W kraju za oceanem zapewne królują już reklamy z serduszkiem i Kupidynami, inaczej Amorami, bogami, będącymi uosobieniem miłości w mitologii rzymskiej. Przedstawianymi często w obrazach skrzydlatych amorów z sercem przebitym strzałą. Reklamy zapowiadają lutowe święto miłości, popularne Walentynki.

W Polsce zaś, mimo że za nami pozostał już okres Bożego Narodzenia, z kościołów i kaplic nie zniknęły choinki i inne ozdoby. Nadal śpiewane są kolędy. W Polsce mają one ośmiowiekową tradycję i przez mistrzów pióra uznawane są za utwory nie tylko przynoszące radość, ale także krzepiące ducha i niosące nadzieję.

Ta wielka radość i szczęście emanowały z atmosfery towarzyszącej finałowemu koncertowi Tyskich Wieczorów Kolędowych, które od 24 lat szerzą piękno kolęd, pastorałek oraz muzyki sakralnej. Była to prawdziwa uczta ducha. Cieszę się, że mogłam uczestniczyć w tym finałowym koncercie zorganizowanym w starym, zabytkowym kościele pod wezwaniem św. Marii Magdaleny w Tychach.

Stałym elementem bożonarodzeniowego świętowania są także coraz popularniejsze w kraju Orszaki Trzech Króli. 6 stycznia na ulice miast i miasteczek wychodzą rodziny, aby uczestniczyć w barwnych korowodach, które mają głębszy podtekst. Są demonstracją wiary, świadectwem naszego wielowiekowego chrześcijańskiego rodowodu.

Orszak Trzech Króli w Jarosławiu. Fot. Parafia Chrystusa Króla w Jarosławiu
Orszak Trzech Króli w Jarosławiu. Fot. Parafia Chrystusa Króla w Jarosławiu

Trudno rozstać się z bożonarodzeniową atmosferą radości i pokoju, którego dawcą jest narodzony syn Boży. Popularne szopki, z małym Jezuskiem, Maryja i Józefem, pasterzami, zwierzętami i trzema Mędrcami są nadal licznie odwiedzane.

Dane mi było odwiedzić Bazylikę Mniejszą w Katowicach – Panewnikach pod wezwaniem św. Ludwika Króla i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Potężna świątynia pozostająca pod pieczą zakonu franciszkańskiego mieści się niemal przy jednej z głównych ulic tej śląskiej metropolii.

W okresie bożonarodzeniowym przyciąga licznych pielgrzymów i turystów pragnących zobaczyć szopki. To sam założyciel zakonu św. Franciszek w swoich rodzinnym kraju założył pierwszą szopkę, dając początek tej pięknej, świątecznej tradycji.

Szopka w Bazylice w Katowicach – Panewnikach jest największą szopką kościelną w Europie. Jej historia sięga 1908 roku. Wystawiona w miejscu ołtarza głównego zawsze zaskakuje.

„Każdego roku jest inna”- informuje młody franciszkanin gaszący świece. – „Cieszy się wielką oglądalnością. W dni wolne od pracy i szkoły jest tu bardzo tłoczno” – dodaje, śpiesząc się do swoich obowiązków.

Szopka odtwarza wydarzenia betlejemskiej nocy. Zajmuje główną część ołtarza i jest dużych rozmiarów. Od podstawy do wierzchołka liczy 18 metrów. Dalsze wymiary, to szerokość 12 metrów i głębokość 10 metrów. Te informacje znajduję w internecie.

Szopka w Bazylice w Katowicach - Panewnikach
Szopka w Bazylice w Katowicach – Panewnikach

Szopka, która otwarta będzie do 2 lutego, przedstawia różne sceny. Widzimy pasterzy strzegących owiec i przychodzących do groty. Są Trzej Królowie oddający pokłon dzieciątku. W oczy rzuca się rozświetlony budynek wyglądający jak bogaty pałac i dla kontrastu, na dole, jakby zapomniana przez Boga i ludzi uboga grota i leżący w żłobie mały Jezus.

W tym plastycznym, bardzo wyrazistym obrazie ukryta jest głęboka symbolika, obojętności mieszkańców Betlejem na to wielkie, historyczne wydarzenie narodzin Mesjasza. Uderza samotność przychodzącego na świat Chrystusa, który narodził się po to, żeby zbawić świat.

W bazylice katowickiej są jeszcze dwie inne szopki. Też do nich zaglądamy.

Żywa ze zwierzętami, przynosząca najwięcej radości małym dzieciom, wystawiona jest w ogrodach klasztornych. I druga mieszczącą się w bocznych ołtarzach bazyliki możliwa do oglądania przez cały rok. Po obu stronach stajenki betlejemskiej znajdują się ruchome instalacje przedstawiające ważne postacie z życia Kościoła i Polski, m.in. św. Jana Pawła II, króla Jana Sobieskiego, św. Jadwigi Śląskiej, św. Franciszka i Klary i inne. Jedna ze ścian bocznego ołtarza „usłana” jest ekspozycjami małych szopek pochodzących z różnych krajów, m.in. z Włoch, Meksyku i krajów afrykańskich.

Zwykle w okolicach nowego roku wybieram się na Śląsk. Z Tychów, gdzie mieszka moja przyjaciółka, jest wszędzie blisko. Przede wszystkim jest blisko do Krakowa i Częstochowy. Te dwa miejsca staram się odwiedzić za każdym razem, gdy wychylę głowę z mojej Ostrołęki. Coraz trudniej przychodzi mi decyzja wyjazdu. Nie biegam jak wcześniej z peronu na peron bez większego wysiłku. Dzisiaj…..lepiej o tym nie wspominać.

Dlatego tym bardziej wdzięczna jestem Opatrzności, że dałam radę przy pomocy nieba, aby pobyć przed cudownym obrazem Jezusa Miłosiernego w Krakowie – Łagiewnikach. Moja wierna kompanka uświadamiała mi cudowne prawdy.

„Czy zdajesz sobie sprawę, że po tym miejscu chodził sam Chrystus” – mówiła ze wzruszeniem, gdy kroczyłyśmy do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, gdzie znajdują się relikwie apostołki miłosierdzia s.Faustyny Kowalskiej, gdzie jest okno z którego wyglądała i cela, w której zmarła. Godziny spędzone na modlitwie i wpatrywanie się w cudowny wizerunek Jezusa Miłosiernego, wspólne odmawianie Koronki do Miłosierdzia Bożego z siostrami i pielgrzymami odwiedzającymi to miejsce, uświadomiły, jak ważne i cenne są takie chwile. Życie wokół ciągle goni, niepokoi, kusi łatwizną. Trzeba koniecznie oderwać od tego chaosu. Człowiek potrzebuje ciszy, skupienia, pobycia sam ze sobą przed miłującym Bogiem, który na kartach Ewangelii zapewnia „Nie bój się, jestem z Tobą, nawet wtedy, gdy wszyscy wokół zapomnieliby o Tobie.”

Za każdym razem, gdy jestem w Łagiewnikach, przypomina mi się historia opowiedziana przed laty przez jedną sióstr.
Do furty klasztornej zadzwonił niepełnosprawny pielgrzym z USA. Oznajmił siostrze dyżurnej, że przyjechał z tak daleka do Jezusa Miłosiernego, gdyż wierzy, że On wszystko może. Jego celem jest znalezienie żony. Siostra zdziwiona celem pielgrzymki, przestrzegła mężczyznę, że to miejsce nie ma nic wspólnego z biurem matrymonialnym. Nie zrażony tą przestrogą, oświadczył, że jest całkowicie pewien, iż właśnie tutaj znajdzie dla siebie drugą połówkę. Finał historii był taki, że Amerykanin nie tylko znalazł żonę, ale także Jezus uzdrowił go z kalectwa. W Łagiewnikach zostawił swoje kule.
Cóż może uczynić prawdziwa wiara i całkowite zaufanie Bogu!

Ma Kraków również drugie miejsce, w którym zaznać można pokoju serca. Jest to Sanktuarium Jana Pawła II, zlokalizowane w rozbudowującym sie w dość szybkim tempie Centrum Jana Pawła II „Nie bójcie się”. Można podumać nad losem przed relikwiami świętego. Można poklęczeć na płycie nagrobnej przywiezionej z Rzymu. Wreszcie można napisać stos próśb i intencji o wstawiennictwo świętego, które są omadlane, a niektóre z próśb są czytane podczas Mszy Świętej sprawowanej w tym pięknym sanktuarium.

Drugi etap podróży to Częstochowa, o której można pisać poematy. Prawdziwe, nie do opisania szczęście może odczuć ten, kto dotrze blisko cudownego wizerunku Maryi Królowej Polski. Na jej zatroskaną twarz można patrzeć godzinami, a serce zalewa pokój i wdzięczność dla tej świętej, niepokalanej dziewicy. Maryja nie obawiała się powiedzieć Bogu „tak”, gdy Anioł oznajmił nowinę, że zostanie matką Zbawiciela świata. Silna wiara i całkowite zaufanie czyni z matki Chrystusa niedościgły wzór do naśladowania. Najprawdziwsza Matka z Matek, jak może nie wysłuchać swoich dzieci, jak może nie wstawiać się za nimi do Syna?

Może i czyni to. Mamy liczne świadectwa osób, które za przyczyną Maryi doznały wielu łask.

Bożena Chojnacka

Poprzedni artykułZ podróży po Indiach, czyli Sai Ram Indie. Cz. XI Delhi, zakupy i długo oczekiwane Waranasi.
Następny artykułO sercu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj