„Ty odliczasz wiosny
A ja już jesienie.
Twoje słońce osiąga zenit
Moje ku zachodowi pochyla głowę.
Żyjesz marzeniami
O wielkiej miłości
A ja karmię się jej wspomnieniami”
Jest to wiersz Hanny Sobiech, szefowej ostrołęckiego literackiego klubu, autorki wiersza o naszym portalu, dedykowany wnuczce Joannie. Jest w nim przemijanie, pochylenie głowy, ale jest też miłość i czułość.
Można powiedzieć: każdy wiek ma swoje prawa. Ale, w każdym z nich można się czuć szczęśliwym albo przegranym. Mam szczęście docierać do tych pierwszych.
Może właśnie takich szukam.
Niedawno odkryłam nowe, twórcze środowisko. Nie chodzi tylko o to, że piszą czy malują. Wielu z poznanych ludzi, mimo emerytury i upływających jesieni, nie wybiło się z życiowej aktywności. Niektórzy pracują w swoich wyuczonych zawodach.
Za oceanem ludzie złotego wieku nie dają się starości. W Polsce zaczyna się dziać podobnie i to cieszy.
Ania i Ryszard. Ona, świeża emerytka, autorka coraz bardziej poczytnych wojennych wspomnień rodziny.
On poeta, m.in. autor krajoznawczej gawędy „Z rodzinnego gniazda”, pracujący czynnie nauczyciel akademicki warszawskiej Akademii Pedagogiki Specjalnej. Ryszard to wciąż zapalony miłośnik turystyki pieszej, górskiej, kajakowej, rowerowej i narciarskiej.
Gdy sie na nich patrzy i ich słucha, chciałoby się góry przenosić.
Do tej dwójki dołącza Hania. Jest mamą dwóch synów, babcią dwojga wnucząt. Bije z niej energia i chęć robienia dobrych rzeczy. Jeden z ostrołęckich poetów, widząc umiejętności organizatorskie Hani (kończy budowę domu, jest jego głównym inwestorem) zaproponował jej funkcję prezesa Klubu Literackiego przy Studziennej. Klub obchodził swoje pierwsze urodziny. Na początku było 12 twórców, obecnie jest ich trzydziestu.
Hania, to także wrażliwa i uczuciowa kobieta.
Czy wie pani na czym polega dziecięce porażenie mózgowe, czy wie pani jak takie dziecko wygląda? One takie biedne, wątłe…– W oczach mojej rozmówczyni pojawiają się łzy.
Prowadzimy rozmowę w jednej z ostrołęckich kawiarni udekorowanej kwiatami. Lokal jest bardzo przytulny, można powiedzieć domowy. Wprawdzie trochę na uboczu, ale jego walorem jest to, że mieści się w starej części miasta, przy jednej z jego wąskich uliczek. To tu właśnie literaci
z klubu spotykają się na roboczych warsztatach. Na pewno służy im wena, bo warunki są sprzyjające.
Byłam przy chorych dzieciach prawie 10 lat, pracując jako logopeda. Napatrzyłam się. Wciąż jestem czynna
w zawodzie. Oślinione usteczka, poplątane rączki i nóżki, te spojrzenia, gdy nie mogły pochwycić piłki, ani jej do siebie przytulić.
I ta moja praca! Te stymulacje, dotyki, powtarzajace się jak przesuwanie paciorków przy odmawianiu różańca. Oni byli moją pokutą. Pomagałam im nieść ich krzyż. Byłam jak Cyrenejczyk. – Trudno o lepsze określenie charakteru pracy polegającej na niesieniu ulgi w cierpieniu, a taką jest praca z dziećmi chorymi. O dzieciach autystycznych mówi, że są jak orzeszki zamknięte w łupince.
W pisaniu znalazła ulgę po tym jak została osierocona przedwczesną śmiercią najbliższych, siostry oraz rodziców. Wiersze z cyklu „I Bóg był człowiekiem” oraz „Cierpienie Aniołów” ukazały się w zbiorowej antalogii wydanej przez Almanach Literacki z Tarnowskich Gór, noszący tytuł „Dla jego bolesnej męki”.
Wiersze Hani o niepełnosprawności chorych dzieci pobudzają najczulsze struny serc. Budzą zrozumienie
i współczucie. Czytając je chciałoby się śpieszyć im na pomoc.
Jako poetka zadebiutowała na łamach pisma „Plener Kurpiowski Otrołęka 2010” oraz „Plener Kurpiowski Czarnia 2011”, zamieszczając wiersze i frazy do obrazów malarskich.
Warto też wspomnieć o utworach o tematyce patriotycznej. Nie może jej zabraknąć w pokoleniu Hani. Takie wiersze jak „Wiatr i kasztanowce” czy „To, co polskie”. Wrażliwość poetki na historię, terażniejszość i przyszłość naszej Ojczyzny pozwoliły jest dostrzeć w naszym portalu miejsce, gdzie tak dużo i tak często przywoływane są najświętsze wartości: miłość do Ojczyzny, szacunek dla historii, języka, tradycji.
Jest taki portal…
Wschodnie wiatry rozsiały owoce
polskich drzew po świecie.
Wiele z nich kołysał wiatr prerii,
zraszały atlantyckie deszcze
i pieściło promieniami słońce Ameryki.
Jednak niech pamiętają,
że są nasionami
polskich brzóz i kasztanowców.
Ziemia, z której wyrastali ich dziadowie
jest nasiąknięta krwią powstańców,
którzy tracili życie
w obronie polskiej mowy,
że „Mazurek Dąbrowskiego”
to nasz hymn narodowy.
Ci Nasi Rodacy za „wielką wodą”
dzięki polonijnemu portalowi
w Nowym Jorku Dobra Polska Szkola.com
mówią językiem swoich przodków
i mają świadomość,
że biel i czerwień i orzeł w koronie
to godło i barwy narodowe
kraju rodzinnego nad Wisłą.
Z poetyckiej twórczości Hani dumny jest wnuk Piotruś.
Babciu, ja ci zazdroszczę, możesz występować, możesz czytać swoje wiersze, też tak bym chciał – komplementuje dziesięciolatek, a serce babci rozpływa sie w szczęściu. Każda z nas, babć, chciałaby mieć takie „chody” u swoich najbliższych. Nie wiem jak dokonała tego Hania, ale szczerze ją za to podziwiam.
Wnuk przyniósł na lekcje wiersze babci, podczas gdy inni koledzy wykorzystywali wiersze Tuwima i Brzechwy.
Fanką twórczości babci jest także wnuczka Asia. I ma ku temu swoje powody. Otóż ilustracje do tomiku pt: „Ich dwoje” wykonała właśnie Joanna, studentka gdańskiej politechniki.
Rocznik Hani Sobiech chętnie zanurzy się w klimat wiersza z tego tomiku, wydanego rok temu przez Towarzystwo Przyjaciół Ostrołęki.
Powróciłam dziś w odległy świat
ten z fotografii czarno-białej,
wąskich uliczek z kocich łbów
i uroczych kamieniczk starych,
czas kwitnacej na oknie pelargonii
i szkolnego mundurka z tarczą.
Bożena Chojnacka