ro-img_1203

– Pokonam was wszystkich! – zakrzyknął mały szkrab, mierząc dumnie swoich siedmiu przeciwników, z którymi miał się ścigać w wodzie. Miał to być jego pierwszy w życiu wodny pojedynek w stylu grzbietowym.
– Najpierw musisz wskoczyć do wody – poradził sześciolatkowi jeden z sędziujących rodziców, widząc, że chłopiec nie bardzo wie co ma robić, czy skakać ze słupka, czy zaczynać start w wodzie.

Był jednym z najmłodszych zawodników biorących udział w zawodach pływackich, które odbyły się na basenie jednej z uczelni wyższych w Buffalo, NY.
Okazało się, że ta pewność z osiągniętego zwycięstwa wzięła się stąd, że chłopiec przybył na zawody ze starszym bratem, dla którego wyścigi w wodzie nie były czymś nowym. Chłopiec nasłuchał się różnych opowieści o sukcesach brata, tak, że nie zdając sobie sprawy z czym naprawdę przyjdzie mu się zmierzyć, wierzył w swoje zwycięstwo.

Siedziałam w pierwszym rzędzie ławek dla obserwatorów. To, co działo się w wodzie, miałam w zasięgu ręki. Podziwiałam wszystkich I zwycięzców, a także tych, którzy ostatkiem sił dopływali do mety.

Buńczuczny malec z trudem radził sobie w wodzie, ale on przecież dopiero zaczynał swoją karierę. Rodzice na widowni dopingowali swoje pociechy gromko krzycząc. Po zakończonej walce dzieci machały w stronę rodziców, chwaląc się osiagniętym wynikiem.

– Byłem pierwszy!- wykrzykiwał w stronę widowni jeden z uczestników, nie miał więcej niż dziesięć lat. Mama innej dziesięciolatki prawie się rozpłakała, podzielając radość córki, która popłynęła tego dnia bardzo dobrze.

Na liście zawodników szukałam polskich nazwisk. Znalazłam kilka. Buffalo było kiedyś miastem, do którego licznie przybywali Polacy za chlebem. Do dzisiaj mieszka tu liczna Polonia. Na zawodach nie miałam jednak szczęścia spotkania jakiejś polskiej rodziny.

Była piekna, październikowa sobota. Wymarzony czas na spacery i relaks. Tymczasem dzieci i ich rodzice spędzali godziny w dusznym basenie. Trzeba zarazić sie bakcylem pływania, mieć zapał i bardzo chcieć zwyciężać.

Do Buffalo jechaliśmy ponad półtorej godziny, żeby następne godziny spędzić w mało komfortowym pomieszczeniu. Ale dla mamy wiozącej swoja pociechę to nie była żadna przeszkoda. Podczas podróży udzielała instrukcji. Sama jest sędzią, lubi pływać i ciągle motywuje dzieci do trenowania. Podczas zawodów ani na moment nie siadła, żeby rozprostować bolący kręgosłup. Jej zadaniem była ocena techniki wykonania danego stylu w pływaniu. W tych zawodach pływacy popełniali dużo błędów. Było sporo dyskwalifikacji.

Gdyby nie wysiłek i determinacja rodziców oraz trenerów, zawody nie mogłyby dojść do skutku. Mamusie i tatusiowie, często też babcie przywożą dzieci i towarzyszą im w rywalizacji, inni pracują społecznie podczas trwania zawodów. Organizacja zawodów dla najmłodszych grup wiekowych, już od pięciu lat do 12-stu była nienaganna. Dzieci w grupkach ustawiały się wokół swoich trenerów gotowe do rozpoczynania zawodów. Było osiem linii startowych. Pływali chłopcy i dziewczęta, przeważały te drugie. Szybko zmieniały się kolejne „wejścia” zawodników. I po przepłynięciu wymaganej odległości, na tablicy pojawiały się wyniki rejestrujące kolejność dopłynięcia do mety oraz czas zawodników.

Przybyły reprezentacje kilku klubów pływackich, najwięcej z samego Buffalo, ale też z odległego Webster, NY. Po okresie wakacyjnym kiedy zwykle trenują najwytrwalsi, bo większość dzieci wybiera inne dyscypliny, rozpoczął się sezon zawodów. Ich organizacją zajmują się poszczególne kluby, zapraszając do siebie drużyny. Każdy klub zbiera fundusze na własne potrzeby. Organizacja takich zawodów na zaproszenie trochę kosztuje. Cóż jednak nie robi się, aby dziecko miało okazję spróbowania swoich sił, zmierzenia się z przeciwnikami.

Powoli staję się fanką pływania. Cała rodzina żyje tym sportem. Jeżdżę na zawody, oglądam filmiki nagrywane podczas różnych rywalizacji. Słucham o postępach, poprawianiu czasów, coraz lepszym opanowaniu technicznym. Słyszę też narzekania. Nie każdego dnia chce się trenować, dawać z siebie wszystko, wyciskać ostatnie poty. Bez wkładanego wysiłku nie ma jednak żadnych rezultatów. A przecież jest jeszcze szkoła, prace domowe, lektury do przeczytania. A kiedy odpoczywać czy zwyczajnie bawić się?

O stylach w pływaniu wymienianych po polsku i angielsku; backstroke, breaststroke, freestyle, IM, słyszę każdego dnia. O krótkich i długich basenach, eliminacjach drużynowych, ligowych, regionalnych czy strefowych rozmawia się bardzo często. Logo drużyny, do której należą Jasiu i Nicole, pokazuje delfina skaczącego przez fale. Drużyna należy do ligii pływackiej USA.

– Jestem zadowolona z wyników córki – ocenia mama dziewięciolatki. – Jestem zaskoczona, że tak w kótkim czasie zrobiła duże postępy. W Buffalo po raz kolejny poprawiła swoje czasy. Nie otrzymała żadnego medalu, ponieważ jest to dopiero pierwszy etap współzawodnictwa. Następny odbędzie się za miesiąc. Córka w trzech pojedynkach zajęła drugie miejsce. Gdy w drugiej turze pójdzie jej podobnie, otrzyma upragniony medal.

Nicole jest ambitna, marzy o olimpijskich zmaganiach, ale ma także świadomość jak wiele musi włożyć pracy, ile wyrzeczeń będzie ją to kosztować. I czy kiedyś stanie na podium zwycięzców? Pragnie tego, ale wyrosła już z tych lat, kiedy mogła powtórzyć za młodszym kolegą „wszystkich was pokonam”.

Bożena Chojnacka

Poprzedni artykuł„Odwiedź mekkę graffiti, zanim zrównają ją z ziemią”
Następny artykuł„Jak nie być ofiarą przemocy chłopaka?”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj