Z babcią najlepiej lepi się pierogi i oblizuje łyżkę po kremie do ciasta. Babcia opowiada o Bogu i ukradkiem podsuwa słodycze. Co robi dziadek? Uczy przybijać gwoździki i majsterkować. To z nim najfajniej bawić się autkami.

Mówi się, że Pan Bóg stworzył babcię i dziadka, ponieważ nie mógł być wszędzie… Widok seniorów, którzy przytulają swoje wnuki, jest dziś niesamowitym świadectwem miłości.

Babcia to dobre ręce
które zawsze przytulą i sprawią
Że smutki nie wrócą więcej.

Otworzy serce, kieszeń otworzy,
podsunie czekoladę.
Z twoich sukcesów zawsze się cieszy.
Kto? No, wiadomo – Dziadek!

Dzień Babci, który będziemy świętować wkrótce, w najbliższą niedzielę 21 stycznia, to jedno z najbardziej ciepłych i rodzinnych świąt. Dla wielu osób babcia to osoba wyjątkowa, obdarzająca wnuczęta szczerą miłością, przywiązaniem, zawsze służąca radą i pomocą. W Polsce Dzień Babci celebruje się nie tylko w domach, ale również w szkołach i innych instytucjach, gdzie odbywają się uroczyste akademie z wierszami i piosenkami z udziałem najmłodszych. Małe dzieci często obdarowują dziadków laurkami, starsze dają prezenty.

Dzień Babci łączy się w naturalny sposób z Dniem Dziadka, przypadającym na 22 stycznia. Dzień Babci, choć może wydawać się już wiekową tradycją, został ustanowiony stosunkowo niedawno, ponieważ w drugiej połowie XX wieku. W Polsce pierwsze pomysły wprowadzenia święta pojawiły się w latach 60. na łamach popularnych czasopism, takich jak „Kobieta i Życie”, „Express Poznański” i „Express Wieczorny”.

Do popularyzacji święta przyczynił się również poznański występ wiekowej aktorki Mieczysławy Ćwiklińskiej, która 21 stycznia 1965 roku obchodziła 85 urodziny i publicznie przyjęła z tej okazji życzenia w „Dniu Babci”. Ostatecznie święto ustanowiono w 1966 roku.

Moje pokolenie, dzisiaj babcie i dziadkowie, wchodziło wówczas w dorosłość, poznawało uroki pierwszych miłosnych uniesień i nie w głowie nam było myślenie o tak odległej przyszłości. Ona jednak przyszła i ku naszemu zaskoczeniu niezwykle szybko. Co myślimy obecnie?

OD BABUNI DO BABCI LATAJĄCEJ

Kiedy miałam 20 lat, fakt, że będę kiedyś babcią wydawał mi się tak odległy jak – nie przymierzając – era przedlodowcowa – wyznaje nasza sławna koleżanka z Warszawy, szefowa popularnych kobieckich pism Alicja Filochowska-Pietrzyk. – Babcia? Co za staroświecki tytuł! Kojarzył mi się ze starością, nieporadnością, laseczką i temu podobnymi atrybutami słusznego wieku. Moje wnuki, jeśli będę je kiedyś miała, będą mówić mi  po imieniu – myślałam wtedy. I co? Ano wszystko inaczej! Nic się nie sprawdziło!

 

Babcia Ala z wnukami Chloe i Antosiem.

 

Przede wszystkim życie przeleciało nie wiadomo kiedy. Wyzwania owszem były, ale wielu nie udało się sprostać. Perspektywa zaś kresu życia stała się czymś bardzo realnym. I co najważniejsze, słowo „babcia” wypowiadane teraz przez moje ukochane wnuki, zdaje się być najpiękniejszym, najczulszym w Słowniku języka polskiego. Moja siostra Basia, która znała moje poglądy sprzed półwiecza zaśmiewa się teraz do rozpuku, kiedy opowiadam jej o swoich wnukach.

’A nie mówiłam? Jesteś zwariowaną, zakochaną w swoich wnukach babcią, jak ja, jak wszystkie babcie na świecie! Nie słyszałam, by Antoś i Chloe mówiły Ci po imieniu!’- wymawia mi.

 

Widok z wieży Eiffla na rozświetlone miasto bezcenny. Chloe prawie Paryżanka (ten berecik!)

Co jest więc takiego w słowie, ba, w zjawisku BABCIA, że zajmuje tyle uwagi, że doczekała nawet własnego święta w kalendarzu, że jest najczęściej portretowaną osobą na dziecięcych laurkach? Ha! Sama chciałabym wiedzieć?

Myślę, że jakieś znaczenie odgrywa fakt niezmiennie głębokiej relacji między babcią i wnukami. I to niezależnie od epoki, statusu, odległości. Przed wojną, kiedy w rodzinie rodziło się po 8-10 dzieci i główną troską rodziców było wyżywienie i odzianie całej gromadki, utrzymanie jakiej takiej dyscypliny, to babki oferowały dzieciom uczucie i swoją uwagę. Babcie były na ogół blisko, pod ręką, co najwyżej w sąsiedniej wsi lub ulicy.

Trochę się zmieniło w pokoleniu powojennym, które miało szansę wyruszyć do miast. Babcie zostały gdzieś daleko, w małym miasteczku czy też w rodzinnej wsi. Teraz to wnuki, zwłaszcza te, które nie chodziły jeszcze do szkoły, wędrowały na prowincję, w ramiona babć, które przejęły opiekę od pracujących czy też studiujących rodziców. Sama korzystałam w ten właśnie sposób z pomocy mojej nieodżałowanej teściowej.

W piątkowe popołudnie wsiadaliśmy z mężem do malucha, by odwiedzić nasze dziecko, a niedzielnym wieczorem wracaliśmy do domu. Jeszcze dzisiaj, gdy zamknę powieki, widzę każdy zakręt, znak drogowy, czy kępę drzew przy drodze do Płocka. Tak było! I nie tylko w naszej rodzinie.

 

Tak Antoś sportretował swoją babcię

Dziś – myślę – jest jeszcze inaczej. Rodzice trzymają dzieci blisko siebie, śledzą każdy  krok dziecka, podwożą do szkoły pod sam próg. Nie widać pod trzepakami (nawiasem mówiąc one też znikają) rozbrykanych gromadek dziatwy, cicho na podwórkach. Czy tylko z obawy, by dzieciom nic się nie stało?

A jednak pomimo wszystko, pomimo zmiany stylu naszego życia, jedno pozostało niezmienne. Status babci. Jej pozycja w rodzinie pozostała niezachwiana. Tyle tylko, że dzisiejsza babcia staje się teraz coraz częściej babcią mobilną, albo babcią latającą. Wędrujące po całym świecie dzieci, przyzywają swoje matki na pomoc.

Lecą więc babcie do Nowego Jorku, Rochester czy Londynu. Pokonują tysiące mil, by być blisko wnuków, by nauczyć je pacierza, pokibicować na pływalni czy też na  korcie.

Ja tak mam!

A Wy, szanowne panie babcie i dziadkowie?

***

Udało mi się namówić do zwierzeń naszego Tadka Włodarczyka, prześmiewcę i humorystę. Wyobrażam sobie jak wesoło jest w jego rodzinie, gdy pojawia się z jakimś dowcipem na dzień dobry. Tadzik najpóźniej z nas wszystkich założył rodzinę i teraz nadgania stracony czas, jak sam mówi. Ma troje „zagranicznych wnuków i Fina, zagranicznego zięcia, którego bardzo ceni.

Zapytany o to, czy wyobrażał sobie, że będzie „fruwającym” dziadkiem odpowiedział: „Zrobiłem jedynie prawo jazdy na motocykl, bo nie sądziłem, że dorobię się samochodu, to co  mówić o podróżach lotniczych. Samochód owszem mam, ale nie jakiś „wypasiony”, bo takiego nie potrzebuje. Wystarczy mi wóz z dużym bagażnikiem, i taki właśnie mam, żeby wozić pietruszkę, marchewkę i inne warzywa. Drogi samochód mógłby się pobrudzić.

Nie potrafię z Tadzikiem rozmawiać poważnie, każdemu jego stwierdzeniu towarzyszy żart i śmiech. Na ostatnie święta leciał Tadzik z żona Marylką do Holandii. Córka z mężem mieszkają na przedmieściach Amsterdamu. Podróżowali, żeby z wnukami (najmłodszy ma zaledwie pół roku), spędzić tradycyjne święta z polskimi zwyczajami. Podobnie postępuje rodzina syna. Ten osiedlił się w Irlandii.

 

LEK NA CAŁE ZŁO

Szóstkę moich wnucząt, trzy dziewczynki i trzech chłopców, mogę widywać bardzo często. Ze spotkań z nimi czerpię energię i optymizm, których siedemdziesięciolatkom czasami brakuje. Nie ma co mówić, są 'lekiem na całe zło’ – charakteryzuje swoje relacje z wnukami Cyryla Domurad, obdarzona talentem literackim, dzięki czemu była ulubienicą naszej polonistki, „Rogalki”.

Kiedy na świecie miał się pojawić mój pierwszy wnuk, nie przeżywałam stania się babcią jako czegoś pięknego, bardzo pozytywnego – wspomina. – Miałam 45 lat, byłam w pełni aktywna zawodowo, więc na „babciowanie” nie miałam wiele czasu, a i myślenie o sobie w tej roli było trochę dołujące, trochę niepokoiło.

Trzej Budrysi, wnuki babci Cyryli z Łysych na Kurpiowszczyźnie.

Dziś tamten maluch kończy studia, patrzy na mnie z góry, bo jest co najmniej o głowę wyższy ode mnie, zaczyna samodzielne życie. Często przypomina mi się, kiedy wychodząc z mojego domu, aby z rodzicami wrócić do siebie, stawał na schodach i spoglądał – to w stronę rodziców, to na mnie i nie bardzo wiedział, co ma zrobić, do kogo się skierować. Rodzice czuli się nieswojo, we mnie serce rosło, jednak kierowałam go do mamy.

Później urodziło się jeszcze pięcioro dzieci moich dzieci, z których najmłodsze jest w pierwszej klasie i też dostarcza mi wielu przyjemnych chwil. Odbieram go (bo to chłopiec) codziennie po lekcjach i mam wtedy czas na zapomnienie o wszystkim poza nim. W domu przesiąkniętym chorobą męża robi się jaśniej, jakoś lżej się oddycha i myśli. Jest też czym się zachwycać, bo każdy dzień w rozwoju cudu, jakim jest dziecko, to nowość, czasem sensacja.

Zresztą co nie jest sensacją dla babci obserwującej wnuka…

Jednak równie silne uczucie łączy mnie z wnuczką (I rok studiów), która mieszka z rodzicami w moim domu nade mną. Jest tu od urodzenia i czujemy ze sobą silną więź. Jej rozwój nie przebiegał łatwo, a we wszystkich problemach miałam szansę uczestniczyć. Jej nastroje, trudności, kłopoty w porozumieniu z rodzicami – wszystko działo się na moich oczach. A że chyba mamy podobną wrażliwość, potrzebujemy rozmów ze sobą, częstego bycia razem, po prostu wymiany myśli.

Pozostała trójka to jeszcze dwie dziewczynki i chłopak, to także świetne dzieci. Jedna pięknie śpiewa, druga lubi malować, trzeci lubi historię, ale tak naprawdę jeszcze się nie określił (poza namiętnym graniem w gry komputerowe).

Model rodziny wielopokoleniowej, kiedy trzy generacje mieszkają pod jednym dachem, to dziś raczej coś przestarzałego – dopowiada, znając ten temat na własnym przykładzie. –  Nie wydaje mi się, żeby mógł wrócić w większej liczbie, bo jest związany też z trudną sytuacją finansową. Ludziom powodzi się lepiej, więc chcą żyć wygodniej. Zresztą na tym, że nie ma rodzin wielopokoleniowych, więcej tracą dziadkowie niż wnuki. Rozmawiałyśmy o tym, że dziadkowie przekazują wnukom mądrość. Zgadzam się z tym, pamiętam niektóre zachowania mojej babci. Niestety, na zmiany cywilizacyjne nie bardzo można poradzić.

Popatrz, już ponad miesiąc nie ma Krysi – wspomina Cyryla naszą zmarłą niedawno koleżankę klasową, której nie dane było nacieszyć się wnuczką Mają. Od czasu do czasu przyprowadzano dziewczynkę do chorej, dzieliło ją od babci tylko kilka schodków, i w obecności mamy umożliwiano jej spotkanie z jedyną wnusią. Krysia nie cierpi już fizycznie ani psychicznie

WNUKI – NASZA DUMA I RADOŚĆ

Wraz z mężem bardzo cieszymy się tym, że mamy czworo wspaniałych wnuków – dzielą się nierozłączni małżonkowie Zenia i Wiesław Olkowscy z Sypniewa. Zenia zawsze, staranna i uporządkowana, osiedliła się w swoim rodzinnych stronach i z prawdziwą pasją historyka opisuje dzieje tej części Mazowsza. Jest autorką ciekawej monografii, o której pisaliśmy na portalu. Swoją kronikarską pasją ”zaraża” swoje wnuki. We wszystkich poczynaniach sekunduje jej mąż, podziela też emocjonalne więzi koleżeńskie. Dziękujemy Ci Wiesiu, że lubisz naszą klasę, bo my wciąż tak o sobie mówimy – Nasza V B.

Najstarszy, Czarek, ma już 25 lat, a jego brat, Dawid – 23. Obaj ukończyli Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie – pisze o swoich wnukach Zenia. –  Otrzymali stopień inżyniera: Czarek to inżynier budowy maszyn, a Dawid – inżynier mechatronik. Pracują w Ostrowi Mazowieckiej w fabryce mebli „Forte”, gdzie są cenionymi pracownikami. Czarek niedawno rozpoczął studia magisterskie w Białymstoku, a Dawid w kwietniu planuje założyć rodzinę – będziemy bawić się już na weselu wnuka! Chłopcy od najmłodszych lat byli ciekawi świata. Dziadek często udzielał im lekcji motoryzacji, lubili też wspólnie słuchać muzyki. Obaj są muzykalni – Czarek gra na perkusji, a Dawid na gitarze.

Bardzo dumni jesteśmy z wnuczki Olgi, która ma 22 lata. Jest niezwykle zdolna i utalentowana. Studiuje geografię i literaturę w Szkocji, osiągając bardzo dobre wyniki. Od zawsze z pasją słuchała moich opowieści o dawnych zwyczajach i interesowała się genealogią naszej rodziny. Razem jeździłyśmy na wycieczki rowerowe, poznając mazowieckie okolice, miejsca związane z dzieciństwem jej rodziców i dziadków. Olga ma też zamiłowanie do fotografii – zdjęcia, które zrobiła, zdobią niejeden nasz album. Szczególnie pasjonuje się podpatrywaniem przyrody i fotografią portretową, dokumentując ciekawe zjawiska obiektywem swojego aparatu. Równie mocno lubi podróżować – z rodzicami i przyjaciółmi zwiedziła wiele ciekawych miejsc w Polsce i w Europie, a poznawanie świata ułatwiają jej studia geograficzne.

Najmłodszy wnuczek, Wiktor, jest uczniem drugiej klasy gimnazjum. To urodzony pedagog – może ma to po babciach – nauczycielkach? Już będąc w podstawówce poprosił rodziców, żeby kupili mu dziennik, w którym zapisywał tematy lekcyjne i wystawiał oceny i uwagi kolegom. Wiktor jest też bardzo zdolnym uczniem – za wysokie wyniki w nauce otrzymuje różne nagrody, a nawet stypendium burmistrza swojego miasta. Często w czasie wakacji razem rozwiązywaliśmy krzyżówki, graliśmy w gry, jeździliśmy na wycieczki rowerowe.

Jako dziadkowie bardzo kochamy swoje wnuki. Staraliśmy się nauczyć je tego, co najpiękniejsze w życiu: miłości, przyjaźni, uczciwości, dobroci. Pragniemy, aby spełniły się ich wszystkie młodzieńcze marzenia, a my – dziadkowie – będziemy z tego powodu bardzo dumni i szczęśliwi.

NIE LUBIĘ SIĘ TOBĄ DZIELIĆ

Nie wiem, czy jest w powszechnym użyciu określenie „babcia zastępcza” albo babcia „przyszywana”, ale w życiu codziennym taka osoba czy nawet więcej osób istnieje. Mogę zaświadczyć na własnym przykładzie – przekonuje Teresa Chojnowska, polonistka, absolwentka Liceum Pedagogicznego w Łomży.

Podjęłam się opieki nad dzieckiem, które miało rok i dwa miesiące. Mama dziewczynki po rocznym urlopie musiała wrócić do pracy — zaciekawia swoją babciną historią. – Całodzienne zajmowanie się dzieckiem, wspólne zabawy, poznawanie nowych rzeczy, czytanie książeczek, spacery, wytworzyły głęboką więź między nami. Dziewczynka płakała kiedy wyjeżdżałam na wolny dzień, cieszyła się na mój widok, gdy wracałam.

 

Laurka Natalii dla babci Tereski

 

W okresie przedszkolnym zaprowadzałam ją i odbierałam. Wspólnie wracałyśmy do domu. Na przedszkolne uroczystości zapraszała mnie. Mnie obdarowywała laurkami na Dzień Babci .Ma dwie babcie. Mamy obojga rodziców. W miarę jak rosła, uczyła się ze mną wierszyków, grałyśmy w różne gry, wspólnie rysowałyśmy Mam w swoich zbiorach liczne rysunki i laurki mojej zdolnej podopiecznej wręczane   na różne okazje. Są dla mnie cenne, ,przechowuje je skrupulatnie. Swoim babciom mówi wprost: Tereska jest moją najlepszą babcią i kocham ją najbardziej ze wszystkich  rodzinie.

Nie mam jeszcze swoich wnuków, a może nawet gdybym je miała, muszę wyznać, że kocham to dziecko, troszczę się i martwię o Natalkę i wiem, że ona to czuje. Rodzice dziewczynki są zdziwieni, że w przeciwieństwie do nich mnie słucha, wykonuje polecenia, nie potrzeba jej karać ani krzyczeć na nią.

Natalka chodzi już do 2 klasy. Od pół roku nie opiekuję się nią. Zrezygnowałam z powodu uciążliwych dojazdów. Dziewczynka nie może się pogodzić z moim odejściem. Często do mnie dzwoni, mówi o tęsknocie, a gdy z rodzicami przyjeżdża do babci już na dzień dobry prosi, żeby ją zawieść do Tereski. Ze mną chce spędzać ferie i inne wolne dni.

Miedzy nami wytworzyły się bliskie więzi. Poświęcałam dziecku bardzo dużo czasu. Wszystkie czynności wykonywałyśmy wspólnie. Ponadto zawsze ją chwaliłam, mówiąc, że jest wspaniałą dziewczynką, że ją kocham i że jest moją jedyną wnuczką. Zazdrosna jest nawet o moją córkę.

’Nie lubię się  tobą z nikim dzielić’ – oświadczyła stanowczo, widząc na zdjęciu moją Dorotkę przytuloną do mnie. – 'Nie lubię  się dzielić Tobą nawet z twoją córką. Ale to moja córka – próbowałam przekonywać – 'nie szkodzi i tak nie lubię’.

Nie wiem jak długo to uczucie dziewczynki przetrwa, ale dzisiaj cieszę się i mogę wyznać, że fajnie być babcią zastępczą.

Czy masz białe pieczywo, bo Natalka tylko takie lubi –  w głosie długoletniej przyjaciółki wyczuwam radość i entuzjazm. Znowu są razem. Ostatnio widziały się w okresie świąt. Teraz są ferie zimowe, ale jak wcześniej zapowiadała, chce je spędzić z Tereską, najlepszą babcią. Czy można sobie wyobrazić świat bez dziadków?

Dzień Babci, jak sama nazwa wskazuje, poświęcony jest wszystkim babciom. W Polsce obchodzi się go 21 stycznia (analogicznie jest w Brazylii i w Bułgarii). W Hiszpanii święto to przypada na 26 lipca, zaś we Francji ma charakter ruchomy (celebracja przypada w marcu).

Podobne święta obchodzi się w wielu innych krajach świata, choć nie zawsze pod tą samą nazwą. W państwach anglosaskich funkcjonuje tak zwany National Grandparents Day, czyli Narodowy Dzień Dziadków, który w Wielkiej Brytanii wypada w pierwszą niedzielę października, a w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie we wrześniu (w niedzielę po Święcie Pracy). Z kolei w Japonii 14 września obchodzi się Dzień Szacunku dla Starszych.

Naród, który nie opiekuje się dziadkami i nie szanuje ich, nie ma przyszłości, bo nie ma pamięci, stracił ją – naucza papież Franciszek.

To, w jaki sposób rodzice traktują dziadków, jaką lekcję dają przy tym swoim dzieciom, odbije się na ich przyszłości. Jeśli będą źle wyrażać się o swoich starszych rodzicach, krytykować ich, odganiać od wnuków, tak samo zostaną potraktowani przez swoich synów i córki za kilkanaście lat. To będzie tzw. oddany chleb. Brak szacunku w stosunku do własnych rodziców może kiedyś powrócić ze zdwojoną siłą.

„Niech dziadkowie nigdy, z żadnego powodu, nie będą wyłączeni z rodziny. Są skarbem, którego nie możemy odebrać nowym pokoleniom, zwłaszcza ich świadectwa wiary” – przestrzegał papież Benedykt XVI.

 

Bożena Chojnacka

Poprzedni artykułMiędzynarodowa Akademia Kultury, Sztuki, Nauki i Technologii
Następny artykułSzkoło, szkoło, cóżeś ty za koszmar
Bożena Chojnacka
dziennikarka prasowa z wieloletnim doświadczeniem w Polsce i USA. Od lat sercem związana z portalem. Autorka książki pt: Żabką przez ocean”. Szczęśliwa mama i babcia dwojga utalentowanych sportowo wnucząt: Adasia i Zuzi.Przez ponad 10 lat na stałe mieszkała w Nowym Jorku. Powróciła do rodzinnej Ostrołęki.

2 KOMENTARZE

  1. Dzięki Bożenko, nasza redaktorko za drążenie tematu BABCI. Tematu fascynujacego. Nigdy nie zgłębimy, dlaczego tak bardzo kochamy nasze wnuki. Starczy tych rozważan na kilka jeszcze lat…
    Ale póki co zamawiamy materialik o Twoich wnukach. Są bardzo usportowione, biją rekordy w pływaniu. Prosimy, opowiedz nam o nich…

  2. Alu,dziekuję za Twój wpis.Do drążenia tematu Babci,jak to sama określiłaś,przyczyniły się moje zacne koleżanki:Cyryla,Zenia z mężem,Tadzik,Alicja,to Ty właśnie oraz Tereska.Za co Wam b.dziękuję.Ja jedynie wpadłam na pomysł,żeby Was wciągniąć do współpracy.
    A moje usportowione wnuki? Adaś 16 lat,prawie 17, Zuzia 14 lat pracują b.ciężko na swoje sportowe wyniki.Codzienne treningi kilkugodzinne muszą łączyć z zajęciami szkolnymi.Wyniki w nauce też muszą być dobre.Żaluje,że nie moge być z nimi na bieżąco, na dotyk ręki,przytulenie,pobłogosławienie, ale dużo wiem o klasyfikacjach,eliminacjach,zdobywanych medalach,poprawianych czasach.Jestem dumna ze swoich wnuków.Podziwiam też wytrwałość córki Asi i ziecia Piotra. Bożena Chojnacka

Skomentuj Bozena Chojnacka Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj