapewnienie sobie dobrobytu było układanie pod obrusem na czas uczty sianka, które było traktowane jako ofiara dla bóstw. Wspomniane sianko jeszcze przez długi czas po nastaniu chrześcijaństwa było wykorzystywane również podczas tradycyjnego świątecznego wróżenia – wyciągnięcie zielonego źdźbła zwiastowało zdrowie; takiego z kłosami – dostatek, zaś suchego – nadchodzące problemy. Dziś sianko spod obrusa zwykło się kojarzyć przede wszystkim ze stajenką, w której narodził się Jezus Chrystus.  

Przy wigilijnym stole ustawiano krzesło dla gościa z zaświatów, co przeniosło się później w zwyczaj pozostawiania pustego miejsca dla nieznajomego gościa. Poeta Wincenty Pol w „Pieśni o domu naszym” pisał:  

A trzy krzesła polskim strojem/ Koło stołu stoją próżne/  

 I z opłatkiem każdy swoim/ Idzie do nich spłacać dłużne/  

 I pokłada na talerzu/ Anielskiego chleba kruchy…/  

 Bo w tych krzesłach siedzą duchy.  

Święty opłatek  

 Opłatek znajduje się w każdym polskim domu. Tak było kiedyś i tak jest do dzisiaj.  

Wigilię rozpoczyna tradycyjny zwyczaj dzielenia się opłatkiem. Najstarsi w rodzinie dzielą się  z domownikami oraz gośćmi, podając opłatek do podziału, składając sobie życzenia pomyślności w dalszym życiu. Ten piękny zwyczaj polski ma głębsze znaczenie: z chwilą przełamania się opłatkiem ustają spory między powaśnionymi, a wszelkie nieporozumienia idą w niepamięć. Istnieje też zwyczaj, że do osób bliskich, a nieobecnych posyła się ułamek opłatka, jako dowód pamięci i łączności duchowej. Ten „okruch anielskiego chleba” jest drogi dla każdego Polaka na obczyźnie. Wzbudza wspomnienia i przenosi myślą w rodzinne strony.  

O staropolskim opłatku pisał Kajetan Kraszewski:  

 Ojców to naszych obyczaj prastary  

Rodzinnej niwy maluje dostatek  

Symbol braterstwa, miłości i wiary  

Święty opłatek.  

O zmroku chłopi szli do zagród, gdzie okruchy opłatków dawano bydłu, trzodzie i innym zwierzętom. Według tradycji, w tę szczególną noc, mogły one przemówić ludzkim głosem. Władysław Reymont w „Chłopach” wyjaśniał, że czynność ta miała przede wszystkim chronić bydło przed chorobami. „Z każdej potrawy odkładają po łyżce dla bydła. Po wieczerzy odwiedzają oborę, pasiekę (…). Bydłu niosą jadło z wieczerzy z opłatkiem kolorowym” – pisał noblista.  

Moja wigilia  

Przenieśmy się do obecnych czasów. Zanotowałam wspomnienie krajana z mojej rodzinnej Ostrołęki. Pandemia zatrzymała go w kraju dłużej nim zamierzał.  

„Przebywam za granicą od ponad 30 lat. Dokładnie 35. Wyjeżdżałem 13 grudnia z lękiem, bo chodziły słuchy, że rząd ponownie wprowadzi stan wojenny. Wyjechałem jako młody chłopak, ale pamięć wspomnień domu rodzinnego, kolacji wigilijnej nigdy mnie nie opuściła. Wigilia to spotkanie przy stole, potrawy, choinka, prezenty, nocne wyjadanie z drzewka ulubionych cukierków. Mylenie pewnych nazw potraw. Do dzisiaj pamiętam nazwę jednej z surówek, które przyrządzała najstarsza siostra. Groszku wtedy nie było. Do surówki jarzynowej dodawano fasolę. To mi utkwiło w pamięci i potem przez lata gdy odwiedzałem rodzinny dom surówkę z groszkiem nazywałem fasolką. Tak mi zostało.  

Może niezbyt poważny przykład moich wspomnień, ale taki mi się zapisał w wyobraźni i sercu.  Była z nami babunia, rodzice i trzy siostry. Babunia zawsze na święta przygotowywała piwo jałowcowe. Butelki zamykała własnoręcznie robionymi korkami, były to kawałki materiału. W wyobraźni widzę babunine piwo przykryte szmacianymi korkami. Przed ten czas rodzina nasza bardzo się skurczyła. Zostało nas zaledwie troje. Odeszła babunia, po niej tata następnie jedna z sióstr, i na końcu mama, ale wspomnienie tamtych lat nic nie zdoła oddalić. 

Pozostańmy zatem w naszych obecnych rodzinach, pielęgnując w sercu wspomnienia.  

Niech Wam się darzy!

.  

Bożena Chojnacka  

Poprzedni artykułProjekt muzyczny „Polonijne kolędowanie – Dzieci Dzieciom”
Następny artykuł„Najlepszy prezent” – bajka na święta. Część 1

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj