W świat Kurpi Zielonych, jego różnorodnych krajobrazów i bogatej tradycji, wprowadza Łucja Samorajczyk, przewodniczka turystyczna po Kurpiowszczyźnie. 

Poznałam ją w tym roku na uroczystości Niedzieli Palmowej w Łysych, która ściąga na ten dzień wielu miłośników folkloru tego regionu. Dziewczyna zainteresowała mnie swoim przywiązaniem do tradycji kurpiowskich mówiąc, że Kurpie nosi w sercu. Miała okazję pozostania w USA, gdzie ma rodzinę. Zrezygnowała jednak z emigracji, tłumacząc, że na Kurpiach ma wiele do zrobienia. 

Łucja mówi o sobie: Pochodzę z niewielkiej wsi w gminie Łyse, gdzie kultywowana jest tradycja wykonywania palm z bibuły. Ciężko mi stwierdzić, skąd wzięła się u mnie miłość do mojego regionu. Myślę, że za sprawą mojej Babci Czesławy, z którą mieszkałam w jednym domu i która się mną opiekowała, gdy rodzice byli w pracy.  

Dlaczego warto odwiedzić Kurpie? Przecież to jest taki mały region, gdzieś na północy Mazowsza, w sumie nie wyróżniający się niczym. A jednak może Was pozytywnie zaskoczyć. Jest to miejsce, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Szczególnie pożądane przez miłośników przyrody, gdyż Kurpie pełne są lasów sosnowych oraz rezerwatów przyrody.

Jednym z najciekawszych rezerwatów znajdujących się na terenie Puszczy Zielonej, jest rezerwat przyrody Czarnia, w którym znajdują się ostatnie żywe barcie na terenie Polski (jedna z nich widoczna na zdjęciu). Znajduje się w nim szlak turystyczny. Spacerując po nim, możemy cofnąć się o 200 lat, do pierwotnej Puszczy i odetchnąć świeżym powietrzem. Nieopodal znajduje się dąb Kmicic, którego wiek jest szacowany na około 400 lat. A pod którym to sienkiewiczowski Kmicic namawiał Kurpiów do dołączenia do jego drużyny. Można też odwiedzić Muzeum Polsko – Japońskie w Czarni, które również upamiętnia polskiego misjonarza w Japonii – brata Zeno Żebrowskiego. Znajduje się tam pomnik brata Zeno wraz z Japonką i Kurpianką.  

W czerwcu natomiast można wybrać się na warsztaty etnograficzne „Ginące Zawody” w Zagrodzie Kurpiowskiej w Kadzidle. Trwają one 3 dni. Prowadzone są przez lokalnych twórców ludowych. Na nich można nauczyć się kręcić palmę, rzeźbić w drewnie, robić wycinanki, a nawet koszyki z łyka sosnowego. Panie pieką fafernuchy, są to kurpiowskie ciasteczka przyrządzane z dodatkiem pieprzu – oryginalna wersja, lub miodu, wersja na słodko, oraz kołacze i częstują nimi przybyłych gości. 

.

  Dzwonnica z 1754 roku  

Kurpie usiane są kościołami i kapliczkami przydrożnymi. Jest to związane z ogromną religijnością ludzi zamieszkujących ten obszar. Mieszkańcy, żyjący w odizolowaniu, uprawiając bardzo słabą ziemię, modlili się do Pana Boga o urodzaj. Do lat obecnych odprawiane są na wsiach tzw. Msze polowe, gdzie to przychodzą do kapliczek mieszkańcy z garstką ziemi z pola, żeby poświęcić i pomodlić się za wysokie plony. Następnie, wracając do domu, rozrzucają poświęconą ziemię po wszystkich łąkach i polach. 

Zatem podróżując po Kurpiach warto wstąpić do największej świątyni tego regionu – Bazyliki Mniejszej im. Trójcy Przenajświętszej w Myszyńcu. Jest to budowla neogotycka, powstała w latach 1909 – 1921. Wnętrze zachwyca freskami, nawiązującymi do motywów ludowych. Po lewej stronie od głównego wejścia można przeczytać modlitwę „Ojcze Nasz” po kurpiowsku. A w okresie od maja do końca września wspiąć się na taras widokowy znajdujący się na jednej z wież kościoła. Również w tym czasie otwarta jest do zwiedzania Dzwonnica znajdująca się obok – jest to najstarszy murowany budynek na Kurpiach, którego powstanie datuje się na 1754 rok. Warto zwrócić uwagę na kuny przybite w jej ścianę. Zakuwano tam przed niedzielnymi mszami osoby o wątpliwej moralności, wystawiając je na pośmiewisko jako formę kary. 

Do Dzwonnicy można wejść. Znajduje się tam multimedialne, 4 – poziomowe muzeum. Na wystawionych ekranach można ubrać Kurpiów w ich stroje regionalne, wykonać palmę, przejść grę polegającą na zdobyciu miodu z barci. A przede wszystkim zatopić się w interaktywnej mapie Myszyńca, która obrazuje zmiany tej miejscowości od jej powstania aż do teraz. 

Na górze znajdują się dzwony, które nadal wybijają godziny oraz zapraszają do kościoła. Trzeba uważać – są bardzo głośne. Na szczycie natomiast, najczęściej znajduje się wystawa Rękodzieła Wsi Kurpiowskiej. Zarówno do wieży, jak i do dzwonnicy wstęp jest darmowy. Z tej świątyni, wyrusza w Boże Ciało ogromna procesja Kurpiów w strojach kurpiowskich niosących feretrony – przenośne obrazy w ozdobnych ramach. Ilość osób idących z obrazami robi wrażenie.  

To, co  przedstawiłam jest namiastką tego co można zaobserwować w naszym regionie. Warto zwrócić uwagę na życie codzienne mieszkańców, ich rytuały związane z życiem na wsi, np. cotygodniowej, czwartkowej wizycie na targu w Myszyńcu, która stała się tradycją lokalną. 

.

Zapraszam do mojej małej Ojczyzny  

Bycie przewodnikiem turystycznym jest niejakim uwieńczeniem moich zainteresowań Kurpiami. Chciałabym umieć wszystko, co jest związane z moim regionem, żeby móc to przekazać przyszłym pokoleniom. W przyszłości, gdy wrócę na Kurpie, dołączę do zespołu ludowego – W świat Kurpi Zielonych, jego różnorodnych krajobrazów i bogatej tradycji, wprowadza Łucja Samorajczyk w Przewodniku turystycznym po Kurpiowszczyźnie. przybliża swoje związki z Kurpiami. 

Na razie staram się zachować to, co jest np. poprzez fotografowanie zmian, które zachodzą w moim otoczeniu (remont drogi, drewniane chałupy, kapliczki i krzyże przydrożne). Tworzę kronikę swojej wsi, również jestem tzw. „prawą ręką” sołtysa. Rozmawiając z ludźmi, używam przezwisk, nie nazwisk, by ludzie się z nimi osłuchiwali przez co też pamiętali. Jestem genealogiem, badam pochodzenie osób z moich terenów. Sfotografowałam cmentarz parafialny w Łysych. Nie potrafię usiedzieć bezczynnie, lubię się udzielać i to robię, gdy tylko mam okazję. Chciałabym również umieć grać na harmonii pedałowej i skrzypcach. Za każdym razem, gdy usłyszę którykolwiek z tych instrumentów, to jeży mi się skóra i pojawiają się łzy w oczach. 

Kilka miesięcy temu dołączyłam do Kurpiowskiej Wspólnoty Pieśni w Warszawie, gdzie spotykają się Kurpianki i śpiewają nasze tradycyjne pieśni. Marzy mi się wesele z elementami tradycyjnego wesela kurpiowskiego, żeby jechać do kościoła w stroju kurpiowskim na furmance, a potem bawić się w stodole do białego rana, a nie na ślicznej sali weselnej.  

Mam multum pomysłów. Marzeniem i celem mojej pracy dla regionu jest, aby jak najwięcej obrzędów, tradycji i praktyk codziennych przetrwało kolejne lata. Kocham to robić, sprawia mi to ogrom satysfakcji. Z radością zapraszam do mojej małej ojczyzny! 

 Strój po babci 

Odziedziczyłam po babci wiele cech. Babcia nie należała do stowarzyszenia twórców ludowych, ale jak to większość ludzi na wsi – potrafiła wykonać wszystko i bardzo lubiła dłubać nad czymś. I właśnie, odkąd pamiętam, to pomagałam jej kręcić kwiaty z bibuły – powraca Łucja do wspomnień z dzieciństwa. 

Często widziałam babcię w stroju kurpiowskim, m.in. chodziła w procesji z feretronem, przenośnym obrazem religijnym w ozdobnych ramach. Przyjaźniła się też z lokalnymi twórczyniami ludowymi. Pamiętam, że jak za każdym razem odwiedzała nas Zofia Samul, znana twórczyni ludowa, to prosiłam ją o wycięcie dla mnie jakiejś wycinanki, bo bardzo mi się podobały. Z resztą – niektóre mam schowane do dziś.  

Niestety, nie dane było Babci zobaczyć mnie w stroju kurpiowskim. Zmarła, gdy miałam 11 lat. Pierwszy raz założyłam strój 3 lata po jej śmierci. Od tamtej pory chodzę w stroju, gdy tylko jest okazja. Jej strój zakładam wyłącznie na wyjątkowe okazje. Natomiast swój „codzienny”, kompletowałam sukcesywnie w liceum, z kieszonkowego, które otrzymywałam odmawiając sobie przyjemności. 

Pójdę w ślady Babci. Teraz będę kompletować kolejny strój dla mojej siostry, która zaczyna angażować się w kultywowanie tradycji kurpiowskich. Niektórzy mówią, że jestem podobna do Babci, nie tylko z charakteru i zaangażowania w akcje społeczne, ale również  z wyglądu. Gdy jestem w domu rodzinnym, wpadam na herbatkę do przyjaciółek Babci. Zaprzyjaźniłam się z nimi. 

I tak właśnie tworzy się łańcuch ludzi zakochanych w regionie kurpiowskim, popularyzujących jego piękno i bogatą przeszłość. 

.

Wysłuchała: Bożena Chojnacka

Poprzedni artykułGOPR – jesteś bezpieczny w górach
Następny artykułŚwięto Konstytucji 3 Maja i szkolna majówka
Bożena Chojnacka
dziennikarka prasowa z wieloletnim doświadczeniem w Polsce i USA. Od lat sercem związana z portalem. Autorka książki pt: Żabką przez ocean”. Szczęśliwa mama i babcia dwojga utalentowanych sportowo wnucząt: Adasia i Zuzi.Przez ponad 10 lat na stałe mieszkała w Nowym Jorku. Powróciła do rodzinnej Ostrołęki.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj