Mammo

Na jakie badanie jedziesz? Mammogram? A co to jest? – dopytuje się znajoma. – Aaa! Mamografia, prześwietlenie piersi. Oczywiście, znam. Dobrze, że mi przypomniałaś, muszę zadbać o to badanie, ustalić termin. – Głos w słuchawce milknie.

Dość często w rozmowach poruszamy temat zdrowia. Koleżanka przez miesiące walczyła z infekcją górnych dróg oddechowych. W ostatnią niedzielę miała ostry ból w klatce piersiowej. Wizyty u lekarzy to prawdziwa rozpacz. Przychodzisz z bólem gardła, lekarz nawet go nie ogląda tylko zapisuje antybiotyk.
Ból w klatce piersiowej? Gdyby miała pani zawał, nie przyszłaby do mnie dzisiaj. – Tak na dzień dobry dowcipkuje lekarz. Uważa, że EKG nic nie wykaże, daje skierowanie do kardiologa, wiedząc, że dotrze się do niego nie wcześniej niż za pół roku, a może i później. Lekarz nie zbadał koleżanki, nie posłuchał jak pracuje jej serce. Nie miała już siły na dalszą rozmowę z młodym lekarzem. Wyszła z gabinetu przybita i roztrzęsiona.

Może sprawniej pójdzie jej z mamografią?

Nie zważając na to, jak czasem obojętnie traktowani jesteśmy przez lekarzy, zamierzam odbyć potrzebne badania lekarskie, zadbać o profilaktykę. Profilaktyka – to słowo budzi u niektórych lekarzy pierwszego kontaktu ogromne zdziwienie. Muszę mocno nagimanastykować się, żeby przekonać lekarkę o wydanie skierowania na podstawowe badanie krwi. Uważane jest to za fanaberię.

Trochę inne jest podejście do badania mammograficznego. Jest zielone światło. Pacjentki w wieku od 50 do 69 lat objęte są specjalnym programem. Badanie wykonać można co dwa lata.

Aparat do badania mammograficznego w ostrołęckim szpitalu jest niesprawny. Niewiadomo jak długo jeszcze. Wybieram inny szpital, w Przasnyszu, miasteczku oddalonym 50 kilometrów. Gdy mieszkałam w nowojorskiej metropolii takie odległości do przychodni lekarskich nie należały do rzadkości. Ale pokonywało się je krócej, dzięki komunikacji miejskiej.

Do Przasnysza kursują zaledwie dwa autobusy dziennie, a więc wyprawa na mammografię zabierze praktycznie cały dzień. Ale cóż się nie robi dla zdrowia.

Po półtorej godziny niezbyt komfortowej jazdy w rozklekotanym ponad 20-letnim autobusie, taksówką docieram do szpitala. Pada deszcz, jest odwilż, masy brudnego śniegu uniemożliwiają swobodne poruszanie się.

Miasteczko nie posiada komunikacji miejskiej. Szpital, Izbę Skarbową i inne urzędy wybudowano na obrzeżach, do których można się dostać własnym samochodem, albo taksówką. Dopiero później dowiedziałam sie,
że w mieście jest prywatny przewoźnik, który pobiera opłatę pięciu złotych i zawozi tam, w obrębie miasta, gdzie klient sobie życzy.

Kolejna niespodzianka czeka mnie przed okienkiem rejestracyjnym. Okazuje się, że nie zostanę przyjęta, nawet wówczas, gdy chcę zapłacić za badanie z własnej kieszeni. Do pełnych dwóch lat od poprzedniego badania brakuje mi kilku miesięcy. Taki jest przepis. Narodowy Fundusz Zdrowia martwi się, aby kobiety nie robiły częściej badań tylko co dwa lata, ani tydzień wcześniej. Wzrusza mnie ta troska. Rzeczywiście, mammografia to wyjątkowo przyjemne badania, prawie jak pobyt w SPA, dlatego NFZ tak bardzo ogranicza dostępność do niego. A może chodzi o szkodliwość tego prześwietlenia? I stąd ta troska?

Gdy razem z paniami z rejestracji znajduję furtkę wyjścia z tego impasu i docieram do pomieszczenia
z aparaturą, wita mnie pani Teodora.
– Wszystkie prześwietlenia są szkodliwe. – mówi bez chwili zastanowienia.

No tak, to się dowiedziałam. Teodora ma za sobą 42 lata pracy przy prześwietleniach. Ma chorą trzustkę.
Jest przekonana, chociaż nikt tego nie potwierdził, że stan jej trzustki, taki jak u alkoholika, a ona w ogóle nie pije, spowodowany jest oddziaływaniem promieni.

– Kiedyś nie dbano o zabezpieczenia. Nie myślano o nas. – w głosie kobiety brzmi skarga. – Obecnie jest znacznie lepiej. Postawiono specjalną ściankę odgradzającą pacjenta od technika. Zabezpieczono ściany
w pomieszczeniu badań, a przede wszystkim aparatura jest bezpieczniejsza. Myślę, że teraz w mniejszym stopniu narażeni jesteśmy na działanie promieni.

Teodora będzie jeszcze pracować tylko do lata. Pójdzie na zasłużoną emeryturę i zajmie się wnukami. Ma ich pięcioro.
Niech się pani nie martwi na zapas, gdy wezwą na powtórne prześwietlenie. – uspakaja. – Czasami zdjęcie „nie wyjdzie” i potrzebna jest powtórka.

W pomieszczeniu z aparaturą do badania mammograficznego nie ma ani papieru, ani chusteczek jednorazowych. Nie ma też zwyczaju, aby po każdym badaniu urządzenie było przetarte. Tego się nie praktykuje. Technik przyzwyczaiła się do potu. Zapachy jej nie przeszkadzają. A o tym, czy tym brakiem higieny nie naraża się pacjentek, nikt o tym nie myśli.

Wynik badania będzie za tydzień. Dosłany zostanie do szpitala w Ostrołęce, skąd wysłałam skierowanie na badanie, żeby w ogóle mogło ono dojść do skutku. Narodowy Fundusz Zdrowia pilnuje, aby w papierach panował porządek. Reszta? O reszcie lepiej nie myśleć.

Szpitalny sklepik w Przasnyszu. Też mnie rozczarował. Krzykliwa obsługa. Kawa w maleńkim plastikowym kubeczku za 4 złote. Zdążyłam się już odzwyczaić od papierowych kubków, talerzyków. Napój w filiżance, kawa, herbata jest dużo smaczniejszy.

Ale Przasnysz, jako niegdysiejsze miateczko powiatowe, ma swój urok. Podobał mi się zwłaszcza rynek. Pogoda wprawdzie nie sprzyjała temu, żeby widzieć jakieś piękno, ale ja je dostrzegłam. Dostrzegłam też życzliwość przygodnie spotkanych osób.

I to na pewno jest budujące.

A o wynik prześwietlenia też jestem spokojna.

Bożena Chojnacka

Poprzedni artykułJak daleko (wysoko) posuwamy się w pomocy dzieciom?
Następny artykuł„To jest nasz dar!”

1 KOMENTARZ

Skomentuj Joanna Lukaszewski Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj