Powoli mija lato. Dzieci powróciły do szkół. Coraz rzadziej wspominają pobyt w Polsce. Wiele z nich spędziło wakacje z babciami i dziadkami.
Starano się uchylić im nieba. Dawano z siebie wszystko, aby sprawić im przyjemność.
Oto niektóre zasłyszane historie.
Babcia Zenia, dziadzio Franio, babcia Kazia, Wiesia, Jadzia, Ania. Wszyscy są mi bliscy.
Dzieci nasze wyemigrowały za ocean, a my tęsknimy za wnukami. Te starsze od Kazi nie chcą spędzać czasu
z coraz mniej niedołężną babcią. Przyjeżdzają na wakacje do rodziny mieszkającej blisko morza. Wnuczka Kazi wpada do niej jak po ogień. Ale i z tego się cieszy.
Dziadzio Franio, tak ciepło zwracają się do niego wnuki i wnuczka, serce ma podzielone między Włochami
i Ameryką. Dojrzewający wnuk spędzał u dziadka niewiele czasu, nie miał z nim za wiele tematów do rozmowy. Za to dwutygodniowy pobyt rozbrykanej pary z USA porządnie dał mu się w kość.
„W pewnym momencie, patrząc na zachowanie dzieci, zapytałem syna: kogoś mi tu przywiózł?” – przypomina to pytanie, nie kryjąc zażenowania.
Musiał być doprowadzony do ostateczności, skoro z ust jego wyszła tak żałosna skarga. Dziadzio Franio kocha swoje wnuki, ale wini syna, że zbyt mało troski przykłada do nauki języka polskiego. Dziadek nie potrafi porozumieć się z wnukami.
Babcia Zenia, sasiadka z pobliskiego osiedla. Niemal zaprzyjaźniłyśmy się, bo gdy słuchałam jej zwierzeń zastanawiałam się, jakbym zachowała się w podobnej sytuacji.
„Córka z zięciem ostrzegali, że nie będzie łatwo, ale cóż może zrobić tęsknota? Traci się rozsądek i trzeźwą ocenę sytuacji. Przecież to moje wnuki, kocham je, dam sobie radę, odpierałam przestrogi” – opowiada podekscytowana niedawnymi wspomnieniami. – Nie sądziłam, że dzieci z Ameryki są takie trudne, wybredne, wymagające, ciągle z czegoś niezadowolone. Nie potrafiłam sprostać ich oczekiwaniom, a przecież do ich przyjazdu przygotowałam się bardzo starannie.” – wyrzuca z siebie, nie kryjąc rozczarowania.
„Zawracałam głowę różnym ludziom, przygotowując zajęcia dla moich gości. Zadbałam o towarzystwo dla nich. Szukałam rówieśników, z którymi mogliby spędzać czas, chodzić na wycieczki, rysować, grać w piłkę czy pływać” – wylicza.
Problemy zaczęły się nazajutrz po przyjeździe, kiedy dzieci nie chciały wyjść z domu. Każde siadło przy swoim sprzęcie elektronicznym. Poza przyciskami IPad nic ich nie interesowało. Ironicznie przyjęli propozycję spotkania z dziećmi z półkolonii.
Do niczego nie mogłam ich przekonać. Chcieli jedynie robić to, co im odpowiadało. Zaczęły się grymasy
z jedzeniem. Nic im nie smakowało.
Sasiadka z piętra wyżej, mama dwóki córek w wieku mojej wnuczki, rozkładała bezradnie ręce, widząc moje wysiłki zmierzające do poskromienia temperamentów moich wnuków. Jej córki nie były aniołkami, ale jednak słuchały poleceń i można było zaakceptować ich zachowanie.
Z moimi było coraz gorzej. Pertraktowałam z dziećmi przez telefon, żeby zmienić termin wylotu wnuków z Polski. Nie miałam na nich siły, byłam zmęczona ciągłymi krzykami, nieposłuszeństwem, wymaganiami, grymasami. Córka nie chciała słuchać o wcześniejszym przyjeździe dzieci, co wiązało się z dodatkowymi nie małymi kosztami.”
Współczułam Zeni tych wakacyjnych przeżyć, ale wierzyłam, że szybko zapomni, że dojdzie do siebie. Jestem pewna, że w przyszłe wakacje ponowi propozycję spędzania wakacji z babcią.
Wnuczek Ani jest jeszczce za mały, żeby babci sprawiać kłopoty. Może jeszcze się nim cieszyć do woli.
Wiesia oczekuje niecierpliwie wiadomości od syna, że potrzebuje jej pomocy przy nowo narodzonej córeczce.
Jadzia zawsze może się pochwalić, że nie wszystkie dzieci z USA nie dadzą się poskromić. Przeciwnie, ona ma wyjatkowego wnuka. Od kilku lat sam przylatuje do babci, jedynie pod opieką załogi samolotu.
Nie wszyscy dziadkowie mogą się chwalić wzorowym zachowaniem amerykańskich wnuków. Trochę się natrudzili podczas wakacji, żeby zapełnić im bezpieczny i atrakcyjny pobyt. Trochę polało się łez bezradności.
Ale przecież nadal je kochają.Cieszą się,że lepiej poznali język polski, że pozwolili rodzicom odsapnąć od krzykówi obowiązków, że zwiedzili kawałek ojczyzny ich rodzicówi dziadków. Wnuki Zeni na przyklad rozkochały się w Krakowie.
Dziadkowie starają się bardziej zrozumieć problemy córek i synów, którzy muszą przezyciężać trudności finansowe, którzy muszą łączyć prace zawodową z wychowywaniem dzieci.
W efekcie brakuje im czasu i sił na sprostanie trudnościom związanych z posłuszeństwem, budowaniem trwałych wartości, uczeniem szacunku i prawidłowych relacji z rówiesnikami i dorosłymi. Dzieci z Ameryki mają wpojone w szkole,że rodzić nie może ich karać.Rosną więc w przeświadczeniu, że niemal wszystko im wolno.
A jakie są tego efekty?
Zwierzenia dziadków!
Bożena Chojnacka