Plusk i szum wody,podniesione glosy komend wydawanych przez trenerów. W wodzie rozgrzewają się kolejno najpierw młodsze grupy, potem starsze. Na widowni całe rodziny, rodzice, dziadkowie, młodsze rodzeństwo.
Nie liczy się wiek ani stan zdrowia.

Kilkoro dziadków, żeby zobaczyć swoje pływające wnuki, przybyło na wózkach inwalidzkich.

W ten sposób spędzają sobotnie przedpołudnia rodziny, których dzieci po tygodniowych, uciążliwych treningach ścigają się w wodzie, pokonując rywali.

11 letni Jakub nie chciałby w ogóle pływać, gdyby nie było takich zawodów, które moblizują go do systematycznego wysiłku. Lubi wygrywać, ale nie zawsze mu to wychodzi. Ostatnio zaniedbał trochę treningi
i rodzice obawiają się, że zdobycie medali nie przyjdzie mu łatwo. Powinien tez poprawić czas, to znaczy szybciej przepłynąć stadion stylem motylkowym i żabką. Zwłaszcza w tej drugiej konkurencji był kiedyś nie do pobicia.

Rodzice małych mistrzów wpatrują się w rozkład wyścigów, szukają na liście swoich pociech, żeby wiedzieć
o której godzinie będą walczyć o pierwsze miejsce. Dziewięcioletnia dziewczynka z płaczem przybiegła do rodziców. Zapomnieli dać jej ręcznika. Po rozgrzewce nie miała się czym wytrzeć. Jest rozżalona, drży z zimna
i emocji.

Zaczną sie niebawem. Rodzice dopijają kawę, kończą kanapki.

Rozbrzmiewają słowa hymnu narodowego Ameryki. Tak uroczyście, patriotyczne rozpoczynają się wszystkie zawody, w których miałam okazje uczestniczyć. Te były dla mnie ostatnie przed wyjazdem. Chciałam się nasycić tą atmosferą rywalizacji, żeby na długo pozostała mi w pamięci.

Jak zwykle zawsze z żalem żegnam Amerykę.

Ale nie czas na smutki.

Rozpoczynają się pierwsze eliminacje. Jest apluauz widowni. Komendy zagrzewające do walki.
Myślę z uznaniem o zamozaparciu i wysiłku zawodników. Ile czasu i wysiłku pochłania to ich pływackie hobby?
Ćwiczą cztery, pięć razy w tygodniu. Mają przecież prace domowe, chcieliby odpocząć, zająć się czymś lekkim.
Nie ma na to czasu. Baseny nie są pod ręką, trzeba do nich dojechać i wrócić. To wszystko zabiera czas

Na basenie w Canandaigua, NY, w którym trenował mistrz olimpijski w Ryan Lachte, o medale walczyły grupy pływaków Tigers Entries z Webster, NY i miejscowej drużyny Canandaigua YMCA Aquaties.

Dzień był wyjątkowo pochmurny. W strugach deszczu docieraliśmy do Akademy Center imienia Mike’a Fostera
w Canandaigua, NY szczycącej się nazwiskiem słynnego pływaka, który chodził do szkoły w tym miasteczku,
tu też stawiał pierwsze kroki w pływaniu. Mieszkańcy dumni są ze swojego mistrza. Gdy po kilku godzinach siedzenia w dość dość gorącym pomieszczeniu, znajduję miejsce wygodniejsze dla siebie.

Stephany, której mąż jest z pochodzenia Rosjaninem, dzieli się informacjami o mistrzu Ryanie Lachte.
Mówi, że ten sławny pływak odwiedza miasto, że złożył swój autograf na basenie, na którym trwają zawody. Stephany pokazuje mi pływającą swoja córkę Niki, imię po tatusiu oraz z listy zawodników z Canandaigua, wymienia nazwiska najlepszych pływaków, którzy chcą iść w ślady Ryana.

W połowie zawodów wyjrzało słońce, rozświetlające pomieszczenie basenu. Zawodnicy nie zwrócili na nie uwagi. Ich pochłania jedno, żeby jak najszybciej dopłynąć, pokonując przeciwników.

Styl dowolny (free relay) motylek, żabka. Trwają kolejne konkurencje. Dziewięciolatka z drużyny Tygrysów z Webster, NY zakończyła wyścig na piątym miejscu. Wychodzi z wody zmęczona. Obojętnie mija ją trener.
Nie zwrócił nawet na nią uwagi. Zmierzał do swojej faworytki. Gdy ona płynie, stadion trzesie się od jego dopingu. Niestety, nie wszystkie zawodniczki są jego pupilkami.

Niektórzy rodzice żalą się na nie najlepszą atmosferę panującą w grupach. Mówią, że nie wszystkie dzieci traktowane są jednakowo. Dlaczego? Od czego to zależy? Nie wiadomo, czy mistrz Lachte zawsze był pupilkiem, może też musiał dobijać się o względy i łaski trenerów?

Zawody kończą sią, medale rozdane, pustoszeją pomieszczenia.

Będzie mi w Polsce brakować weekendowych wyjazdów na zawody pływackie.

Bożena Chojnacka

Poprzedni artykułSpotkanie przedstawicieli Fundacji DKMS z polonią w Nowym Jorku.
Następny artykuł„Drogie słowa”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj