14 – letnia Gabrysia Zanko została laureatką Konkursu Filmowego “Młodzi o Polsce”, organizowanego przez Fundację Instytut Innowacji oraz Fundację Dobra Polska Szkoła, pod patronatem MSZ. Konkurs prowadzony był od marca br. i skierowany do polskich dzieci i młodzieży, w wieku od 10 do 18 lat, ze stanów Nowy Jork, New Jersey i Connecticut. Zadaniem jego uczestników było przedstawienie pomysłu na krótki film o Polsce. Nagrodą główną była realizacja filmu na podstawie nagrodzonego scenariusza oraz udział jego autorki w filmie. Rozmowa Ireny Biały z Klubu Młodych Literatów, z Gabrysią, niespełna dwa tygodnie po zakończonych zdjęciach do filmu.
Siedzimy w staroświeckiej pijalni czekolady “ E. Wedel” w Warszawie. Gabrysia ma bardzo zadowoloną minę. Stoi przed nią ozdobna szklanka z pachnacą czekoladą. Jednak rozmowę zaczynamy na inny temat…
Jakie są twoje wrażenia po zakończonych zdjęciach do filmu? Napisałaś do niego scenariusz i sama również w nim zagrałaś.
Bardzo się cieszę, bo myślę, że film wyjdzie fajnie, chociaż będzie krótki. Janek Kowalewski pokazał nam fragment na komputerze.
Nie denerwowałaś się, kiedy niektóre sceny powtarzaliście wiele razy?
Nie, to było ciekawe. Mieliśmy szansę na lepsze zagranie scenek, chociaż nie zawsze te kolejne rzeczywiście okazywały się lepsze.

Podoba ci się praca na planie?
Tak, chociaż na początku byłam troche zmęczona, bo między Polską a Nowym Jorkiem jest sześć godzin różnicy w czasie. Ale z drugiej strony wszystko, co wiązało się z filmem, dodawało mi sił.
Kręciliście zdjęcia w różnych miejscach w Warszawie i w Ełku. Które z nich zwróciło twoją największą uwagę?
Muzeum Powstania Warszawskiego. Tam jest jakoś inaczej. Nie tylko kręciliśmy w nim scenki, ale jeszcze zwiedzaliśmy. Zbliżała się kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Tyle było zdjęć młodych ludzi na ścianach, którzy zginęli za wolność. I różne pamiątki. Ten fragment historii Warszawy i Polski jest bardzo ważny. Dlatego kręciliśmy scenki w muzeum. Poczułam się dumna, że jestem Polką, ale było mi smutno, że tyle ludzi straciło życie. Dzieci też ginęły. Nie tylko te, które brały udział w Powstaniu. A Pani Kasia przyprowadziła prawdziwego powstańca, z którym rozmawialiśmy i który nawet żartował. Spotkanie z nim to było duże przeżycie.
Które miejsca jeszcze ci się podobały?
W Warszawie to okolice Grobu Nieznanego Żołnierza, Ogród Saski, Stare Miasto. W Ogrodzie Saskim jest w środku śliczna fontanna i bardzo dobre lody. A na Starówce, koło pomnika Jana Kilinskiego kręciliśmy scenkę z samochodem, którą najbardziej zapamiętałam.
W Ełku na przykład czułam się jak na prawdziwych wakacjach. Żaglówki, motorówka, jezioro – marzenie! I ogólnie było bardzo przyjemnie. Bardzo atrakcyjne wydawało mi się też kręcenie dwóch filmów.
To znaczy?

Jeden na podstawie mojego scenariusza (częściowo zmienionego), a drugi o tym, jak kręcimy ten pierwszy. To była bardzo dobra zabawa. Na przykład po zakończonych zdjęciach, zatańczyłam z panią Julitą… balet. Ogólnie bywało wesoło. Pan Remigiusz wołał do mnie: “ Ameryka, Ameryka, uśmiechnij sie!”
Długo nie byłaś w Polsce, wyjechałaś jako małe dziecko. Czy trudno było ci się przyzwyczaić, że wszyscy wokoło mówią po polsku, a nie przede wszystkim po angielsku?
Ta zmiana była na początku trochę drastyczna, ale w sumie pozytywna. W Nowym Jorku język polski słyszę w domu, w Szkole Konsularnej i na Greenpoint’cie. A tutaj wszędzie. Jeszcze często myślałam o czymś innym: w Warszawie jest znacznie mniej ludzi niż w Nowym Jorku i to mi na początku trochę przeszkadzało. Jestem przyzwyczajona do tłumu na co dzień. Chodzę do szkoły na Manhattanie. Z drugiej strony jak mniej ludzi, to spokojniej.
Wróćmy do języka polskiego. Nie masz akcentu amerykańskiego ani wymowy amerykańskiej i posiadasz duży zasób słownictwa. Mówisz też dobrze pod względem gramatycznym. Nie zastanawiasz się długo nad odpowiedzią, nie robisz przerw, wypowiadając się. Jednak czy wszystko rozumiesz, będąc w Polsce?
Nie zawsze. Kiedy młodzież mówi slangiem, to czasem nie rozumiem. Ale ogólnie radzę sobie całkiem dobrze.
Czy uważasz, że po kilku tygodniach pobytu w kraju, mówisz jeszcze lepiej po polsku?
Nie wiem czy mówię lepiej, ale zapoznaję się z polskim, jakim mówi się na co dzień. Potocznie. Jest swobodniejszy, żywszy. A ludzie są mili. Kiedy mama zapytała na przystanku, jakim autobusem dojechać do Zamku Ujazdowskiego, to zaraz wytłumaczyło kilka osób.
Niektórzy Polacy wtrącają słowa angielskie, mówiąc po polsku lub całe zwroty. Dodają czasem do angielskich wyrazów polskie końcówki. Szczególnie młodzież. Co o tym sądzisz?
Dla mnie to normalne, bo jestem osłuchana z językiem angielskim. Jednak niektórzy w Polsce mogą mysleć, że to jest niepoprawne i to też rozumiem. Jak słucham tutaj polszczyzny, to wolałabym, żeby nie było angielskich wtrąceń, bo wtedy lepiej nauczyłabym się polskiego.
W którym momencie swojego życia poczułaś, że lepiej mówisz i piszesz po polsku?
W połowie szkoły podstawowej albo troche później. To był przełom. A teraz język polski pomaga mi w nauce hiszpańskiego. Jak mam klasówkę, to myślę o polszczyźnie i łatwiej jest mi układać zdania. Konstrukcje są podobne. Nawet jeśli są różnice, to one też mi pomagają, bo lepiej wtedy rozumiem, o co chodzi w gramatyce. I dlaczego jest tak, a nie inaczej.
A język polski i angielski?
Z tym jest trochę inaczej. Hiszpański i polski to są dla mnie języki europejskie, chociaż należą do innych grup. A język angielski to właściwie język amerykański i jest dla mnie językiem innego kontynentu, chociaż pochodzi z Wysp Brytyjskich. Amerykański jest dla mnie łatwiejszy od polskiego, bo nie ma przypadków, ale w języku polskim są zasady i wyjątki, więc wszystko jest jasne. W amerykańskim są przede wszystkim wyjątki , często bez konkretnych zasad i to jasne nie jest.
Czy w Polsce ludzie lub jakieś sytuacje zwróciły twoją szczególną uwagę?
Bardzo fajnie czułam się w ekipie, która kręciła film. Dużo się nauczyłam od utalentowanych aktorów: pani Julity, Darii, Janka i wszystkich, którzy pracowali na planie. To inny, nowy świat. Ważną rolę pełniła też pani Kamila, która czuwała nad całością. Dzięki temu czułam się bezpiecznie.
A poza tym jestem bardzo “ na tak” w niezwykłej jak dla mnie, staroświeckiej pijalni czekolady Wedla. Takiego miejsca w Nowym Jorku nie ma. Czekolada jest tu przepyszna.
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała: Irena Biały