Przed nami dwa dni wspaniałych świąt. Dnia Babci, a nazajutrz Dnia Dziadka. Ich uroku nie są w stanie zakłócić różne smutne wiadomości docierające do nas na temat nie gasnącej pandemii Covid-19. Na to święto przygotowują się babcie i dziadkowie. Jedni pieką ciasteczka, przygotowują różne smakołyki, inni planują wspólne wyjście z wnukami, a jeszcze inni chcą je po prostu przytulić, nacieszyć się nimi. Na tę bliskość mogą pozwolić sobie rodziny, które zamieszkują wspólnie albo często ze sobą przebywają. Pozostali, przestrzegając obowiązujących przepisów sanitarnych będą oglądać wnuki wirtualnie, ale dobre i to.

Dzieli mnie od moich wnuków ponad 8 tysięcy kilometrów. Swoją babunię wspominam jak najcudowniejszą osobę. Chciałabym być taką babcią, jaką była ona dla nas, 25-ciorga wnucząt. Śledzę postępy swoich wnuków w nauce i sporcie, i serce rośnie z dumy. Dziadek Emil, o którym osiem lat temu pisałam w tekście pt: ”Dziadku, dlaczego jesteś taki szary” doczekał się małej Zosi, która za każdym razem, gdy opuszcza dom dziadków zalewa się gorzkimi łzami i nie chce wracać z rodzicami. Osiem lat temu zwróciłam się z propozycją  opisania swoich relacji z wnukami do koleżeństwa z dawnej szkoły średniej. Oto czym się podzielili.

Oglądam z wnukami zdjęcia ze starego albumu. Hani i Szymonowi opowiadam historię rodziny. Album na stałe zajmuje miejsce w kredensiku w modrzewiowym domu moich dziadków. Dom ma już ponad 100 lat. Jest umowa, że albumu nie można nigdzie przenosić. – rozpoczyna opowieść o swoich kontaktach z wnukami dziadek Emil. – Jestem jakimś dziwnym dziadkiem, bo nie oszalałem z radości po pojawieniu się Hani i Szymona. Nigdy nie przesadzam, że są naj, naj. Kocham ich tak normalnie – tłumaczy się klasowy kolega, którego nie widziałam od lat.

Emil najdłużej z nas wszystkich zachował czarną czuprynę. Wszyscy mu zazdrościliśmy, że czas zatrzymał się dla niego. Gdy we włosach pojawiły się srebrne nitki, nie umknęło to uwagi wnuczki, która z rozbrajającą szczerością zapytała: “dziadku, dlaczego jesteś taki szary?”. Moje wnuki też nie lubią mojej siwizny. Uparcie namawiają mnie na położenie koloru. Ale czy to jest najważniejsze? – bronię się przed ich nieustępliwością. I trwam przy swoim.

Dla wnuka kolegi z Olsztyna najważniejszą zaletą dziadka było dotrzymywanie obietnicy. Malec wyznał nauczycielce przedszkolnej: “z tatą może być różnie, ale mam dziadka, który dotrzymuje obietnicy”. Dziadek Emil z późną siwizną dba, aby jego wnuki znały historię rodziny. Jego żona, babcia Asia, wspomnieniowe spotkania ubogaca pysznymi potrawami. Zapach przygotowywanych przez nią dań roznosi się po białym domku wśród lasów, w którym dziadkowie mieszkają. Docierają także do “Ignacówki”, rodowej posiadłości.

Powróćmy do wieczoru uwieńczonego na zdjęciu. Nie reżyserowałem tego spotkania, ale tak wyszło, że bez uprzedzenia zdjęcie zrobiła najmłodsza córka – opowiada dalej Emil. – Najpierw zdjąłem z nad drzwi wejściowych kuchni drewniany krzyżyk (krucyfiks) i dałem go obejrzeć Hani i Szymonowi. Zwyczajny krzyżyk, ale dla mnie niezwykły. Z tyłu odczytali napis: „Palestyna 1943”. Potem wyjąłem z szufladki książeczkę do nabożeństwa, mocno podniszczoną, niosącą ślady długiej tułaczki i znów ukazał się niezdarny napis: „Jerozolima 1943”. Opowiedziałem im o moim ojcu Ignacym, właścicielu tych dwóch przedmiotów. Opowiadałem o tym jak przez siedem lat, razem z bratem, przeszedł tułaczkę wojenną, jak się wzajemnie wspierali, opiekowali się sobą i jak szczęśliwie doczekali się wolności ojczyzny. Zaczęło się 17 września niewolą i obozami w Rosji (obaj byli w Korpusie Ochrony Pogranicza).

Potem wędrówka do formującego się wojska polskiego i dalej Iran, Palestyna i Monte Casino. Jeden z nich, mój tata, wrócił do kraju, do żony i syna Eugeniusza. Siostra nie przeżyła wojny. Zachorowała, nie było lekarzy, lekarstw. Nie ma Jej zdjęć w tym albumie, bo jak mi opowiedział niedawno brat, wszystkie zostały odcięte. Mama rozpaczała po stracie córki. Tata zniszczył zdjęcia, aby jej nie przypominały. Bał się, że mamie z żalu pęknie serce. Wszyscy lubimy ten dom. Wnuki kochają tu przybywać. Lubią jego zapach starości, wchodzą ze mną na tajemniczy strych i szperają w jego zakamarkach. Ponad stuletni dom zapełnia się wielką rodziną. Moje dzieci umawiają się na wspólne do niego wypady. Często są z nami wnuki. I przesiąkają tą rodziną.

Co się zmieniło w rodzinie Emila i jego żony Asi? Oboje są wdzięczni losowi, że mają siebie, że mogą cieszyć się dziećmi i nastoletnimi wnukami. Hania ma obecnie 16 lat i największym jej zmartwieniem jest to, że dziadek Emil, może czegoś nie pamiętać i nie będzie w stanie pomóc jej w matematyce. Sądziłam do dzisiaj, że Emil, lubiany przez wszystkich, był urodzonym humanistą. Ładnie pisze, potrafi dzielić się duchowymi przeżyciami. Klasowemu towarzystwu, które mimo upływu kolejnych dziesięcioleci wciąż o sobie pamięta i pielęgnuje klasowe przyjaźnie, zawsze jest wdzięczny za to, co wyniósł ze szkoły średniej.

Otóż ten sam Emil jest dobry z matematyki i może służyć pomocą 16-letniej Hani. Oby jak najdłużej. 19-letni Szymek kontynuuje tradycje dziadka. Ulubionym miejscem wypadów jest stara Ignacówka, ponad 100-letni dom położony w miejscowości Sumiężne k. Broku, w woj. mazowieckim. Według Szymka jest to najwspanialsze miejsce na ziemi. Na te wypady zabiera ze sobą rówieśników. Najpierw meldują się u sąsiadów, zawiadamiając o przyjeździe, podają numer telefonu na wypadek, gdyby ich obecność zakłócała ich spokój głośniejszą muzyką. Szymek szanuje prośby dziadka, stosuje się do nich wzorowo. Za przykładem brata Hania również ciągnie do Ignacówki. Jest to dla Emila powód do radości, że miejsce jego urodzenia, pielęgnowanie historii związanej z wojennymi przeżyciami taty, przenosi się na nowe pokolenie. Czy czegoś więcej może pragnąć dziadek?   

Tymoteusz, pierwszy wnuk dziadków Ani i Jasia, którzy na okres niańczenia wnuka przenieśli się z Ostrołęki do Gdańska. Pisze babcia Anna: Bycie babcią to zaszczyt. Mając już 64 lata i 45 lat pracy przy tablicy, jestem przygotowana merytorycznie i praktycznie do wejścia w rolę babcinych obowiązków. Na telefon od syna, że 14 lipca 2011 roku urodził się wnuk Tymoteusz, zareagowałam entuzjastycznie. Emocje ścisnęły mi gardło, serce napełniło się ogromną radością. Po godzinie od porodu szczęśliwy tatuś (mój syn) wysłał mi zdjęcie drogą elektroniczną, po dwóch tygodniach ujrzałam wnusia w Gdańsku. Malutki skarb spał w łóżeczku. Kwilił po przebudzeniu. Moje spotkanie z nim uwiecznił na zdjęciu syn. Dziecko jest podobne do dziadka ze strony synowej, tak orzekłam po wnikliwym przyjrzeniu się buzi dziecka. Wokół niego koncentruje się życie. Chrzciny odbyły się w Dniu Matki 26 maja 2012 roku przy asyście najbliższej rodziny. Przyjęcie w restauracji było bardzo uroczyste. Dzień ten pozostanie w mej pamięci na długo.

Wnuk od pół roku przez 10 godzin jest pod naszą opieką. Rodzice wnuka zajęci są pracą zawodową. Mamy grafik zajęć, wolne są tylko weekendy. Cały czas w napięciu, przy aktywności i czujności, aby dziecko nie zrobiło sobie krzywdy. Tymcio skończył 1,5 roku, kwili, mówi pojedyncze słowa, jest zainteresowany bajkami nadawanymi w programie TV “Mini mini”. Lubi palcem pisać na komputerze i chwytać komórkę, aby słowem “halo” pogadać z rodzicami. Spacerujemy z nim jest codziennie, on wyznacza trasę. Trzeba za nim biegać. Często bawi się samochodami i zabawkami edukacyjnymi, które dźwięczą, ruszają się, wtedy “dziadki” odpoczywają. Przez 1,5 godziny w ciągu dnia dziecko śpi, mamy relaks. Ja wtedy sporządzam obiad, czytam maile, książki. To jest potrzebne dla gimnastyki umysłu. Dwa razy w tygodniu wychodzę na ćwiczenia fizyczne dla dobrej kondycji. Latem i jesienią znajdowałam czas na aktywność fizyczną – bieg z kijkami, tego wymaga mój kręgosłup. W specjalnym zeszycie notuję ważne fakty z życia wnuka, co było pierwsze w jego wykonaniu: pierwsze słowo, pierwsze siedzenie, stanie, pierwszy ząbek. Pierwsza podróż samolotem do Turcji, pierwsza podróż samochodem w specjalnym foteliku. Na pierwsze urodziny wnuk od nas otrzymał zaproszenie na Mszę świętą w jego intencji i jego rodziców. W dniu Babci i w Dniu Dziadka będziemy szczęśliwi, że weszliśmy w wypełnianie pięknej misji życiowej.

Pisze Janusz: Dnia 14 lipca 2011 po godzinie 21 dzwoni do mnie syn z gratulacjami: Tato zostałeś dziadkiem! Była to dla mnie wspaniała wiadomość i wielka radość. Po kilku dniach wybrałem się z żoną do Gdańska zobaczyć wnuka. Od tego dnia życie nasze wypełnia nowa jakość. Odbierałem gratulacje od krewnych i przyjaciół. Po powrocie do Ostrołęki prawie codziennie widzieliśmy wnusia na skypie. Kąpiel, karmienie, kwilenie, śmianie się itp. Dziś wnuk skończył 1.5 roku. Urósł przez ten czas 25 cm, waży 12,5 kg, nabył wiele umiejętności. Jest pełen temperamentu, biega, powtarza wiele słów, choć niezbyt dokładnie, wchodzi na krzesła stół i inne meble. Wnuk jest taki, o jakiego prosiłem Boga w swych modlitwach. Jest przystojny, mądry i zdrowy. Nadal polecam go Bogu. Modlę się, aby rozwijał się pięknie i zdrowo. Kocham swego wnuka miłością wielką, choć jest to wielkość niewymierna. Kiedy patrzę na niego, gdy śpi czy bawi się, czuję “łaskotki” w okolicy serca, odczuwam tam jakieś ciepło. Jestem dumny, że zostałem dziadkiem. Pragnę, aby Tymoteusz wyrósł na mądrego i prawego człowieka. Kocham słówko “dziadzi” i “bacia” w jego wydaniu.

Dzisiaj, co łatwo obliczyć, Tymoteusz ma 10 lat. Dziadkom Ani i Januszowi przybyli dwaj kolejni wnukowie, a ich uczucia pozostały te same, chociaż może w tej chwili mniej podróżują, dzieląc swoje życie na dwa etapy, ten ostrołęcki i ten gdański.

.

Spisała: Bożena Chojnacka

Poprzedni artykuł„Poszło mi lepiej niż myślałam” – mówi Julia Mieszkowicz o egzaminie na Global Seal of Biliteracy
Następny artykułDzień Babci i Dziadka w Szkole Języka i Kultury Polskiej w Lemont, IL
dziennikarka prasowa z wieloletnim doświadczeniem w Polsce i USA. Od lat sercem związana z portalem. Autorka książki pt: Żabką przez ocean”. Szczęśliwa mama i babcia dwojga utalentowanych sportowo wnucząt: Adasia i Zuzi.Przez ponad 10 lat na stałe mieszkała w Nowym Jorku. Powróciła do rodzinnej Ostrołęki.

1 KOMENTARZ

  1. Do Autorki artykułu : Pani Bożeno. Może zainteresuje Panią możliwość napisania o dalszych losach Polki z Greenpointu o której Pani pisała w nowym dzienniku w 2001 roku? Jestem teraz w Polsce i dowiedziałam się ze wróciła Pani do rodzinnej Ostrołęki. Znalazłam w rodzinnym domu w Białymstoku stara gazetę która pewnie mój mąż przyrastał do Polski aby pokazać rodzicom i się wzruszyłam. Bardzo ciepło napisała wtedy Pani o mnie i mojej rodzinie. Chętnie bym nawiązała z Panią kontakt. Z poważaniem Ala Zabrocka. E-mail alazabrocka@hotmail.com

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj