Każdą rocznicę z 11 września 2001 roku przeżywam osobiście. Niezależnie czy jestem w tym czasie w Polsce, czy w Ameryce.

Przeżywam, bo byłam naocznym swiadkiem tamtej tragedii. Wciąż przed oczami stają mi obrazy płonących manhattańskich wieżowców, w uszach nie przebrzmiały jeszcze krzyk, strach, rozpacz i płacz. Stało się to wszystko tak nagle, nieoczekiwanie.

Był piękny wrześniowy poranek. Bezchmurne niebo, spokój. To już 11-sty rok od dramatu, który wstrząśnął światem i zmienił jego oblicze. Skutki ciosu zadanego w samo serce Ameryki wciąż są dotkliwie odczuwane. Zginęli ludzie, i to jest jest największy ból i strata nie do odrobienia.

Podupadła gospodarka. Kryzys ekonomiczny dotknął i wciąż dotyka wiele społeczności w świecie. A mogło być zupełnie inaczej. Do czego prowadzi złość, nienawiść, zazdrość, potrzeba odwetu!

11 lat temu zmierzałam do pracy w jednej z polonijnych gazet. Byłam szczęśliwa i radosna. Po głowie chodziły mi pomysły nowych tekstów, tytułów, zakończeń.

Ciszę i spokój poranka przerwały alarmujące komunikaty radiowe dochodzące z samochodów. Jeden z kierowców poinformował mnie, że coś groźnego wydarzyło się na Manhattanie.

Z lękiem przekraczałam drzwi redakcji.

„Samolot uderzył w budynek. Płonie wieżowiec na Manhattanie”- informacja zbiła mnie z nóg.

Nie miałam czasu na jej analizę. Dostałam polecenie przeprowadzenia sondy ulicznej. Ludzie byli przestraszeni. Wiele osób płakało. Patrzyliśmy na dymy unoszące się nad miastem.

Nagle, na moich oczach budynki zapadły się, składając się jak talia kart.

Wpadliśmy w popłoch. Czuliśmy niebezpieczeństwo, ale gdzie było uciekać?

Ten tragiczny dzień i kolejne,które po nim następowały, spowiły żałobą cały kraj. Docierałam do osób, które uratowały się z tragedii. Rozmawiałam z duszpasterzem z kościoła, który cudem ocalał, a był tak blisko celu uderzenia. Wiadomości o każdej ofierze zamachu wyciskały łzy z oczu. Traciliśmy grunt pod nogami. Kraj, który zawsze wydawał się bezpieczny dla nas emigrantów, został tak haniebnie dotknięty. Przeżywaliśmy tę tragedie razem z Amerykanami. Solidaryzowaliśmy się w ich bólu po stracie najbliższych. W sercu rosła złość i niechęć do zamachowców.

Przez ten wrześniowy dramat jeszcze bardziej pokochałam swoją drugą ojczyznę. W każdą rocznicę zatapiam się we wspomnieniach i modlitwie.

Dotychczas we wrześniu wspominaliśmy rocznicę wybuchu 2 wojny światowej. Dramat naszego narodu. Pochodzę z powojennego pokolenia, które rosło w klimacie wrześniowej zdrady dwóch naszych sąsiadów. Wojna, zniszczone miasta i wioski, polegli żołnierze i cywile. Do polskiej pamiątki września 1939 roku, Polacy związani z krajem nad oceanem, wciąż na żywo przeżywają dramat 11 września 2001roku

Boże pobłogosław Amerykę.

Bożena Chojnacka

Poprzedni artykułMiód prosto od pszczoły…
Następny artykuł„Stony Point Lighthouse czyli czar latarni nad Hudsonem”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj