Alicja i Czesław – złoci jubilaci

 

„Warto dla jednej miłości żyć,choć szukać trzeba stale.
Może dla kogoś szczęściem być dobro nieść w życie dalej.”

Ileż rodzi się dobra, gdy dwoje ludzi tworzy udany związek małżeński, który jest w stanie przetrwać pół wieku. Tak dokładnie 50 lat minęło od ślubu mojej ciotecznej siostry Alicji i jej męża Czesława. Byłam świadkiem na ich ślubie. Wprawdzie nie w każdym etapie ich życia brałam czynny udział, ale zawsze byli w moim sercu i pamięci.

Eleganckie zaproszenie na Złote Gody otrzymałam do rąk własnych. Poczułam się wyróżniona, a ponadto zrozumiałam, jak wielką wagę do tego spotkania przywiązują jubilaci. „Przyjechaliśmy, żeby zaprosić na wesele” tak to ujęła moja siostra.

W tym samym celu odwiedzili wielu członków rodziny bliższej i dalszej. Zaprosili 80 osób. W zaproszeniu można było przeczytać: „50 lat temu powiedzieliśmy sobie TAK, dzisiaj szczęśliwi, wspominając wspólnie przeżyte lata, pragniemy świętować w gronie rodziny i przyjaciół.”

Z Alicją łączą mnie więzi od dzieciństwa. Byłyśmy najstarszymi wnuczkami rodziny, na czele której stała zawsze z podziwem wspominana babunia Antonina. Cieszę się, że jednej z najmłodszych wnucząt Alicji i Czesia dano właśnie to imię. Wujek Tadeusz, tata Alicji, był najstarszym synem naszej dzielnej babci, która po wczesnej śmierci dziadka sama wychowała pięcioro dzieci.

Moja Mama Krystyna jest jedną z sióstr Tadeusza. Cieszyła się, że mimo wieku, weźmie udział w  uroczystości złotych godów bratanicy, męża Alicji zawsze darzy uznaniem, ale któż w rodzinie nie lubiłby Czesia?

W zaproszeniu małżonkowie umieścili fragment wiersza K .I. Gałczyńskiego.

„Nie wystarczy pokochać
Trzeba jeszcze umieć
Wziąć tę miłość w ręce
I przenieść ją przez całe życie.”

Alicja i Czesław niosą tę miłość 50 lat i nadal wyglądają na ludzi szczęśliwych i spełnionych.

„Spokojnie” – gasi mój entuzjazm Alicja. – ”Bez ochów i achów. Po prostu, należymy do takich osób, które, gdy coś się psuje, biorą się za naprawianie, a nie wyrzucanie na śmietnik”.

 

Jubilaci z dziećmi

 

Na stronie Instytutu Psychologii Zdrowia znajduję ciekawy opis: „Jakie związki mogą przetrwać próbę czasu i z jakich powodów tak się dzieje?” zachęca tytuł jednego z artykułów.

„Jaka może być lepsza metoda na badanie miłości niż przepytanie  ekspertów, będących w małżeństwach, które przetrwały 10 lat lub dłużej. Zaskakujące wyniki tego badania, opisane w prestiżowym piśmie „Social  Psychological and Personality Science”, pokazują, że wielu ludzi nadal jest zakochanych po 10 latach małżeństwa.

U Alicji Czesława jest to pięciokrotnie większy staż małżeński. Wiele par jest w stanie zachować uczucie aż do wieku średniego i lat późniejszych, pomimo upływu czasu. Naukowcy postanowili więc zbadać, jakie czynniki mogą przewidywać intensywność uczucia w związkach. Teorie psychologiczne miłości koncentrują się na czynnikach takich jak: namiętność, zaangażowanie, bliskość, wcześniejsze doświadczenia w związkach, potrzeby emocjonalne, czy zdolność do komunikacji. Ważne dla zdrowia każdego związku. Niemniej, gdy rzecz sprowadza się do przewidywania, który związek będzie trwały na dłuższą metę, pragmatyzm staje się równie ważny co romantyzm.

 

Jubilaci z wnukami.

 

Tyle naukowych dociekań. Co można do tego dodać? A oto słowa papieża Franciszka.

„Małżeństwo nie jest to gładka podróż, bez konfliktów, bo nie byłoby to ludzkie. Jest to podróż wymagająca, czasami trudna, czasami konfliktowa, ale takie jest życie!”. – Małżeństwo jest symbolem życia, realnego życia, nie jest fikcją. Małżeństwo jest wspólną drogą mężczyzny i kobiety.

I dalej słowa papieża. „Zadaniem mężczyzny jest pomaganie żonie, by była bardziej kobietą, a zadaniem kobiety jest dopomożenie mężowi, aby był bardziej mężczyzną. Jest to uzupełnianie się różnic”  – podkreślił następca św. Piotra.

Wracajmy do jubileuszu Alicji i Czesława. Zostaliśmy zaproszeni do eleganckiego lokalu o nazwie „Dwór Rogiński.” Takiego lokalu nie powstydziłaby się niejedna duża miejska aglomeracja. Brawa dla Kolna w woj. podlaskim.

Uroczystość złotych godów nabiera tempa. Wystrój sali, różnorodność potraw, muzyka, zachęcają do wspólnego biesiadowania. Każdy punkt uroczystości  przemyślany i opracowany. ”Panna młoda” czuwa nad całością. Jeszcze nie może się odprężyć, wziąć głęboki oddech. Najpierw wspólny szampan, przemowa, „Sto lat” dla małżonków, wspólne zdjęcie, krojenie tortu, taniec małżonków. Ostatni punkt obmyślonego starannie programu i można zasiąść do stołu i patrzeć na dzieci, wnuków, członków najbliższej rodziny.

W oczach wzruszenie, u Czesława perlą się łzy, jest uczuciowy. Alicja wyznaje: ”jest dobrze, jest bardzo dobrze”, na palcu połyskuje oczko zaręczynowego  pierścionka. Specjalnie założyła go na te okazję. – „Nie znaczy, że kiedyś było źle, ale czasem było bardzo trudno” – uzupełnia.

„Czesiu jest dobrym człowiekiem, zawsze starałam się, żeby czuł się szczęśliwy. On te moje starania przyjmuje z wdzięcznością. Gdy dzieci się rodziły i dorastały, on ciągle pracował i nie był obecny w domu, ale ja tą jego fizyczną nieobecność zapełniałam mówieniem o nim, stwarzając taką atmosferę, jakby zawsze był z nami. Dzieci bardzo liczą się z jego potrzebami. A czy tacie będzie się podobało,  czy to zaakceptuje? Tak pytały gdy były małe, tak jest do dzisiaj.”

Na  spotkanie jubileuszowe przybyli wszyscy zaproszeni, w tym piątka dzieci Alicji i Czesława oraz prawie wszystkie wnuki, a mają ich jedenaścioro. Wśród nich studenci, nastolatki, czterolatki i takie jeszcze raczkujące, a więc pełen przekrój wiekowy. Nie sposób zmierzyć sił, ładunku człowieczeństwa zawartych w rodzinie: wzajemna pomoc, wsparcie edukacyjne, relacje rozwijające się wraz z rozwojem osób, dzielenie radości i trudów… Rodziny są pierwszym miejscem, w którym kształtujemy się jako osoby, a jednocześnie są „cegiełkami” budującymi społeczeństwo – wracam do słów papieża.

Na pewno w związku Alicji i Czesława wielka rolę odgrywała wiara. Po 50 latach wspólnego życia małżeńskiego pomyśleli nie tylko o świętowaniu jubileuszu przy syto zastawionych stołach z tańcami na parkiecie. Uroczystość rozpoczęła Msza święta odprawiona w ich intencji, podczas której ponowili  przyrzeczenia małżeńskie. Małżonkowie stali  u stóp ołtarza, kapłan przewiązał ich dłonie stułą i jak przed pięćdziesięcioma laty, powtarzali słowa przysięgi. Otaczała ich czwórka dzieci, piąte dziecko, najstarsza Iza śpiewała na chórze.

 

 

Łzy wzruszenia mieli wszyscy zgromadzeni weselnicy w kościele Świętej Anny. W tym samym kościele brali ślub pół wieku temu.

„Miłość jedyna jest, miłość nie zna końca
Miłość cierpliwa jest zawsze ufająca.
Wszystko potrafi znieść, wszystko oddać umie
Życiu nadaje treść, każdego zrozumie”

Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość  małżeńską, tak przyrzekali sobie 50 lat temu. Dzisiaj przyrzekają, że będą się wspierać we wszystkim co los i wiek przyniesie. Jubilaci przywołują wspomnienia. Jak ochroniliśmy nasza miłość w trudnościach dnia codziennego?

Posiłkuję się wypowiedziami znalezionymi w internecie.

„To te momenty, kiedy całe dnie będziesz opiekować się naszym dzieckiem. Kiedy będziesz wstawać do niego w nocy, żeby je nakarmić. Kiedy będziesz chodziła niewyspana i zmęczona. Tak zmęczona, że zapomnisz o tym, że jesteś także żoną. Kiedy stracisz pracę i nie będziesz widział sensu życia. Kiedy wszystkie problemy i trudności sprawią, że zachorujesz na depresję.

Nie odejdziemy od siebie, nawet gdy będziemy się oddalać. To przysięga do której możemy wracać ilekroć czujemy, że nasza relacja całkowicie się rozjeżdża. Kolejny tydzień nie mamy dla siebie czasu. Krążymy ciągle wokół pracy i obowiązków domowych. Wieczorem marzymy tylko o śnie i nawet nie myślimy o chwili bliskości.

Wracam do moich bohaterów.

Czesiu z uśmiechem  przypomina, że został schwytany na wędkę przez tatę Alicji. Kiedy młodzi poznali się na jakiejś potańcówce, mój mądry wujek, chcąc sprawdzić zalety chłopaka córki, zapraszał go na ryby, bo sam był zamiłowanym wędkarzem. Podczas wspólnego wędkowania, poznawali się przyszły zięć z teściem. Na pewno przez te wspólne wyjazdy wytworzyła się między mężczyznami więź. Podczas rodzinnych spotkań wyczuwałam u nich dobre porozumienie. Młodzi „chodzili z sobą” niezbyt długo. To nie były czasy, gdy młodzi latami tkwią w narzeczeństwie i oczekują na wolne miejsce w domu weselnym.

 

Podczas ceremonii przyrzeczeń małżonków z okazji Złotych godów.

 

Jak ogarnęli swoje życie, wychowali i wykształcili piątkę dzieci? Sami nie mogą w to uwierzyć, a to, że mają 11 wnucząt napełnia dumą i radością.

„Patrzę na tę już nastolatkę i nie mogę uwierzyć kiedy ona wydoroślała, tak niedawno jeszcze opiekowałam się nią”- czule patrzy Alicja na swoją wnuczkę. Tak jak dzieci małżonków, również ich wnuki mają rożne talenty i zainteresowania. Jeden kocha muzykę, poza nią nie widzi świata. Muzyczne uzdolnienia przejął po mamie. Dał koncert gry na fortepianie, gdy goście zasiedli do posiłku. Studiują modne i na czasie kierunki. Młodsze chodzą do szkół, przedszkoli, a najmłodszy ząbkuje i najlepiej czuje się przy mamie i na zmianę przy  tacie noszony w nosidełku. Inne wnuki dzwonią do dziadków i zdaja relacje ze swoich osiągnięć.

Czesiu po operacji biodra wywija na parkiecie z najstarszą wnuczką. Alicja patrzy z podziwem. Rozumie ile daje sport. Ćwiczą każdego dnia na domowych przyrządach. Czesiu bardzo przykłada się do ćwiczeń. Co procentuje. Wspólne życie było im pisane, bo gdyby nie choroba mamy Czesia, pewnie pozostałby w pracy na wybrzeżu. Los chciał inaczej. Dopisało im szczęście.

Atmosfera spotkania ciepła i serdeczna, wszyscy gratulowali i dziękowali jubilatom za wspaniałą organizację przyjęcia, za pomysł zgromadzenia wokół siebie rodziny i licznych przyjaciół.

Jak Ci dziękować, żeś mi dał tak wiele
Iż jestem w życiu, jak ów gość przygodny
Co zaproszony został na wesele
Niespodziewanie i nie odszedł głodny.
I rozczulone serce moje wznosi
Okrzyk zachwytu „Dziękuje Ci , Boże”.

 

Bożena Chojnacka

 

 

Poprzedni artykułAmbasador dwujęzyczności czyli MASZT  
Następny artykułMateriały na Polonijny Dzień Dwujęzyczności
Bożena Chojnacka
dziennikarka prasowa z wieloletnim doświadczeniem w Polsce i USA. Od lat sercem związana z portalem. Autorka książki pt: Żabką przez ocean”. Szczęśliwa mama i babcia dwojga utalentowanych sportowo wnucząt: Adasia i Zuzi.Przez ponad 10 lat na stałe mieszkała w Nowym Jorku. Powróciła do rodzinnej Ostrołęki.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj